Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział X

"Oj, słońce co ty sobie myślałaś"

Były to pierwsze słowa, które uderzyły mnie gdy otworzyłam powoli zaspane oczy. Nie mogąc podnieść wysoko głowy, z racji tępego pulsowania, które silnie odczuwałam rozejrzałam się skołowana po pokoju.

Znajdowałam się u siebie w łóżku, lecz nie potrafiłam skojarzyć jak do tego doszło. Ostatnie wspomnienia z wczorajszego wieczoru wróciły ze zdwojoną siłą przy wtórze okropnego pulsowania w mojej głowie.

Jęknęłam cicho i rozejrzałam się powoli, tak aby nie poczuć się jeszcze gorzej. Promienie słońca delikatnie przebijały się przez koronkową zasłonę, dzięki temu wiedziałam, że było już południe. 

-Słoneczko się przebudziło? - usłyszałam jego głos z głębi pokoju. Podskoczyłam z zaskoczenia na ten dźwięk i przyjrzałam się dokładniej mojej sypialni. Na fotelu obok łóżka siedział sobie wygodnie nie kto inny jak Ruggero. 

-To jednak nie był sen? - zapytałam skołowana, trzymając dłonie na czole, w geście okazania swojego bólu.

-Widzę, słońce, że jednak jest gorzej niż się spodziewałem - odparł szybko, wstając z miejsca i kierując się w moja stronę, w dłoni trzymał wielką butelkę wody, która w tym momencie najbardziej przykuła moja uwagę. Tak bardzo chciało mi się pić. 

-Podasz mi.. ? -wyszeptałam, wyciągając w jego stronę ręce. Bez zbędnych wstępów Rugge przekazał mi butelkę, siadając na łóżku obok mnie. 

-Nieźle się załatwiłaś, słońce - skwitował bacznie przypatrując się jak rzuciłam się na tą wodę, jakby była moją ostatnią deską ratunku. - Dobre nawodnienie powinno choć trochę pomóc. - dodał odstawiając butelkę na podłogę koło łóżka. 

Gdy spostrzegłam, że teraz nie wywinę się od rozmowy na temat wczorajszych wydarzeń jęknęłam w duchu. Przecież mogłam dłużej pić, w tym czasie wymyśliłabym jak się do tego przygotować.

Ruggero jakby czytając mi w myślach posłał spojrzenie z typu "musimy porozmawiać". 

-Proszę... zostawmy to.- spróbowałam jak najszybciej to zakończyć. - Przepraszam, że do ciebie zadzwoniłam...

Przy tych słowach zamilkłam, głęboko się zastanawiając jak umniejszyć mój głupi czyn. W końcu sama dokładnie nie pamiętałam co mu powiedziałam przez ten głupi telefon, kiedy w pijackim przypływie odwagi zdobyłam się na to.

-Słońce - zaczął patrząc głęboko mi w oczy, przez co miałam ochotę znowu schować się pod kołdrą. Naprawdę obawiałam się jego reakcji. -Wiem, że teraz nie jesteś w najlepszej kondycji do rozmowy, ale proszę wyjaśnij mi jedną rzecz...

Zawiesił przy tym złowieszczo głos, jakby zdobywając się na odwagę, aby zrzucić na mnie jakąś bombę.

-...wyjaśnij o co chodziło, gdy darłaś się ciągle ona jest zła, ona jest królową wredności - zakończył swoje pytanie z miną wyrażającą bezgraniczne zdziwienie. 

Przegryzłam wargę, aby się nie roześmiać. Jednak musiałam coś chlapnąć pod wpływem alkoholu. 

-Pewnie chodziło o.. - zawiesiłam głos zastanawiając się jak mu nie przekazać, że na sto procent chodziło mi o jego dziewczynę - .. o jakąś postać z filmu. Wiesz w jakim byłam wtedy stanie...

Pokiwał wolno głową, analizując pewnie znaczenie moich słów. 

-Pamiętasz coś w ogóle? - zapytał z błyskiem w oku. 

Zastanowiłam się jaką taktykę przybrać. W końcu miałam dziury we wspomnieniach, lecz zapamiętałam przede wszystkim tą chwilę kiedy wnosił mnie po schodach do mojej sypialni. Choć nie wiedziałam jak się dostałam do domu, może dobrym wyjściem było pozwolenie mu, aby opowiedział swoją wersję wydarzeń. Wtedy podejmę decyzję jak umniejszyć znaczenie mojego telefonu do niego.

-Niewiele. - odparłam zwięźle.

Rugge zaśmiał się bez radości i przeczesał włosy dłonią.

-Może zacznijmy od początku - rozpoczął swoją opowieść - zasypiałem sobie powoli, gdy obudził mnie dzwonek telefonu. Jak się okazało moja mała przyjaciółka miała kłopoty. Tak, słońce tak bym to nazwał. Wyszeptałaś tylko, że już nie możesz, a w tle usłyszałem głośną klubową muzykę, więc dodałem dwa do dwóch i zacząłem się zastanawiać gdzie cię znaleźć. Gdy minęły najgorsze pięć minut, a ja nadal za bardzo nie mogłem nic zrobić nie znając lokalizacji, twoja przyjaciółka podniosła telefon. Chciała się rozłączyć, lecz odezwałem się w idealnym momencie i szybko wyciągnąłem od niej gdzie balowałyście. Ona również nie była w lepszym stanie, więc pojechałem jak najszybciej i takim cudem się znajdujemy w twojej sypialni...

Przez  cały jego monolog łajałam się w duchy za swoją nieostrożność i nieodpowiedzialność. Nie chciałam, żeby Rugge za każdym razem wyciągał mnie z opresji. Jeszcze w takim stanie. To musiało być dla niego okropnym doświadczeniem.

-Nawet nie wiesz słońce jak się o ciebie martwiłem. - wyznał patrząc mi głęboko w oczy. Gdy spróbowałam odwrócić od niego spojrzenie z racji tego, że czułam się zażenowana całą sytuacją szybko pochwycił moją twarz w dłonie. - Karol, proszę... Nie bądźmy dziecinni. 

Spróbowałam pokręcić głową na znak, że nie chcę w tym uczestniczyć, lecz znowu uciszył moje protesty. 

-Słońce... - wypowiedział te zdrobnienie jakby z namaszczeniem. - Musimy się zachować jak dorośli i porozmawiać. - dodał zupełnie poważnym tonem, nadal przewiercając mnie wzrokiem jakby chciał wejrzeć w głąb mojej duszy.

Przełknęłam głośno ślinę, nie mogąc oderwać od niego wzroku. Jego spojrzenie wyrażało takie zagubienie, że postanowiłam choć raz postąpić w naszej relacji tak, aby kierować się sercem. Nie wiedziałam, co mi to przyniesie, lecz chciałam wierzyć, że nie tylko ból i cierpienie. 

-Powiem ci wszystko. - odparłam szybko zanim opuściła mnie odwaga. - Tylko proszę, nie przerywaj mi, wtedy lepiej będę mogła przekazać to co mam do wypowiedzenia. 

Ruggero pokiwał głową na znak, że akceptuje moją prośbę i rozsiadł się wygodniej naprzeciw mnie, niestety nadal wpatrywał mi się prosto w oczy, lecz choć raz postanowiłam, że nie zataję przed nim prawdy. 

Westchnęłam głęboko i spojrzałam mu również głęboko w oczy. Jego spojrzenie wyrażało zalążek spokoju, jakbym w końcu podjęła właściwą decyzję.

-Jak wiesz.. - zaczęłam szybko, tak aby mieć to już za sobą. - .. między nami zawsze była cudowna przyjaźń, na której bardzo mi zależy. Przetrwaliśmy tą sytuację sprzed pół roku, wyjaśniliśmy już tamto i oboje wiemy, że to było jedno wielkie nieporozumienie. - serce biło mi tak głośno, że nie było szans aby się nie poznał na poziomie mojego zdenerwowania. Złajałam się w duszy. Miałam mu powiedzieć prawdę, a już na samym wstępie skłamałam, co do moich intencji sprzed kilku miesięcy. Ładnie zaczynałam. 

-Dobra, wiesz co zapomnij - wycofałam się szybko, gdy zrozumiałam, że tak naprawdę nigdy nie będę gotowa na tą rozmowę. - Przepraszam, za wczoraj. Zapomnijmy o tym i tyle. - dodałam prędko, aby jak najszybciej pozbyć się go z mojego pokoju i oddać się rozpaczy w samotności. 

-Karol. - wypowiedział szybko moje imię, z naganą w głosie. - Obiecałaś mi rozmowę. - dodał łapiąc mnie za rękę. 

-Ty mi też wiele obiecałeś - odparłam szybko, nie myśląc o konsekwencjach wypowiedzenia tych słów. Gdy te zdanie opuściło moje usta, zatkałam je dłonią jakby ten czyn miał powstrzymać nadchodzącą katastrofę.

-I nie wywiązałem się z nich? - zapytał, nadal trzymając mnie za rękę jakby bał się, że rzucę się do ucieczki. 

-Nie. - odpowiedziałam szybko, brnąc dalej w tym całym bałaganie. Naprawdę w tej chwili nie myślałam o przykrych konsekwencjach. Po prostu chciałam się go pozbyć. 

-Zraniłem cię, Karol? - wypowiedział te słowa z takim bólem, że miałam ochotę zrobić wszystko, aby cofnąć moje wcześniejsze oskarżenia. Nie chciałam żeby on się obwiniał za to wszystko. To nie był czas i miejsce na tego typu sprawy. Choć chyba nigdy nie nadejdzie idealny moment.

Nie mogąc wydusić z siebie żadnych sensownych słów pokiwałam powoli głową oddając się przy tym niemiłym wspomnieniom. Z czasu, gdy nigdy bym nie pomyślała, że powiem mu prosto w twarz, że nie zawsze zachowywał się fair w stosunku do mnie. 

-Karol - zaczął szybko, od razu rzuciło mi się w oczy jego zdenerwowanie. - Sytuacja jest beznadziejna dla naszej dwójki. Co najgorsze dopiero teraz zdałem sobie sprawę, jak ja się tobą bawię... - dodał te ostatnie słowa z takim bezgranicznym smutkiem, że aż zadrżałam gdy je usłyszałam. 

Chciałam zaprzeczyć i powiedzieć mu, że się myli, lecz w głębi serca wiedziałam, że ma trochę racji. Nie powinien być tak serdeczny wobec mnie. Dawało mi to dużo złudnej nadziei. 

-Niczym jakąś moją prywatną laleczką - dodał z wyrzutem skierowanym tylko w siebie. - Jesteś dla mnie najważniejsza, naprawdę, ale nie potrafię jej rzucić, Karol. Po prostu nie potrafię. Nawet nie wiesz jakim jestem mięczakiem i do tego łajdakiem. 

Wstrząsnęły mnie jego słowa. Były takie prawdziwe, choć największe wrażenie na mnie zrobił ból widoczny w jego zaszklonych oczach. 

-Proszę, Rugge - wyszeptałam zbliżając się do niego. - Zostawmy to..

Gdy objęłam go ramionami, aby choć trochę ulżyć mu w cierpieniu, nawet na moment nie poddał się mojemu dotykowi. 

-Nie, Karol - odparł szybko, odsuwając mnie przy tym. - Nie zasługuję na to. Nie mogę się teraz z tobą przytulać. To jest takie nie w porządku wobec ciebie. Naprawdę, gdy teraz zdałem sobie sprawę jak bardzo cię zraniłem..

Przy tych słowach zawiesił głos, widziałam, że z trudem powstrzymywał się od wylania łez, więc postanowiłam działać. Nie mogłam być bierna, obwiniał się jakby to wszystko było jego winą, a tak nie było. W równym stopniu ja się przyczyniłam do tego wszystkiego.

-Spokojnie.. - zaczęłam cicho, próbując ogarnąć całą sytuację mimo pulsującego bólu głowy. - Rugge...

Gdy położyłam mu rękę na jego ramieniu w ramach pocieszenia, złapał ją szybko i przytrzymał mocno. 

-Jak mogę być spokojny, słońce - zaczął patrząc mi głęboko w oczy. - Zniszczyłem to co jest mi najdroższe w sercu. 

Gdy wypowiedział te stwierdzenie, już kompletnie nie wiedziałam co sądzić. Myśleć, czy robić. Czułam się jakbym znajdywała się w jakimś sennym koszmarze, z którego nie mogłam się obudzić. 

-Nie mogę ci tego robić. - powiedział cicho nadal trzymając moją dłoń w uścisku, przez chwilę poczułam jak delikatnie ją gładził. - Nie powinienem tak już nigdy robić. - dodał puszczając moją rękę. 

Chciałam zaprotestować i kazać mu przestać wygadywać takie rzeczy. Pragnęłam mu przekazać, że jedyne co mnie uszczęśliwia to jego dotyk, lecz moje serce podpowiadało mi, że pokazanie mu jak bardzo działał na mnie fizycznie wcale by nie pomogło, tylko by pogorszyło sprawy. 

-Wykorzystałem cię, Karol. - wypowiedział te słowa wolno, jakby smakował ich znaczenia. - Zraniłem cię, strzaskałem twoje wyobrażenia, które miałaś pełne prawo posiadać i cię zniszczyłem. Zdruzgotałem twoją osobę, przez to, że nie odwróciłaś się ode mnie. Powinnaś to zrobić, Karol naprawdę. Masz pełne prawo mnie nienawidzić. - dodał zmienionym głosem od tłumionych emocji.

-Nie rozkruszyłeś mnie. - zaprotestowałam cicho, również walcząc ze łzami. Jego słowa działały na mnie tak, że zaczynałam się zastanawiać, czy aby nie ma racji. - Sama jestem winna temu wszystkiemu..

-Widzisz, Karol! - wykrzyknął gwałtownie się przy tym zrywając z łóżka. - Doprowadziłem do tego, że sama się obwiniasz. Kiedy ty nic złego nie zrobiłaś. Nic. - dodał dobitnie.

-Znałam sytuację. - zaoponowałam szybko, również podrywając się do pozycji pionowej. Teraz mierzyliśmy się spojrzeniami stojąc naprzeciwko siebie w odległości kilku centymetrów. - Wiedziałam, że masz dziewczynę. 

-Też miałem świadomość jej istnienia. - odparł, zbliżając się jeszcze bliżej mnie, przez co jego oddech podrywał moje kosmyki włosów w powietrze. - Ale z pełną premedytacją zignorowałem to i postanowiłem uwikłać cię w najgorsze z możliwych kłamstw. Boże, Karol, ja również pamiętam o co cię poprosiłem miesiące temu. Chciałem, abyś ukrywała przed wszystkimi prawdę, a wszystko po to aby mi było najlepiej. Jeśli to nie jest samolubne działanie to powiedz mi co mną kierowało? - wykrzyczał zapytanie, takim tonem jakby powoli tracił kontrolę nad sobą. Widziałam w jego oczach taką udrękę, że dopiero teraz zrozumiałam czym się kierował prowadząc tą rozmowę. Chciał odegrać rolę czarnego charakteru w tej historii, lecz nie mogłam mu na to pozwolić. 

-Daliśmy się porwać chwili. - odparłam szybko, nadal usilnie maskując moje prawdziwe uczucia wobec niego. Pewnie i tak już nie było sensu tego czyni, lecz nadal nie potrafiłam dojrzeć do tych emocji. - My. - podkreśliłam te słowo, wskazując dłonią na nas oboje. 

-Karol, ty powinnaś mnie wykląć za to wszystko co ci zrobiłem. - odezwał się, nadal trwając w swoich przekonaniach. - Zraniłem cię tyle razy, ciągle robiłem ci nadzieje, zabiegałem o twoje towarzystwo, zachowywałem się tak bardzo nie fair wobec ciebie. A ty jeszcze chcesz wziąć na siebie winę za to wszystko. - ostatnie zdanie wypowiedział takim wzburzonym głosem, że aż się wzdrygnęłam. 

-Jak już mówiłem - zaczął powoli, jakby próbował podjąć właściwą decyzję. - Zniszczyłem cię, zszargałem twoje uczucia, które powinny być dla mnie najdroższe. W końcu Karol, to co do ciebie czuje zobowiązuje mnie do dbania o ciebie jak najlepiej bym potrafił. Tak, Karol to nie jest zwykła miłość przyjaciela. Te uczucie to coś silniejszego i mocniejszego, coś co jest najdroższe mi w życiu, lecz teraz dla ciebie to się nie powinno liczyć. Mówię poważnie. Pragnę, abyś była szczęśliwa, a to oznacza bycie z dala ode mnie. 


Kolejny rozdział, kochani :* Mam nadzieję, że Was nie przeraził :). Przepraszam najmocniej za tą przerwę w dodawaniu, teraz postaram się trzymać tego, aby dodawać jak najczęściej, czyli codziennie, albo co drugi dzień :). Mocno ściskam i dziękuję za przeczytanie :*

PS Tak sobie myślałam nad jakimś bonusem na jakąś okrągłą liczbę wyświetleń. Mam propozycję, abym napisała wybrane przez Was momenty z rozdziałów z perspektywy Ruggero, myślicie, że dobry pomysł ? (Dajcie znać w komentarzach :*)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro