Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział VIII

"Spotkajmy się po 22 w lobby" 

Te kilka słów wyszeptał mi Rugge, gdy się zgodziłam na jego propozycję spotkania. Widziałam w jego oczach, że był pozytywnie zaskoczony moją akceptacją. Ten widok sprawił, że moje serce zaczęło głośno bić, lecz szybko opanowałam swoje rozszalałe emocje i przypomniałam,  że tak naprawdę ja i Ruggero nie spotkamy się na takich zasadach jakich pragnęłam.

Gdy byłam już w hotelu po koncercie i do umówionego spotkania miałam tylko niecałą godzinkę poczęłam się przygotowywać. Niestety byłam bardzo zdenerwowana, pot mnie oblewał gdy wyobrażałam sobie naszą schadzkę. W sercu czułam, że będzie to spotkanie sam na sam, które wiele zmieni. 

Porzucając obawy, które przysłaniały mi logiczne myślenie podeszłam do walizki w poszukiwaniu jakiś ubrań do założenia. Nie wiedziałam czego oczekiwać, więc postawiłam przede wszystkim na zadbaną wygodę. Wciągnęłam na siebie obcisłe jeansy i narzuciłam na zwykły czarny podkoszulek szarą narzutkę. Całość dopełniłam delikatnie błyszczącymi baletkami, aby nadać mojemu strojowi trochę klasy. Na szczęście nie musiałam się już głowić nad fryzurą, ponieważ moje włosy spływały w delikatnych lokach ułożonych wcześniej przez fryzjerkę na potrzeby koncertu.

Stanęłam przed lustrem w łazience i zaczęłam poprawiać delikatny makijaż. Gdy spoglądałam w swoje odbicie w moich oczach dostrzegałam niepokój. Rozumiałam, że zgadzając się na te spotkanie mogę wiele stracić, lecz stwierdziłam, że chcę mieć już to za sobą. Przede wszystkim Ruggero zaintrygował nazwaniem tego niespodzianką. Z racji, tego że od dziecka byłam nauczona, że do odważnych świat należy postanowiłam dać się porwać chwili i później za nią płacić.

Gdy skończyłam przygotowania, spojrzałam szybko na zegarek i spostrzegłam, że byłam już spóźniona. Czyli jak zwykle nigdzie nie potrafię się wybrać na czas. Przeklinając siebie za tą wadę sięgnęłam szybko po telefon i wybiegłam z pokoju kierując się w stronę lobby. 

Gdy zbiegałam ze schodków przeskakując co dwa stopnie zobaczyłam czekającego na dole Rugga. Wyglądał cudownie w czarnej koszulce i jeansach. Włosy nadal miał lekko w nieładzie po koncercie, lecz największe wrażenie na mnie zrobiło jego spojrzenie. Jego brązowe oczy wyrażały taką radość, że nawet przez chwilę głupi głosik w mojej głowie stwierdził, że ten stan spowodowany był przez moją osobę. Szybko złajałam się za tą myśl i ruszyłam prosto do niego.

-Hej, słońce - przywitał się szybko, całując mnie przy tym w policzek - widzę, że niektóre rzeczy się nigdy nie zmieniają. Zawsze się będziesz spóźniać - wymienił tą uwagę z szerokim uśmiechem.

-Wiesz, czuję się jak prawdziwa gwiazda, muszę mieć efektowne wejście - odparłam mrugając zalotnie, żeby dodać swoim słowom wagi na miarę nastoletniej aktorki.

-Potwierdzam to działa. - powiedział łapiąc mnie za rękę - Panienka życzy sobie taksówkę, czy jest gotowa na krótki spacer? - zapytał szybko.

-Wolę się przejść -odparłam z pewnością siebie. Świeże powietrze na pewno mi dobrze zrobi. - mam nadzieję, że w takich ciemnościach nie będziemy zbyt rozpoznawani - dodałam wskazując na jego twarz. 

-O to się nie martw. - przy tych słowach wyciągnął z kieszeni dwie pary okularów przeciwsłonecznych, jedną z nich delikatnie umiejscowił na moim nosie - Voilà, idealnie pasują.

Zsunęłam je delikatnie na nos, tak żeby widział moje oczy i posłałam mu spojrzenie z typu "ja we wszystkim pięknie wyglądam".

-Zdradzisz mi dlaczego przygotowałeś niespodziankę? - zapytałam gdy wyszliśmy już z hotelu - nie żeby nie podobała mi się ta idea, ale chyba ostatnio powinnam unikać twojego towarzystwa. - dodałam stremowanym głosem. 

Rugge nagle się zatrzymał i obrócił mnie tak, że znalazłam się na przeciw niego. Zsunął swoje okulary z oczu i głośno powiedział.

-Słońce, dzisiaj mamy nasz wspólny dzień - zaczął szybko - chcę żebyśmy choć kilka chwil spędzili normalnie, a potem jeśli - przy tym słowie zawiesił głos - jeśli jesteś gotowa na rozmowę o tym wszystkim to porozmawiamy.

-Pasuje mi bardziej pierwsza część - odparłam odwracając wzrok - druga może nie być już taka miła - dodałam cichym głosem. 

-Karol, wiem że to dla ciebie trudne, ale chcę żeby było jak najlepiej - powiedział z żarem w oczach - chcę żebyśmy rozmawiali tak jak kiedyś, żebyśmy nie mieli przed sobą tajemnic. 

Gdy usłyszałam jego stwierdzenie zakręciło mi się lekko w głowie. Nie powinien oczekiwać ode mnie całkowitej szczerości jeśli podejrzewał, że czuję coś do niego więcej niż do zwykłego przyjaciela. Ale z drugiej strony co złego mogło się wydarzyć. Przecież mam jakąś kontrolę nad prowadzeniem rozmowy i jeśli będzie chciał zejść na ten temat coś wymyślę. W obecnej chwili bardzo pragnęłam szczęśliwych chwil, a takie właśnie momenty mógł mi dać tylko on. 

-Pobawmy się już w tą niespodziankę - odezwałam się szybko. - chcę żebyś mnie zaskoczył - dodałam. Naprawdę w tym momencie stwierdziłam, że najlepszym wyjściem będzie poddać się chwili. Później będę się martwiła konsekwencjami. 

-Jeśli tego chcesz, słońce - odparł choć nadal miał nieprzekonaną minę - do pierwszej części niespodzianki czeka nas krótka drogą właśnie tą uliczką - powiedział wskazując palcem ścieżkę, która biegła w dół najprawdopodobniej w stronę plaży.

-Chcesz mnie zaskoczyć jakimś miejscem, choć wiesz że się tutaj wychowywałam? - zapytałam - przecież widzę, że kierujemy się w stronę morza, ale to wielka niespodzianka - dodałam wyrzucając w górę ręce. 

-Słoneczko, coś masz mało wiary w to, że jestem zdolny do zaskakiwania - odparł z tajemniczym uśmiechem - obiecuję, że ci się spodoba - dodał ponownie łapiąc mnie za rękę po to, aby pomóc mi zejść z wysokiego krawężnika. 

Gdy przeszliśmy w całkowitej ciemności tą alejkę już z daleka dało się słyszeć odgłosy morza. Zaciągnęłam się głęboko świeżym zapachem Morza Karaibskiego i westchnęłam z rozkoszy. Uwielbiałam tą woń, zawsze przywodziła mi na myśl dzieciństwo, które upływało mi pod znakiem promienistego słońca. 

-Jeszcze tylko tutaj skręcimy i jesteśmy na miejscu - odezwał się nagle Rugge, prowadząc mnie w stronę pustej plaży, z dala od jasno rozświetlonych i gwarnych knajp. 

Bez słów protestu pozwoliłam mu się kierować. Gdy moim oczu ukazał się widok kocyku otoczonego jasno świecącymi pochodniami wbitymi w piasek poczułam, że łzy zagościły na moich rzęsach. Zamrugałam kilkakrotnie, aby je przegonić i lepiej się przyjrzałam scenerii, którą przygotował Ruggero. Było wspaniale. Przy kocyku stał kosz pełen owoców i napoi, a nastrój potęgowały właśnie zapalone pochodnie. Było to idealne miejsce do obserwowania gwiazd. 

-Mam nadzieję, że zaparło ci dech w piersiach - zaczął podchodząc bliżej do mnie - i chciałbym, żeby to milczenie oznaczało, że jesteś głęboko pod wrażeniem.

Nie potrafiłam wyrazić słowami jak bardzo byłam pozytywnie zaskoczona tą niespodzianką, więc niewiele myśląc rzuciłam mu się w ramiona i mocno przycisnęłam się do jego umięśnionej klatki piersiowej. 

-Dziękuję, dziękuję - poczęłam wykrzykiwać prosto w jego szyję - tutaj jest cudownie - dodałam ciszej.

-Więc jednak cała robota nie poszła na marne - odparł gładząc mnie powoli po plecach - chciałem ci zrobić przyjemność tą niespodzianką, ponieważ ostatnio zauważyłem, że smutniejesz z każdym dniem - wyznał podnosząc mój podbródek tak abym spoglądała mu prosto w oczy.

-Dziękuję - wyszeptałam tonąc w jego spojrzeniu. - jesteś najlepszy - dodałam starając się zbagatelizować uczucia jakie odezwały się w moim sercu - najlepszy przyjaciel - dodałam całując go w policzek. Po tym czynie odsunęłam się nieznacznie od niego, po to aby nie kusić losu. 

-To jak słońce gotowa na nocne obserwacje nieba? - powiedział gdy gestem dłoni zaprosił mnie, abym siadła na kocyku. 

Pokiwałam głową i wygodnie rozsiadłam się na ziemi. 

-Mam nadzieję, że w tym koszyku przygotowałeś dużo jedzenia - zaczęłam błądząc wzrokiem po rozgwieżdżonym niebie. - jesteś taka głodna...

-O to się nie martw kotek, jak zawsze o wszystkim pomyślałem, taki jestem wspaniały - odparł wyciągając w moją stronę zawinięty pakunek. 

-I oczywiście jakże skromny - dodałam biorąc od niego jedzenie - ooo, ciasto truskawkowe, naprawdę mnie dobrze znasz - pochwaliłam go gdy poczęłam wgryzać się w pyszny biszkopt. 

-Nie uwierzysz jeszcze jak bardzo dobrze cię  znam - powiedział z błyskiem w oku - mam jeszcze jedną malutką niespodziankę, ale tylko dla grzecznych i kulturalnych dziewczynek - dodał wskazując palcem na moje maniery przy jedzeniu. Niestety byłam tak głodna, że niewiele się przejmowałam jak wyglądało moje pałaszowanie ciasta.

-Nie przesadzaj, jesteśmy na powietrzu - odparłam pokazując mu nieładny gest palcem, aby podkreślić moje kulturalne zachowanie. - przyszliśmy tutaj, żeby miło spędzić czas więc nie marudź.

Roześmiał się na moje wywody i również począł konsumować ciasto. Gdy najedliśmy się do syta położyliśmy się na kocyku na plecach, tak aby zachować między sobą przyzwoitą przestrzeń, lecz czułam w duszy, że za kilka chwil ta granica zostanie przekroczona.

-Pobawimy się w coś? - zapytał cicho układając pod swoją głową skrzyżowane ręce.

-Może poopowiadasz mi o konstelacjach - zaproponowałam powoli, nadal będąc pod urokiem chwili - chyba jakieś znasz.

Rugge spojrzał na mnie z śmiesznie uniesionymi brwiami, ale nie zaprotestował na moje insynuacje, że jest niedouczony.

-Dobrze, panienko Sevilla rób notatki - zaczął głosem, który przywodził na myśl belferski wykład - tutaj mamy wielkiego mamuta, który leci na miotle - powiedział wskazując na zbiór gwiazd, które na moje oko bardziej wyglądały na wielki wóz.

-I tak ci nie uwierzę - odparłam szybko przekręcając się na bok tak, abym mogła bez problemu widzieć jego twarz - słabo wymyślasz te nazwy. - dodałam podpierając podbródek ręką.

-Słońce, to może zamienimy się rolami - powiedział szybko, również spoglądając na mnie spod przymrużonych oczu - nauczycielka z ciebie pewnie była by dobra.

Uśmiechnęłam się na jego pochwałę. 

-A żebyś wiedział, chłopcy by się zabijali po to, aby siedzieć w pierwszej ławce na moich lekcjach-stwierdziłam mrugając do niego.

-Dołączyłbym do nich - odparł cicho. 

Roześmiałam się, bo nie wiedziałam co rzec na jego reakcje. Po prostu stwierdziłam, że najlepiej będzie zmienić temat. Najbezpieczniej. 

-Dlaczego chciałeś zrobić dla mnie coś tak miłego? - zapytałam szybko, zanim odwaga mnie opuściła. 

Rugge spojrzał na mnie marszcząc brwi.

-A dlaczego bym  nie miał robić dobrych rzeczy dla osób, które na to zasługują? - odpowiedział pytaniem.

-Czyli od dzisiaj jesteś dobrym dżinem? - zażartowałam - czy może Aniołem Stróżem?

Ruggero roześmiał się na moje insynuacje.

-Jasne,słońce - zaczął szybko - twój osobisty Anioł Stróż melduje się do usług - dodał salutując.

-Miło mieć taką osobę w życiu - odparłam teraz już całkiem poważnie - sprawia wiele radości tutaj - dodałam przyciskając dłonie do swojego serca. 

Ruggero spojrzał na mnie uważnie i uśmiechnął się delikatnie.

-I o to właśnie chodzi - powiedział dotykając jedną ręką moich splecionych rąk na sercu - tutaj musi być wszystko dobrze.

Zamknęłam oczy, bo nie chciałam, żeby zobaczył w nich ból jaki mną targnął. Bałam się mu pokazać, że tak naprawdę z moimi uczuciami nie było tak bardzo kolorowo. Opanowując się powoli otworzyłam oczy i poszukałam w sobie siły, aby zmienić temat.

-To jaką jeszcze masz dla mnie małą niespodziankę - zapytałam szybko, choć mój głos minimalnie zadrgał przy tym pytaniu. 

-Nie wiem czy zasługuje to na miano niespodzianki - zaczął wstając i sięgając do koszyka z jedzeniem - ale słyszałem, że jest to jedna z twoich ulubionych rzeczy, więc...

Nie dałam mu skończyć, bo gdy ujrzałam co trzymał w dłoniach oszalałam ze szczęścia. 

-Ruggerito, jesteś cudowny - wykrzyknęłam głośno - nie wiem jak to załatwiłeś ale jesteś magiczny - dodałam, gdy podał mi rzecz o którą tak wiele się rozchodziło. 

Teraz w dłoni trzymałam mój ulubiony koktajl od Miquela. Mój napój z dzieciństwa, który kiedyś miał dla mnie wielkie znaczenie. Obecnie przypominał mi chwile beztroskiego dzieciństwa i dlatego właśnie miał taką wartość sentymentalną.

-Nie wiem jak to uczyniłeś ale jesteś najlepszy, najlepszy - nadal go chwaliłam gdy pociągnęłam duży łyk koktajlu przez słomkę - mhm.. jeszcze truskawkowy, mój ulubiony! - wykrzyknęłam z radością. 

-Och, słońce cieszę się, że ci smakuje - odparł z równie szerokim uśmiechem jaki zagościł na stałe na mojej twarzy - nie było to takie trudne do zorganizowania - zapewnił.

-Ale ja ci nigdy nie opowiadałam o tym - powiedziałam szybko, nadal rozkoszując się soczystym smakiem koktajlu - skąd się dowiedziałeś? - zapytałam.

-Muszę zdradzać moje wszystkie sekrety? - odparł puszczając mi oczko - po prostu powiem tyle, mam bardzo dobrych informatorów. 

Pociągnęłam duży łyk mojego ulubionego napoju i się zaczęłam zastanawiać nad znaczeniem jego słów.

-Wiem! -wykrzyknęłam radośnie, gdy rozwiązałam zagadkę - dziewczyny ci musiały powiedzieć.

-Jednak nic się przed tobą nie ukryje, Sherlocku - odparł uśmiechając się szeroko do mnie - teraz zaczynam rozumieć twoją obsesję na punkcie truskawek - pociągnął łyk ze swojego kubka - to jest przepyszne. 

Uśmiechnęłam się i poczęłam rozkoszowanie się koktajlem. Rozmowa pomiędzy mną, a Rugge toczyła się na temat różnych głupich sytuacji z dzieciństwa. Gdy zobaczyłam w jego oczach, że szykuje się do zadania pytania, które ciągle wisiało między nami poczułam, że mam ochotę uciec. Nie chciała psuć dzisiejszych chwil rozmową o uczuciach jakimi go darzyłam.

-Karol - zaczął gdy spuściłam wzrok - wiesz, że nie możemy w nieskończoności tego unikać. Musimy to razem rozwiązać. 

Nie mogąc na niego spojrzeć wbiłam wzrok w nitkę wystającą z koca. W mojej głowie tłukły się myśli, które kazały mi wstać i uciekać od niego. W głębi siebie wiedziałam, że nie zniosłabym kolejnego odrzucenia. 

-Nie mamy o czym rozmawiać - zaczęłam cicho nadal nie odważając się podnieść wzroku - zostawmy to - dodałam szeptem.

Ruggero zbliżył się do mnie i położył dłonie na mojej twarzy, aby ją podnieść. Nadal i tak usilnie próbowałam odwrócić od niego wzrok.

-Karol, proszę - powiedział błagalnie - muszę wiedzieć czy zależy ci na nas. 

Na jego słowa, coś jakby się we mnie obudziło. Była to silniejsza potrzeba ucieczki. 

-Zachowajmy się jak dorośli - ponownie zaczął - przecież jesteśmy oboje dojrzali, możesz mi wszystko powiedzieć, nawet to, że twoje uczucia w stosunku do mnie się zmieniły..

Drgnęłam gdy usłyszałam jego ostatnie słowo. Nie mogłam mu pozwolić na to, żeby kontynuował ten temat, więc niewiele myśląc zrobiłam coś, żeby go jak najszybciej uciszyć. Te coś było zbliżeniem ust do jego warg i złożeniem na nich gorącego pocałunku. Pragnęłam scałować, każde krzywdzące słowo, które miało opuścić jego usta. Niewiele myśląc wplotłam dłonie w jego włosy i nasiliłam nacisk na jego wargi. Na początku Ruggero był tak zaskoczony, że nic nie zrobił, lecz po kilku chwilach co dziwo przyłączył się w tym moim  desperackim kroku. Nasze wargi połączyły się tak mocno, że aż poczułam ból, lecz ta boleść miała dobre znaczenie. Dzięki niej wiedziałam, że nie potrafimy się sobie oprzeć. Gdy nasze języki spotkały się w tańcu mimowolnie jęknęłam głośno i przycisnęłam się jeszcze bliżej niego, jakby to było możliwe. Byłam tak blisko, lecz pragnęłam więcej. 

Gdy poczułam jego rozgorączkowane wargi na swojej szyi, wiedziałam, że znaczyły moją mlecznobiałą skórę na dłuższy czas, poddając się tym pieszczotą nagle uderzyła mi do głowy jedna myśl, która kazała mi zerwać to połączenie.

-N-nie możemy - wyszeptałam odsuwając się gwałtownie od niego.

Moim oczom ukazał się pełny obraz jego cierpienia, kiedy wyszeptał spod zasłoniętych dłoniami warg jedno imię. Słowo, które rozkruszyło moje serce na milion małych kawałków. 


Kolejny rozdział, kochani :) Mam nadzieję, że się podobał w końcu cały poświęcony Ruggarol <3 Dziękuję za przeczytanie i motywujące komentarze :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro