Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział IX

"Cande..."

To jedno imię bolało mnie jakbym oberwała tysiąc razy, gdy jego usta wypuściły te słowo miałam ochotę po prostu zniknąć. Zapaść się pod ziemię i nigdy się nie odnaleźć. 

Obecnie minęło trochę czasu od tej nadal świeżo bolącej sytuacji, lecz z każdym dniem wcale nie było lepiej. Jego spojrzenie wyrażające bezgraniczny smutek i pogubienie prześladowało mnie za każdym razem gdy zamykałam oczy.

-Karolita! - usłyszałam jak ktoś mnie woła - nie możesz się wiecznie ukrywać w pokoju jak małe dziecko! - dodała brutalnie zrywając kołdrę, którą miałam naciągniętą po sam czubek głowy.

Jęknęłam tylko cicho w ramach protestu i zwinęłam się do pozycji embrionalnej, tylko tak mogłam zachować spokój. Ukrywając się.

-Nie wiem co się stało, ale od dwóch dni kiedy jesteś w domu nie dajesz znaku życia - zaczęła wyraźnie zmartwionym głosem moja przyjaciółka. 

Tak tym nieproszonym gościem była moja znajoma, jeszcze z czasów Meksyku - Clara.

Zdawałam sobie sprawę, że byłam z nią umówiona po powrocie do Argentyny, lecz przez wydarzenia, które się rozegrały ostatniego dnia mojego pobytu w ojczyźnie olałam kompletnie kontakty towarzyskie i zaszyłam się w swoim pokoju.

-Karol... -ponowiła prośbę żebym na nią spojrzała - chcę ci pomóc - dodała cichym głosem, nagle poczułam, że materac ugiął się pod wpływem tego, że siadła obok mnie i poczęła głaskać mnie po plecach. - Razem coś wymyślimy, tak jak zawsze. 

Chciałam wierzyć w jej zapewnienia, naprawdę. Lecz nigdy nikomu się nie zwierzyłam z mojej relacji z Rugge, nawet pół roku temu kiedy stałam się wrakiem człowieka. Po prostu wtedy zwaliłam wszystko na ciężką pracę i przemęczenie. Wątpiłam, że i tym razem uda mi się tak wywinąć. 

-Clara.. - zaczęłam lekko zduszonym głosem od ciągłego płaczu - po prostu chcę zostać sama - dodałam szybko nadal nie podnosząc się do pozycji siedzącej.

-Kochanie, ja to rozumiem ale nie mogę cię zostawić taką samą. - odparła prędko, jakby chciała jak najszybciej zatrzymać ten kontakt między nami - Twoja mama jest ciągle w szpitalu z babcią, więc jesteś sama w domu. Przerwa między koncertami trwa tylko cztery dni, więc muszę cię poskładać do kupy..

-Nie ma potrzeby.-szybko zaprzeczyłam jej propozycją - dam sobie radę, poużalam się nad sobą i mi przejdzie - zapewniłam.

-Jak bardzo ci przeszło od dwóch dni? - zapytała już lekko zdenerwowanym głosem - bo jak widzę świetnie sobie radzisz - dodała z sarkazmem.  

Odburknęłam cicho kryjąc ponownie głowę w poduszkę. Nie miałam sił na rozmowę z nią.

-Dobra. - zaczęła szybko. - jestem pewna, że i tak mi nie powiesz o co chodzi. Ale jestem tutaj dla ciebie i musimy coś zrobić abyś stanęła na nogi.

-To jest zły pomysł - odparłam cicho w poduszkę - nie nadaję się obecnie do niczego.

-Karol, jak będziesz wszystko trzymała w sobie to nikt ci nie pomoże. - odparła moja przyjaciółka ponownie namawiając mnie do zwierzeń.

-Chciałabym, ale nie potrafię - wyszeptałam cicho - to za bardzo boli - dodałam nie mogąc już powstrzymać łez, które niczym wodospad zaczęły wypływać z moich oczu.

-Skarbie. - powiedziała Clara, czułam, że objęła mnie mocno. - jak bardzo bym chciała zabrać od ciebie ten ból...

Nic na to nie odpowiedziałam, bo nie potrafiłam. Wtuliłam się mocniej w poduszkę i starałam się czerpać radość z tego, że moja przyjaciółka chciała mi pomóc. Usłyszałam nagle jak dołączyła do mojego szlochu i poczęłyśmy razem płakać. Wiedziałam, że powinnam jej powiedzieć dlaczego jestem taka przybita. W końcu bardzo się o mnie martwiła, lecz odpowiednie słowa nie potrafiły opuścić moich ust. Odcinając się od myśli pogrążyłam się w rozpaczy, którą na jakieś pokręcone szczęście dzieliłam z najlepszą przyjaciółką. Chciałam, żeby pomogło mi jej wsparcie, lecz w głębi duszy zdawałam sobie sprawę, że to przegrana sprawa.

***

-Mam plan. - powiedziała moja przyjaciółka, gdy w końcu udało jej się namówić mnie na zejście do kuchni i zjedzenie jakiegoś posiłku - tylko obiecaj, że wysłuchasz do końca.

Pokiwałam powoli głową, wiedząc, że nie ma szans na sprzeczanie się z nią. Zajęłam się jedzenie tostów z serem i piciem herbaty. Niestety nie smakowały tak dobrze, kiedy ciągle się miało zapchany nos od nieustannego płakania.

-Musimy cię rozruszać - zaczęła z błyskiem w ciemnobrązowych oczach - pójdziemy na imprezę - zarzuciła swój pomysł machając przy tym radośnie rękami. 

Spojrzałam na nią wzrokiem typu "chyba cię coś boli".

-Nie patrz tak na mnie, Karol - odparła szybko - to jest idealny pomysł, naprawdę. Wierzysz mi?- zapytała robiąc przy tym słodką minkę.

-Wyglądasz komicznie. - odparłam na jej pytanie - nie mam zamiaru iść do ludzi. Jest mi dobrze tak jak jest. - dodałam wskazując kuchnie.

-Proszę cię - zaczęła błagalnym tonem - naprawdę, uważam, że może ci to pomóc. Musisz się otworzyć na ludzi, kochana i wziąć prysznic. - dodała marszcząc swój malutki nosek. 

Uniosłam brwi chcąc jej pokazać, że nie obchodzi mnie mój stan higieny. W końcu byłam dopiero drugi dzień z rzędu w tej piżamie. Nic wielkiego. 

-Pozwoli ci to zapomnieć. - powiedziała patrząc mi prosto w oczy, jakby wierząc, że ten argument najbardziej mnie przekona. - może i na chwilę, ale łatwiej się po tym wszystkim podniesiesz, uwierz. 

Zastanowiłam się nad jej słowami. Może miała rację. W końcu Clara miała miliony chłopaków, z taką łatwością się zakochiwała. Na pewno coś wiedziała na ten temat, ale ja w tej chwili pragnęłam tylko zaszyć się ponownie w łóżku. Ale czy by mi to pomogło? Zapytałam się w myślach. Pewnie nie, ale impreza też nie ma magicznych zdolności. Choć chyba zawsze lepiej próbować różnych rozwiązań.

-Zgoda. - odparłam szybko zanim zdążyłabym zmienić zdanie. Co z tego, że już raz musiałam płacić wiele za to jedno słowo. W tej chwili czułam, że nic gorszego już nie może wyniknąć. 

Moja przyjaciółka jakby nie dowierzając moim słowom stała jak słup soli, nagle gdy doszło do niej znaczenie mojego przyzwolenia podskoczyła wysoko i klasnęła radośnie w dłonie. 

-To będzie niezapomniana noc. - odparła uśmiechając się szeroko.

W to zapewnienie akurat nie wątpiłam. 

***

"Masz 24 nieodebranych połączeń od..." 

Taki komunikat zobaczyłam na wyświetlaczu telefonu, nie używałam go tylko przez dzień, a już jedna osoba uważała, że najlepiej będzie zadzwonić.

Usunęłam tą niewygodną wiadomość i wróciłam do przygotowywania się na imprezę. Przez to co ujrzałam na telefonie zaczynałam tracić wiarę, że jakaś głupia zabawa może mi poprawić humor. 

Potrząsnęłam gwałtownie głową, aby uwolnić się od emocji, które sprowadzały mnie w ciemność i zaczęłam prostować swoje długie, brązowe włosy. Zmrużyłam oczy, aby sprawdzić w odbiciu lustra, czy dobrze nałożyłam cień na powieki. Gdy zobaczyłam cały efekt stwierdziłam w duchu, że jednak potrafię jeszcze sama bez pomocy  charakteryzatorów wykonać makijaż. 

Gdy skończyłam z fryzurą poczęłam przeglądać sukienki wiszące w mojej szafie. Wybrałam bordową o materiale podobnym do weluru. Uważałam, że będzie idealna na całonocne tańczenie, ponieważ była i wygodna ale również zjawiskowa. Miałam w niej odkryte całe plecy. 

Gdy już ją założyłam szybko wybrałam czarne, wysokie szpilki i ostatni raz przejrzała się w lustrze. Wyglądałam dość dorośle w tym mocnym makijażu i całym stroju, lecz dzisiejszego wieczoru nie chciałam być sobą. Pragnęłam choć na chwilę oderwać się od mojego życia i zasmakować czystej zabawy.

Nadal nie byłam przekonana, że takie coś może mi poprawić humor, lecz w końcu nie potrafiłam wytrzymać z moją rozpaczą. Nie mogłam się już mazać. Miałam wolny dzień od pracy i powinnam go jak najlepiej wykorzystać. 

-Gotowa? - zapytała Clara, wchodząc do mojego pokoju - wyglądasz świetnie - pochwaliła mnie, przyglądając się mojemu ubraniu.

-Wiesz, wzorowałam się na mojej pięknej przyjaciółce - spróbowałam powiedzieć to radośniej, tak aby pokazać, że jestem gotowa na wyjście do ludzi. - Ale masz cudowną torebkę - dodałam wskazując na ten element garderoby, który był cały w srebrnych cekinach. 

Clara uśmiechnęła się na mój komplement i obróciła się raz, aby pokazać jak jej czarna rozkloszowana sukienka się kręci. Robiło to wielkie wrażenie, z racji tego, że miała srebrną halkę pod spodem. Całość jej stroju opierała się właśnie na kiecce i bardzo wysokich bordowych szpilkach, ciemnobrązowe włosy jak zwykle spływały jej aż do łopatek. Wyglądała bardzo pięknie.

-Nasza karoca czeka - powiedziała śmiejąc się przy tym i łapiąc mnie za rękę. Skierowałyśmy się do drzwi frontowych i przebiegłyśmy w deszczu krótki odcinek do samochodu. 

-Do najlepszego klubu w mieście - odparła moja koleżanka w stronę kierowcy, podając oczywiście później dokładny adres.

Droga upłynęłam mi na zastanawianiu się czy dobrze wybrałam wychodząc ze swojej skorupy. W domu przynajmniej czułam się w miarę bezpiecznie, zdawałam sobie sprawę, że już nic za bardzo nie może mnie zranić.

-Jesteśmy na miejscu - głos taksówkarza wyrwał mnie z moich rozmyślań - należy się...

Clara wręczyła mu należną sumę i wyskoczyła radośnie z auta ciągnąć mnie za rękę w stronę klubu. Przed budynkiem była już pokaźna kolejka. 

-Clara.. - zatrzymałam się nagle - ale jak my wejdziemy będąc niepełnoletnie? - zapytałam szybko, gdy zdałam sobie sprawę, że nasz wypad na miasto to zmarnowany czas.

-Kochana, to jest najprostsze - odparła z błyskiem w oku - znajomy jest ochroniarzem i nas wpuści. 

Nie bardzo wierząc jej słowom dałam jej się porwać w stronę wejścia, gdy nadeszła nasza chwila do pokazania dokumentów czułam, że się bardzo denerwuję, lecz jak się później okazało zupełnie na marne. Ochroniarz przytulił Clarę na powitanie i przepuścił nas do środka bez zbędnych pytań.

-Magia dobrych znajomości - krzyknęła w moją stronę przyjaciółka gdy znalazłyśmy się w głośnym lokalu - teraz możemy nawet spokojnie pić, bo nikt na sali nie legitymuje.

Pokiwałam powoli głową, nie chcąc przekrzykiwać muzyki. Dałam się poprowadzić koleżance do najbliższych stołków barowych. Usadowiłam się szybko i popatrzyłam na barmana, który zajmował się nalewaniem drinków. 

-Jak chcesz, żeby ten wieczór był udany - zaczęła Clara nachylając się do mnie - to musisz przyswoić wiele procentów - dodała wskazując na kolorowe butelki z alkoholem. 

-Wątpię, że to pomoże. - odparłam szybko, nie będąc przekonana jej taktyką.

-Nie pomoże na dłuższą metę, ale będziesz miała chwilową frajdę.

Westchnęłam cicho i pokiwałam powoli głową. W końcu wyszłam z domu, żeby choć na chwilę zapomnieć o tym uczuciowym bałaganie, więc nawet wskazane miałam żeby się bawić, a jeśli za tym szło upicie się to wystarczyło powiedzieć "czemu nie". 

-To od czego zaczynamy? - zapytałam szybko zanim odwaga mnie opuściła.

Clara śmiesznie poruszyła brwiami w odpowiedzi i krzyknęła do barmana nasze zamówienie, czyli tequile.

-Jak już zaczynać to z grubej rury - wyjaśniła puszczając mi oczko. 

Gdy pojawiły się przed nami kolejne kolejki trunku wypijałam go bez słowa skargi. Oczywiście robiłam to tak jak mnie Clara poinstruowała, czyli najpierw pijemy do dna, potem zgryzamy limonkę.

Dziwny był ten rytuał picia tequily, lecz było coś uspokajającego w tych mechanicznych czynnościach. 

Po kilku kolejkach, których nawet nie liczyłam zostałam wyciągnięta na parkiet przez jakiegoś postawnego blondyna. Tańczyłam z nim, lecz nie patrzyłam na jego twarz. W tym momencie wydawał mi się nawet sufit ciekawszym widokiem niż oblicze jakiegoś chłopaka.

-Jesteś gotowa na moje obroty? - zapytał przekrzykując głośną muzykę. 

Niewiele myśląc pokiwałam głową i dałam się porwać w szalonym tańcu. Raz mnie obracał tak szybko, że w głowie zaczynało mi się kręcić. Gdy kolejny raz mnie podniósł i podrzucił postanowiłam, że czas zakończyć tą dziką zabawę.

-Muszę iść - krzyknęłam do niego zabierając dłonie z jego uścisku. Chłopak nawet nie zdążył zaprotestować, bo dziarskim krokiem ruszyłam w stronę baru. 

Ciężko usiadłam na stoliku i przywołałam barmana, a gdy oczekiwałam na zamówienie moimi myślami targnęła jedna chwila, wspomnienie, które bardzo bolało w tym momencie. 

"Nie wolno się upijać w samotności, to wróży, że zostaniesz starą panną z kotami.."

Zszokowana wspomnieniem tych słów, a przede wszystkim jego głosu chwyciłam mocno szklankę i wychyliłam drinka jednym płynnym łykiem. Chciałam jak najszybciej zagłuszyć swoje głupie emocje i znowu znaleźć się w bezpiecznym stanie letargu. 

-Poproszę to samo. - powiedziałam do barmana, gdy zabierał pustą szklankę. Wiedziałam, że procenty już dawały o sobie znać przez moją wymowę, lecz w tej chwili niewiele mnie to obchodziło. Postanowiłam, że później będę płacić za swoje błędy. Teraz najważniejsze było sprawienie, abym zapomniała o tych ciepłych, brązowych oczach, które wpatrywały się we mnie z taką lubością.

Przycisnęłam mocno dłonie do twarzy, aby zasłonić sobie oczy. Chciałam tym czynem spowodować, że myśli z mojej głowy by wyparowały. Wypijając kolejnego drinka, poczułam przyjemne kręcenie w głowie. Naszła mnie nagle jedna myśl. Intencja, która wydawała się idealnym rozwiązaniem w tej chwili. 

Nie myśląc więcej nad swoim planem sięgnęłam po telefon i drżącymi palcami wyszukałam w spisie kontaktów jedno imię, osoby która była odpowiedzialna za moje cierpienie.

-N- nie mogę już... - wyszeptałam prosto do telefonu, gdy moja głowa zrobiła się zbyt ciężka i cały świat został przysłonięty przez ciemność. 

Przeprasza, przepraszam, że brak Ruggero w tym rozdziale, lecz koncepcja mi na to nie pozwoliła :( Dziękuję mega za przeczytanie :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro