✧ 𝙺𝚁𝚉𝚈𝙺𝙸 ✧
Przewiesiłem nogi na drugą stronę. Usiadłem na parapecie, a wzrok powędrował ku gwiazdom. Po chwili przeniósł się na miasto. Budynki otulone czernią. Przenikające światło lamp ulicznych, samochodowych, czy klubowych. Chłodny wiatr muskający delikatną skórę. Myśli spowite liną, chcące uciec. Szarpią się na wszystkie strony pragnąc wyjść. Kurczowo trzymane w środku. Bolały mnie tak bardzo, niszczyły okropnie. Bałem się ich, a to ja je stworzyłem. Te wszystkie słowa przyczepiały się do mnie gromadząc. Nic z tym nie robiłem, a one rosły w siłę. Tylko po to, aby uderzyć. Powalały w chwilę. Kląłem, krwawiłem i krzyczałem w środku. Natomiast na zewnątrz nie było nic widać. Zwykły chłopak, normalny człowiek. Jednak wewnątrz już nie było tak kolorowo. Nie raz chciałem to zakończyć. Oddać się w objęcia śmierci. Skończyć uczestniczyć w tym chorym świecie. Nie potrafiłem, wycofywałem się. Za każdym razem, tuż przed ostatnim krokiem widziałem jego twarz, słyszałem te słowa.
„Jesteś ważny Filip. Nie poddawaj się. Jestem tu razem z Tobą. Kiedy jest Ci źle napisz, zadzwoń. Będę Cię wspierał, nie chce Cię tak łatwo stracić".
Słowa chłopaka, którego pokochałem. Krystian zawsze był kimś wyjątkowym, innym. Może nazbyt głośny i spontaniczny, ale nie wyobrażałem sobie życia bez niego. Okazał mi uczucia, za każdym razem wyjmował dłoń kiedy tonąłem.
𝚡
Spojrzałem na teren pod oknem. Poprzez wysokość lekko mnie mdliło, aczkolwiek nie potrafiłem odpuścić. Wbijałem tam wzrok, a mój chory łeb wymyślał drastyczne sceny. W moich oczach pojawiły się drobne łzy, a ręce zaczęły trząść. Wyjąłem telefon i wybrałem numer do Krystiana. Odebrał już po chwili.
— Stary, jest 3 w nocy. Stało się coś? — zapytał ziewając.
— To już chyba koniec — wydusiłem.
— CO?! — krzyknął.
— J-Ja już nie mogę — głos mi się załamał.
—Błagam, nic nie rób. Już do Ciebie idę — rzucił szybko.
— Przepraszam, jestem beznadziejny — zadygotałem.
— Spokojnie, jest okay — słyszalne było, że biegnie — przyjdę, porozmawiamy.
— Dlaczego życie mnie tak nienawidzi? — złapałem się wolną ręką za włosy.
— Nie, nie. Po prostu jest trochę gorzej. Damy radę, obiecuje — w jego głosie słychać było strach.
— Nie powinienem istnieć — westchnąłem cicho.
Trząsłem się jeszcze bardziej. Mimowolnie odłożyłem telefon na bok, a w oddalonej słuchawce słyszalne były krzyki. Moje serce zaczęło bić szybciej, a oddech zrobił płytszy. Przez dłuższą chwilę siedziałem w bezruchu. W końcu się ocknąłem. Już miałem się odepchnąć i oddać nicości, aczkolwiek nic takiego nie nastało.
Poczułem w pasie czyjeś ręce. Zostałem gwałtownie wciągnięty do środka. Wylądowałem na podłodze, a mój 'wybawca' objął mnie mocno. Wyczuwając zapach ciastek zrozumiałem, że to chłopak do którego dzwoniłem. Mimowolnie również go przytuliłem.
— Jesteś głupi — wydyszał. — Nie rób mi tak więcej.
Nie umiałem odpowiedzieć. Z moich ust wydobył się szloch, a po policzkach zaczęły spływać łzy. Chłopak wstał powoli wraz ze mną. Położyliśmy się na łóżku. Kurczowo go obejmowałem, łkając w jego bluzę. Ten natomiast ułożył jedną dłoń na moich plecach, a drugą delikatnie głaskał po włosach. Powoli się uspokajałem.
Nagle na twarzy poczułem ręce ścierające moje łzy. Przeniosłem wzrok na blondyna. Uśmiechnął się delikatnie, a ja nie byłem w stanie wydusić żadnego słowa. Wtuliłem się w jego klatkę piersiową czując na plecach przyjemne muskanie. Moje myśli cichły, a ciało napawało przyjemnym dotykiem.
— Prawie zawału dostałem. Chyba nigdy tak szybko nie biegłem.
Skomentował cicho, a a nie wiedziałem co o tym myśleć. Zachowałem się lekkomyślnie. Totalnie nieodpowiedzialnie.
— Te krzyki nie dają mi spokoju — wyszeptałem.
— Następnym razem wychyl się przez okno i krzyknij "Spierdalaj głosie, mam dla kogo żyć". Jesteś dla mnie ważny, chce oglądać Twoją twarz, a nie zdjęcia.
Zapadła cisza. Skrzyżowałem nasze nogi czując przyjemne ciepło. Czułem, że chłopak chce coś powiedzieć. W końcu westchnął i zaczął.
— Nie wyobrażam sobie dnia bez Ciebie. Naszych głupich rozmów, żartów, krzyków. Kiedy mi się wypłakujesz czuje jak pęka mi serce, a równocześnie cieszę się, że robisz to zamiast czegoś głupiego, że mogę Cię wysłuchać i pocieszyć. Jednak każdego dnia boje się, że już Cię nie usłyszę. Zrobisz ten krok, a ja stracę ważną mi osobę. Odczuwam strach. Nie chce abyś mnie zostawił.
Miał cichy, delikatny głos, ale wciąż słyszalna była ta nuta wysokiego tonu. Oparłem się o jego ramię. Czułem się dziwnie.
— Przepraszam — westchnąłem. — Dziękuję, że jesteś. Bez Ciebie nie dałbym rady.
Nastąpiła cisza. Czułem jak robię się senny. Nie trzeba było długo czekać, aż zasnę. W momencie odpłynąłem.
𝚡
Obudziłem się całkiem wypoczęty. Obok mnie dalej znajdował się Krystian. Nie chcąc niszczyć tej chwili po prostu dalej leżałem wtulony w niego. Dopiero po dłuższym momencie poczułem ruch.
— Witam księżniczkę — zaśmiał się.
— Dzień dobry — uśmiechnąłem się lekko.
Zamilkliśmy. Patrzyliśmy sobie w oczy, a na jego twarzy malował się szczery uśmiech. Mógłbym tak cały czas.
𝚡
Przez cały dzień nic nie robiliśmy. Jedynie zjedliśmy obiad, przez resztę czasu leżeliśmy w łóżku, co jakiś czas śmiejąc się z rozmów.
Kiedy nastał wieczór nie mogłem się oprzeć. Wstałem bez słowa i podszedłem do okna. Mój wzrok spoczął na spowitym ciszą mieście. Krążyłem oczyma po budynkach oraz niebie.
Czując na brzuchu ręce, odwróciłem się. Przede mną stanął Krystian. Oparłem się o parapet i utkwiłem wzrokiem w jego oczach.
— Pamiętasz co mówiłem wczoraj? — zapytał.
Kiwnąłem głową nie wiedząc do czego zmierza. Lekko zmarszczyłem brwi. Zaciekawił mnie tym pytaniem.
— „Nie wyobrażam sobie dnia bez Ciebie".
Bardzo dobrze pamiętałem te słowa. Moje serce zaczęło bić szybciej, a on zacisnął usta w wąską kreskę. W końcu westchnął i przybliżył swoją twarz do mojej.
— Jesteś tak kruchy. To wszystko Cię wyniszcza, a dalej próbujesz. Ciągle rozmyślam o Tobie. Tych krzykach, ranach, łzach. W Twojej głowie panuje chaos.
— A przy Tobie zanika. Wszystko cichnie, a ja uspokajam wsłuchując w głos, który daje mi ukojenie — wtrąciłem cicho.
— Tak bardzo podziwiam to, że starasz się jakoś trzymać. Jednak równocześnie mam ochotę udusić za głupoty, które wyprawiasz.
— Robię to dla Ciebie — przyznałem. — To Ty dajesz mi nadzieję, szczęście i ciepło. To czego mi brakuje.
Chciałem dokończyć. Wypowiedzieć te dwa słowa, które dusiłem w sobie. Spanikowałem, po prostu zamilkłem. Spojrzałem mu w oczy, a ten uśmiechnął się. W końcu nachylił w przód, a nasze wargi się złączyły. Odruchowo przymknąłem oczy, a dłonie ułożyłem na jego plecach. On natomiast oparł ręce o parapet za mną.
Zacząłem oddawać pocałunek czując ciepło na policzkach oraz fakt, iż serce zaczyna bić szybciej. Pieszczota była delikatna, a wraz z nią wydobywało się mnóstwo uczuć. Czułem się jak w niebie. Całość była przyjemna, nie nachalna, ani arogancka. Oboje tego chcieliśmy.
Po chwili chłopak odsunął się. Jednak wciąż był na tyle blisko, iż czułem jego oddech na sobie. W jego oczach skakały iskierki radości oraz niepewności. Stałem jak ten słup. Czując przypływ wiary w siebie, w końcu to z siebie wydusiłem.
— Kocham Cię, to dla ciebie żyje i się staram — drugą część zdania dodałem ciszej.
Moje oczy się zeszkliły. Krystian od razu mnie do siebie przyciągnął i przytulił. Objąłem go mocno zawieszając ręce na szyi.
— Ja też Cię kocham — mruknął mi do ucha.
To zdanie sprawiło, iż w moim sercu wybuchł atak euforii, a nogi zmiękły. Przytuliłem go do siebie mocniej chowając twarz w zagłębieniu jego szyi.
— Nie zostawię Cię już. Chcę abyś w końcu zaznał w pełni szczęścia. Abyśmy razem brnęli przez to życie. Beztrosko w lawinie uczuć. Nie zawsze będzie idealne, ale razem damy radę. Mamy tę siłę.
Delikatnie musnąłem wargami jego szyję. Następnie odsunąłem się trochę i posłałem uśmiech pełen radości. Wiedziałem, że to z nim mój koszmar się skończy. Zdradzieckie krzyki w głowie ustaną. I choć nie za każdym razem będzie pięknie, to właśnie z nim chce dzielić te wszystkie chwile. Z kimś kogo kocham, przy kim czuje się bezpiecznie. I wzajemnie.
_____
1283
Ostatnio zastanawiałam się nad drugim kontem z tego typu one-shotami. Nie chce ich wprowadzać na głównym profilu. Jednak równocześnie daje mi satysfakcje tworzenie tego typu rzeczy. Widzę, że wam się to podoba, a ja mogę wyrzucić z siebie zbędne emocje. Pisząc oba te shoty przelałam dużo prywatnych emocji. Czuje się z tym lepiej.
Równocześnie napawa mnie fakt, iż na Wattpadzie w końcu są shoty z shipami, które nie są totalnym rakiem. Moja twórczość nie jest idealna. Jednak też nie nachalna. Przynajmniej tak mi się wydaje i mam taką nadzieję. Po prostu chce pokazać, że z niczego można zrobić coś dobrego, znośnego.
Jeśli chcecie to napiszcie, czy interesował by was profil z owym formatem. Wstawiałabym tam shipy, które niekoniecznie pasowałby na moją główną stronę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro