Rozdział 46. Zadanie bojowe
— Słyszałeś o ostatnim uciekinierze z Azkabanu, tato? — spytała Kathleen, na co Syriusz pokiwał głową, podsuwając jej i Calebowi po kawałku przyniesionego przez nich jabłecznika.
— Trudno było o tym nie usłyszeć. Gdzie tylko nie wyszedłem na ulicę, tam wszyscy rozprawiali o wielce niebezpiecznym Śmierciożercy, któremu udało się zbiec z Azkabanu.
— Ale... Wychodziłeś jako animag, tak...? — zapytała Kathleen z lekkim przerażeniem w głosie. Nie mogła dopuścić do siebie myśli, że Syriusz mógł próbować przemykać się bocznymi ulicami, nie korzystając ze swych animagicznych zdolności. Byłoby to skrajnie nieodpowiedzialne, a swego czasu Syriusz Black odpowiedzialnością nie grzeszył.
Syriusz roześmiał się ciepło, nieco rozczulony faktem, że Kathleen tak się o niego martwi.
— Naprawdę, Kathleen, może i robiłem w swoim życiu durne i nieodpowiedzialne rzeczy, o którym zapewne Elise zdążyła ci opowiedzieć, ale przecież mam jeszcze tyle oleju w głowie, aby nie podawać się aurorom wręcz na tacy. Wystarczy, że moje szczęśliwe wspomnienia były na tacy dla dementorów, którzy się nimi żywili.
Ostatnie zdanie wywołało śmiech u Kathleen i Caleba, co sprawiło, że i Syriusz się uśmiechnął. Nie lubił, kiedy jego bliscy zanadto się o niego martwili, a jego problemy spędzały im sen z powiek. Słysząc śmiech swej córki, Syriuszowi zrobiło się cieplej na sercu.
— Ale wracając... Oczywiście, że słyszałem o uciekinierze z Azkabanu. Cieszę się, że udało mu się uciec z Azkabanu. Nie chciałem zostawiać go w zeszłym roku, ale on wielokrotnie mówił mi, że mam to zrobić w pierwszym możliwym momencie i nie baczyć na niego. On chciał tam pozostać, gryzą go wyrzuty sumienia za to, że pomagał Voldemortowi... Ludzie i tak będą rozpowiadać, jakim to nie jest złym człowiekiem i dementorzy dawno powinni uraczyć go swoim pocałunkiem, ale nie wiedzą, co przeżywał w związku z dręczącym go poczuciem winy.
Kathleen miała wrażenie, że to, co Syriusz opowiadał o Michaelu Reaganie, w jakiś sposób jest jej znajome. Może nie popełniła zbrodni, których dopuścił się Śmierciożerca, jednak z doświadczenia wiedziała, że ludzie będą rozpowiadać nieprawdę, nie próbując zgłębić się w to, co ukształtowało daną osobę. Jej przypadek był jednak nieco szczęśliwszy - mimo że nie odnajdowała zrozumienia wśród otaczających ją rówieśników, znajdowała je u najbliższych jej osób. Samemu Reaganowi pozostało niewiele osób, dla których chciał walczyć.
• • •
Na mugoloznawstwo Kathleen chodziła w towarzystwie swego kuzyna. Wybierając nowe przedmioty w trzeciej klasie, Kyle uznał, że czasami trzeba próbować nowych rzeczy, więc postanowił rozpocząć zgłębianie tajemnic mugoli. Okazało się jednak, że do tej nauki Kyle miał dosyć słomiany zapał - bardzo szybko doszedł do wniosku, że przedmioty całkowicie pozbawione użycia różdżek kompletnie nie są dla niego. Chłopak wybitnie nudził się, słuchając o mugolskich środkach transportu. Znacznie bardziej lubił zajęcia, na których wskazane było używanie różdżki, ponadto ciekawiło go różdżkarstwo - Kathleen nieraz żartowała, że na ulicy Pokątnej wszystkie drogi były w stanie zaprowadzić jej kuzyna do sklepu Ollivandera, gdzie chłopak chętnie wypytywał wytwórcę różdżek o różne szczegóły jego pracy.
— Coś mi się zdaje, że w przyszłym roku nie zobaczymy cię w tej sali — powiedziała Kathleen, widząc, jak znudzony Kyle opiera czoło o ławkę, gotowy uciąć sobie drzemkę w czasie lekcji.
— Bardzo możliwe — przyznał Kyle, obróciwszy głowę ku swej kuzynce. — Ciebie to naprawdę nie nudzi?
— Ciężko stwierdzić — odrzekła Kathleen z pewną dozą tajemniczości, na co Kyle uniósł brwi. — Wydaje mi się, że może warto poznać zwyczaje mugoli... Nawet jeśli sporo wiemy od Amy i Evangeline.
Kathleen nie bez powodu wspomniała o swoich kuzynkach. W końcu bliźniaczki Fowler mogły im powiedzieć o mugolach więcej niż jakakolwiek nauczycielka mugoloznawstwa - Samantha oraz jej nieposiadający magicznych umiejętności mąż doczekali się bliźniaczek, z których tylko jedna była obdarzona mocą magiczną. Podczas gdy Amy żyła w przeświadczeniu, że przez całe życie będzie jej towarzyszyła magia, tak Evangeline musiała pogodzić się z faktem, że ją magia ominie szerokim łukiem. Z tego względu sporo typowo mugolskich szczegółów było już znanych Kathleen i Kyle'owi.
— Profesor Burbage ma do tego dziwne podejście — stwierdził Kyle. — Zmusza nas do dziwnych refleksji nad budową silnika, przypomina, że mugole ciągle rozwijają swoje technologie... A, i między wierszami wzywa do tego, abyśmy nie odrzucali od siebie mugoli.
Kathleen musiała przyznać rację Kyle'owi, bo wypracowanie, które zadała im nauczycielka, było rzeczywiście absurdalne. Zapisując się na mugoloznawstwo, Kathleen miała nadzieję poznać spojrzenie czarodziejów na mugoli i ich pozbawiony magii świat. Poniekąd Charity Burbage jej to umożliwiła - między innymi poprzez zadawanie uczniom napisania wypracowania o wybitnym wynalazku mugoli, jakim był silnik. Aktualnie czwartoklasiści mieli na warsztacie wszelkie dostępne wśród mugoli środki transportu.
— Powoli zaczęłam zastanawiać się, czy nie uciec z tobą z mugoloznawstwa — zaśmiała się Kathleen.
— Ze mną? Czuję się zaszczycony — stwierdził Kyle ironicznie.
— No, przecież z tobą to i na koniec świata można uciekać...
— Zachowaj takie wyznania dla kogoś innego, Kath — zaśmiał się Kyle.
— Na przykład dla kolegi z Klubu Wyrzutków. — Do uszu Kathleen dobiegł znajomy głos jednego z bliźniaków Weasley. Z jego wypowiedzi Kathleen wywnioskowała, że był to Fred.
— Uważaj, żebyś zaraz ty nie musiał na drugi koniec świata uciekać — odgryzł się George. — Jak zasadzę ci kopniaka, to dolecisz do samych Włoch i to nawet bez świstoklika.
— To ja już wolę ten świstoklik...
— Czyli jednak przyznajesz, że chcesz odwiedzić Marcellę we Włoszech? Wiesz, nie zaprotestowałeś...
— To to uplanowałeś...
— Cześć — przywitała ich Kathleen, przerywając ich wymianę zdań. Przypomniała im tym samym, że jeszcze się z nią nie przywitali.
— Widzisz, Fred? Jesteś na tyle niekulturalny, że nawet nie dałeś mi się z moją koleżanką przywitać — stwierdził George.
— Chciałeś powiedzieć naszą koleżanką — przypomniał mu Fred.
— A w życiu, kto by się tam do ciebie przyznawał?
— Nie pobijcie się chociaż, co? — zaśmiała się Kathleen.
— Tego nie obiecujemy. — Fred pokręcił głową.
Kyle roześmiał się.
— To dopiero mielibyśmy widowisko...
— Musimy je przełożyć na inny termin, McGonagall dostanie zawału jak zobaczy nas na szlabanie czwarty raz w tym tygodniu — zaprotestował George.
— Ten jeden raz się z tobą zgodzę. — Fred przytaknął bratu. — O zdrowie takich nauczycieli trzeba dbać.
— Co do McGonagall, to jestem zmuszony zostawić moją kuzynkę pod waszą opieką, bo transmutacja wzywa — powiedział Kyle, patrząc na bliźniaków tak, jakby powierzał im zadanie najwyższej wagi. — Mogę na was liczyć?
— Damy z siebie wszystko — zapewnili go bliźniacy, salutując odchodzącemu Ślizgonowi.
Kyle zniknął za zakrętem - słyszeli tylko jego coraz cichsze kroki, kiedy szybkim krokiem schodził po schodach. Wówczas George uśmiechnął się do Kathleen.
— Odprowadzimy cię pod klasę, Kathleen.
• • •
Miał być rozdział wczoraj, ale mi się wybitnie nie chciało go wczoraj kończyć, pardon. Dlatego jest dzisiaj, jeden dzień w tą a w drugą, co za różnica...
A wypadło akurat na George'a, bo aż szomku doznałam, jak zobaczyłam, że ostatni rozdział był w październiku, a mamy kurwa CZERWIEC. Ktoś tu się opierdala, tylko pytanie kto, ja to osobiście nie znam 🤔
No to paaaa, miłego dzionka 💛
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro