Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 39. Sprawa niecierpiąca zwłoki

Niespodziankaaa, George wraca!

Ta, nie macie zwidów. Syriusz zrobił do widzeniaaa, sayonaraaa, to George wbija z powrotem 😎

Jeszcze jest w planie dodanie Renusa, ale to najpierw muszę pododawać wszystko, czego nie pisałam przez Syriusza. Potem pogadamy o Remusie, hehehe.

No dobra, koniec ogłoszeń parafialnych, au revoir, miłego czytania życzę ❤️

No i wesołych świąt, choć te już się kończą...

• • •

Z początkiem grudnia dni robiły się coraz chłodniejsze, a Bal Bożonarodzeniowy wciąż nie schodził z ust uczniów. Kathleen jak na razie wciąż pozostawała bez pary. Nie bardzo miała pojęcie, kogo właściwie mogłaby o to zapytać.

Raz nawet zastanawiała się, czy nie zaprosić George'a. Tyle że jej dobre chęci spełzły na niczym, bo okazało się, że George już wcześniej zaprosił Alicję Spinnet.

A dowiedziała się tego dzięki Fredowi, który zapoczątkował rozmowę o balu, i Calebowi, który jakby nigdy nic zadał to pytanie George'owi.

— Macie już pary na bal? — zainteresował się wtedy.

— Oj, braciszku, zaprosiłeś Marcellę i już byś tylko o balu paplał — parsknął George, na co jego brat szturchnął go łokciem.

— Nieprawda.

— Prawda, prawda — upierał się George, na co Kathleen i Caleb roześmiali się. — No, ale tak na poważnie, to jak u was z balem?

— Idę z Susan Bones — odparł Caleb.

— A ja aktualnie idę sama. — Kathleen wzruszyła ramionami.

— A z kim idziesz ty, George?— zainteresował się Caleb.

— Z Alicją — odrzekł pytany bliźniak.

I tutaj Kathleen już wiedziała, że jej pomysł zaproszenia George'a spełzł na niczym. Stwierdziła jednak, że to i tak lepiej. W końcu czy znali się aż tak długo?

— Na pewno nie pójdziesz sama, Kathleen — zapewnił ją Fred. — Jeszcze ktoś cię zaprosi. Albo ty zaprosisz kogoś...

Słowa Gryfona się sprawdziły. Dwa dni później kuzyn dziewczyny, Kyle, podszedł do niej wraz ze swoim przyjacielem Finlayem. Jak się okazało, miał sprawę do Caleba.

— Caleb, pilna sprawa — poinformował go. — Profesor Snape ma do ciebie jakąś niecierpiącą zwłoki sprawę...

Caleb skrzywił się. Nigdy nie przepadał jakoś szczególnie za profesorem Snapem, a po wydarzeniach z czerwca ich relacje zdecydowanie się nie ociepliły.

— Niecierpiącą zwłoki? Przecież oddałem wszystkie wypracowania w terminie...

— Właśnie tak powiedział. Niecierpiąca zwłoki — przytaknął Kyle. — Lepiej chodźmy, bo wiesz, obydwaj chcemy żyć spokojnie, prawda?

— Jasne, że chcemy — zaśmiał się Caleb, po czym ruszył za Kylem, zostawiając Kathleen w towarzystwie Finlaya.

Chłopak spojrzał na nią i lekko się uśmiechnął. Tak jak Kyle był Ślizgonem, jednak nie miał w zwyczaju nienawidzić kogoś ze względu na status krwi. Finlay był chłopakiem o czarnych włosach i zielonoszarych oczach. Raczej nie był specjalnie bliski Kathleen, ale nieraz mieli okazję ku rozmowie ze sobą i dziewczyna uważała go za niezwykle miłą osobę. Znali się głównie przez Kyle'a, z którym Finlay przyjaźnił się od pierwszego roku w Hogwarcie.

Kathleen odnalazła spojrzenie Finlaya i odwzajemniła uśmiech.

— No bardzo ciekawe, co takiego chciał Snape od Caleba — powiedziała. — A tak właściwie, jak się ma twoja siostra?

Puchonka znała siostrę Finlaya. Uważała, że Heather była równie miła, jak jej brat. Kathleen pamiętała, jak Caleb został spetryfikowany. Przez jakiś czas siedziała przy nim, potem przybyli tam też jego rodzice. Opuściła skrzydło szpitalne razem z nimi, a kiedy się rozdzielili, oparła się o parapet i z nerwów o przyjaciela po jej policzkach popłynął strumień łez.

Wtedy korytarzem przechodziła Heather. Zainteresowała się płaczącą Kathleen, choć tak na dobrą sprawę nawet jej nie znała. Kiedy Kathleen poprosiła ją o zawołanie Kyle'a Mayersa ze ślizgońskiego pokoju wspólnego, Heather poprosiła swoją przyjaciółkę, aby go sprowadziła. Nie chciała bowiem zostawiać Kathleen samej, kiedy po szkole buszował bazyliszek.

Kathleen doceniała pomoc Heather i chociaż potem nie miały za bardzo sposobności do kontynuowania znajomości, była jej wdzięczna za pomoc.

— Wszystko u niej w porządku — zapewnił ją Finlay. — Ostatnio prosiła, abym cię pozdrowił.

Kathleen uśmiechnęła się lekko.

— To ty też pozdrów ją ode mnie.

Dziewczynie całkiem miło rozmawiało się z Finlayem, a w pewnym momencie rozmowa przeszła na temat balu.

— Masz już parę na bal? — zainteresował się Finlay.

— Jeszcze nie — zaprzeczyła Kathleen.

—  A... Może chciałabyś pójść ze mną? — zaproponował jej.

Po tym, jak Finlay nawiązał do balu, Kathleen przeczuwała, że może paść takie pytanie. Decyzja, którą podjęła, była dosyć szybka - nie chciała iść na bal z kimś, kogo ledwo znała, ale nie miała nic przeciwko towarzystwu Finlaya. Dlatego uznała, że może z nim pójść.

— W sumie to mogę pójść z tobą — oznajmiła.

Na usta Finlaya wpłynął delikatny uśmiech.

• • •

Przed świętami Kathleen obchodziła urodziny. Rankiem dwudziestego pierwszego grudnia została porządnie wyściskana przez Amy i Caleba, a potem też Kyle'a i Finlaya. Ten ostatni uścisnął ją jednak nieco lżej, jakby bardziej nieśmiało.

Z okazji urodzin została obdarowana prezentami, które z woli obdarowujących były nieco bardziej wypasione. Działo się tak dlatego, że Kathleen zawsze mówiła, że nie chce otrzymywać prezentów dwa razy w tym samym tygodniu. Przez to jej bliscy wymyślili sobie własny sposób na obejście tego systemu - dawali Kathleen jeden prezent, ale robiący jednocześnie za prezent urodzinowy i bożonarodzeniowy.

Rodzice również przysłali coś dziewczynie - wprawdzie Syriusz wysłał jej jedynie list, bo wysłaniem prezentu zajęła się Elise.

Moja kochana Kathleen,

Wielka szkoda, że nie mogę złożyć Ci życzeń na żywo, a nie listownie, jednak nie powinienem kazać Ci wymykać się z zamku poza wyjściami do Hogsmeade. Nie żebym ja sam tego kiedyś nie robił, ale Ty nie bierz ze mnie przykładu, kochanie.

Z okazji Twoich urodzin chciałbym Ci życzyć jak najwięcej radosnych chwil w życiu, aby otaczały Cię sami prawdziwi przyjaciele, aby spełniły się wszystkie Twoje życzenia. I abyśmy kolejne Twoje urodziny i święta mogli spędzić razem. Kolejne i wszystkie inne. Nie wiem, jak potoczy się przyszłość, kochanie, ale chcę zrobić wszystko, aby rzeczywiście tak było. Abym mógł być przy Tobie tak długo, jak mnie nie było. Albo i jeszcze dłużej.

Elise przyśle Ci prezent od nas, który wspólnie wybraliśmy dla Ciebie. Mamy nadzieję, że będziesz się dobrze bawiła na balu i prezent Ci się przyda.

Całuję,
Tata.

Kathleen zamrugała oczami, aby odgonić łzy, które stanęły jej przed oczami. Zajrzała do paczki, którą przysłała jej mama. W środku, oprócz ciastek wykonanych przez Elise, znalazła owinięte w aksamit akcesoria do włosów. Złote szpilki do włosów z kwiatowym motywem, idealnie pasujące do spinki z różami, którą dostała od Elise przed przybyciem do Hogwartu tego roku. Szpilek było sporo - niektóre dodatkowo były ozdobione czerwonymi, błyszczącymi kamieniami, pasującymi kolorystycznie do sukienki.

— Łał... — powiedziała cicho Kathleen, opuszkami palców dotykając ozdób, jakby bojąc się, że kiedy ich dotknie, te rozkruszą się jak lód. Złoto błyszczało w świetle lamp.

W ten sam aksamit owinięty został naszyjnik. Również złoty i również z kwiatowym motywem - kilka wysadzanych czerwonym kamieniem kwiatków uczepionych do złotego łańcuszka. Kathleen ostrożnie uniosła łańcuszek, by bliżej mu się przyjrzeć.

— Piękne — powiedziała do siebie, wypowiadając to w taki sposób, jakby miała zamiar podziękować rodzicom za piękny prezent. I za chwilę zamierzała to zrobić, choć niestety nie twarzą w twarz, a listownie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro