Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Eleven.

Celeste

Cały dzień zleciał mi niezwykle stresująco. Nie obyło się oczywiście bez pytań i tłumaczeń dla Willa, bez oglądania tego idioty czy moich nagłych zmian nastroju.

Dlaczego to spotkało akurat mnie? Dlaczego, do cholery ten idiota znowu pojawił się w moim życiu i miesza. Znowu.

O 15 pojechaliśmy na pyszne gofry. Miałam okazję się odprężyć i spędzić czas najmilej jak mi to potrafi dać mój chłopak. Obecnie, siedzimy u Willa, grając na konsoli.

- Nie masz czasem ochoty uciec stąd i odpocząć?- zapytał znienacka Will klikając w pada. Dostałam wirtualny cios od boksera. Zaatakowałam w grze jego postać. Był nokaut.

- Uwierz, że to momentalnie moje największe marzenie- powiedziałam.

Nieoczekiwanie William zatrzymał grę.

- Co?- uśmiechnęłam się- Dlaczego tak patrzysz? Will, co ty kombinujesz?

- Ucieknijmy stąd!- wyszeptał- Chociaż na kilka dni. Nikomu nie powiemy! Odpocznijmy od tego wszystkiego, Celeste.

- Zwariowałeś- zaczęłam się śmiać.

- Nie, mówię serio.

- Will, daj spokój. To nie czas na żarty, włączaj grę i kontynuujmy...

- Cel, ja nie żartuję- spojrzał na mnie i już wiedziałam, że nie kłamał.

- Will, mamy dopiero początek szkoły, rodzice cię zabiją, Spencer zabije mnie...Nie możemy uciekać. Podczas przerwy światecznej lub wakacji, obiecuje, ale nie teraz.

- Możemy. No właśnie. To dopiero początek szkoły. Tydzień nikogo nie zbawi. Jeszcze nauka na dobre się nie zaczyna. To dopiero wprowadzenie. Cel, zastanów się...

Pomyślałam o Jacobie i o tym ile bym dała, żeby nie móc na niego patrzeć choć przez jeden dzień.

- Will, to nie przejdzie- pomyślałam- wszyscy się skapną, nie mamy wystarczajaco pieniędzy na taką podróż ani nawet bil...

Will uciszył mnie gestem. Podszedł do swojej szafki przy łóżku, a następnie podszedł do drzwi i zakluczył je. Wrócił z
kopertą w dłoni. Położył ją między nami.

- Otwórz- nakazał.

Wzięłam papier i rozdarłam go. W środku znajdowały się dwa jasnobrązowe papierki.

- Nie, Will, przecież to nie...

Wyjęłam dwa bilety z opłaconą wycieczką pięciodniową po wybranym miejscu w Europie.

- Will...

- O to nie musimy się martwić.

- Skąd to masz?

- Mama dostała w pracy. Nie wykorzystała ich i zachowała dla nas. Ojciec kazał ze względu na szkołe zrezygnować, ale zawarłem z mamą układ. Nikt się nie dowie. Będzie nas kryła, ale musiałem jej coś obiecać.

- Co?

- Że będziemy się dobrze bawić i wrócimy cali. Ona tez uważa, że to nam dobrze zrobi.

- Will, twój ojciec ma rację...

- Dobra, to nie jedziemy. Niepotrzebnie brałem je od mamy. Koniec tematu- Will schował bilety do koperti i wstał. Schował je do szafki i powrócił do mnie. Włączył grę i zaczął grać. Widząc, że nie poruszyłam się, podał mi pada i wskazał na ekran. Widziałam jak zmaga się z uśmiechem ukrytym pod maską powagi.

- Wiedziałeś, prawda?

- Co?- uśmięchnął się z błyskiem.

- Skubany, załatwiłeś te bilety i wiedziałeś jak bardzo tego potrzebuje!

- Nie wiem o czym mówisz...

- Dobra jedźmy tam, jedźmy! Zanim.się rozmyślę, mówię TAK!

- Tak?! Tak! Wow!- chłopak wstał i podniósł mnie, okręcając w koło. Zaczęliśmy się wygłupiać i krzyczeć.- Znam cię na wylot, kochanie!

- Dupek- ugryzłam go w płatek ucha- A kiedy dokładnie jest wylot?

- Pojutrze. Dziwi mnie, że nie zapytałaś, które miejsce wybrałem, a troszkę ich do wyboru miałem.

Uśmięchnęłam się.

- A więc, jakie to miejsce? Nie daj mi czekać panie "wiedzący najlepiej"!

- Palmy, słońce, plaża...pizza!

- Nie!- pisnęłam, wiedząc dokąd zmierza.

- Tak! Cel, wyjeżdżamy do Włoch.





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: