Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Twelve.

Celeste

Narzuciłam na siebie ulubione leginsy sportowe, krótki top i obuwie. Zawsze, wszędzie je ze sobą zabieram, w razie możliwości małego spalania tłuszczu i relaksu. Włosy spięłam w wygodną kitkę, do której dopasowałam sportową opaskę na gumce. Wzięłam ze sobą jeszcze bidon z wodą i wyszłam na świeże powietrze.

Porozciągałam każdą partię mięśni, żeby uchronić się przed kontuzją. Kiedy już czułam palący ból, wybiegłam z podjazdu i skierowałam się ta samą drogą, którą wcześniej szliśmy.

Moim założeniem na dzisiaj było dobiegnięcie do przystani i z powrotem, czyli jakieś 10 km. Całkiem niezły dystans jak na amatorkę.

Biegłam dłuższy czas poznając ową okolicę. Mijałam przeróżne budynki, domy, kawiarnie, sklepy z pamiątkami. Nawet przychodnię i kosmetyczkę.

Może mój bieg nie należał do najszybszych, ale nie o to mi chodziło, robiąc to. Nie przygotowywałam się do żadnego maratonu. Bardziej miałam na celu wykreowanie kondycji i formy, bo jak się pod tym w zupełności podpisuję, że "Sport to zdrowie".

Niespełna 30 minut później byłam niedaleko przystani. Niedaleko, ponieważ, w drodze powrotnej zdążyłam zauważyć mały park obok. Znajdowała się tam mała fontanna, kilka ławeczek i alejka. I tam właśnie chciałam się znaleźć, aby w spokoju odpocząć.

Usiadłam na ławce, zmęczona. Dawno nie biegałam i czułam, że na nowo będę musiała wdrożyć się w rytm. Było mi ciężko pokonać, niespełna 5 km. A to u mnie, dość nietypowe.

Popiłam porządny łyk napoju. Doskwierał niemożliwy skwar. Pot lał się strumieniami po moim dekolcie. Słońce grzało niemiłosiernie, aż zaczynało kręcić mi się w głowie. Mam nadzieję, że to nie udar słoneczny. Cholerka, nie wzięłam na taką pogodę żadnego nakrycia głowy...

Gdzie ja mam głowę? O czym ja myślę?

Wykończona i senna, oparłam się o ławkę i miałam wracać, kiedy zdałam sobie sprawę, że nie dam rady i muszę ponownie odpocząć.

Położyłam się na ławce. Nogi oparłam o poręcz, a sama ułożyłam się na całej długości.

Zamknęłam oczy.

I nie słyszałam już nic. Odcięło mnie.

----------------------------------------------------------------

Poczułam na sobie cień sylwetki. Ktoś nade mną stał i coś mówił.

Nie słyszałam, nie widziałam. Musiałam zasnąć.

Niespodziewanie poczułam lekkie potrząsanie w okolicy ramienia.

Otwarłam ociężałe powieki.

Nade mną pochylał się chłopak. Przystojny jak cholera.

Czy to demon seksu? A ja śnię?

Ponownie zamknęłam oczy. Ponownie poczułam szarpnięcie.

Wreszcie odzyskałam słuch, wzrok i zamroczenie minęło.

- Hej, nie zamykaj oczu...Słyszysz mnie?

- O co ci gościu chodzi...- otwarłam oczy, wzburzona jego nagłą reakcją i szarpaniem- Kim ty, do cholery, jesteś?

- Prawdopodobnie osobą, która uratowała twój tyłek. Leżałaś tu dłuższy czas i  nie wstawałaś, a kiedy podszedłem byłaś zaczerwieniona i miałaś lekkie dreszcze. Musiałaś doznać lekkiego udaru.

- Dzięki, ale....

Spojrzałam na niego i...zdałam sobie sprawę, że to ten sam chłopak, który trenował na plaży. Brunet. Wysoki. Umięśniony, ale nie jak kulturysta, a sportowiec. Ten sam, którego Lan, nazywał swoim synem. A Spencer- łobuzem.

Jak on się nazywał?

Bodajże, West...Wall...Will....Tak! William.

Próbowałam wstać, ale nadaremnie. Chłopak przytrzymał moje ramiona, żebym się nie podnosiła za wcześnie.

- Ostrożnie, myślę, że powinnaś się zgłosić do szpitala.

- Nie koniecznie, ale dzięki za pomoc. Biegałam i od tego słońca zrobiło mi się słabo, nic wielkiego. Każdemu się zdarza.

- Wiesz, że w taką pogodę bez nakrycia głowy się nie obejdzie- wskazał na swoją czapkę, odwróconą tył na przód. Chłopak miał na sobie również, luźne spodenki do biegania i adidiasy. Był bez koszulki.

Celes, podnieś ten wzrok z jego klaty. Sześciopak nie wróży nic dobrego- skarciłam się.

- Muszę lecieć- ucięłam- Jeszcze raz, dzięki.

- Może cię odprowadzę, też biegałem, więc....

- Nie ma potrzeby, na razie.

Odbiegłam, zostawiając go w lekkim osłupieniu. Nie dałam mu nawet szansy na dogonienie mnie.

Widocznie nie był gotowy na odrzucenie, a szukał kolejnej laski do wyrwania. Typowy facet z sześciopakiem i ładnym uśmiechem.

Nic nowego.

Typowy przykład Jacoba.

--------------------------------------------------

Jeszcze wolniej niż wcześniej, wróciłam do domu. Nie wiem czemu, ale moja chora Skoptofobia odezwała się tuż, po wybiegnięciu z parku. Miałam wrażenie, że jestem obserwowana.

Zatrzymałam się jeszcze na podjeździe i rozejrzałam.

Jestem nienormalna.

Przecież nikt cię tu nie zna idiotko!- powiedziałam do siebie.

Weszłam do domu.

- Jestem- krzyknęłam w zastałą ciszę- Spencer?

Nie odpowiedział mi, więc uznałam, że jest u siebie.

- Gabriela?

Od niej, co jest bardzo, ale to bardzo dziwne, również nie otrzymałam odpowiedzi. Możliwe, że Gabriela skończyła już pracę na dziś.

Co jest?

Wbiegłam na górę. Nie było tam ani mojego wujka, ani gospodyni.

Nie zamknęli nawet domu? Dziwne.

Zajrzałam jeszcze do kuchni, salonu a nawet toalety.

Za nim się całkowicie poddałam i postanowiłam czekać, poszłam sprawdzić siłownię, o której wspominał Spencer.

Była niby na tyłach. I tam szukałam.

Nie trudno było się domyślić, po szklanej szybie i stojakiem z ręcznikami i napojami przed wejściem, że to tam właśnie znajdowała się sala do ćwiczeń.

Weszłam do środka i zatrzymałam się.

Nie wiedziałam czy się wycofać, ale nogi przyrosły mi do podłoża.

Spencer leżał na macie do ćwiczeń, a nasza gospodyni siedziała obok i masowała go.

Masowała! Ma-so-wa-ła!

I uwierzcie nie było to, byle jakie masowanie. Nie takie, jakie robi ojciec dziecku czy trener zawodnikowi. To bardziej przypominało zmysłowy taniec rąk po jego ciele. Jakoby masażystką była Gabriela, a mój wujek jej podwładnym pacjentem.

Nie dostrzegli mnie, więc chrząknęłam.

Kobieta odskoczyła od mężczyzny.

- Wróciłam, nie było was nigdzie, więc przyszłam sprawdzić czy wszystko gra. Przepraszam, jeśli przeszkodziłam.

- Nie przeszkodziłaś- zaprzeczył trzydziestolatek- chciałem troszkę poćwiczyć, skoro ty biegałaś i złapał mnie skurcz. Gabriela zaproponowała, że rozmasuje mi bolące miejsce.

- Rozumiem- uśmiechnęłam się- Chociaż coś pomogło?

- O tak! Ręce Gabrieli czynią cuda. Złota rączka w całej okazałości. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że ją mam.

Kobieta zarumieniła się na te słowa.

- Proszę mnie nie zawstydzać. Robię to co powinnam. Nie mogłam pozwolić, żeby Pan ucierpiał. Pracuję tu dłuższy czas i zdążyłam się nauczyć, że praca pracą, ale są także inne ważne rzeczy. A Pan potrzebował pomocy.

- Dziękuję- powiedział, po czym zamyślił się na moment- Tak sobie pomyślałem, że skoro mówię do ciebie na "ty", to powinnaś się do mnie zwracać tak samo. Spencer- podał jej dłoń.

- Gabriela- z wahaniem ujęła jego dłoń.

Patrzyli na siebie krótką chwilę, po czym przypomnieli sobie o mojej obecności.
Podejrzane to dla mnie.

Postanowiłam nie wspominać o moim zdarzeniu i ruszyłam na górę wziąć zimny prysznic i się przebrać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #wattys2016