Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Sixty- Five.

Will

Czuję się, jakbym spadał z dachu budynku i liczył ciągle, ile jeszcze pięter mi zostało. Czy to normalne? Nie. Nigdy nie mówiłem, że jestem normalny. Ten poziom szaleństwa to szlak dla zawodowców.

Umarłem, prawda?

Prędzej zapomnę jak się oddycha, jak smakuje ulubione ciasto, niż jak smakują jej usta.

Celeste nieoczekiwanie nachyliła się do mnie i położyła miękkie usta na moich. Nie śpieszyła się, zapewne w obawie o moją reakcję. Całowała słodko, a zarazem niepewnie. Każdy rodzaj zachowania blondynki wydawał mi się delikatny i urzekający. Cała była urocza. Piękna. I choć wiem, że zabrzmi to banalnie, to Cel, wydaje mi się inna niż wszystkie dziewczyny, które kiedykolwiek poznałem.

Nawet Vera.

Postrzegany jestem jako podrywacz, nie mogący się odpędzić od dziewczyn. A prawda jest taka, że to przykrywka, ponieważ nie mogę odnaleźć osoby, która pasowała by do mnie i spajała się w jedno. Kobiety, która pełniłaby rolę mojej drugiej połówki.

Niegdyś szukałem pocieszenia w ramionach przypadkowych dziewczyn. Margo była również kimś takim.

Starałem się sobie wynagradzać lata niepowodzeń. Moja przyszłość również nie należy do kolorowych. Rozwód rodziców otwarł mi oczy.

Wybiłem się w przeszłość, a przecież całowała mnie najpiękniejsza i najbardziej urokliwa dziewczyna jaką znam. Jej dotyk wywołał milion wspomnień. Nakazał mi myśleć o tym, co nurtuje mnie w życiu.

Ona.

Dziewczyna odsunęła się ode mnie, jakby speszona. Nie dałem jej odsunąć się dalej niż centymetr i ponownie ją do siebie przyciągnąłem, łapiąc za biodra. Naparłem ustami na jej usta. Jedną ręką ująłem jej twarz, drugą, zaprzałem za jej dłoń.

Wydawała się taka bezbronna. Nie broniła się. Poddała się mi i mojemu gestowi. Przejechałem dłonią po jej policzku, szyi, kończąc na barku. Blondynka objęła mnie z kark i przyciągnęła. Wydała z siebie cichy jęk. Mimowolnie, choć moje usta były BARDZO zajęte, uśmiechnąłem się. Zjechałem ręką niżej, dotykając jej biodra. Zatrzymałem się, bojąc się, że nie dam rady się powstrzymać. Nie chciałem jej ponownie odstraszyć.

Złapałem delikatnie jej twarz w dłonie. Oparłem swoje czoło o jej, a następnie spojrzałem jej głęboko w oczy.

- Obiecaj mi coś- wyszeptałem.

- Co?

- Obiecaj mi, że nie zapomnisz o tym, co się stało i nie będziesz kazała mi zapomnieć. Obiecaj, że to coś znaczyło.

Zaczerwieniła się.

- Nie wiem jak to wyjaśnić, ale...to nie było byle co. Dla mnie, to było ważne. Nigdy nie czułam czegoś...podobnego- pogłaskała mnie po policzku, ostrożnie. Oparłem policzek o jej małą, gładką dłoń.

- Nawet z Jacobem?- zapytałem.

Dostrzegłem w  jej oczach zawód. Jakby znalazła odpowiedź, a bała się jej powiedzieć na głos. Może zdała sobie sprawę, jak bardzo mylnie oceniła Jacoba i zmarnowała swój cenny czas.

- Nawet z nim. A raczej, szczególnie z nim- szepnęła.

Przytuliłem ją do swojej klatki. Pocałowałem w miękkie i jasne włosy. Ten gest wydawała mi się taki odległy. Teraz jednak nie czułem skrępowania.

Może to pieprzenie skomplikowane, ale zdałem sobie sprawę, że ta dziewczyna jest pieprzonym wyjątkiem w moim życiu.

I chyba się w niej zakochałem. Albo wchodzę sumiennie w tą fazę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #wattys2016