Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Seventy- Nine.

Celeste

Obrazy migały mi niczym kadry beznadziejnego melodramatu. Will wygrywał, a kiedy miał już przypieczętować, to, że dopłynął jako pierwszy, poślizgnął się. Wrzaski i odgłosy wiwatów, nie były w stanie stłumić dźwięk jaki nastąpił po tym, jak uderzył głową o podest. Zamarłam, zresztą jak cała sala. Przeciwnicy bruneta, po skończonym wyścigu, rzucili się z powrotem do wody i wyciągnęli go na powierzchnię.

Do chłopaka podbiegła pomoc medyczna, a ja przestałam tłumic emocje i zaczęłam płakać. Łzy ulatywały ze mnie, widząc całe zajście. W tym momencie nie obchodziło mnie czy ktoś się zajarzy czy nie. Najważniejszy dla mnie było ON. Chloe wyglądała jakby doznała szoku, a po chwili przedzierała się w kierunku brata.

- Proszą Państwa, jak widzimy, nie doszło do tragedii. William Holt zostanie przewieziony na obserwację. Jednak nie mogę pominąć faktu, że tym nieszczęsnym wypadkiem odebrał sobie zwycięstwo. Nowym mistrzem zostaje Alex Panama. Gratulujemy- komentował speaker, choć nie tak jak jeszcze kilkanaście minut temu z entuzjazmem.

Głosy zlewały się w jedno, kiedy biegłam za Chloe.

---

Koniecznością było, żebyśmy same dostały się do najbliższego szpitala. Tak więc, zrobiłyśmy. Ojciec Chloe zabrał nas tam najszybciej jak się dało. Po drodze jak wypadało zadzwonił do byłej żony.

Dopadliśmy do pielęgniarki, która po ówczesnym zachowaniu zgodnym z protokołem szpitala, czyli sprawdzeniem, czy jesteśmy z rodziny, zaprowadziła nas do sali, gdzie badania przechodził Will.

- Dziękujmy, Pani bardzo- rzekł ojciec mojej przyjaciółki.

Will przebrany w swoje zwykłe, jak mniemam, ubrania siedział na łóżku szpitalnym. Lekarz latarką świecił mu po oczach i dotykał jego głowy. Przy tym zadawał profesjonalnie pytania. Brunet na głowie miał bandaż.

Zacisnęło mi się serce. Dokładnie, jakby to mi stało się coś takiego.

- Doktorze- przywitał się ojciec Willa- Co z nim? Co z moim synem?

- Miał szczęście. Mogło się skończyć to o wiele gorzej, ale ma jedynie kilka siniaków i lekki wstrząs. Wydaje mi się, że odpoczynek i kilka tabletek przeciwbólowych powinny załatwić sprawę.

Mężczyzna odetchnął z ulgi. Tak samo jak Chloe. Patrzyła z troską na brata. Miałam nadzieję, że ślady po łzach wyschły i nie będę musiała się tłumaczyć, dlaczego płakałam przez chłopaka, którego rzekomo nie lubię. Właśnie, rzekomo. Któż mógł wiedzieć, że jest całkowicie odwrotnie.

- Myślę, że jeszcze dzisiaj go wypiszemy, ale pod warunkiem, że będzie się oszczędzał- lekarz spojrzał na chłopaka, który z uśmiechem potaknął.

Stałam za Chloe i jej ojcem. Patrzyłam bezwstydnie na bruneta, lecz on również na mnie patrzył nie kryjąc tego. Tak bardzo się o niego martwiłam, że zapomniałam o całym ukrywaniu się. Odetchnęłam spokojem, kiedy patrzył na mnie jak ON sam. Jak mój "stary" Will Holt.

- Teraz chłopak musi odpocząć- zarządził doktor- Później będziecie mogli do niego zajrzeć.

- Oczywiście. Chodźcie dziewczęta, przyniesiemy mu coś na przebranie czystego- wyprowadził nas z pokoju.

Szłam z tyłu przy Chlo.

- Nigdy wcześniej nie widziałam cię w takim stanie- przyznałam obejmując ją- Wyglądałaś jakbyś miała się rozsypać na kawałki, a później wyrwałaś do przodu, że drużyna biegowa nie pogardziłaby takiej zawodniczki.

- A ja nigdy nie widziałam, żeby osoba, która nie znosi brata siostry, płakała i wyglądała na załamaną, po jego wypadku- spojrzała na mnie podejrzliwie- To niewiarygodne, że dwie na co dzień nie przepadające za sobą osoby patrzą na siebie jak dobrzy znajomi. Widziałaś jak Will patrzył na ciebie? Od dawna nie widziałam, żeby tak skupił całą uwagę na kogoś. A przecież ma dziewczynę- przewróciła oczami.

- Po prostu...- jąkałam się- To wyglądało tak strasznie...Pewnie był zdziwiony, że przyszłam.

- Rozumiem cię. Wiesz, Cel, bałam się jak diabli. To mój głupiutki brat, ale mój. Nigdy nie chciałabym, żeby coś mu się stało. Denerwuje mnie jak cholera, ale go kocham.

- Na szczęście nic mu nie jest, prawda?- uśmiechnęłam się dodając otuchy- Nie ma powodów do obaw- odetchnęłam sama.

- Nie rozumiesz, Cel. Bałam się okropnie, bo to nie pierwszy raz, kiedy miał wypadek. Kikanaście miesięcy temu miał wypadek. Możesz wielu rzeczy nie wiedzieć, ale mój brat...on...kiedyś był inny. Teraz nie mam czasu, żeby ci o tym wszystkim opowiadać, ale musisz mi zaufać- potaknęłam- On już kiedyś uderzył się w głowę i miał chwilową amnezję. To był szok. Nawet nie wiesz jak bardzo zmieniło się w tedy w naszej rodzinie. Lekarz przestrzegał, że ma uważać, bo kolejne takie zdarzenie...może skończyć się...utartą pamięci...albo- przełknęła ciążącą ślinę- śmiercią.

Zamarłam i przystanęłam. Ojciec Chloe nie świadomy naszego postoju szedł dalej. Brunetka przystanęła razem ze mną.

Nie...

Nie byłam w stanie pomyśleć o tym, co się mogło wydarzyć, co by było, jeśli coś by mu się stało. To było nie do pomyślenia dla mnie.

- Wiesz, Chloe, przypomniałam sobie, że Gabriela prosiła mnie, żebym odebrała jej wyniki z przychodni obok. Dasz radę z tatą i sami pojedziecie?

Otarła łzy z twarzy.

- Jasne- przytuliła mnie- Do zobaczenia później, mała.

------

Udając, że skręcam i wychodzę z budynku, zawróciłam i weszłam z powrotem do izby przyjęć. Przeszłam korytarzem i na nowo odnalazłam pokój Willa. Musiałam się z nim zobaczyć, szczególnie po tym, co usłyszałam.

Ostrożnie uchyliłam drzwi.

Will prawdopodobnie spał odwrócony do mnie plecami. Najciszej jak potrafiłam zamknęłam drzwi i na palcach podeszłam do łóżka. Dzielił pokój sam, co tylko ułatwiało mi niespodziewaną wizytę.

Usiadłam na łóżku obok niego. Nie spał. Obrócił się zdezorientowany, lecz kiedy mnie zobaczył, jego wyraz twarzy raptownie się zmienił. Wyglądał jakby wygrał w totka.

- Hej- szepnęłam.

- Celeste- mruknął- Gdzie Chloe i mój ojciec?

- Pojechali do domu, a ja musiałam wrócić i sprawdzić, co u ciebie. Boże, tak bardzo się wystraszyłam. Nigdy więcej nie rób mi czegoś takiego, durniu.

- Czyżbyś bała się o tego durnia?- uśmiechnął się. Odwzajemniłam jego seksowny i zaraźliwy uśmieszek.

- Jak się czujesz?- zmieniłam temat.

- Bywało lepiej, ale teraz czuję się tak, jak mogłem sobie wymarzyć. Zostały trzy dni. Okres próbny, a później zdecydujesz- kaszlnął- Czy możesz mi zaufać.

Potaknęłam.

- Myślę, że już teraz mogłabym podjąć decyzję, ale muszę cię zapytać o jedno. Przepraszam, wiem, że to nie temat na ta chwilę, ale to nie daje mi spokoju. Chciałabym usłyszeć to od ciebie, Will.

- Odpowiem, tylko powiedz, o co chodzi- oznajmił uważnie mi się przypatrując.

- Christian- spiął się na to imię- Chloe, nawet twój ojciec...wszyscy mówią mi o tym, że masz jakieś swoje sekrety i byłeś kiedyś inny. O co chodzi?

- Ufasz mi?- zapytał tylko.

Potaknęłam bez zastanowienia. Pogłaskał mnie po policzku.

- Daj mi czas. Kiedy stąd wyjdę wszystko ci wytłumaczę, a nawet pokażę, ale musisz mi zaufać i zaczekać.

- Dobrze- zgodziłam się przyglądając się temu, jak przystojny jest, nawet z białą szmatką na czole.- Koch...- kaszlnęłam chcąc stłumić początek słów, które samy wyszły z moich ust.

- Prawie to powiedziałaś!- wytrzeszczył oczy- Nie mogę uwierzyć!

- Słucham? Co? O czym mówisz? Chyba naprawdę uderzyłeś się w głowę- dotknęłam jego czoła.

- Zaczęłaś mówić- palnął- Dokończ! Dobrze słyszałem!

- Nie ma mowy, przesłyszałeś się! Muszę lecieć zanim wróci twoja rodzina.

- O nie- chwycił mnie. Nawet jak na pacjenta był silny i niezwykle przekonujący- Zostań.

- Nie mogę- szepnęłam, choć tak bardzo chciałam tu z nim być.

- Możesz- powiedział i złączył nasze usta w namiętnym i odważniejszym niż dotychczas pocałunku. Objął mnie za szyję i przyciągnął do siebie, tak, że leżałam na nim. Z punktu widzenia obserwatora mogło to wyglądać inaczej, niż pocałunek. Bardziej jak seks w ubraniu.

Jęknęłam, gdy jego język walczył o dostanie się do mojego. Irytował się, kiedy specjalnie nie dawałam mu wygrać. Warknął.

- Cel!

Poddałam się.

Chłopak podciągnął moją koszulę do góry i rękoma przejechał po plecach. Nie mogłam się oprzeć i pragnienie owładnęło nami niczym magiczne zaklęcie. Podciągnęłam jego koszulkę i zdjęłam mu ją zamaszystym ruchem.

- Szybka jesteś- zarechotał.

- Ktoś w końcu musi przejąć inicjatywę- palnęłam, zanim ugryzłam się w język. Od razu spaliłam się do granic czerwoności.

Idiotko!

Brunet spojrzał na mnie z delikatnej odległości. Doznałam przy nim czułości i troski.

- Naprawdę tak myślisz? Nie mówiłaś, że pragniesz czegoś więcej, niż moich najcudowniejszych pocałunków. Chciałem zrobić to kulturalnie, nie naruszając twojej przestrzeni osobistej, ale widzę, że działam na ciebie jak należy- parsknął.

- Nie jestem egoistką, a ty się mylisz. To normalna reakcja, narcystyczny przystojniaku- dźgnęłam go w pierś.

- Doprawdy?

- Yhm- mruknęłam, kiedy pocałował mnie w zagłębieniu szyi. Zjechał rękoma wzdłuż bioder zatrzymując palce na wysokości gumki od spodenek.

Zrobiło mi się gorąco. Przypomniałam sobie o książkach, które często lądowały pod moją poduszką. Tam to dopiero działy się niestworzone dla mnie rzeczy. To, co chłopak wyczyniał z ubraniami dziewczyn, było czymś, co choć dziwne, ale czułam, że nawiązuje do tego, co się działo teraz. Było takie samo, pod względem wywoływania u mnie ciepłych uczuć i ekscytacji.

- Co jest? Denerwujesz się?- udawał zaniepokojonego- Moja mała seksowna ogierka się denerwuje?

- Chyba żartujesz...

Zaczepił palce o spodenki i zjeżdżał niżej. Coraz niżej. I niżej...Patrzył mi w oczy, szukając oznak czegoś, co mogłoby mu pomóc mnie pogrążyć.

Rozpalało mnie gorąco. Czułam jak strach paraliżuje mnie dogłębnie. Strach o to, co się może wydarzyć, ale również pragnienie doznania.

Nie chciałam, żeby William uważał mnie za łatwą. Pewnie nie raz miał zbliżenie z dziewczyną, ale ja nie mogłam powiedzieć tego samego o sobie.

W tym momencie mnie olśniło.

Ja nigdy nie byłam w stanie dojść z Jacobem nawet do drugiej bazy z wzajemnym zaspokajaniem się, pieszczotami czy dotykaniem.

A z Willem byłam w stanie poddać mu się i to na łóżku szpitalnym.

Cholera.

Nie bacząc na nic znowu to zrobiłam. Musiałam w jego oczach uchodzić za tchórza, ale zażenowanie, zakłopotanie i ból, nie dawał mi szans. Tylko ucieczka mogła mi dopomóc.

Znowu to zrobiłam. Uciekłam od Willa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #wattys2016