Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ninety- Two.

Will

- Nie uważasz, że to, co powiedział ten człowiek jest dziwne?- zapytała Celeste niespodziewanie.

- Uważam, że Spencer powiedziałby, gdyby było to coś poważnego.

- Masz racje. Przecież ja nawet nigdy tego człowieka na oczy nie widziałam- powiedziała poirytowana- Ale mam wrażenie, że Spenc, nie mówi mi wszystkiego. Mam nadzieję, że to jedynie moja niewiara.

- Postaram sie z nim pogadac. Może coś z niego wydostanę, a tymczasem śpij, księżniczko, bo to był trudny i cieżki dzień.

Po pogrzebie spędziłem cały dzień z blondynką. Była przybita, więc zostałem na noc.

Starałem się wywoływać uśmiech na jej twarzy. I robić tak, żeby choć na chwilę zapomniała o tym, co się wydarzył, a skutkuje w jej życiu. I odbije się na jej przyszłości.

Spencer ostrzegł mnie, że jeśli "śpiąc" u nich, nadużyję jego gościnności i podpadnę mu w związku z Celeste, pogniewa się na mnie i wykopie na zbity pysk.

Musiałem więc być "grzeczny".

Poprawiłem rękę, kładąc ją nad głową. Dziewczyna mruknęła sennie i wtuliła w moje nagie ramię.

- Dobranoc, przystojniaku. Mam nadzieję, że jak rano wstanę obudzisz mnie śniadaniem do łóżka.

- Masz to jak w banku. A teraz zasypiaj- pocałowałem ją w czoło.

---

Obudziłem się około dziewiątej. Celeste spała smacznie, więc uwolniwszy się z jej ramion, zeszłem na dół. Zastałem w kuchni Gaby i Spencera. Nie odzywali się do siebie, ale robili coś znacznie ciekawszego. Obścikiwali się i całowali jak para rozbrykanych nastolatków. Wyglądali obok siebie znośnie, jakby mięli za sobą długi staż w związku.

Miałem okazję wypytać go o tą całą sprawę. Był widocznie w dobrym humorze.

Ale najpierw....

Chrząknąłem dobitnie.

- Cześć- powiedziałem na wstępie- Nie przeszkadzajcie sobie- machnąłem ręką.

Odskoczyli od siebie i zaczeli poprawiać ubrania.

- O Will, jak się spało?- powiedział skrępowany blondyn- Wiesz, że urwę ci głowę jak się dowiem, że posuneliście się o krok dalej?- zapytał niby groźnie- Cholera, myślalem, że śpicie- mruknął.

- Tak, wiem. Celeste śpi, ale coś mi się wydaje, że to wy- wskazałem na tą dwójkę- posuneliście się krok na przód- rzekłem z uśmiechem. Wydawało mi się nawet jak Spencer odetchnął z ulgą na wieść, że blondynki nie ma obok- Nie ważne, zresztą. Możemy pogadać?- zapytałem.

- Jasne- spojrzał na Gaby. Kobieta pokiwała głową.

- Pójdę zrobić śniadanie- powiedziała i już jej nie było.

- O co chodzi?

- Wiem, że to nie moja sprawa, ale zastanawia mnie wczorajsza sytuacja. Wiesz, z tym facetem.

Spencer wciągnął powietrze. Jego wzrok znacząco się przyciemnił. Wstał raptownie i przez framugę spojrzał na schody.

- Chodź- nakazał mi iść za sobą.

Wprowadził nas do pokoju obok kuchni i zamknął drzwi.

- Rozumiem, że to jest poważniejsza sprawa?- usiadłem w fotelu naprzeciwko mężczyzny.

Spencer założył ręce za głowę z frustracji, po czym potarł twarz. Wydawał się zmęczony...życiem i przytłoczony tym, co ma mi powiedzieć.

- A jak myślisz?

- Myślę, że możesz mi powiedzieć. Celeste też to nie obeszło. Martwi się.

- Will, powiem ci, ale nie możesz...przynajmniej teraz...nic jej powiedzieć. Obiecaj mi to, młody. Znamy się nie od dziś.

- Spencer, nie mogę. Nie okłamię Celeste. Nie zrobię tego. Przepraszam, do cholery!

- Musisz. Ona dużo przeszła. Chyba nie chcesz, żeby to ją dobiło?- grał na moich uczuciach- William, pomyśl, jak by zareagowała na wieść, że jej ojciec po siedemnastu latach obudził się i chce wkroczyć do jej życia? Ona doskonale pamięta, co zrobił jej i matce. To byłby cios. Chcesz oglądać jak cierpi? Codziennie widzieć na jej niewinnej twarzy ból i strach. Chcesz tego? Bo ja nie. I chcę temu zapobiec.

- Ojcem?!- syknąłem.

- Tak, ciszej, bo może wstała już.

Ściszyłem głos.

- Ten sam, który zostawił Cel i Catalinę, tuż po jej urodzeniu?

- Rozumiem, że z tobą o tym rozmawiała?- potaknąłem- Tak, to on. Bydlak wrócił z nadzieją, że złagodzi ojcowską reputację i wpije się w jej łaski. Łajdak- splunął.

- Nie lubisz go, co?

- Czy go nie lubię? Will, chłopcze, przy pierwszej lepszej okazji chciałbym go zarżnąć żywcem za to co zrobił. Mało nie straciłem siostry i siostrzenicy przez niego! Drugi raz do tego nie dopuszczę!

- Jak to?

- Ten idiota zadał się z największą w kraju mafią. Rozprowadzał narkotyki, brał udział w nielegalnych akcjach i pił.
Podpadł im, więc ścigali jego rodzinę.

- Dlatego zniknął?

- Po części, tak. Kiedy się dowiedziałem o jego "interesach" zażądałem od niego, żeby zniknął z życia Cataliny. Na domiar złego doszło do mnie, że Cat jest w ciąży, więc zapłaciłem mu sumę na uregulowanie długu u mafii i nakazałem wyjazdu. Opierał się, ale zrozumiał, że tylko tak pomoże kobiecie, którą rzekomo kochał. I dziecku.

- Czyli...on nie zostawił ich z własnej woli?

- Nie.

- Dlaczego jej nie powiesz? Ona cierpi- warknąłem- Pozwoliłeś na to, żeby żyła z myślą, że ojciec ją porzucił?

- Tak było lepiej?

- Uwierz mi, że nie.

- Will, chciałbyś znać ojca, który bawi się w dilerkę i kontakty z mafią?!- zapytał ironicznie.

- Jeśli miałbym myśleć, że ojciec mnie zostawił jak śmiecia, to tak. Wolałbym go poznać i sam stwierdzić czy zasługuje na moją szansę.

- Nie rozumiesz...

- Doskonale rozumiem- wstałem z fotel- I wiesz co? Właśnie w tej chwili zmieniłem zdanie, co do ciebie. Lubiłem cię, ale po tym co zrobiłeś, nie potrafię na ciebie spojrzeć tak jak wcześniej. Muszę iść- złapałem za klamkę. Miałem.po dziurki w nosie tej rozmowy. W dodatku fakt, że muszę kłamać przed blondynką, robił ze mnie jeszcze większego dupka. Czułem się, jakbym ją zdradził.

Wychodziłem, kiedy usłyszałem jego cichy głos.

- Robiłem to dla nich. Nigdy nie pozwoliłbym ich skrzywdzić.

- Prawdopodobnie już to zrobiłeś- trzasnąłem drzwiami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #wattys2016