Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Hundred- Four.

Celeste

- Masz coś przeciwko, żebym zajechał do domu? Zapomniałem dokumentów do pracy, a nie chciałbym się wracać.

- Nie ma sprawy- potaknęłam.

Wysiedliśmy pod domem Lawrenców. Tym samym, w którym odbywał się bal, gdzie prawdopodobnie doszłoby do pierwszego pocałunku mojego i Willa. Ale uciekłam.

Czekałam przy aucie.

- Czekasz na mnie?- usłyszałam rechot za sobą.

Obróciłam się nieśpiesznie.

- Na ciebie?- prychnęłam z odrazą- Chyba na twoje przeciwieństwo.

- Widzę, że poznałaś Johna. Mój braciak nie próżnuje.

- Tak i w porównaniu do ciebie, nasze pierwsze spotkanie nie skończyło się na moim obrzydzeniu jego osobą.

- Kochanie, aż tak było z tobą źle?- zapytał z przekąsem- Nie wierzę- dmuchnął mi w twarz i złapał w dwa palce kosmyk moich zbłąkanych włosów.

Nachylił się do mnie i wyszeptał do ucha:

-Zastanowiłaś się, prawda?

Miałam odpowiedzieć, a raczej uderzyć go w tą fałszywą twarz modela. Na szczęście uratował mnie John. Odskoczyłam od chłopaka.

- Mama wyszła, a tata sprząta w garażu- poinformował brata starszy z nich.

Christian pokiwał głową, że rozumie.

- Musimy jechać- John otworzył drzwi od auta, ja zrobiłam to samo. Wsiadłam i zamykałam już drzwi, kiedy uniemożliwiła mi to czyjaś ręka.

- Zaczekaj...

- Czego chcesz, Christian?

- Mogę ci pomóc.

- Mi?- prychnęłam- Raczej nie, dzięki. Twojej pomocy odmówię- warknęłam.

- Will jest w pace, prawda?

- Nie twoja sprawa- próbowałam zamknąć drzwi.

- Chris, daj spokój- powiedział John- Śpieszymy się.

- W mieście huczą, że to Archer Mayns go wsypał, a raczej chciał załatwić jego siostrę. W zemście za ojca.

- W mieście plotki zawsze szybko się rozchodzą...

- Po twojej minie widzę, że to jednak nie plotki...Mogę ci pomóc go załatwić, a wyciągnąć z tego bagna Holta.

- I oczywiście mam ci uwierzyć, że robisz to wszystko z szlachetnego serduszka, tak?- zaśmiałam się- Daruj sobie.

- Nie trawię gościa, jasne? Ale jeszcze bardziej mam na pieńku z Maynsem. Wsypał mnie kilka lat temu do rodziców, sprzedał moje miejsca i wsadził dupę w nie swoje sprawy. Mam dobra okazję, żeby go udupić i się zemścić.

Może mi się wydaje, ale on mówi prawdę. Jest skupiony, ma zaciśnięte usta i zwężone oczy. Poza tym nic na to nie wskazuje, żeby był pod wpływem. Wydaje się przy tym szczery i prawdziwy.

Pierwszy raz odkąd się "znamy" widzę, że mu zależy i nie zgrywa się.

- Nie mam co ci zaoferować w zamian. Bezinteresowność do ciebie nie pasuje.

- Ależ, mała. Masz mi do zaoferowania więcej niż ci się wydaje- oblizał się.

- Palant- zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem i zwróciłam się do policjanta- Jedźmy już.

- Żartowałem- parsknął blondyn stłumiony zamkniętym autem.

John jednak skupił się na słowach brata.

- Naprawdę jesteś w stanie pomóc?

- Przecież o tym mówię, ale nic za darmo- parsknął.

- Czego chcesz?- zapytał John.

- Celeste wie, czego chce. W zamian dostanie swojego kochasia z powrotem.

Zastanawiałam się nad jego propozycją. Była cholernie popieprzona i wedle wszystkiego nie powinnam się zgadzać, ale dla Willa zrobię wszystko.

Wprawdzie udawanie dziewczyny, nie postawi mnie w świetle jako latawicy, prawda?

Ja będę udawać przed Lawrencami, a on pomoże mi oczyścić z zarzutów Williama i zemścić się na tym idiocie.

- Dobra, a co jeśli się zgodzę?

- Jeśli zaczniemy od zaraz, mój plan wcieli się w życie.

Spojrzałam na Johna. Patrzył na mnie lekko zmartwiony, jakby obawiał się, że jego własny brat próbuje zrobić kolejny przekręt.

Wzięłam głęboki oddech, który kosztował mnie tryliony.

- Zgadzam się. Pomóż mi załatwić tego idiotę, ale na warunkach Johna. On wie do czego możemy się posunąć, a gdzie powinniśmy przerwać, żeby i siebie nie udupić.

- Z przyjemnością- rzekł z chytrym uśmieszkiem- Braciszku mów, co mamy zrobić.









Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #wattys2016