Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Hundred- Eight.

Celeste

Siedziałam z Johnem w kawiarni. Mężczyzna złożył dowody na policji, obiecał mi również, że spotka się ze mną i porozmawia. I tak oto siedzimy w kawiarni, przy akompaniamencie rechotu Christiana, który przy stoliku obok bajeruje jakąś dziewczynę.

- Zrobiłem tak jak mówiłem, jednak musimy czekać do rozprawy. Oczywiście Archer zostanie przy najbliższej okazji, czyli w ciągu kilkunastu godzin złapany. Will zostanie oczyszczony z zarzutów, ale dopiero jutro będzie mógł opuścić celę.

- Rozumiem, dziękuję, John. Nie wiem, jak ci się wynagrodzę za to co dla mnie robisz.

- Nie ma za co. To moja praca i chyba jestem ci winny rekompensatę za niego- wskazał na młodszego z Lawrenców.

Zaśmiałam się.

- Nie, John. On to on, ty to ty. Nie myśl, że zawsze będziesz w stanie go bronić.

- Wiem- westchnął- Taki już jest, Christian. I taki już jestem ja.

- Czy ktoś tu powiedział moje imię?- blondyn usiadł obok nas uśmiechając się głupkowato. Patrzył to na mnie to na brata.

- I co, wypuszczą Holta?- zapytał od niechcenia. Bawił się zamkiem w swojej skórzanej kurtce.

- Prawdopodobnie jutro- powiedziałam.

- Cholera, kolejna pchła na karku- zarechotał, na co zgromiłam go wzrokiem- Hej, spoko mała, żartuję tylko.

Christian gromkim śmiechem popadł w fazę, z której nie łatwo było mu się odbić. Śmiał się i rechotał do rozpuku, a takie zachowanie zwiastowało jedno.

- Chris- warknął John- ćpałeś.

- Oszalałeś?- roześmiał się- Brachu, nie mam czasu na żadne- czknął- ćpanie.

- Chyba ty, myśląc, że nikt się nie zorientuje.

Pokręciłam głową.

- Celeste, musimy dzisiaj pójść na kolację do rodziców. Zaprosili twojego wujka- śmiał się teraz wniebogłosy- Jestem ciekawy jego reakcji- rechotał.

- Żartujesz? Umowa to umowa, ale w takim stanie nigdy się z tobą nie pokaże! Popieprzyło cię, kretynie?

John widząc jak swoim bezmyślnym zachowaniem wytraca mnie z równowagi, zareagował. Na ogół jestem spokojną osobą, ale nie potrafię patrzeć jak mój bezmyślny sojusznik, stacza się.

- Odwiozę go do domu- John wstał- Jak ktoś go zobaczy, będzie miał przerąbane.

Potaknęłam.

- Przepraszam Cel, ale to sytuacja awaryjna. Wybacz, że muszę spadać, ale mój głupi braciszek znowu coś wciągał i jak zwykle wszystko zostało na moich barkach- zarecytował z ironią, dobitnie podkreślając każde słowo.

- Nie przejmuj się- powiedziałam.

Chłopcy wyszli. Ja natomiast dopiłam swoją kawę i wróciłam do domu. Czułam, że po telefonie Lawrenców, będę musiała się grubo tłumaczyć.

---

- Wiesz, co ty narobiłaś?

- Wiem, Spencer, ale...

- Co mam sobie pomyśleć? Moja siostrzenica ma chłopaka, a dzwoni burmistrz i zaprasza mnie na kolację, na której będzie jej syn z tobą, jako swoją DZIEWCZYNĄ!

Gaby położyła dłoń na ramieniu mężczyzny.

- Daj jej się wytłumaczyć- powiedziała- Musiała mieć powód...Prawda?- spojrzała na mnie z czułością.

Potaknęłam. Wzorkiem podziękowałam jej serdecznie. Spencer czekał na moją wersję wydarzeń.

Opowiedziałam im o  wszystkim. Pomijając kilka mało istotnych szczegółów.

- Cholera, Cel- wybuchł Spencer- Nie powiedziałaś, że Will jest w pace. Mogłaś powiedzieć, a wspólnymi silami wyciągnęlibyśmy go...jakoś.

- No właśnie! Jakoś! Ile by wam to zajęło?

Wzruszył ramionami.

- Kilka dni.

- No właśnie! A my to zrobiliśmy w jeden dzień! Poszło szybko, a ja tylko udaję przeklętą dziewczynę Christiana Lawrenca! Zrozum, że kocham Willa, a to jest tylko część naszego układu!

- Dobrze- uspokoił się- A masz pojęcie, co pomyśli William, po wyjściu z więzienia!? Jak będzie postrzegał sytuację jaką stworzyliście? Bo ja wiem jak to będzie wyglądało.

Wiedziałam o czym myśli.

- Nie dopuszczę do tego. Odkręcę to.

Gaby położyła mi rękę na głowie i pogłaskała mnie z czułością i troską.

- Kochanie, wiemy, że chciałaś dobrze, dla osoby, którą kochasz, ale wiem, że zdajesz sobie sprawę, że to nie było rozsądne rozwiązanie.

- Wiem- szepnęłam.

- Pójdziemy na tą kolację- mruknął Spenc, widząc łzy w moich oczach, ale nie myśl, że będę się zrzeszał z Lawrencami, tylko dlatego, że moja siostrzenica udaje ukochaną jego idealnie manipulującego synalka.

Potaknęłam.

- To wszystko dla niego- szarpnęłam się za włosy- wariuję, wiedząc, że on jest tam, a ja....tutaj.

- Wiem, mała- pocałowała mnie we włosy Gabriela- Ale wkrótce będzie jak dawniej.

- Mam nadzieję- rzekłam.

Naprawdę modliłam się o to, żeby było tak jak wcześniej, a nawet lepiej.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #wattys2016