Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Eleven.

Will

Po treningu, miałem jeszcze siłę i czas wolny do rozbiegania. Ubrałem spodenki, czapkę z daszkiem i okulary. Zgarnąłem z szafki kuchennej przygotowany napój z cytryną i nie fatygując się, żeby nałożyć, koszulki, gdyż było okropnie sucho i gorąco, wyszedłem.

Pobiegłem kilka kilometrów za miasto, a następnie w drugą stronę. Tempo średnie, lecz nie o to chodzi. Chodzi głównie o utrzymanie i szlifowanie formy.

Moim punktem docelowym miała być fontanna niedaleko "Przystani".

Dobiegłem do niej, a następnie przebiegłem kolejno kilka metrów. Wróciłem do fontanny, po oddaleniu się o jakiś kilometr.

Zatrzymałem się i popiłem zimnego napoju. Chłeptałem orzeźwiającą ciecz, kiedy dość... dziwny widok, zwrócił moją uwagę.

Z początku myślałem, że to jakiś bezdomny, leży na ławce i dosypia, ale zorientowałem się, że bezdomny, zapewne nie ma długich, jasnych włosów, topu z odkrytym brzuchem i widocznymi piersiami i krótkich spodenek, odsłaniających smukłe nogi.

Podszedłem do wyraźnie, nieprzytomnej dziewczyny. Przyjrzałem się jej.

Przecież, to Celeste Daye. Rzekoma siostrzenica Spencera. Ta sama, którą widziałem w klubie.

Stanąłem nad nią.

- Hej, słyszysz mnie? Dziewczyno?

Nie otrzymałem odpowiedzi, więc domyśliłem się, że zasnęła.

Na tym słońcu? Oszalała?- pokręciłem mentalnie głową.

Nie dość, że nie miała nic na głowie, nawet okularów, to dała się ponieść i to na takim upale.

Potrząsnąłem ją za ramiona.

Blondynka otwarła oczy, choć widziałem, że sprawia jej to trud, po czym zamknęła je ponownie.

- Hej, nie zamykaj oczu...Słyszysz mnie?- powiedziałem lekko zaniepokojony. Mogła przecież dostać udaru. A wiem, że to niebezpieczne.

- O co ci chodzi...- otwarła oczy nieco wzburzona- Kim ty, do cholery, jesteś?

- Prawdopodobnie osobą, która uratowała twój tyłek. Leżałaś tu dłuższy czas i nie wstawałaś, a kiedy podszedłem byłaś zaczerwieniona i miałaś lekkie dreszcze. Musiałaś doznać lekkiego udaru- rzekłem spokojnie.

- Dzięki, ale...- spokojnie próbowała dobrać słowa.

Dziewczyna nieudolnie próbowała wstać. Przytrzymałem jej ramiona, żeby się nie podnosiła za wcześnie.

- Ostrożnie, myślę, że powinnaś się zgłosić do szpitala.

- Niekoniecznie, ale dzięki za pomoc. Biegałam i od tego słońca zrobiło mi się słabo, nic wielkiego. Każdemu się zdarza.

Kurczę, z całym szacunkiem do blondynek, bo co jak co, ale rodzice wychowali mnie na dżentelmena, ale czy ten stereotyp o bezmyślnych blond czuprynach jest prawdą? Bo jak na razie ta dziewczyna tylko w tym mnie utwierdza.

- Wiesz, że w taką pogodę bez nakrycia głowy się nie obejdzie- wskazałem na swoją czapkę, odwróconą tył na przód.

Nie odezwała się, jedynie rozejrzała po plenerze, jakby lekko skonsternowana.

- Muszę lecieć- ucięła- Jeszcze raz, dzięki.

- Może cię odprowadzę, też biegałem, więc...- niepewnie zacząłem.

W takim stanie nie powinna sama wracać. Ledwie trzyma się na nogach, a co dopiero...

- Nie ma potrzeby, na razie- rzekła szybko i odbiegła.

A ja w razie pewności, zabawiłem się w szpiega.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #wattys2016