Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

!!!

Kochani!

Przepraszam, że tak długo się nie odzywałam, ale wakacje, później zaczęła się szkoła, ostatnia klasa.. Sami rozumiecie zapewne o co mi chodzi. Zatem, chciałam ogłosić, że na czas nieokreślony dalsze pisanie "Pozory mylą"(IIcz.) przerywam.

Nie mam konkretnego uzasadnienią, po prostu juz pomysłów na kontynuacje, a nie chcę pisać tego na siłę.

Ale mam coś w zamian. W ramach pewnej rekompensaty!

Pracuje nad czymś nowym (TAK, ZNOWU) utrzymanym w klimacie książki, o której wspomniałam wyżej. Chciałabym włożyć w tą książkę całe podziękowanie za to jak mnie odbieracie, za wszelkie komentarze czy wiadomości. To jest tak niesamowicie przemiłe, Nie wyobrażacie sobie ile przyjemności mi tym dajecie.

A więc, do rzeczy, książka, której tytułu nie zdradzę, ma w moim przekonaniu być emocjonujacą przygodą pędzącą niczym pendolino, łzawą historią wyjętą z życia codziennego, pięknym obrazem skromnej dziewczyny i jej nie mniej skromnego aczkolwiek tragicznego życia oraz śmierci. Jednakże najbardziej zależy mi, żebyście znaleźli w niej całą mnie i potrafili znaleźć i siebie.

To naprawdę (mam nadzieję ciekawa) i poruszająca historia.

Na dowód przedstawiam mały i ma nadzieję (nie)przyjemny przedsmak. Piszcie co sądzicie.

*

Wcześniej....

- Zostaw ją!- krzyknęłam zalewając się potokiem gorzkich łez. Patrzenie na umierającą matkę jest ostatnią rzeczą, jaką powinna widzieć dwunastoletnia jeszcze dziewczynka. I to w dodatku wychowywana bez ojca.

- Zamknij się gówniaro- warknął mężczyzna okładając pięściami moją rodzicielkę. Był tak wściekły, jak w dniu, kiedy znalazłam w jego szafce biały proszek w woreczku.

- Skrzywdzisz moją mamusię!- pisnęłam- nie krzywdź jej. Złapałam go za rękaw i nie puszczałam.

- Smarkulo, przysięgam, że jeśli mnie w tej chwili nie puścisz to nie dość, że twoja piękna matka na tym ucierpi, to zadbam o to, żeby zamienić twoje życie w piekło...Więc, malutka zostaw Pana i zmykaj zabawić się jakąś barbie.

Krzywo się do mnie uśmiechnął, głaskając po włosach. Miał zaczerwienione oczy.

W strachu udałam się na górę. Jednak przystanęłam na szczycie, oparłam się główką o balustradę i obserwowałam obraz krwawiącej matki nad którą znęca się mój ojczym. Gdy sprawy przybrały dramatyczny obrót sięgnęłam po telefon i wybrałam numer alarmowy.

- Halo? Tu numer alarmowy. W czym mogę pomóc?

- Halo-pisnęłam- moja mamusia....proszę jej pomóc...jest ranna- szlochałam w słuchawkę.

- Halo? Jest tam kto? Proszę podać adres? Za chwile wyślę pomoc.

- Halo? Proszę... Biały dom na rogu za wejściem głównym na plażę, numer...7... Szybko..mamusia...- wyjrzałam zza poręczy. Moja mama szamotała się ostatkiem sił. Była taka słaba. Niespodziewanie mężczyzna wrzucił ja do basenu- on ją wrzucił do wody...

Słuchawka wypadła mi z małej rączki. Kobieta mówiła coś jeszcze, ale ja nie byłam w stanie z nią rozmawiać. Patrzyłam zahipnotyzowana, jak mój drugi tata podtapiał mamusię. Ona machała rękoma nad powierzchnią wody, kiedy chwycił ją brutalnie za włosy i szarpnął pod niebieską taflę.

Zaniosłam się płaczem.

Ojczym chyba mnie usłyszał, bo wbiegł po schodach na górę. Jego mina wyrażała tylko jedno, a mianowicie to, że wiedział o moim telefonie.

Złapał mnie za włosy i szarpnął do góry.

- Nawet nie wiesz coś ty zrobiła, mała suko!- syknął- Rusz dupę!- szarpnął mną i popchał w kierunku schodów.

Zapierałam się, jednak był silniejszy. I tak bardzo się go bałam. Byłam bez szans.

- Narozrabiałaś, mała, to teraz poniesiesz tego konsekwencje. No chodź, bo zaraz wpadną tu psy- przybliżył wstrętną twarz do mojej- Dzięki tobie, skarbeczku

Wyprowadził mnie na chama z domu.

- Przypatrz się, gówniaro, naciesz oczy- złapał moją twarz i skierował na dom, w którym przez dwanaście lat mieszkałam z mamusią.

Zaniosłam się szlochem. Płakałam, krzyczałam i wyrywałam się jak opętana.

Jakaś kobieta przechodząc obok, nie pomogła. Szła jedynie bokiem, zapewne w obawie o samą siebie. Cóż się dziwić skoro Andre sam w sobie wyglądał jak przestępca, którym, o ironio, był. Recydywą, o którym czytaliśmy na lekcji z panią psycholog.

Powtarzano mi, że jak na swój wiek jestem dojrzała i rozumiem pewne rzeczy lepiej niż moje koleżanki. Nawet niż ta przemądrzała Aria.

Nikt nie pomógł. Nikt nie znalazł w sobie tyle odwagi, żeby uratować dręczoną dziewczynkę. Mnie.

Obraz topiącej się mamusi migał mi przed oczami.

- Mamusiu! Mamo!- krzyknęłam i wyrywając się ojczymowi, kierowałam w stronę domu.

- Mamusiu! Proszę, boję się- zaszlochałam biegnąc i potykając się o własne nogi.

W pewnym momencie poczułam ból w okolicy łopatki. Upadłam i zgięłam się z bólu.

- Mamusiu....Zostaw mnie!- wyrwałam się mężczyznie.

Ostatnią rzeczą jaka zobaczyłam był Andre wycierający zakrwawiony kij bejsbolowy o rękaw poszarpanej bluzy. Następnie czułam jak podnosi mnie z ziemi. Moje opadnięte powieki zdążyły jeszcze z trudem uchylić się i zobaczyć, że zmierzamy w kierunku przeciwnym niż dom.

- Przykro mi, kochanie...Sama narobiłaś sobie bagna, skarbie.

Wiedziałam, co te słowa mogą oznaczać.

To koniec.

Skończę jak mamusia.

*

Czekam na odp. I pozdrawiam.

BlackAngel98dr

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #wattys2016