Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Twenty-Seven.

Will

- Zabiję cię, stary, jeśli to nic wartego uwagi!- warknąłem, kiedy Greg postanowił zrobić mi pobudkę o 9 rano, rzucając we mnie lodowatą paczką kostek lodu.

- Zwijaj się, nie czas na spanie. Na to będziesz miał jeszcze czas. Jest idealna pogoda na jakiś meczyk, piwko, plaże. No rusz dupę!- ściągnął ze mnie pościel.

Wstałem i wyjąłem z szafki ubrania na zmianę, a następnie przebrałem się w nie.

- Dzwonię po Sima, Camerona i resztę- wyciągnął telefon i dzwonił po kolei.

- Dobra, chodź na dół. Zjemy coś przed wyjściem- przetarłem nieco wciąż zaspane oczy.

---

- Skąd miałem wiedzieć, że tu będzie?!- syknął mi do ucha kumpel- Wiesz, że ona jest jak przylepa. Szuka przygód.

- Ja pierdole, skąd ona się wzięła?!- westchnąłem- Nie wiem jak się od niej uwolnić.

- Powiem jej, że jesteś gejem i jesteśmy razem- zaśmiał się Gregory, za co oberwał.

- Popapraniec!

- No co masz inny pomysł?

- Mam! Zagrajmy w siatkę! Może chociaż tam nie pójdzie za nami- Chłopaki!- krzyknąłem w kierunku znajomych- Gramy!- rzuciłem im piłkę.

Rozdzieliliśmy się na dwa zespoły.

- Chłopaki, ja też z chęcią zagram!- krzyknęła Margo i podbiegła do nas w swoim skąpym kostiumie. Nie, przepraszam, to bardziej przypominało kilka pasków, niż kawałek materiału.

No pięknie!

- Sorry, ale mamy już składy!- powiedziałem.

- Może do nas dojść, prze..- spojrzał na mnie, niczego nie świadomy znajomy, kuzyn Grega, Carl.

- Dobra!- jak już mnie wydał, nie było, co kłamać. Nich zagra, ale zapewne zejdzie z boiska, po pięciu minutach.

-----------

- Twoja kolej!- podał mi piłkę Greg- Twój serw.

Ustawiłem się na linii boiska i zaserwowałem, kiedy na plaży pojawiła się Celeste. Wyglądała pociągająco w zwykłej spódniczce, idealnie układającej się na jej zgrabnych nogach, krótkiej bluzce i okularach przeciwsłonecznych.

- Will! Gramy!- usłyszałem dziewczęcy głos. Blondynka spojrzała na obiekt moich obserwacji. Spięła się i wykrzywiła twarz.

Graliśmy długą zagrywkę, kiedy niespodziewanie po nieudanym bloku, przegraliśmy set i nastąpiła zmiana boisk.

Przeciwnicy zaczynali.

Simons podał do Carla, a ten wystawił niską piłkę do Margo. Ta, nie okazując od początku gry, zbytniego zaangażowania, a co dopiero  umiejętności podskoczyła i z całej siły walnęła piłkę, ponad boisko.

Piłka trafiła w leżącą na posłaniu Celeste. Cel to ona miała. Franca.

Czyżby ponownie zasnęła na słońcu?!

Spojrzałem karcącym wzrokiem na Margo, ale ona tylko zarechotała głośno i coś krzyknęła.

Pobiegłem po piłkę i przy okazji sprawdzić, czy dziewczyna zasnęła.

Jednak nie! Celeste siedziała już bez okularów.

- Przepraszam!- krzyknąłem- Myślałem, że to kolejna dziewczyna, która nie zbaczając na konsekwencje zasypia na słońcu. A jednak, drugi raz, i to ta sama osoba. Życie ci nie miłe?

- Nie spałam, po prostu się opalam- rzuciła mi piłkę.

- W koszulce? Dobra rozumiem, wczoraj to było za mało w taką ulewę, ale dzisiaj spokojnie możesz się jej pozbyć- powiedziałem szczerze rozbawiony.

- Tak, a co ci do tego?- powiedziała ze złością.

- Nic, po prostu mówię. Może masz ochotę z nami zagrać?- wskazałem za siebie.

- Nie dzięki. Tu mi dobrze.

- Na pewno? Brakuje mi zawodnika w drużynie, który rozproszy mi przeciwników- uśmiechnąłem się łobuzersko.

Pokręciła głową.

- W taki razie, lecę i przepraszam jeszcze raz za Margo.

Powiedziałem to i odbiegłem z piłką do reszty, kontynuując grę.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #wattys2016