Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Twenty.


Celeste

Samochód.

Pędził.

Wprost.

Na.

Mnie.

Zaraz.

Mnie.

Rozjedzie.

Do.

Cholery.

Zamknęłam oczy, przygotowując się na uderzenie. Łamanie kości. Latanie. Ból.

Ogólnie, coś co widziałam tylko na filmach i nie sądziłam, że spotka to i mnie. W wieku siedemnastu lat zginę pod kołami, albo na masce drogiego auta.

...
...
...

Jednak, nic się takiego nie stało. A z taką prędkością, jaką poruszało się auto, już dawno powinnam leżeć i wykrwawiać się dwadzieścia metrów dalej.

Otwarłam ostrożnie oczy. Dalej byłam nie pewna i zlękniona.

Auto.

To samo, które zbliżało się niebłaganie w moją stronę, stało dokładnie milimetr od moich nóg. Czułam nawet, ciepły, wydobywający się z maski, dym.

Chłopak.

Kierowca srebrnego auta, siedział przerażony. Miał rozszerzone średnice. Był rozdrażniony. Niecierpliwy. Wierzgał zdenerwowany.

Żyję.

Zdałam sobie sprawę, że nie dość, że jeszcze chwila, a przejechałby pieszą, to jeszcze był naćpany.

Kiedy zobaczył, że nic mi nie jest, a ja zbliżam się do drzwi po stronie kierowcy, wycofał maszynę, tak żeby mnie nie naruszyć, po czym z piskiem opon odjechał.

Ani ja, ani on nie byliśmy w stanie zrobić to, co należy.

On powinien mi pomóc, opuścić pojazd, a ja spisać jego numery rejestracyjne.

Cholerni popaprańcy. Siadają za kierownicę po nieznanych prochach czy alkoholu i chcą coś udowodnić. Takim, to naprawdę, trzeba dać nauczkę i musi dojść do tragedii, żeby wreszcie zrozumieli.

Tępe łby.

- Celeste! Nic ci nie jest?- podbiegła do mnie Chloe. Zaciągnęła mnie na chodnik, ponieważ cały czas stałam na jezdni.

Cała ta drogowa "kolizja" i przedsmak tragedii, przyciągnęło wielu gapiów. Patrzyli teraz i czekali na rozwój wydarzeń.

- Nie. Na szczęście- westchnęłam z ulgą. Sekundy dzieliły mnie od rozpłakania się.

- Na pewno? Kto to był? Jesteś cała?

- Jakiś chłopak, w porę wyhamował. Cholera- opadłam na krawężnik- Nie sądziłam, że cuda się zdarzają. A jednak, jestem tutaj. Cała i chyba zdrowa.

- Chodź. Usiądziemy przy stoliku. Po co dawać tym kretynom, powód do plotek- wskazała za siebie i ostrożnie pociągnęła mnie na nogi.

Pokiwałam ciężką głową i poszłam za nią do naszego stolika.

- Przyniosę ci wodę. Za chwilę wracam.

Ta chwila trwała, tyle, co odpowiedź na moje wczorajsze sms'y. Czyli niespełna minutę.

- Proszę- podała mi butelkę wody.

Upił spory łyk. Powoli uspokajałam bijące serce, urwany oddech i ...całą rozdygotaną siebie.

- Cholerny ćpun mało mnie nie rozjechał- mówiłam do siebie na głos- mało nie uszło ze mnie życie...

- Jest dobrze. Jesteś tutaj. A ten popapraniec, prędzej czy później znajdzie się na najbliższym drzewie- uspokajała mnie brunetka.

- Masz rację- wzięłam głęboki wdech- zapomnę o tym. To tylko nieszczęsny wybryk, który mógł przypłacić mnie życiem. Pestka...

- Spróbuj chociaż zapomnieć. Nie po to tu jesteś, żeby być smutną i zmartwioną. Wiem, że to trudne i łatwo mi jest tylko mówić. Może- rozejrzała się dookoła- pójdziemy w moje ulubione miejsce?

Zastanawiałam się chwilę.

- Jasne, ale mam nadzieję, że nie jest to miejsce nad wodą?

- Czy ty masz fobie związaną z wodą? Nigdy nie widziałam osoby, która tak bardzo stroniłaby od wody. Topiłaś się? Boisz się o swój wygląd? Nie lubisz cieczy?

- Wszystko na raz- powiedziałam z uśmiechem.- Woda mnie nie cierpi. I vice versa. Mam powody i to całkiem przekonujące.

- Opowiesz mi o nich później. Lecę po jakiś prowiant. To niedaleko, ale nie chcemy chyba siedzieć o suchej mordzie, jak to mówią- mrugnęła.

- Dobrze. Zaczekam.

Niespełna 10 minut później brunetka wróciła z "prowiantem" jakim były dwa koktajle, dwie sałatki owocowe i dwa kawałeczki ciasta czekoladowego.

---------------------------------

- Gdzie właściwie idziemy?- zapytałam, próbując nadążyć nad Chloe.

- Na pomost. No chodź. Jeszcze chwilka.

- Dobra....

- A dokąd to, drogie panie idą?- zapytał znienacka jakiś chłopak.

Obróciłyśmy się. W naszym kierunku zmierzał brunet.

Wysoki, dobrze zbudowany, sekso...

Stop!

Za nami stał brat mojej koleżanki.

- Will, czy ty przypadkiem nie powinieneś być tam?- wskazała na grupę kursantów.

- Powinienem, ale zobaczyłem, że się oddalasz. Z nową koleżanką- spojrzał na mnie z łobuzerskim uśmiechem.

- Oddalam się, jak najdalej od ciebie, więc jak widzisz stronię się od kontaktu z tobą i próbuję uchronić też Celeste. Niestety gamoniu, zawsze musisz zwrócić na siebie uwagę- wywróciła oczami.

- A więc to jest Celeste? Ta z którą wczoraj pisałaś?

- We własnej osobie. Celeste, osobiście nie miałaś okazji poznać tego buca, więc oficjalnie przedstawiam ci największego dupka i łamacza serc w USA, Williama Holta, znanego również jako pierwszy w historii człowiek, wielbiony nawet przez małpy. Braciszku, ta piękna niewiasta, to Celeste Daye, nowa i mam nadzieję bezpieczna przed tobą mieszkanka New Jersey- zaśmiała się.

Will spojrzał na nią groźnie, po czym zwrócił się w moją stronę.

- William Holt- podał mi rękę, której nie przyjęłam, ale uprzejmie się przedstawiłam.

- Celeste Daye- stałam wyraźnie niezainteresowana.

Chłopak patrzył zaciekawionym wzrokiem. Powoli opuszczał dłoń, lecz nawet na chwilę nie przestawał się uśmiechać. Chyba nikt go tak nie potraktował, skoro jego twarz wygląda co najmniej tak, jakbym zdzieliła go po niej biczem.

- Dobra, skoro mamy za sobą formalności, William wracaj do swojej świty, a my idziemy, tam gdzie nas nie znajdziesz- pokazała mu język.

- Droga, Chloe, dziecino, wszyscy wiedzą, że twoim ulubionym miejscem jest pomost, odkąd skończyłaś 5 lat. Nie musisz się zgrywać- mrugnął i odszedł.

- Dziwny ten twój brat- powiedziałam ni stąd ni zowąd. Mógł mnie usłyszeć.

- Tak, dziwnie ci się przyglądał, ale ostrzegam cię, to nie chłopak dla ciebie. Jesteś za delikatna, a ja, mimo, że go kocham, to urwę mu łeb, jeśli cię skrzywdzi, nawet w najmniejszym stopniu.

- Nie ma potrzeby do zmartwień. Nie zamierzam nawet wdawać się z kimś takim w dyskusję. Nie pałam sympatią do gwiazdorków i opalonych cizi.

- Mam nadzieję, bo nie chcę się zawieźć.

- Nie zawiedziesz- zapewniłam.

---

- To tutaj? Miało być bez wody..- jęknęłam przerażona.

- Nie przesadzaj, to tylko kilka metrów wody. Poza tym, chciałabym ci przypomnieć, że znajdujemy się na pomoście. Dość stabilnym, świeżo wyremontowanym przez mojego ojca.

- Jak coś, będziesz mnie ratować, jeśli moje ciało zetknie się, chociażby z ta błękitną taflą!

- Masz to jak w banku, mała. A teraz posadź ten swój tyłek na deski i bierzemy się do roboty.

Usiadłam, a ona podała mi shake i ciasto.

- Więc...powiedz mi coś o sobie. Ulubiony kolor, hobby. Na razie podstawowe informacje.

- Na razie?- zaśmiałam się.

- Tak, na razie. Nie myśl, że dam ci tak łatwo odejść bez najmniejszych szczegółów- syknęła żartobliwie.

- Dobrze, w takim razie...uwielbiam biel i czerń. Kolory najlepiej kontrastują ze sobą, na podstawie przeciwieństwa. Są jak chłopak i dziewczyna, ogień i woda, ty i Margo- zaśmiałyśmy się z tego stwierdzenia.

- Kontynuuj...

- Uwielbiam ćwiczyć. Kiedyś grałam w piłkę nożną, ale liczne kontuzje i brak czasu, przyczyniły się do zrezygnowania z tego. Poza tym lubię czytać.

- To wszystko?- potaknęłam- Kurde, jest gorzej niż u mnie.

- Ja to ocenię. Proszę, wypowiedź się- ponagliłam pijąc łyk napoju.

- Lubię chodzić do kina, teatru, na wszelkiego rodzaju sztuki. To jest to miejsce, w którym mogę być sobą, bez otoczenia, bez siebie, jako córki słynnego w mieście właściciela ośrodka. Lubię tańczyć, ale tylko dla siebie. Nie chodzę na imprezy, jeśli chcesz wiedzieć. Nie cierpię alkoholu, choć od czasu do czasu skuszę się po kryjomu na jakiegoś drinka. Ale nikt nie widzi, więc cicho- zaśmiała się.

- A szkoła? Jak sobie radziłaś?- zapytałam.

- Szkoła jak szkoła. Pełno przerysowanych stereotypów. O zgrozo, większość prawdziwych. Wiesz, jak to jest. Kto ma kasę, ten ma władzę. Od zawsze panują hierarchię. Nie cierpię tego. Kto w ogóle stworzył coś tak głupiego?- pokręciła głową.

- Masz rację. Totalny bezsens. Lalki, które w rzeczywistości zostały od środka wyżarte przez bezmózgie glizdy.

- Wiesz coś o tym?

- Wiem za dobrze o tym. Powiem ci, ale niech to zostanie między nami.

- Jak wszystko tutaj. No dalej. Zamieniam się w słuch- położyła się na pomoście w moim kierunku.

- Miałam kiedyś...kilka miesięcy temu, problemy. Miałam chłopaka, Jacoba. Było fajnie. On był fajny, miły, opiekuńczy. Fatalny ideał. W pewnym momencie naszego związku, coś mu odpieprzyło i zaczął wymuszać na mnie coś więcej. Stwierdził, że nasz związek robi się nudny i potrzebujemy wejść na wyższy stopień. A mam tu na myśli, po prostu seks. Nie zgodziłam się. Mimo, że go kochałam, nie byłam gotowa dla chłopaka zrobić tak wiele. I wtedy...on się wściekł. Kiedy na drugi dzień przyszłam do szkoły, to był koniec. Moja reputacja spadła wraz z jego rzekomą miłością do mnie. Naopowiadał farmazonów, że nie jestem dziewicą, a on był tylko jednym z wielu. Wiesz co się z tym wiąże? Jego plotki, do czego doprowadziły?

- Nazwali cię...- przełknęła ślinę.

- Tak. Nazwali mnie dziwką. I tak zostało. W murach szkoły.

- Idiota!- warknęła- Pieprzony pajac! Jak śmiał to zrobić?

- Nie wiem. Wiem za to jak ciężko jest naprawiać swoją opinię, nawet wśród znajomych, którzy okazali się tacy sami. Uwierzyli jemu, nie mi. Musiałam kupę czasu odbudowywać swoją reputację, żeby jeszcze bardziej nie spadła na dno.

- Przykro mi- Chloe powiedziała tylko, po czym zadziwiając mnie, przybliżyła się i przytuliła- Nie przejmuj się tym dupkiem. Już nawet mój brat nie miałby takiego tupetu, żeby zrobić takie gówno.

- Przestałam się tym przejmować dawno temu. Stąd moja niechęć do...ludzi.

- Mam podobne doświadczenia. Z tym, że jako córeczka właściciela klubu, byłam nietykalna. Poza tym, choć wstyd jest mi się do tego przyznać, nigdy nie miałam chłopaka. Było kilka przelotnych randek i takie tam. Ale stronię się od tego, jak ty od wody.

Dałam jej kuksańca w bok.

- To co- uniosła swój napój- za wolność! Za to, że takie laski jak my mogą czuć się samowystarczalne i wolne!

- Za nas!- przyłączyłam się- I nie przejmuj się. Jesteś śliczna, jeszcze znajdziesz chłopaka, który dojrzy w tobie prawdziwe piękno.










Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #wattys2016