Thirty-Six.
Celeste
Zaskakiwała mnie moja pewnoś siebie i odwaga.
Tańczyłam, przy ludziach, z chłopakiem. Już chyba piąty kawałek z rzędu.
Sukcesywnie!
- Drew- nachylił się długowłosy blondyn, z wizerunkiem surfera.
- Celeste- zrobiłam to samo.
- Jesteś dziewczyną Holta?- zapytał.
Znają się?
- Nie! Czemu pytasz?
Drew wskazał głową na bruneta, który bacznie nam się przyglądał.
- Ledwie go znam. Szczerze mówiąc wiem tylko jak się nazywa, no i może słyszałam kilka plotek o nim.
- Rozumiem, więc myślisz, że nie będzie miał przeciwko, jak zrobię to?
Już miałam zapytać co, lecz nim się spostrzegłam tańczyliśmy wolny kawałek. Objął mnie w tali. Przytulił.
- Nigdy wcześniej cię tu nie widziałem- uśmiechnął się.
- Może dlatego, że nigdy wcześniej tu nie byłam- odwzajemniłam się tym samym.
- Wiedziałem, nie trudno zapomnieć tak intrygująco pięknej twarzy- zarumieniłam się na ten komplement.
- Dziękuję- rzekłam speszona.
- Co powiesz na drinka? Oczywiście ja stawiam.
- Dobrze, ale tylko jednego, bo zaczynam już odczuwać skutki, pierwszego od dawna alkoholu w ustach.
- Bez obaw, słyszałem już pogłoski, że jestem Aniołem Stróżem- mrugnął.
- W takim razie, nie sposób odmówić.
-------------------
- Jeszcze jeden?- zaproponował Drew.
- Nie wiem...
- Nie daj się prosić, blondi. Ostatni!- zrobił maślane oczy.
- Ostatni był trzy kolejki temu, nie oszukuj!- obróciłam to w śmiech.
- Słowo honoru, że będzie ostatni- wybełkotał.
- Ostatni!- powiedziałam, a po chwili otrzymałam nowego drinka.
- Powiedz, Celeste, masz chłopaka?
Wzdrygnęłam się. Jeśli ten chłopak szukał kogoś na dłużej, u mnie się nie pocieszy.
- Nie- ucięłam- i nie chcę mieć.
Drew po usłyszeniu moich, dość ostrych słów, pokiwał głową ze zrozumieniem. Miałam wrażenia jakby lekko zacisnął szczękę.
- Rozumiem. A skoro nigdy wcześniej cię nie było, to musisz być tu od niedawna, prawda?
- Tak, w zasadzie jestem tu niecały tydzień, ale nie sądzisz, że jak na pierwszą rozmowę, to za dużo informacji?
- Ryzykuję, bo innej okazji mogę nie mieć- bąknął.
Uśmiechnęłam się.
Szczerze mówiąc zachciało mi się siusiu, więc przeprosiłam, a raczej wykonałam alkoholowy bełkot i ruszyłam w poszukiwaniu toalet.
Ledwie wstałam, a zakręciło mi się w głowie. Musiałam przytrzymać się stołka, żeby nie upaść.
- Wszystko okej?- zapytał Drew.
- Jak- najbbardziej, iddę ddoo toaettyy.
Chwiejnyn krokiem odeszłam i zostawiłam go samego. Na moje szczęście znalzłam, wyglądającą podobnie jak ja, Chloe.
- Kochanie, tutaj jesteś. Właśnie opowiadałam Jessiemu o naszych wczorajszych miłosnych uniesieniach.
Chloe wskazała na stojącego obok chłopaka, który patrzył to na mnie to na nią zdezorientowany.
- Wy...jesteście...
- Tak to moja dziewczyna Cel!- przedstawiła mnie przyjaciółka.
Podiełam jej grę. Widocznie chciała się pozbyć natręta.
- Miło mi- skłamałam.
- Nara- uciekł bez słowa.
Bingo!
- Dzięki, spadłaś mi z nieba. Musiałam iść do toalety, ale się uczepił mnie, jak pies ogona.
- Ja też tam idę- zachwiałam się.
- Świetnie, mała- złapała mnie za rękę- chodźmy na zbiorowe siusiu.
--------------
- Przypudruj nosek, zanim masz lustro- zaśmiała się brunetka histerycznym śmiechem.
- Nie ma potrzeby. I tak się spocę. Nie chcę żeby mi spłynął z twarzy puder, żebym wyglądała jak yeti.
- Chodźmy...już- ruszyłyśmy objęte z powrotem na zabawę.
Wychodziłyśmy z toalety, kiedy zderzyłam się z czyimiś...piersiami?
- Patrz jak chodzisz!- syknął ktoś.
- To nie tylko moja wina!
- Twoja,suko!- poznałam ten głos.
Alkohol niestety zaszumiał i nie od razu poznałam dziewczynę. Ale po pewnym czasie, stało się to jasne jak słońce.
Margo.
- O to ty!- zaśmiała się szyderczo- Plażowiczka z plamą na bluzce. Brudaska!
- Uważaj do kogo i co mówisz!- syknęłam.
- Bo co?
- Spieprzaj stąd, idiotko. Jakiś napaleniec czeka, żeby cię przelecieć z dopłatą- stanęła za mną przyjaciółka.
- O, nawet samotna Chloe się pojawiła. Co się stało, że wreszcie przestałaś zabawiać sie w mumię? Czyżby ona- wskazała na mnie- miała na ciebie wpływ?
- Jesteś głupia!- warknęła- Leć lepiej zrób sobie operację na boczki, bo chyba ci się przytyło- uszczypnęła ją w brzuch.
Margo wyrwała się wściekła.
- Dla twojej wiadomości, nie są już modne chude tyczki. To się nazywa moda na Kardashian, ale co ty możesz wiedzieć o modzie, skoro sama siedzisz w izolatce.
- Margo, słońce, odejdź od nas, bo nie ręczę za siebie- syknęła Chloe.
- Wal się- odparła, choć dostrzegłam, że się spięła.
Podeszłam do niej. Miałam przewagę, pod względem wzrostu.
- Posłuchaj jej, bo pożałujesz- zamachnęłam się ręką, choć tak naprawdę nie byłam w stanie jej uderzyć.
To wystarczyło, bo blondynka odeszła z tupnięciem, klnąc pod nosem i wykonując wulgarne gesty pod naszym adresem.
Na jej reakcję wybuchnęłyśmy gromkim śmiechem. Chloe wystawiła dłoń, do przybicia piątki. Zamachnęłam się, lecz straciłam równowagę i obie poleciałyśmy z hukiem na ścianę, a następnie podłogę. Roześmiałyśmy się jeszcze bardziej.
Ponadto, nie byłyśmy w stanie wstać, więc oparłyśmy się o siebie i trwałyśmy w bezruchu roześmiane.
- Co z wami?- z męskiej toalety wyszedł jakiś wysoki typ- Dziewczyny, wszystko gra?
Spojrzałyśmy po sobie i zarechotałyśmy.
- O cholera... Will będzie zadowolony z tego widoku- mruknął chłopak- Nie ruszajcie się stąd, jasne? Za chwilkę wracam!- zapewnił.
- Gregory, nie zostawiaj mnie- jęknęła brunetka- proszę, zostań ze mną. Greg...- paplała Chloe.
Chłopak spojrzał na nią z troską, po czym odszedł.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro