Thirty-Four.
Celeste
- WOW!- zatkało mnie na widok tylu ludzi, jak i samego wyglądu klubu.
Postarali się nawet na zewnątrz, gdzie jeszcze wczoraj siedziałam. Stoliki i krzesła, przesunięte były na jedną stronę, a na całym tarasie, otoczonym girlandami ze światełkami, roznosiła się lekka muzyka i kwiatowy zapach.
Stały tam również, dwie ławeczki z poduchami, zapewne dla tych mniej trzeźwych. Wejście na plażę było otwarte, więc w każdym momencie, można było wyjść i się przewietrzyć.
- Chodź, zobaczymy, czy tylko wygląd z zewnątrz mają dopracowany. Dzisiaj mam ochotę się zabawić! Nikt, nawet mój brat, nie odbierze mi tego!
Chloe pociągnęła mnie do barku. Podała mi jakiś kubek, który śmierdział ohydnie.
- Co to jest?
- Nie wiem, ale spróbujmy na trzy.
- Ale, to jest...
- Raz..Dwa..Trzy!
Podniosłam napój i wypiłam, krzywiąc się.
Fuj! Ciecz była mocna, paliła gardło, ale po chwili rozchodziła się po żołądku i dawała wrażenie gorąca i metalicznego, słodkawego smaku.
- O cholera!- powiedziała brunetka- Ale pali!
Potaknęłam.
- Chloe, ostrożnie tylko. Mamy umowę- upomniałam ją, gdy sięgała po następny kubek.
- Celeste, dzisiaj mamy okazję pierwszy raz naprawdę się zabawić! Zrobimy to! Razem!- przybiła mi piątkę.
- Dobra, ale z umiarem!
- Nie panikuj, tylko wypij to!- podała mi inny kubek.
Nie wiem czy Chloe zdawała sobie z tego sprawę, ale ja owszem i wiedziałam, że alkoholu się nie miesza.
Odtrąciłam jej dłoń.
- No weź! Tyle czasu żyłam jak odludek, a teraz kiedy mam już ciebie, mogę się zabawić, z myślą, że po tej suce znalazłam prawdziwą przyjaciółkę. Cel, proszę!
- No dobra, raz kozie śmierć- mruknęłam i wypiłam napój.
Smakował...wybornie. Słodko, truskawkowo i miał bąbelki. To musiało być wino, coś w stylu Pink Moscato.
- A teraz chodź usiądziemy przy barze a później potańczymy. Na razie jestem chyba za trzeźwa, żeby to zrobić.
Poddałam jej się i ruszyłam za nią.
---
Usiadłyśmy przy stołkach barowych.
- Chloe co się stało, że się tak...zmieniłaś?
- W jakim sensie?
- Podobno stronisz od ludzi, nie chodzisz na imprezy, a tym bardziej nie pijesz. Czy to ja mam na ciebie zły wpływ?- uśmiechnęłam się.
- Ty masz na mnie dobry wpływ. Dzięki tobie zrozumiałam, że trzeba żyć, a nie izolować się od wszystkich. Do tej pory siedziałam w książkach, jak jakaś nieudacznica, traciłam czas na błahostki. Ale, skończę z większością rzeczy, które mydlą mi oczy i zatrzymują w czasie, i dzisiaj to będzie mój pierwszy raz, kiedy się napiję i będę cieszyć życiem. Mam dość tego, jak mnie postrzegają inni. Jak cichą, zamuloną siedemnastolatkę z pasją do nudziarstwa. Dość tego!
- Ja cię tak nie postrzegam!- zaparłam się.
- Wiem, mała. Ale takich jak ty, jest na sztuki. A teraz, nie ma co się użalać...Simons!- zawołała.
Podszedł do nas wysoki, trochę starszy od nas chłopak, z ciemną czupryną jak u pudla.
- Chloe, nie sądziłem, że będziesz..- zaczął, po czym spojrzał na mnie- i to z kimś! Witam piękną panią, jestem Simons Blawel- pocałował mnie szarmancko w dłoń.
Te trzy drinki, które wypiłam do tej pory, lekko namieszały...u mnie, ponieważ czułam szum w głowie.
Uśmiechnęłam się.
- Celeste Daye. Miło mi.
- A więc, zapewne, czegoś sobie życzycie?
- Bingo!
- Więc, drogie panie, co podać?
- Zaskocz nas!- wypaliła Chloe- Przygotuj nam jakąś bombę!
- Masz to jak w banku! Za chwilę wracam z waszymi napojami.
Zostawił nas i zaczął przygotowywać nasze drinki. Wrócił chwilę później, jak obiecał i podał nas niebieskie napoje, które pachniały czymś słodkim.
- Uprzedzając was, nie dodałem żadnej pigułki gwałtu. Alkoholu też nie ma za dużo i to niebieskie to oranżada balonowa.
Napiłyśmy się równocześnie.
- O. Mój. Boże. to jest BOMBA, Simons!- krzyknęła Chloe.
- Dzięki, życzę smacznego, a ja lecę, bo kolejka sama się nie obsłuży. Will zadbał, żebym stąd nie wyszedł już.
Odszedł i zostawił nas same.
- Jesteś już wystarczająco rozgrzana, żeby wyjść na parkiet?- zapytała mnie brunetka.
- Znasz mój stosunek do wody?
- Jasne, nie mogłabym zapomnieć twojego kategorycznego "NIE!".
- No właśnie, więc znasz odpowiedz- zarumieniłam się na myśl o tańczeniu przy tych wszystkich ludziach.
- Dobra, to chociaż chodź ze mną do kibelka, bo mój pęcherz nie wytrzyma za chwilę, a boję się chodzić wypita. Nie wiem kto pojawił się na imprezie! Nie wiem, jakich znajomych ma Will.
- Dobrze, chodź- złapałam ją za rękę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro