Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Sixty- Nine.

Will

Obserwowałem jak Celeste ostrożnie podchodzi do każdego z akwariów i nawiązuje coś, na znak porozumienia, ze zwierzętami. Jest przy tym taka ufna i naturalna.

Znajdowaliśmy się w budynku, swoją drogą ogromnym, który z zewnątrz przypominał zwykły budynek, zaś w środku szklaną kulę, odgrodzoną szybą, od sufitu do ziemi, za którą istniał drugi, morski świat.

- Will, skąd ich tutaj tyle?

- Ludzie z Instytutu znajdują je i zabierają tutaj, gdzie poddawane są leczeniu i wtedy wypuszczane na wodę. Wyleczone. Te tutaj- wskazał na stworzenia- są jeszcze niepewne, dlatego zostają. Holy, miał uszkodzoną płetwę. Znaleźli ją przy rafie. Reszte spotkał podobny los. Ale są w dobrych rękach.

- Żałuję, że nie potrafię pływać- mruknęła- Mam ochotę wejść tam i popływać...

- Och, żałuj. Miałem w planach zabrać cię tam- wskazałem na wodę- ale zważywszy na twój lęk, wycofałem się z tego. Twoja strata- puścił mi oko- Choć nie ukrywsm, że mam zamiar zawalczyć z twoim strachem i przełamać twój lęk do wody. Kiedyś mi się to uda.

- Powodzenia- mruknęła i spoważniała.

- Coś cię trapi, prawda?

- Nie no coś ty, tylko mój pieprzony lęk zabiera mi tyle rzeczy. Pestka. Przez strach tra­cę naj­lep­sze chwi­le w swoim życiu- wywróciła oczami.

Złapałem ją za ramiona.

- Każdy ma jakiś lęk- rzekł- Nie jesteś jedyna.

- Tak, ty napewno masz jakieś wady-ponownie przewróciła oczyma, a ja próbowałem ukryć parsknięcie.

Czy ona dawała mi do zrozumienia, że ma mnie za ideał?

- Celeste, nie ma ideałów- złapałem pasmo jej włosów w swoje palce i zawinąłem- Chodź tobie do tego niedaleko.

Teraz to ona wybuchła gromkim śmiechem.

- Jesteś dupkiem, wiesz?

- To ja już nic nie rozumiem. Mówisz swojej dziewczynie komplement, jest źle. Nie mówisz jeszcze gorzej- pokręciłem głową.

- Fatalnie kłamiesz. A tak poza tym...czy ty nazwałeś mnie swoją dziewczyną?- dźgnęła mnie palcem w tors.

Nie dałem jej dokończyć, a zamknąłem jej usta swoimi. Przez chwilkę się opierała, lecz niedługo potem oddała w niego zaangażowanie. Objęła mnie za kark i głaskała po końcówkach włosów. W pewnym momencie złapałem jej uda i uniosłem, owijają swój pas. Zaskoczona wydala zduszony okrzyk. Wsadziłem jej za ramiączka sukienki dłonie i gładziłem po gładkiej skórze, okrężnymi ruchami. Zadrżała, ale się nie odsunęła. Chyba się jej spodobało, bo wczepiła palce w moje włosy i choć to niemożliwe, ale przybliżyła się jeszcze bliżej.

Na sekundę się od niej odsunąłem i odparłem nasze czoła o siebie.

- Czy taka odpowiedź wystarczy?

Pokręciła głową, zarechotała i ponownie wpiła się w moje usta.

Dzięki niej, jej dotykowi i kontakcie odleciałem gdzieś daleko. Czułem jak każdego dnia odlatuję kilka metrów dalej, do innego, dotąd nieznanego mi raju.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #wattys2016