Ninety- Five.
Celeste
Dziwne.
Spencer wpadł do mojego pokoju nieśmiało i poprosił, żebym zeszła do jadalni.
Tak też uczyniłam.
Usiadłam w milczeniu. Żadne z nas się nie odezwało.
- Po coś mnie musieliście wezwać- powiedziałam, dając kres ciszy, patrząc podejrzliwie na Spencera i Gaby. Siedzieli obok. Bardzo blisko.
- Tak- zaczął blondyn- Bo ja....my...
- Jesteście razem, tak?- zgadłam, nie chcąc ich trzymać w niezręcznej sytuacji.
Spojrzeli na mnie jak na potwora z odnogą na głowie.
- Co tak patrzycie? To było do przewidzenia. Prędzej czy później byś się spiknął z Gaby- powiedziałam w kierunku wujka- Za bardzo was do siebie ciągnęła siła magnetyczna- uśmiechnęłam się.
- Nie jesteś zła?- zapytała Gabriela.
- Zwariowałaś? Jestem szczęśliwa, bo lepiej Spenc, nie mógł trafić. To kiedy ślub?
- Hola, hola- zaczerwienił się wujek- Najpierw są przecież zaręczyny, ale doszliśmy do wniosku, że nie będziemy się spieszyć. Najpierw się lepiej poznamy. Dlatego chcieliśmy zapytać, czy nie zechciałabyś pójść z nami na kolację wieczorem.
- Będzie mi niezmiernie miło- uśmiechnęłam się- Będę również szczęśliwa mając taką ciotkę- zarechotałam.
Gaby pacnęła mnie żartobliwie, po czym przytuliła.
- Skąd ta zmiana?
- Ostatnie wydarzenia doprowadziły, że zapragnąłem mieć obok siebie kogoś, z kim będę mógł konie kraść. Powiedziałem Gaby co czuję. Ku mojemu ograniającemu szczęściu ona czuła to samo od dawna. Reszta jak widzisz sama się potoczyła- wytłumaczył mężczyzna.
- Rozumiem- wstałam z miejsca- W każdym bądź razie, jestem z wami całym sercem.
Podziękowali rozpromienieni.
Chyba nie spodziewali się, że sprzeciwie się w sprawie ich związku?
Kto jak nie ja powtarzałam każdemu z osobna, że pasują do siebie jak ulał?
Wyszłam przytulając ich na pożegnanie. Zatrzymałam się w progu własnego pokoju i zawróciłam.
- Mogę zabrać ze sobą Willa, prawda?
Spencer spojrzał na mnie zmieszany.
- O ile będzie chciał przyjść, nie mam nic przeciwko.
Z jego twarzy wywnioskowałam, że miał co do tego wątpliwości.
- Będzie- odkrzyknęłam pędząc do swojego pokoju.
---
- Proszę cię. To ważne wyjście i chciałabym, żebyś był wtedy z nami. Will, mam wrażenie, że próbujesz znaleźć wymówki...
- Nie..Ja po prostu...Muszę pomóc ojcu. I tak już sporo namieszałem rezygnując z kursów. Wybacz, Cel.
- Rozumiem- powiedziałam smutna.
- Nie gniewaj się, śliczna. Zadzwonię wieczorem, żeby zapytać jak było. Pa, księżniczko.
Pożegnałam się. Odłożyłam urządzenie na bok i cichym westchnieniem usiadłam na łóżku.
- Szkoda, Will- mruknęłam do siebie- ze nie będzie cie na kolacji rodzinnej. To dla mnie ważne, dla Spencera i Gaby też, ale czekam na stosowne wynagrodzenie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro