Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Hundred- Fiveteen.

Will

Zagwizdałem cicho. Greg siedziała nadal na schodach i tak samo jak ja nie silił się na żaden gest. To było z naszej strony bezsensowne. Wiedziałem jednak, że Celeste nie chciałaby, żebym wrócił do nich z Gregiem nadal nie kontaktując do siebie.

- Dobra, robię to tylko i wyłącznie dla niej...- zacząłem szybko.

- Nie potrzebuję fałszywych przeprosin!- przerwał mi w pół zdania.

- A kto tu mówi o jakiś przeprosinach?- syknąłem- Niby za co mam przepraszać?

- No nie wiem...pomyślmy...może za bycie jebanym chujem albo idiotą...- wymieniał.

- Zamknij ryj, Greg, bo sam lepszy nie jesteś.

- Od ciebie na pewno lepszy jestem, uwierz mi- zarechotał.

- Nawet nie przyszedłeś do więzienia!- wypomniałem mu- Co to za przyjaciel, który ma wszystkich w dupie?!

Greg nie odzywał się, więc kontynuowałem.

- Moją siostrę też długo musiałeś zwodzić. Dałeś żeby skrzywdził ją jakiś frajer, bo nie mogłeś się wziąć w garść i wyznać jej co czujesz.

W końcu Gregory wybuchł.

- Myślisz, że miałem w dupie, to, że byłeś w pace? Do chuja, nie było mnie tam, bo patrzeć jak brat stacza się na dno jest ostatnim obrazem jaki chciałem widzieć. A z Chloe to zupełnie inna bajka, ale dziwi mnie, że mi to wypominasz zważywszy na fakt, jak było z tobą i Celeste.

- Jej do tego nie mieszaj- warknąłem- To sprawa między nami.

- Ona już jest po uszy w to zamieszana- warknął i uderzył dłonią o kolano- Do chuja, Will, byłem o nią zazdrosny, ale później uwierzyłem, że dziewczyna da sobie z tobą radę, ale widocznie nadal twój mózg nie działa na pełnych obrotach.

- Byłeś zazdrosny! Właśnie! To cie zgubiło- wyjaśniłem ze spokojem- A czy teraz łaskaw jesteś mi wyjaśnić i może przyznać się, że myliłeś się? Zbliżyłeś się do Chloe, więc może poczujesz się tak jak ja wtedy.

- Masz rację, ale ja stawiam sprawę jasno. Ko...Koc...

- Wyduś to wreszcie!- krzyknąłem poirytowany.

- Kocham Chloe, ale stawiam sprawę jasno. Żadna dziewczyna, żadna rodzina, NIKT! Nikt nie jest w stanie poróżnić mnie z najlepszym kumplem! Rozumiesz!?

Zatkało mnie równo.

- A wiesz co w tym wszystkim jest najlepsze? To, że nawet się nie spostrzegłeś a Carlos wziął ślub, kiedy ty bawiłeś się w tajniaka i gniłeś w pierdlu! To jest dopiero kumpel, który siedzi w więzieniu i to z własnej woli, zamiast pełnić rolę drużby a przyjęciu kumpla. Nie chcę nic mówić, ale przy pierwszej okazji, masz wpierdol od chłopaków.

- J-ak to...

- Tak to!

Carlos wziął ślub z Emily. Wziął ślub! A obiecywał, że będę jego świadkiem bez względu na wszystko. A ja tak po prostu go wystawiłem.

24 sierpnia to wtedy miał ustaloną datę! Zawsze o niej wspominał, ponieważ to data do której ma sentyment. To dzień i miesiąc urodzin jego zmarłej przy narodzinach siostry bliźniaczki.

Boże...

- Boże...ja...nie wiem co powiedzieć- mruknąłem i wstałem z miejsca.

- Nic nie mów- westchnął Greg i również wstał- wszystko jest wyjaśnione.

Blondyn próbował odejść. Stałem nieruchomo. Było mi tak wstyd!

- Zaczekaj...

Gregory zatrzymał się plecami do mnie.

- Ja- zacząłem- nie chcę, żeby tak było.

- Już tak jest, zrozum to...

- Nie, Greg, ja chcę po prostu, żeby było jak dawniej. Ja i ty... Proszę, daj szansę nam odbudować to na nowo, a...

- Stary, tu nie ma o czym gadać. To już się stało i nic nie będzie jak dawniej...

- Rozumiem- przerwałem mu w połowie zdania, wiedząc do czego zmierza. Oszczędziłem tych ostrych słów samemu sobie.

Chłopak westchnął i przeczesał włosy palcami. Kopnął z frustracji kamień na ziemi. Byłem niemalże pewny jak przeklął pod nosem.

- ... ale możemy stworzyć coś nowego i zapomnieć o tym, co się wydarzyło. Nie chcę wprowadzać niekomfortowej atmosfery, ale gwarantuję ci, że jeszcze jeden taki numer, a nie zawaham się zrównać twojego łba z gilotyną ty zidiociały dupku. Może gdzieś tam wróci stary Holt- pokazał mi środkowy palec.

Uśmiechnąłem się lekko. Stary Greg wracał do gry pełną parą.

- I vice versa, stary. To co- podałem mu rękę- graba na zgodę?

Patrzyłem na jego reakcję. Prowadził intensywną obserwację nad moją dłonią i spojrzał na mnie jakbym oszalał. Ku mojemu zdziwieniu nie ujął jej.

- Chyba cię popieprzyło- warknął i zamknął mnie w męskim uścisku. Poklepał mocno po plecach, po czym powiedział- Cholera, nareszcie możemy wracać, bo umieram z głodu.

- Idioto, zrobiłeś to dla jedzenia?!- palnąłem go po głowie.

- Ta...Nie! Oszalałeś- cofnął się w słowach widząc jak zamachuję się rękę przed jego twarzą i powalam go na ziemię.

- Zaraz pomyślą, że się napieprzamy. Wstawaj ze mnie zboczeńcu!

Oboje wstaliśmy. Nareszcie dostrzegłem uśmiech u przyjaciela, kiedy przebywa obok mnie. Ostatnio tego brakowało, ale dopiero teraz zdałem sobie sprawę jak bardzo tego potrzebowałem.

Było mi o wiele lżej na sercu, kiedy odzyskałem ważną dla mnie osobę. Powoli odbudowywałem to, co w życiu zawaliłem. A tą iskierką, która napawała mnie do tego, była piękna blondynka, która stała się dla mnie całym światem. To dzięki niej moje życie staje się lepsze.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #wattys2016