Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Jak się poznaliście? cz.2

Thranduil:

Przemierzałaś spokojnym krokiem korytarze Samotnej Góry podziwiając kunszt wykonanych zdobień na ścianach. Dalej zachwycało cie to jak dokładnie zostało wszystko wyrzeźbione w skale. Mimo chłodu kamienia rzeźbione opowieści rodu krasnoludów dodawały ciepła, i kusiły żeby stanąć, i studiować każde pociągnięcie dłutem, bądź samą przedstawioną historię. Tak też zrobiłaś zatrzymując się przed rzeźbioną ścianą. Ryt w skale przedstawiał samego Smauga i Thorina stojącego przed nim z mieczem.

-Niezwykła historia- usłyszałaś z prawej strony męski głos.

-Tak, słyszałam co się działo- przytaknęłaś spoglądając w tamtą stronę.- Ponoć odmówiłeś im pomocy na samym początku królu. Niezbyt honorowo- wróciłaś do obrazu w skale.- W moich stronach zostałeś ogłoszony tchórzem i osobą bez honoru.

-Jak śmiesz...- zaczął zły.

-Królu Thranduilu sądzę, że wolisz aby kolejny konflikt między rasowy się nie rozpoczął- spojrzałaś na mężczyznę- oraz jak sądzę oczyścił swoje imię i tytuł- obserwowałaś jak ten zaciska szczękę a żyła na jego szyi zaczyna pulsować.- Dlatego radzę królu abyś czasami zachował swoją dumę dla siebie.

-Kim ty jesteś, że śmiesz się tak do mnie odzywać?- wysyczał.

-[T/I]. Doradczyni króla Barda z Dale. A teraz proszę mi wybaczyć, obowiązki wzywają- skłoniłaś głowę przed elfem i ruszyłaś odszukać własnego władcę.

Boromir:

Chłodne powietrze owiewało twoją twarz przyprawiając o dreszcze. Poprawiłaś pelerynę na ramionach i przysunęłaś nogi bliżej ogniska. W oddali było słychać wycie wargów. Przy boku przez cały czas miałaś położony miecz, a po drugiej stronie leżała szara, wysłużona tarcza. Oparłaś się plecami o drzewo za sobą i zerknęłaś na psa leżącego po drugiej stronie ogniska.

-Sh... dzisiaj nas nie dopadną- powiedziałaś spokojnie kiedy zwierze podniosło głowę słysząc wycie.- Masz- podrzuciłaś mu kawałek sarniny.

Rozejrzałaś się po lesie próbując wypatrzeć czyhające w ciemności zagrożenia. W pewnym momencie wiatr przyniósł smród krwi, a zaraz potem kolejne wycie, tym razem bliżej. Natychmiast zasypałaś ognisko przygotowanym wcześniej piaskiem. Podniosłaś plecak i zarzuciłaś go na ramiona, a potem wzięłaś broń. Cichym gwizdem przywołałaś psa do swojego boku i szybkim krokiem ruszyłaś w stronę rzeki.

Nagle rozległy się krzyki, a potem dźwięki ocierającego się metalu o metal. Znowu gwizdnęłaś na psa i pobiegłaś w tamtą stronę. Docierając na brzeg lasu zobaczyłaś bitwę toczącą się między ludźmi a orkami. Na dźwięk łamanej gałęzi natychmiast się odwróciłaś odcinając głowę orkowi, który próbował cie zaatakować.

W pewnym momencie czubek miecza jednego z orków rozciął skórę na twoim policzku. Nim zdążyłaś go zabić został przebity innym mieczem, a kiery upadł martwy twoim oczom ukazał się mężczyzna. Skinęłaś mu w podzięce i pod naciskiem kolejnych wrogów stanęliście plecami do siebie walcząc.

Aragorn:

Kiwnęłaś do jednego ze strażników i weszłaś do miasta. Większość straży cie tutaj znała, na szczęście była to pozytywna znajomość. Jako że często ochraniasz kupców przemieszczających się między miastami walczyłaś ramie w ramię ze strażą większości miejsc, które odwiedziłaś. Niestety kilka dni po wyruszeniu w nową podróż twój koń padł podczas napaści orków, dlatego musiałaś zdać się na własne nogi i zawrócić do miejsca skąd wyruszyłaś.

Jednak zanim udałaś się do stajni ruszyłaś w stronę gospody- Pod Rozbrykanym Kucykiem. Rozszalała się wieczorna ulewa i wolałaś nie niepokoić stajennego o tej porze. Weszłaś do budynku i strzepując wodę z kaptura zdjęłaś go. W środku jak zawsze było głośno a do tego odór gnijących resztek na podłodze nie robił dobrego wrażenia.

-Pokój na noc- powiedziałaś do barmana kiedy się tylko przy nim znalazłaś opierając o ladę.- Płacę z góry.

-Mamy komplet- odezwał się starszy nieco utyty facet.

Przewróciłaś oczami i wyciągnęłaś z sakwy przerzuconej przez ramie 5 monet i położyłaś na ladzie. Na ten widok mężczyzna natychmiast zmienił zdanie, zabrał pieniądze i po chwili spod lady wyciągnął klucz. Domówiłaś jeszcze piwo i kawałek chleba z kawałkiem kurczaka, a kiedy dostałaś zamówienie ruszyłaś do cichszego miejsca pod oknem. Wybrałaś stół w bardziej zacienionym miejscu. Po zajęciu krzesła zaczęłaś jeść. W pewnym momencie po drugiej stronie gospody dostrzegłaś mężczyznę, który ci się bacznie przyglądał. Natychmiast zaczęłaś w głowie przeglądać listę osób, którym mogłaś wisieć przysługę bądź jak to mówią- zraniłaś jego dumę i teraz będzie chciał ją odzyskać. Mężczyzna jednak dalej ci się bacznie przyglądał paląc fajkę.

-Co taka panienka robi w takim miejscu?- odezwał się nagle charczący głos po twojej lewej.

-Je -odparłaś niby znudzona i napiłaś się piwa odwracając głowę w stronę mężczyzny, który cie zaczepił.- Czego chcesz?

-Da się ciebie wynająć śliczna?- uśmiechnął się obleśnie pokazując gnijące zęby.

-Żeby zbić ci mordę? Mogę to zrobić za darmo- wzruszyłaś ramionami i odchyliłaś się lekko na krześle.- Ale aktualnie mi się nie chce więc spadaj stąd zanim mi się zachce.

-Ty mała... - wysyczał wściekły, ponieważ twoje słowa wywołały salwę śmiechu u pijaczyn w pobliżu. Wyciągnął ręce w twoją stronę żeby cie złapać lecz zanim zdążyłaś zareagować padł zamroczony na podłogę.

-Poradziłabym sobie- spojrzałaś na swojego wybawcę, którym był tajemniczy jegomość, który ci się przyglądał. Zerknęłaś na pijaka, ale widząc, że nie ma zamiaru cie już więcej zaczepiać wróciłaś do przerwanego posiłku.- A ty czego chcesz?- spytałaś widząc jak nieznajomy się do ciebie przysiada.

-Pogadać- odparł od niechcenia rozglądając się po gospodzie.

-To gadaj z samym sobą.

Gimli:

Sapnęłaś zła i ruszyłaś korytarzem w stronę wyjścia. Miała się dzisiaj odbyć narada co zrobić z pierścieniem, który przyniósł ze sobą Frodo Baggins. Mimo przyjaźni na dworze i między gośćmi zabrałaś swój topór w razie czego. Wolałaś nie zostać zaskoczona kiedy jesteś bez broni. Posłałaś Elrondowi krzywy uśmiech kiedy znalazłaś się na miejscu i zajęłaś wyznaczone miejsce. Ku uldze zauważyłaś, że część jeszcze nie przyszła, więc nie byłaś jedyną osobą, która zaspała.

Spojrzałaś kiedy po twojej lewej rozległo się ciche chrząkniecie i posłałaś krasnoludowi słaby uśmiech.

-Krasnolud, ale bez brody- wymamrotał patrząc na ciebie uważnie.

-Ludzie z niejaką odrazą patrzą na nas kiedy mamy brody. Lepiej ją zgolić i nie mieć problemów.

-Mądrze- przytaknął i poprawił się na siedzisku.- Też wzięłaś broń- kiwnął na twój topór.

-Chyba oboje uznaliśmy, że lepiej być przygotowanym niż zaskoczonym- odparłaś lekko obserwując przychodzące osoby.- Chociaż nie wróżę spokoju temu zebraniu.

-Dlaczego?

-Pierścień to potężna broń. Może zawrócić w głowie- powiedziałaś jakby to było najbardziej oczywiste na świecie i skinęłaś do Gandalfa u boku, którego szedł niziołek.

-Jeszcze zanim się zacznie, jestem Gimli.

-[T/I]

Bard:

Nabrałaś powietrza wypływając na powierzchnię lodowatej wody. Cały czas na skórze czułaś płomienie płonącego miasta. Odwróciłaś się w stronę zniszczonego przez ogień miasta. Zadrżałaś czując zimny wiatr na policzku i zaczęłaś płynąc w stronę brzegu. Całe twoje życie legło w gruzach po ataku Smauga.

Po dotarciu na brzeg wyszłaś z wody i położyłaś się na ziemi oddychając ciężko. Dopiero po kilku minutach dotarło do ciebie, że przeżyłaś. Zaczęłaś się cicho śmiać przez ten cały stres i strach. Zamilkłaś jednak natychmiast kiedy do twoich uszu dotarły głosy. Z ciężkim sapnięciem zmusiłaś swoje ciało do ruchu i jak najszybciej mogłaś wstałaś chwiejnie. Powoli ruszyłaś w przeciwnym kierunku próbując być jak najciszej. Jednak mimo starać nie zauważyłaś gałązki i kiedy na nią stanęłaś ta pękła. W tej nieznośnej ciszy jaka panowała dźwięk rozbrzmiał jak grzmot. Przeklęłaś cicho pod nosem i zerwałaś się do biegu, a słysząc jak ktoś za tobą biegnie próbowałaś nie zwalniać mimo zmęczenia.

W pewnym momencie usłyszałaś trochę dalej znajome głosy. Jedynie siłą własnej woli zmusiłaś się do biegu i wypadłaś spomiędzy krzaków przewracając się. Podniosłaś głowę słysząc jak ktoś do ciebie podbiegł, a potem rozległ się dźwięk elfickiego rogu. Przewróciłaś się na plecy i dostrzegłaś nad sobą strzałę wbijającą się w warga, który na ciebie wyskoczył z krzaków. Zaraz po tym przejechał obok ciebie koń i rozległ się pisk kolejnych zabijanych wilko-podobnych zwierząt.

-Już dobrze- usłyszałaś przy uchu łagodny męski głos i po chwili poczułaś dłonie pod ramionami ciągnącymi cie do tyłu.

Jak przez mgłę słyszałaś jak mężczyzna coś do ciebie mówi, ale nie mogłaś tego zrozumieć. Nawet nie wiedząc kiedy zemdlałaś.

Frodo Baggins:

Pozdrowiłaś szerokim uśmiechem Sama, którego minęłaś i ruszyłaś dalej szukając pana Bagginsa żeby złożyć mu życzenia z okazji 111 urodzin. Jego wiek był dość zaskakujący dla wszystkich, ponieważ zwykle hobbici dożywali zwykle do 100 lat.

Kiedy w końcu udało ci się złapać Bilba złożyłaś mu najserdeczniejsze życzenia od ciebie i elfów z Rivendell. Dostrzegłaś jaką radość przyniosły życzenia staremu hobbitowi. Sam życzył ci miłej zabawy na jego urodzinach i już z innym podejściem przyjmował życzenia urodzinowe od innych.

Ruszyłaś między hobbitami, ale mimo swojego pochodzenia byłaś tylko o głowę wyższa od nich. W pewnym momencie usłyszałaś krzyk, a kiedy się odwróciłaś dostrzegłaś wielkiego fajerwerko-smoka lecącego po niebie. Pokręciłaś głową domyślając się że to jeden z kolejnych pomysłów Gandalfa i uskoczyłaś na bok żeby biegnący hobbit nie wpadł na ciebie. Nie chcąc zostać przewróconą przez któregoś z niziołków poszłaś usiąść. Z zaciekawieniem obserwowałaś co się wydarzy dalej, a widząc w jaką panikę wpadli nie potrafiłaś powstrzymać rozbawionego uśmiechu. Razem z resztą kiedy smok zamienił się na niebie w ogrom fajerwerek zaczęłaś klaskać. Uznałaś, że będziesz musiała pogratulować czarodziejowi jego pomysłów na urozmaicenie urodzin swoich przyjaciół.

W pewnym momencie dostrzegłaś Sama z innym hobbitem. Oboje zaciekle o czymś rozmawiali co jakiś czas zerkając w twoją stronę. Przechyliłaś lekko głowę przyglądając się im. W końcu nieznany ci hobbit westchnął ciężko i ruszył w twoją stronę. Widziałaś jego zakłopotanie kiedy dostrzegł, że obserwujesz go jak idzie w twoją stronę.

-Zatańczymy?- wypalił kiedy znalazł się przy tobie. Dopiero teraz dotarło do ciebie, że muzyka na nowo zaczęła grać.

-W sumie czemu nie- uśmiechnęłaś się lekko w jego stronę i poszłaś z nim gdzie było wyznaczone miejsce do tańczenia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro