Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Staliśmy w wielkiej sali. Ludzi już było tak dużo że gdybym chciała się stąd wydostać, to prawdopodobnie by mi się nie udało, bo było za ciasno by móc sobie utorować drogę.

Od pierwszej wiadomości z rozkazem nie dostałam żadnej innej. Napisałam również do Adlai, że wszystko idzie dobrze i postanowiłam nic nie mówić na razie o przyłapaniu przez Yulię i Wynna, by się nie martwiła.

Nagle na wielkim ekranie rozbłysnął nowy napis :

Prosimy o przejście trzydziestu żołnierzy do wyjścia numer jeden.

- Jak nas podzielą? - zapytałam.

- Losowo. Po prostu trzymaj się z nami, a będziesz na tym samym statku - odpowiedział Wynn

Odetchnęłam z ulgą. Szczerze wolałam już zostać z nimi, skoro i tak nie mieli na mnie donosić. Przynajmniej mogli mi wytłumaczyć kilka rzeczy na które mogłabym być nieprzygotowana.

W sali robiło się coraz mniej ciasno, a do wszystkich pięciu wyjść prowadzących do statków lecących już na Ziemię wchodzili następni żołnierze.

Nagle Yulia i Wynn skierowali się w stronę wyjścia numer 4, więc szybko poszłam za nimi.

Gdy doszliśmy do żołnierzy sprawdzających pasażerów, ci kazali wszystkim wsadzić rękę do jakiejś wnęki w ścianie koło przejścia.

Gdy przyszła moja kolej, wcisnęłam rękę do oznaczonego miejsca, i nagle poczułam ból na poziomie nadgarstka i szybko wyjęłam rękę. Był tam czarny, kwadratowy kawałek plastiku, który musiał być czipem, z numerem 597-25.

- Długo jeszcze? - zapytał wkurzony jakiś gościu za mną, popychając mnie.

Szybko przeszłam dalej, nie zwracając już uwagi na czip. Musiałam jeszcze przejść kontrolę tożsamości.

Dalej stał jakiś żołnierz ze skanerem w ręku. Gdy do niego podeszłam, nie poczekał nawet aż się zatrzymam, tylko od razu podniósł go do mojego oka i zeskanował soczewkę.

Nagle serce zaczęło mi szybciej bić, bo to ten moment miał zadecydować czy wszystko się uda.

Mężczyzna nawet na mnie nie spojrzał, i popchnął mnie dalej, a ja odetchnęłam z ulgą. Adlai się spisała.

Dalej był korytarz leżący prostopadle do poprzedniego, a wzdłuż jego ściany był rząd szerokich drzwi, które musiały prowadzić do statków.

Odszukałam wzrokiem Yulię i Wynna, którzy stali przed jednymi z drzwi po mojej lewej stronie, po czym pospieszyłam w ich stronę.

- Zaraz przyleci następny statek - Odezwał się Wynn, na co ja pokiwałam głową.

Nad drzwiami był następny ekran, tym razem mniejszy, odliczający czas do przylotu statku.

2:13, 2:12, 2:11...

Jeszcze dwie minuty do lotu. Coraz bardziej się denerwowałam. Jak już tam wejdę, już nie będzie odwrotu. Chociaż teraz nie miałam zbyt dużego wyboru.

Wreszcie dwie minuty minęły i gdy na ekranie skończyło się odliczanie, usłyszeliśmy pisk, po czym drzwi się otworzyły i wszystkie trzydzieści osób weszło szybkim tempem do środka.

Przy wejściu stał żołnierz podobnie ubrany co ten ze skanerem. Sprawdził coś na swoim tablecie, po czym kazał nam przejść dalej.

Gdy osoby przede mną poszły naprzód, ujrzałam wnętrze części statku w której mieliśmy przebyć pierwsze godziny lotu. Było to podłużne pomieszczenie z fotelami po obu stronach. Połowa była już zajęta więc pospieszyłam się by zająć miejsce.

Yulia i Wynn usiedli po lewej stronie. Chłopak wskazał na miejsce obok siebie, dając mi znak bym usiadła koło nich, więc szybko poszłam w ich stronę, zanim ktoś mógłby mnie w tym wyprzedzić.

Wszyscy zaczęli zapinać pasy, po czym kazano nam czekać na start.

Powędrowałam wzrokiem po osobach zgromadzonych w pomieszczeniu. Z wszystkich dwudziestu siedmiu pozostałych osób nie znałam żadnej.

- Hej - usłyszałam jakiś głos po mojej prawej stronie.

Była to jakaś blondynka, która uśmiechała się do mnie.

- Skąd jesteś? - zagadała.

Zawahałam się przez chwilę, zbita z tropu przez jej nagłe pytania.

- Z Aeriosa-3 - odpowiedziałam, przypominając sobie moje fałszywe pochodzenie.

Dziewczyna nie wydawała się zauważyć niczego podejrzanego.

- To tak jak ja! Ale nigdy cię nie widziałam. Trochę dużo ludzi tam mieszka... To pewnie dlatego, nie sądzisz?

Pokiwałam wolno głową. Wolałam by ludzie nie zadawali pytań na ten temat, więc postanowiłam nie odpowiadać na to pytanie, mając nadzieję że to ją zniechęci do dalszej rozmowy.

- Jestem Camila, a ty? - nadal próbowała.

Stwierdziłam że niereagowanie na jej pytanie mogłoby być jeszcze bardziej podejrzane więc odpowiedziałam.

- Amaia.

- Mhm. Ładne imię.

Nagle poczuliśmy jak statek staruje, i to uciszyło Camilę od dalszego wypytywania mnie.

***

Po prawie godzinie drogi, pasy odpięły się automatycznie i usłyszeliśmy głos oznajmiający że możemy wstać i przenieść się do większej części statku, w której będziemy musieli zostać przez następne dwa miesiące.

Powoli wszyscy wstali ze swoich foteli i zaczęli przechodzić do drzwi które otworzyły się chwilę po usłyszanym komunikacie.

- Kim była ta dziewczyna ? - zapytała Yulia gdy przeszłam za nią do wskazanego pomieszczenia.

- Nie wiem. Poprostu spytała się mnie skąd jestem - odparłam.

Moja rozmówczyni zmierzyła mnie długim spojrzeniem, po czym odwróciła wzrok.

- Nie mów jej za dużo o sobie. W ogóle nie mów innym zbyt dużo - po tych słowach przyspieszyła kroku i wyprzedziła innych, po czym zniknęła z mojego pola widzenia.

Spojrzałam na Wynna pytająco, ale ten tylko wzruszył ramionami.

- Ona zawsze wszystko wie, więc lepiej słuchaj co mówi - odparł rozbawionym tonem.

Jedynie uniosłam brew i nie odpowiedziałam. Mogłam jedynie mieć nadzieję że to nic nie znaczy.

Dalej były dwa pomieszczenia z łóżkami - jedno damskie i jedno męskie, a dalej sala spotkań, gdzie był również cały sprzęt komputerowy oraz część systemu nawigacji, i to tam mieliśmy się udać najpierw.

Gdy doszliśmy na miejsce, zobaczyłam mężczyznę który wcześniej stał z tabletem, kiedy mieliśmy dopiero wejść na statek.

Tym razem stał przy wielkim ekranie na którym wyświetlała się mapa ukazująca położenie statku i coś na wzór jego planu.

Gdy zauważył że wchodzimy do środka, obrócił się w naszą stronę i poczekał aż wszyscy wejdą.

- Witam wszystkich - przywitał nas - Jak już pewnie się domyślacie, to ja będę szefem tego oddziału. Jako żołnierze znacie już zasady.

Podszedł do krzesła stojącego koło wielkiego stołu pośrodku pomieszczenia i oparł się o nie.

- Usiądźcie - rozkazał, po czym wskazał ręką na pozostałe krzesła - Zatem chciałem jedynie byście wiedzieli że będą wśród nas jeszcze Pani Elise i Pan Robert. Są naukowcami którzy są tutaj w razie problemów ze statkiem lub innych, ale też będą mogli wydawać rozkazy, gdyż każdy z was będzie miał swoje obowiązki na tej misji.

Szef oddziału spojrzał w stronę Pani Elise i Pana Roberta, których dopiero teraz zauważyłam. Byli starsi niż inni ludzie z oddziału, musieli być w średnim wieku.

Kobieta podeszła o krok w stronę stołu, po czym zabrała głos.

- W związku z tym że misja była nieprzewidziana, nie byliśmy na nią całkowicie przygotowani. Dlatego możemy od was oczekiwać więcej niż moglibyście się tego spodziewać jako żołnierze, ale obecnie nie mamy innego wyboru. Będziecie mieli obowiązki, które podzielimy zgodnie z tym, co kto najlepiej potrafi ale wiedzcie też że niektórych rzeczy będziecie musieli się nauczyć - spojrzała na szefa, który kiwnął głową, dając znak by kontynuowała - a dzisiaj damy wam dzień wolny, byśmy mogli wszystko przygotować na resztę lotu.

Kobieta zamilkła, przeleciała po wszystkich jaszcze raz wzrokiem, po czym obróciła się i podeszła do pana Roberta, mówiąc do niego coś czego my nie słyszeliśmy.

Wszyscy znów skupili wzrok na szefie oddziału, a ten kiwnął głową na znak że spotkanie jest już skończone i że możemy odejść.

***

- Hej - usłyszałam znajomy już głos spode mnie.

Podniosłam się na łokciach i wychyliłam głowę, patrząc w dół z piętrowego łóżka na którym właśnie leżałam.

Camila stała oparta o ścianę koło łóżka. Uniosłam pytająco brwi.

- Co robisz? - zapytała - Wszyscy poszli się czymś zająć a ty leżysz?

Pokiwałam głową, nie siląc się na odpowiedź.

- Ja właściwie też nie mam co robić, więc może pójdziemy trochę zapoznać się z otoczeniem? - zapytała rozbawionym tonem.

Westchnęłam. Chciałam wszystko przeanalizować na spokojnie. Ale w sumie to takie leżenie nic by mi nie dało. Może próba poznania nowych ludzi mogłaby się okazać bardziej pożyteczna?

- Ok. Gdzie chcesz iść?

Camila uśmiechnęła się na moją odpowiedź.

- Wszyscy są w kuchni. Grają w jakieś gry.

Znów pokiwałam głową i poszłam za nią do wcześniej wspomnianego pomieszczenia.

Kuchnia była dość mała, jak większość miejsc na statku. Po jednej stronie były same białe szafki i blat z hokerami, a po drugiej ekrany z jakimiś parametrami i wiadomościami.

Było tam faktycznie dużo osób. A dokładniej połowa.

- Gdzie jest reszta? - Zapytałam Camilę.

Ta wzruszyła ramionami.

- Nie wiem. Poszli zobaczyć inne części statku albo coś.

Pięć osób stało przy ścianie, machając rękami w powietrzu, grając w jakąś grę której ja nie widziałam, a reszta osób stała z boku lub siedziała na blacie albo na hokerach, patrząc to na graczy, to w bok, zapewne widząc wyniki dzięki soczewce, i dopingując ich.

Podeszłam do blatu i oparłam się o jego róg.

- W co grają? - zapytałam, nie zwracając się do nikogo w szczególności.

Jakiś chłopak o czarnych włosach siedzący obok mnie odwrócił się w moją stronę, słysząc że zadałam pytanie.

- W QuickClicking. Mi to się nie podoba ale przegrałem głosowanie - uśmiechnął się - Też chcesz zagrać? - zapytał.

Pokiwałam głową, bo i tak nie miałam nic innego do roboty a znałam tę grę i byłam w niej całkiem dobra.

- Mamy dodatkową osobę do następnej rundy! - krzyknął do reszty osób pochłoniętych grą.

- Ja też chcę! - Camila przyłączyła się do rozmowy.

Chłopak pokiwał głową i skupił wzrok na niewidzialnym dla nas ekranie soczewki.

Po chwili dostałam zaproszenie do gry i je zaakceptowałam. Ujrzałam tabelkę z punktami zmieniającymi się w zawrotnym tempie, za każdym razem kiedy jeden z graczy zdobył punkt.

Gra polegała na tym by naciskać lecące z góry niebieskie kwadraty i unikać tych czerwonych, czyli tych które zabierają punkty. Z każdą rundą pojawiała się dodatkowa kolumna lecących kwadratów, a gdy dojdzie się do sześciu kolumn, gra się kończy. Oczywiście wygrywa gracz który zdobył najwięcej punktów, czyli ten który zdążył nacisnąć najwięcej kwadratów.

Obecnie wygrywał gracz numer 3. Spojrzałam na grające osoby i zauważyłam że była to Yulia. Trzech innych osób nie znałam. Byli to dwaj chłopacy o blond i rudych włosach i jedna ruda dziewczyna, która wyglądała na siostrę tego drugiego.

Nagle zauważyłam że gracze opuszczają ręce i zamiast tabelki pojawia się komunikat.
Wygrał gracz numer 3.

Wszyscy znów skupili wzrok na realnym świecie i podeszli pogratulować Yulii. Ja również odepchnęłam się od blatu i skierowałam się w jej stronę.

- Gratulacje - uśmiechnęłam się.

Ta spojrzała na mnie nieufnie, jak zawsze, ale jednak odpowiedziała.

- Dzięki. Teraz twoja kolej. Masz wygrać z Wynnem. Założyłam się z nim że nie wygra ani jednej rundy - Jej pogodny ton naprawdę mnie zaskoczył.

- Ok - Zaśmiałam się.

Gra okazała się nie taka łatwa, gdyż poziom został ustawiony na bardzo trudny. Jednak wszystkie te godziny poświęcone na grę w domu nie poszły na marne, i już z początku prowadziłam.

Okazało się że chłopak z którym wcześniej rozmawiałam też grał, i był prawie tak dobry jak ja, za to Wynn był chyba najgorszy, więc zrozumiałam dlaczego Yulia się z nim założyła.

Po trzech minutach gry wszystko się zatrzymało, i otrzymałam komunikat Gratulacje! Wygrałeś! po czym wszyscy skierowali się w moją stronę by mi pogratulować, a Yulia odebrać nagrodę za wygrany zakład.

Po tej grze wszyscy skierowali się do korytarza, nie chcąc już grać.

W połowie drogi usłyszałam głos czarnowłosego chłopaka który z nami grał.

- Brakowało mi dwóch punktów!

Odwróciłam się do niego.

- To ty spytałeś czy chcę grać - oznajmiłam.

- Ian! Naucz się przegrywać - spojrzałam za siebie przez ramię.

Camila szła szybkim krokiem w naszą stronę by nas dogonić.

- Znacie się? - zapytałam

- Tak - odpowiedziała, a Ian potwierdził skinieniem głowy.

- Chociaż wolałbym jej nie znać - dorzucił a ja zaśmiałam się na jego ponury ton.

Gdy doszliśmy do sypialnii pożegnałam się nimi, i postanowiłam wrócić do swojego pokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro