Rozdział 4
Wreszcie nadszedł dzień w którym miałam dostać się na statek który zabrałby mnie na Ziemię.
Rano, gdy się obudziłam, to była pierwsza myśl która przyszła mi do głowy, a po niej nadeszła fala następnych. Nie mogłam się skupić na żadnej z nich. Wiedziałam jedynie że jestem bardzo podekscytowana, ale jednocześnie przerażona.
Właściwie nie można było tego nazwać rankiem, gdyż była godzina pierwsza rano, czyli dla normalnych ludzi środek nocy. Nawet jeśli na orbicie nie można było tego tak poprostu stwierdzić.
Wstałam z łóżka i założyłam zwykłe czarne spodnie i kurtkę z kapturem ze specjalnego materiału który odbijał tak mało światła, że w ciemnościach było prawie niemożliwe zobaczenie mnie.
Wysłałam Adlai wiadomość że już jestem gotowa do wyjścia, tak jak mi kazała i otworzyłam drzwi poleceniem z soczewki.
Po przekroczeniu progu zaczęłam rozglądać się na boki, jednocześnie przysłuchując się dźwiękom dobiegającym z otoczenia.
Było cicho.
Włączyłam "tryb nocny" w soczewce, bym mogła widzieć w ciemności po czym zaczęłam iść ostrożnie w kierunku garażu.
Gdy doszłam do drzwi, weszłam do środka, gdzie ujrzałam statki podróżne. Było ich kilkanaście, stojące w jednej linii, ze schodkami prowadzącymi na pokład każdego z nich.
Wydałam polecenie zamknięcia drzwi i skierowałam się w stronę najdalszego. Po wejściu na pokład, usiadłam na miejscu pilota i podałam swój kod, który miałam gdyż podczas moich wszystkich lekcji uczyłam się kierowania takimi pojazdami.
Odetchnęłam, po czym odpaliłam silnik. Odgłos, choć nie był zbyt głośny, w tej ciszy wydawał się ogromny.
Ściany chroniły przed wydostaniem się dźwięków z garażu, by nie przeszkadzać ludziom mieszkającym na statku ale i tak ciężko mi było się uspokoić.
W końcu wystartowałam i skierowałam statek w stronę wyjścia. Wielka klapa podniosła się, ukazując Novę-35 i olbrzymią ilość innych statków na jej orbicie.
Ustawiłam auto pilota na moje miejsce docelowe, gdyż z tymi nerwami wolałam jednak nie kierować tą maszyną i opadłam na oparcie fotelu.
***
Gdy doleciałam na miejsce, ujrzałam wielki statek wojskowy na którego widok tak czekałam.
Gdy mój mały statek podróżny zacumował obok kilku innych podobnych, poczekałam aż unormuje się ciśnienie i poziom tlenu w korytarzu, by w końcu przejść do przejścia łączącego mój statek z tym wojskowym.
Po dojściu do wejścia poczekałam na sygnał od Adlai, który się pojawił niedługo po tym, oznajmiający że kamery są wyłączone i że mogę iść.
Weszłam do środka.
Sala była ogromna. Nie było całkiem ciemno bo na dolnych częściach ścian były małe okrągłe lampy dające słabe światło, ale przez ich dużą ilość mogłam dojrzeć co znajduje się w sali.
Po obu stronach stały różne rodzaje maszyn i pojazdów. Postanowiłam nie tracić czasu na oglądanie się i poszukałam wzrokiem miejsca gdzie mogłabym znaleźć strój lub broń.
Po przeciwnej stronie pomieszczenia był cały rząd drzwi, więc skierowałam się w tamtą stronę.
Po ponownym włączeniu "trybu ciemnego", gdyż ciężko mi było przeczytać napisy na drzwiach przez słabe oświetlenie, znalazłam te które wydawały mi się prowadzić do tego czego szukałam. Odszukałam wzrokiem panel, na którym wpisałam kod od Adlai i weszłam do środka.
Po przekroczeniu progu, ujrzałam wieszaki z jakimiś strojami.
Najpierw postanowiłam się przebrać.
Gdy odnalazłam swój rozmiar i założyłam strój, zauważyłam następne drzwi, więc skierowałam się w ich stronę.
I gdy je lekko uchyliłam, usłyszałam jakieś głosy.
- Pospiesz się. Chcę już móc iść spać. I tak dzisiaj się nie wyśpię - to był głos jakiejś dziewczyny. Zamarłam.
- Przestań marudzić. To ja tu pracuję najwięcej. Gdybyś się postarała, już byśmy skończyli.
Drugi głos musiał należeć do jakiegoś chłopaka. Postanowiłam nie czekać i się wycofać.
Powoli cofnęłam się, nie zamykając drzwi na wszelki wypadek, by nie wydać żadnego dźwięku i obróciłam głowę, rozglądając się za jakąś kryjówką.
Wieszaki. To było jedyne miejsce w pobliżu więc pospieszyłam w tamtą stronę.
Uchyliłam kombinezony najdelikatniej jak potrafiłam, wcisnęłam się między dwóch z nich i oparłam się o ścianę za nimi z bijącym sercem.
Nagle usłyszałam dźwięk otwierania drzwi i kroki które stawały się coraz głośniejsze gdy jedna z osób przekroczyła próg i zbliżała się coraz bardziej w moją stronę.
Zakryłam usta i nos dłonią i starałam się oddychać tak cicho jak to możliwe. Kroki nagle ucichły a ja jeszcze bardziej wcisnęłam się w ścianę.
- Nikogo nie ma! - usłyszałam głos chłopaka, po czym znów usłyszałam kroki, tym razem oddalające się.
- Chyba nie zwariowałam! Sprawdź jeszcze raz - tym razem to była dziewczyna.
Wytrzeszczyłam oczy na te słowa. Słyszeli mnie. A raczej dziewczyna.
Co miałam teraz zrobić? Nagle w moim polu widzenia zobaczyłam komunikat o wiadomości od Adlai. Już chciałam ją odebrać ale odgłos kroków znów stawał się coraz głośniejszy i było jasne że osoba idzie w moja stronę.
Usłyszałam dźwięk przesuwanych wieszaków koło mnie i nagle ręka w czarnej rękawiczce odsunęła kombinezony za którymi się ukrywałam.
Spojrzałam w górę. Zaskoczony chłopak patrzył na mnie przez chwilę. Był ubrany w ten sam strój który ja przed chwilą włożyłam i miał ciemne włosy oraz szare oczy. Byłam przerażona jeszcze bardziej gdy zobaczyłam że w lewej ręce trzyma broń.
- Ej, Yulia, tu naprawdę ktoś jest! - krzyknął, patrząc w stronę z której przyszedł. Wydawał się rozbawiony, co mnie trochę zmieszało.
Po odgłosie kroków mogłam odgadnąć że dziewczyna właśnie tu biegła, ale przez kombinezony obok mnie nie mogłam nic zobaczyć.
Dziewczyna w końcu wbiegła w moje pole widzenia. Miała krótko przycięte czarne włosy i zmarszczone brwi, patrząc na mnie. I też miała broń!
- Kim ty jesteś? - zapytała niechętnie, przybliżając do mnie broń, na co ja jeszcze bardziej się cofnęłam, chociaż już właściwie nie miałam gdzie.
- Yyy...- już miałam powiedzieć moje prawdziwe imię, gdy przypomniałam sobie że teraz mam fałszywe - Amaia. Amaia Williams. Ja... Chciałam przyjść wcześniej bo... - skarciłam się w myślach za tą głupotę. Mogłam się wcześniej przygotować na taką sytuację! - Potrzebowałam nowego stroju. Mój stary się zniszczył...
- Nie możesz tu przychodzić o tej porze. Nowa jesteś? Was naprawdę nic nie uczą? Mogłabyś mieć przez to problemy - patrzyła na mnie z niedowierzaniem.
Nic nie odpowiedziałam. Patrzyłam na jej broń skierowaną w moją stronę, a ona chyba to zauważyła i ją ode mnie zabrała.
- Nie bój się, nie zabijemy żołnierza - powiedziała niechętnie i zmierzyła mnie jeszcze raz wzrokiem, po czym odsunęła się.
- Co z nią robimy? - zapytał chłopak.
- Nic. Zostanie tu do rana, a później my będziemy musieli powiadomić szefa oddziału że był tu nieproszony gość...
- Nie! - sama byłam zaskoczona moim nagłym wybuchem, i dokończyłam bardziej spokojnie - Proszę... Nie możecie na mnie donieść! Ja nie wiedziałam że nie mogę tu być... Poprostu chciałam być przygotowana na jutro i potrzebowałam stroju! - popatrzyłam na nich błagalnie.
-Hmm... - nagle jakby wpadła na pomysł, i pokiwała głową - Dobrze... Jak nam pomożesz z pracą to na ciebie nie doniesiemy - oznajmiła i uśmiechnęła się do chłopaka z tryumfem.
Szybko pokiwałam głową. Nie za bardzo chciałam zostawać z nimi dłużej ale teraz nie miałam innego wyjścia.
Chłopak odsunął się a ja wyszłam z mojej kryjówki i poszłam za nimi do pomieszczenia z bronią.
- Poprostu musimy je wszystkie sprawdzić i wyczyścić. Umiesz to prawda? - zapytał.
Znów pokiwałam główą. Robiłam to na moich lekcjach.
Pomieszczenie było większe niż mi się zdawało. Po jednej stronie były stoły z poukładaną bronią a obok były półki i stojaki.
Dziewczyna, którą chłopak nazwał Yulia, już podeszła do stołu i kontynuowała pracę, więc ja zrobiłam to samo.
- Na co czekasz, Wynn? - zapytała.
Chłopak podszedł i również zabrał się do pracy.
A więc znałam ich imiona. Im więcej wiem, tym lepiej. Skoro zajmowali się takimi rzeczami jak czyszczenie broni przed odlotem, musieli być mało ważnymi osobami. Może byli na moim oddziale?
Po kilku minutach pracy, Wynn postanowił przerwać ciszę.
- Skąd jesteś?
Przez chwilę zastanowiłam się co odpowiedzieć.
- Z Aeriosa-3 - szybko odpowiedziałam. Była to sąsiednia planeta.
Mieszkali na niej mniej ważni ludzie podczas gdy na Novie-35 byli ci o wysokim statusie społecznym, przez co mogliby bardziej dociekać kim jestem.
- A wy ? - spróbowałam uniknąć więcej pytań na mój temat.
- My z Petrodisa-4 - była to druga planeta od Novy-35.
- A dlaczego musicie tu być?
- Bo Yulia znowu była niemiła dla szefa naszego oddziału - zaśmiał się.
Popatrzyłam na niego zdziwiona.
- A więc czemu ty też tu jesteś?
- Bo próbowałem jej bronić. Wstawanie o północy by móc wyczyścić cały skład broni, podczas gdy rano musisz lecieć na 3 miesięczną podróż na Ziemię to według mnie zbyt surowa kara. Ale szef się ze mną nie zgodził.
- Już się zamknijcie i skończcie tą pracę - wycedziła Yulia - Mamy skończyć przed piątą.
Pokiwaliśmy posłusznie głowami i wróciliśmy do pracy. Do piątej zostały trzy godziny ale byłam pewna że damy radę skończyć przed czasem.
***
Tak jak przewidziałam, praca zajęła nam mało czasu. Byliśmy we troje, i wszyscy trzej pracowaliśmy szybko, przez co kiedy skończyliśmy była trzecia trzydzieści rano. Jeszcze półtorej godziny do startu.
- Musimy już iść - oznajmił Wynn - Jeśli start jest o piątej, to niedługo wszyscy będą na miejscu.
Przetarłam jeszcze ręce ścierką, po czym poszłam za nimi do dużej sali.
Okazało się że było tam już naprawdę dużo ludzi.
Każdy statek miał przylecieć z żołnierzami z danej planety. Z tego co widziałam przyleciały już dwa, bo były dwa otwarte przejścia prowadzące zapewne ze statków.
W naszym układzie słonecznym było sześć planet, więc była to tylko jedna trzecia żołnierzy. Razem musiało ich być kilkadziesiąt tysięcy.
Poszliśmy na środek sali gdzie znajdowali się już zgromadzeni żołnierze.
Na jednej ze ścian był wielki ekran na którym wyświetlało się odliczanie do startu oraz polecenia które po chwili ujrzałam również dzięki soczewce.
Udaj się do sali głównej. Czekaj na polecenia.
Tak czy inaczej postanowiłam iść za Yulią i Wynnem i robić to co oni.
Czekaliśmy tak przez około godzinę. Co jakiś czas widziałam jak drzwi jednego z przejść się otwierają i wchodzą przez nie żołnierze.
W końcu wszystkie z sześciu drzwi się otworzyły i do startu została godzina.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro