Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

- Pamiętaj że zawsze jakbyś czegoś potrzebowała, to możesz się ze mną skontaktować.

- Wiem, wiem - odpowiedziałam kolejny raz.

Po przyjściu do pokoju okazało się że nikogo w nim nie ma, więc zadzwoniłam do Adlai, by jej za wszystko podziękować, i powiedzieć że nie potrzebuję już jej pomocy gdyż zrobiła już dla mnie wystarczająco dużo, a nawet więcej, mimo że mnie praktycznie nie znała. Nie znałam zbyt dużo takich osób jak ona.

Po rozłączeniu się zdałam sobie sprawę że jest dopiero dwunasta. Postanowiłam więc przejść się po statku, by być przygotowaną na jutro, gdy rozpoczniemy pracę na nim. Miałam też nadzieję że poznam choć część ludzi którzy nie zjawili się dziś rano w kuchni.

Po wyjściu na korytarz, skręciłam w lewo, czyli w przeciwną stronę niż pomieszczenie w którym wczoraj spędziliśmy dwie godziny po starcie. Minęłam korytarz prowadzący do sali spotkań, i skierowałam się dalej, do części statku której jeszcze nie znałam.

Były tam miejsca których na razie zdecydowałam się nie odwiedzać, gdyż były mało interesujące, takie jak łazienka lub składy żywności, broni i różnego rodzaju wyposażenia.

Ale gdy poszłam dalej usłyszałam ciche brzęczenie, które brzmiało znajomo, i dochodziło zza drzwi.

Skierowałam się w tamtą stronę i otworzyłam je. Był to silnik.

Podeszłam bliżej by mu się przyjrzeć.

Był dość duży, jak na silnik statku podróży dalekiego dystansu przystało, i był zrobiony z materiału przypominającego metal, jednak odbijający bardzo mało światła, co dawało bardzo ciekawy i niecodzienny widok. Oprócz tego mienił się słabym, niebieskim światłem. Pomieszczenie się na nim nie kończyło. Były tu wszelkiego rodzaju maszyny, narzędzia, drukarki 3D, oraz blaty do pracy.

Zapewne to tutaj niektórym z nas przydzielą pracę na jutro.

Oprócz dźwięku silnika, nie słyszałam nic co mogłoby wskazywać na obecność innych osób. Postanowiłam więc rozejrzeć się bez obaw po pomieszczeniu.

Znałam użycie niektórych urządzeń lub przyrządów dzięki lekcjom na które uczęszczałam. Lekcje te były przygotowaniem do wojska, więc uczyłam się tam wielu rzeczy o statkach kosmicznych.

Gdy doszłam do rogu pomieszczenia, zobaczyłam ekrany komputerów. Wyglądały całkiem normalnie, choć były podłączone do kabli, co było dość rzadkie w dzisiejszych czasach. Zdawały się one prowadzić właśnie do wielkiego silnika.

Nie miały też one klawiatury, co jednak było teraz powszechne, gdyż dzięki soczewkom wystarczyło przesłać na ekran nasze myśli, zamiast pisać przez długi czas.

Podeszłam do jednego z nich i włączyłam go. Były tam same ciężkie do zrozumienia tabele i wykresy. Zapewne dotyczące właśnie  silnika.

Nagle poczułam czyjąś rękę na plecach. Odskoczyłam na bok jak oparzona. Za mną stała jakaś młoda dziewczyna, wyglądająca na jakieś trzynaście lat, całkowicie niewzruszona. Miała długie do pasa, idealnie proste blond włosy, oraz nienaturalnie jasne oczy.
Zmierzyła mnie wzrokiem nieufnie.

- Co robiłaś na tym komputerze? - zapytała, nie odwracając ode mnie wzroku.

- Wystraszyłaś mnie! - popatrzyłam na nią groźnie. Nadal czułam jak serce bije mi szybciej w piersi. Ta jednak nadal spokojnie czekała aż odpowiem na jej wcześniejsze pytanie.

Popatrzyłam na nią zrezygnowana.

- Po prostu chciałam zobaczyć co na nim jest. Ale i tak się na tym nie znam więc się nie martw. Nic nie ruszałam.

Ta jedynie pokiwała głową.

Podeszła do ekranów i włączyła kilka innych. Nic nie zrobiła oprócz przewijania w skupieniu jakichś tabel z liczbami.

Przyglądałam jej się przez chwilę, i nagle zdałam sobie sprawę że coś tu się nie zgadza.

- A ty co tu robisz? - zapytałam po chwili.

Dziewczyna podniosła głowę by na mnie spojrzeć i uniosła brwi.

- Sprawdzam czy niczego nie popsułaś.

- Nie o to mi chodzi. Przecież jesteś za młoda żeby tu być - wytłumaczyłam.

- Wiem - wróciła wzrokiem do ekranu, nie przestając mówić - Po prostu chciałam wziąć udział w tej misji. Siedzenie na orbicie jest trochę nudne, nie sądzisz? - nadal nic nie rozumiałam.

Westchnęła, jakby widziała moją minę bez patrzenia na mnie.

- Zostałam zdiagnozowana z wyższym IQ niż przeciętna, tak powiedzmy - wytłumaczyła - Będę pomagać naukowcom.

- Chcesz powiedzieć że jesteś... geniuszem? - zapytałam.

- Możesz to tak nazwać, jak chcesz.

To miało sens, jednak jeszcze jedna rzecz mi się nie zgadzała.

- Dlaczego jesteś na naszym oddziale? Jeśli jesteś geniuszem to chyba powinnaś iść na jakiś ważniejszy?

W końcu zgasiła ekran komputera i obróciła głowę w moją stronę.

- Ze względu na bezpieczeństwo. Twierdzą że jako dziecko nie powinnam się narażać - w jej głosie można było usłyszeć szczere niezadowolenie tym faktem.

Pokiwałam głową. Mieli rację.

Po chwili poprawiła czarne okulary i przybliżyła twarz do ekranu

- Hmm...

- Coś się stało? - zapytałam.

Obróciła twarz w moją stronę i popatrzyła na mnie podejrzliwie.

- Nic - odpowiedziała, po czym zgasiła komputery i odeszła kilka kroków - Zobaczymy się później.

Nie odpowiedziałam.

Dziewczyna skierowała się do drzwi i wyszła, nie dając mi czasu zadać żadnych innych pytań.

***

Przez resztę dnia kontynuowałam zwiedzanie statku, starając się nie myśleć o mojej rozmowie z dziewczyną-geniuszem, choć było to trudne, gdyż ta była naprawdę dziwna.

Cały czas byłam ciekawa co znalazła na tym komputerze, i dlaczego popatrzyła na mnie w ten sposób gdy to zobaczyła. Postanowiłam jednak zostawić te pytania na później by móc skupić się na innych rzeczach.

Podczas mojej wędrówki po statku miałam okazję pogadać z rudowłosą dziewczyną i chłopakiem, którzy tak jak podejrzewałam okazali się rodzeństwem. Nazywali się Olivia i James. Byli mili, choć Olivia okazała się trochę nieśmiała, ale mimo to miałam nadzieję że jeszcze kiedyś z nimi porozmawiam.

Czas szybko mi minął, i nim się spostrzegłam była godzina piętnasta, więc postanowiłam pójść na późny obiad. Wcześniej nie pomyślałam nawet o zjedzeniu czegokolwiek, i dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo jestem już głodna.

Wyszłam z sali spotkań w której się dotąd znajdowałam i skierowałam się w stronę kuchni.

Gdy doszłam do drzwi, te otworzyły się automatycznie i wkroczyłam do środka. W środku nikogo nie było.

Podgrzałam sobie jedno z dań w opakowaniu próżniowym i usiadłam na jednym z hokerów przy blacie by zacząć jeść.

Gdy już miałam wsadzić pierwszą łyżkę jedzenia do ust, usłyszałam syk otwierających się za mną drzwi i kroki osób wchodzących do pomieszczenia.

Odwróciłam się w tamtą stronę.

Ian i powód mojego niepokoju przez cały ten dzień weszli do środka.

- Hej - Ian przywitał mnie na co ja kiwnęłam głową.

Podszedł do szafek by zacząć w nich czegoś szukać, a dziewczyna usiadła obok mnie.

- Hej... - zwróciłam się do niej, zdając sobie sprawę że nadal nie znam jej imienia.

- Ava - dokończyła.

Cały czas miała kamienny wyraz twarzy, co trochę mnie niepokoiło, gdyż nigdy nie dawało mi to szansy odgadnąć co myśli.

- Pan Luke powiedział by przekazać wszystkim że o osiemnastej mamy być wszyscy obecni w sali spotkań, by mógł nam przekazać informacje na jutro - oznajmił Ian, otwierając butelkę jakiegoś napoju.

- Pan Luke? - zapytałam. Jeszcze nie słyszałam by ktoś o nim wspominał.

Chłopak uniósł brew, jakby zaskoczony tym że to imię nic mi nie mówi.

- Szef oddziału - powiedział tylko, nie drążąc tematu.

Postarałam się zapamiętać tą informację. Przez chwilę wróciłam do mojego przerwanego posiłku, zbyt głodna by podejmować próby rozmowy.

- Skąd jesteś? - zapytała niespodziewanie Ava.

Przez chwilę patrzyłam na nią, zbita z tropu. Nikt się nie odzywał, czekając na moją odpowiedź.

- Z Aeriosa-3 - odpowiedziałam w końcu spokojnie, co mnie samą zaskoczyło.

Dziewczyna mierzyła mnie przez chwilę wzrokiem, stukając palcami o blat kuchenny.

- Nie powiedziałaś mi jeszcze jak się nazywasz.

- Amaia - oznajmiłam, tym razem bez zastanowienia, również patrząc jej głęboko w oczy. Ta dziewczyna albo czegoś szukała, albo miała po prostu dziwny charakter, ale postanowiłam wziąć pierwszą opcję pod uwagę i na nią uważać.

Ava pokiwała głową i wreszcie wstała by podejść do szafek z jedzeniem i również wziąć sobie coś do jedzenia.

Ian nadal stał z butelką w ręku i patrzył na nas dziwnie, ze zmarszczonymi brwiami, jakby zmieszany moją krótką rozmową z Avą.

Jedynie uśmiechnęłam się do niego lekko, starając się dać mu znać by się tym nie przejmował, a ten odpowiedział mi tym samym, po czym usiadł na miejscu wcześniej zajętym przez Avę.

Resztę obiadu spędziliśmy w ciszy, każdy rozmyślający nad swoimi własnymi problemami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro