Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12

Adlai

Gdy nasz statek wleciał na orbitę, postanowiłam zadokować go w odpowiednim miejscu i wypożyczyć większy. W końcu nie mogłam teraz zostać w tak małym by ratować Nevię. Szczerze mówiąc nie zapytałam mojego nowego pasażera jakie ma plany, ale teraz nie za bardzo mnie to obchodziło. Zresztą nie odezwał się aż do momentu gdy dojechaliśmy do wypożyczalni.

— Co zamierzasz w ogóle zrobić? — zapytał.

— Lecieć ratować przyjaciółkę — odpowiedziałam spokojnie.

Po zadokowaniu przeszłam do korytarza prowadzącego do wejścia na statek. Był on wypożyczalnią ale tak naprawdę przechowywano, sprzedawano i oczywiście wypożyczano tam statki wszelkiego rodzaju.

— A gdzie ona dokładnie jest? — zapytał niepewnie.

— Nie wiem — stwierdziłam fakt.

— Jak to nie wiesz? Zamierzasz po prostu latać po kosmosie i jej szukać?

Po jego tonie mogłam stwierdzić że jest trochę rozbawiony lecz jednocześnie chyba trudno mu mi uwierzyć. I mi zresztą też. Jednak miałam odrobinę nadziei, bo przecież przeszukałam komputer, i miałam zdjęcia. Jednak przez pośpiech nie udało mi się dobrze wszystkiemu przyjrzeć, więc musiałam po prostu je przeanalizować na spokojnie. A skoro i tak po tym musiałabym jej szukać, to najlepiej by było od razu wypożyczyć statek.

— Jeszcze nie wiem gdzie jest. Ale możliwe że się dowiem.

Chłopak po prostu prychnął na moje słowa, co mnie jedynie zdenerwowało.

— Możliwe? — zapytał rozbawiony.

— Tak. Więc teraz żegnam.

— Jak to "żegnam"? — zawołał gdy weszłam w głąb statku.

Zmarszczyłam jedynie brwi na jego pytanie.

— Zostawiam cię tutaj — oznajmiłam.

— Nie możesz — usłyszałam jak biegnie za mną, a z jego głosu zniknęły wszelkie oznaki rozbawienia — Zapłacę ci, ale nie mogę tu zostać. I tak mówiłaś że gdzieś lecisz. Mogę ci pomóc. Znam się na wielu rzeczach.

Wreszcie odwróciłam się. Chłopak zdjął już maskę i kaptur, ukazując pociągłą twarz i ciemne włosy. Był może o kilka lat starszy ode mnie, tak jak przypuszczałam po jego sylwetce i głosie. Wyglądał też na zdesperowanego.

Przez chwilę się zawahałam, wiedząc że lepiej nie polegać na ludziach których się nie zna, jednak wiedziałam że moja sytuacja i tak nie była już zbyt dobra.

— Dlaczego nie możesz tu zostać? — zapytałam.

Chłopak zmarszczył brwi, jakby nie spodziewał się tego pytania, i za bardzo mu niczego nie ułatwiało.

— Mam swoje powody.

— Ścigają cię? — jeśli chodził w masce po miejscu pracy mojego ojca i uciekał razem ze mną to musiało oznaczać że nie robił tam nic legalnego. Zresztą tak jak ja. Jednak ja miałam swoje dobre powody.

— Tak. Ale pamiętaj że ciebie też.

— A dlaczego tam byłeś? — Kontynuowałam, nie słuchając jego wytyków.

— Nie mogę ci wszystkiego mówić — odparł zirytowany.

— Przecież chcesz mojej pomocy, prawda? Więc powinnam wiedzieć komu pomagam.

— Wiedz tylko że nie chciałem tam być. Ja tylko wykonywałem polecenia — przy tych słowach podniósł ręce w obronnym geście.

Skrzyżowałam uparcie ramiona na piersi, czekając aż zacznie mówić jaśniej, jednak chyba tego nie zrozumiał i nie powiedział nic więcej.

— A kto wydawał ci polecenia? — zapytałam.

Nie zdążył odpowiedzieć, bo przerwał nam lekko zachrypnięty, lecz przyjazny głos.

— Czy potrzebujecie pomocy?

Gdy się odwróciłam zobaczyłam starszego mężczyznę, próbującego ukryć zainteresowanie naszą rozmową za miłym uśmiechem.

— Yyy... Tak — również uśmiechnęłam się krzywo — Chciałabym wypożyczyć statek. Niezbyt drogo, jeśli to możliwe.

Pracownik zaczął wypytywać mnie o rodzaj, wielkość, i inne aspekty mu potrzebne. Nie miałam czasu na długie zastanawianie się nad wyborami, więc wybrałam najzwyczajniejszy statek, ze standardowymi parametrami.

Sprzedawca przesłał mi przez soczewkę kod dający mi dostęp do wszystkiego na statku, po czym ja wykonałam transakcję. Nie przewidywałam żadnych wydatków, ale miałam swoje konto na którym znajdowało się całkiem sporo pieniędzy, a wszystko dzięki pozycji moich rodziców.

Od razu zapytałam też o zostawienie mojego statku podróżnego.

Gdy byliśmy gotowi do odlotu, wsiadłam do nowego pojazdu by się z nim zapoznać. Wszystko wyglądało mniej więcej jak w statkach podróżnych, więc nie powinnam mieć zbyt dużego problemu z jego obsługą. A jeśli chodzi o pilotowanie, wolałam po prostu użyć autopilota.

Nagle po mojej prawej stronie drzwi otworzyły się, a na siedzenie obok usiadł chłopak, który miał tu zostać.

— Mówiłam że cię tu zostawiam.

— Ale potrzebujesz mojej pomocy i dobrze o tym wiesz. Nie polecisz w kosmos sama, zwłaszcza że nawet nie wiesz gdzie lecieć — odparł.

To jedynie spotęgowało mój gniew. Mówił do mnie jakbym była głupia, a tego nienawidziłam najbardziej na świecie. W dodatku tyle razy powtarzałam sobie że nigdy więcej nikomu nie pomogę, bo to prawie zawsze źle się dla mnie kończyło i okazywało się że po prostu kolejny raz dałam się wykorzystać. Zresztą nie miałam pojęcia kim był, a jeśli włamywał się do statku na orbicie Novy-35, to oznaczało że musiał być wrogiem.

— Wyjdź — oznajmiłam stanowczo.

— Chyba nie polecisz sama! Słuchaj, ja się znam. Pomogę ci...

Nie dokończył zdania, bo włączyłam panel i włączyłam składanie siedzenia na którym siedział. Oparcie zaczęło powoli opadać, a gdy to zauważył nie miał innego wyboru jak wstać i wysiąść.

— Co ty robisz? Oszalałaś?!

Jedynie uśmiechnęłam się triumfalnie i gdy drzwi za nim się zamknęły, włączyłam silnik.

W korytarzu prowadzącym do wejścia do statku zapaliło się ostrzegawcze czerwone światło, oznajmiające że lepiej z niego wyjść, bo inaczej zostanie się wessanym w próżnię. Chłopak nie miał więc wyboru, i zabijając mnie po drodze spojrzeniem, otworzył drzwi i wszedł do środka wypożyczalni.

Dopiero wtedy wyleciałam statkiem na orbitę i ustawiłam go na stały kurs by okrążał planetę razem z tysiącami innych. Po pewnym czasie, gdy upewniłam się że wszystko dobrze ustawiłam, mogłam wreszcie wstać i obejrzeć się po tyle pojazdu. Na lewej ścianie statku znajdował się ekran oraz inne przyrządy, a po prawej dodatkowe fotele. Ponieważ był to statek przeznaczony do dłuższych podróży, z tyłu było nawet pomieszczenie z łóżkami, choć były one niezwykle wąskie. Znalazłam też zminimalizowaną łazienkę oraz lodówkę z dołączonymi kilkoma saszetkami jakiegoś jedzenia w proszku. Nie było zbyt dużo rzeczy do oglądania.

Nagle w polu widzenia zobaczyłam przychodzące połączenie od mamy. Trochę zmieszana odebrałam je. Nie widziałam żadnego powodu dla którego mogłaby do mnie dzwonić.

Po chwili zobaczyłam przed sobą jej zmartwioną twarz, co nie wróżyło nic dobrego.

— Adlai? Jade przyleciała do nas i powiedziała że dzisiaj lekcje skończyły się wcześniej bo część nauczycieli miało spotkanie. Podobno nie było cię w szkole. Czy coś się stało?

Próbowałam zachować się naturalnie. Jade była moją koleżanką z klasy która czasami do mnie przychodziła. Tylko dlaczego musiała też akurat dziś?! Próbowałam zachowywać się naturalnie, i dziękowałam że wirtualna rzeczywistość nie obejmowała tego gdzie się znajduję, dzięki czemu mama nie mogła zobaczyć gdzie jestem.

— Yyy... Źle się czułam. Musiałam iść do pielęgniarki, ale już jest mi lepiej. Już miałam lecieć do domu, tylko że jeszcze chwilę z nią rozmawiałam i nie zauważyłam jak czas minął...

— Co cię bolało? Kiedy to było? Jeśli chcesz, wezmę wizytę u lekarza.

— Nie! Nie trzeba. Już mi lepiej — zapewniłam ją.

Nie wyglądała na przekonaną, jednak kiwnęła głową, po czym pożegnała się ze mną i kazała mi szybko wracać.

Gdy zakończyła połączenie, szybko pobiegłam na przód statku by jak najszybciej dolecieć do domu.

***

Gdy udało mi się przekonać Jade że jestem zmęczona i nie mam ochoty na przepisywanie od niej tego co pominęłam dzisiaj w szkole, ta nareszcie pożegnała się ze mną i moją rodziną i wróciła do domu. Jej nie było tak łatwo przekonać o mojej chorobie. Próbowałam jej wytłumaczyć że rano się spóźniałam i to dlatego mnie nie widziała ale ona nadal patrzyła się na mnie podejrzliwie.

Postanowiłam nie zawracać sobie tym głowy i zająć się ważniejszą rzeczą, jaką było przejrzenie zdjęć, dla których zadałam sobie tyle trudu.

Otworzyłam folder w którym je zapisałam, jednak w moim polu widzenia nie zobaczyłam żadnych zdjęć, tylko czarny kwadrat z napisem.

Jestem w wypożyczalni. Masz czas do 22h albo usunę wszystko.

Po przeczytaniu go kilka razy dotarło do mnie od kogo był i co oznaczał. Musiał w jakiś sposób zhakować moją soczewkę. Miał usunąć wszystkie zdjęcia. I wszystko byłoby na nic. Wszystkie szanse na uratowanie Nevii by przepadły.

W nagłym strachu spróbowałam dziesiątek sposobów by się do nich dostać, jednak nałożył na nie jakieś zabezpieczenia których nie byłam w stanie obejść. Był w tym na pewno lepszy ode mnie, co mnie ogromnie irytowało. Chyba że ktoś zrobił to dla niego, ale skoro go ścigali i chciał mojej pomocy to wątpię by ktoś mu pomagał.

Po chwili namysłu zdałam sobie sprawę że nie miałam innego wyjścia. Wstałam od biurka w pokoju i poszłam do kuchni w której znajdowała się moja mama.

Zmusiłam się do przybrania pogodnego wyrazu twarzy i wkroczyłam do środka.

— Mamo, właśnie zauważyłam że nauczycielka od chemii napisała na naszej grupie że jutro mamy sprawdzian. Tylko że przez to że się źle czułam nie było mnie na lekcji i pomyślałam że mogłabym polecieć do Jade,  żeby mi wszystko wytłumaczyła — skłamałam.

Naprawdę źle się przez to czułam, ale wiedziałam że nie mam innego wyjścia. Po prostu musiałam.

— Przed chwilą tu była. Nie mogłabyś po prostu do niej zadzwonić?

Zacisnęłam usta, coraz bardziej zestresowana. Jeśli się nie zgodzi, to stracę wszystko.

— Lepiej rozumiem jak ktoś mi tłumaczy na żywo. Zwłaszcza że chemia to nie jest moja dobra strona, dobrze o tym wiesz. Do tego Jade chyba chciała mi coś pokazać, nie pamiętam co... — zdesperowana próbowałam coś wymyślić.

— Dobrze, dobrze — odpowiedziała.

Miałam szczęście że to po niej odziedziczyłam niezdolność do odmawiania.

— Dzięki — przy tych słowach zamknęłam ją w mocnym uścisku, na co zaśmiała się, trochę zaskoczona.

Gdy się pożegnałam, poszłam szybko do garażu, w którym znajdowały się wszystkie nasze statki. Gdy przyleciałam tu wcześniej, wylądowałam moim na samym końcu, za wszystkimi innymi, licząc na to że szybko nim odlecę jutro, zanim ktoś sobie zda sprawę że jest o jeden na dużo. Większość statków i tak wyglądało bardzo podobnie, a ze względu na naszą pozycję mieliśmy ich dość dużo.

Po wejściu na pokład szybko włączyłam silnik i ustawiłam autopilota na miejsce docelowe, którym była wypożyczalnia.

***

Po zadokowaniu statku weszłam do środka, szukając wzrokiem osoby która zmusiła mnie do powrotu tutaj.

Stał on na końcu korytarza, a gdy zaczęłam iść w tamtą stronę podniósł na mnie wzrok.

— Gdzie moje zdjęcia? — zapytałam zdenerwowana.

— Dostaniesz je dopiero jak wylecimy na orbitę — odpowiedział zadowolony z siebie.

Rzuciłam mu jedynie zirytowane spojrzenie, jednak wiedziałam że w żaden inny sposób nie uzyskam tego czego chcę. Dlatego właśnie poszłam w stronę mojego nowego statku, a on za mną.

Gdy oboje znaleźliśmy się w środku wyleciałam na orbitę, tak jak chciał. Gdy mogliśmy już odpiąć pasy, zwróciłam się do niego.

— Teraz daj mi moje zdjęcia.

Gdy to powiedziałam, on odleciał wzrokiem w bok, i kilka sekund później otrzymałam powiadomienie przez soczewkę. Weszłam w link i tam odnalazłam wszystkie zdjęcia które zrobiłam.

Podeszłam do ekranu na tyle statku i przesłałam je na nie, by lepiej się im przyjrzeć.

Pierwsze z nich przewinęłam, gdyż nie miały nic wspólnego z tym czego szukałam. Jednak zatrzymałam się na czwartym z nich, który przykuł moją uwagę. Były na nim bowiem kolumny z liczbami, imionami, nazwiskami oraz jakimiś liczbami, których nie byłam w stanie zidentyfikować. Po chwili jednak pomysł przyszedł mi do głowy.

— To mogą być numery czipów... — powiedziałam sama do siebie, z nadzieją że może nareszcie coś mi się udało.

— Jakich czipów? — zapytał głos za mną.

Szczerze nie miałam ochoty z nim rozmawiać, więc nie odpowiedziałam. Nie miałam też ochoty dawać mu żadnych informacji, więc byłam trochę zła na siebie że powiedziałam to na głos.

On jedynie westchnął na mój brak odpowiedzi.

— Skoro i tak już tu będę, to możesz mi powiedzieć co planujesz. W najbliższym czasie nigdzie się nie wybieram, a mówiłem że mogę ci pomóc w zamian za to że mogę tu być.

Zirytowana przewróciłam oczami.

— A dlaczego chcesz tu być? Kto cię ściga?

Przez chwilę się wachał, jednak po chwili chyba zdecydował się mi odpowiedzieć.

— Ci którzy kazali mi się tam włamywać. Nie pracuję dla nich z własnej woli, więc myślałem że nareszcie mam możliwość stamtąd uciec — wytłumaczył.

Nie wiedziałam czy mu wierzyć, ale w pewnym sensie to mogło być najlepsze wytłumaczenie na to dlaczego tu teraz był. Postanowiłam że się nad tym zastanowię, i jednocześnie skupiłam z powrotem uwagę na zdjęciu przede mną. Tak jak myślałam mógł on być listą numerów czipów wszystkich żołnierzy. To już było coś.

Zaczęłam szukać na nim nazwiska Nevii. Niestety zdjęcie nie pokazywało wszystkich imion a po przewinięciu go zauważyłam że zrobiłam zdjęcie tylko dwóch stron. W dolnym rogu ukazywał się numer 2/48, co oznaczało że miałam bardzo małą część całego dokumentu. Jednak nadzieja mnie nie opuściła i zaczęłam czytać wszystkie nazwiska po kolei, błagając kosmos bym miała to szczęście że Nevia weszła na statek jako jedna z pierwszych. Niestety tak nie było, gdyż gdy dotarłam na sam koniec okazało się że nigdzie jej nie ma. Zatem oznaczało to że nie mam nawet jej numeru, a to był już całkiem duży problem.

Zawiedziona przewinęłam do następnych zdjęć.

Niestety nie miały one nic wspólnego z tym czego szukałam. Gdy doszłam do ostatniego czułam jak opuszcza mnie już cała nadzieja. Nie mogłam teraz nic zrobić, a całe włamywanie się okazało się bez skutku i kompletnie bezużyteczne. Usiadłam na fotelu przed ekranem, wiedząc że jestem teraz kompletnie bezradna. Nie mogłam pomóc w żaden sposób, a Nevia na pewno była w ogromnych kłopotach. Poczułam gulę w gardle, lecz starałam się uspokoić, gdyż wiedziałam że musiałam wziąć się w garść.

Do głowy przyszedł mi nagle pomysł.

— A co ty znalazłeś gdy byłeś na tamtym statku? — zapytałam.

Miałam na myśli ten do którego się wtedy włamał, ale chyba wiedział o co mi chodzi.

Pomyślałam że w ten sposób mogę też sprawdzić czy mu ufać. Jeśli mi powie czego on szukał, I pokaże co zdobył, to może ja również bym mogła mu to zdradzić.

—W zasadzie nic ważnego. Ludzie którzy mi kazali tam pójść są czymś w rodzaju firmy wydobywczej. Wydobywają cenne minerały z Daresa-B i sprzedają je Ziemi. Ostatnio chyba Nova-35 również podjęła taką działalność i chcieli bym podkradł wyniki badań dotyczących planety na której mogą również być jakieś cenne surowce. Boją się konkurencji.

— Nie mogli po prostu się włamać do ich bazy danych? — zapytałam.

— Podobno takie informacje trzymają tylko na papierze, właśnie po to by uniknąć włamań.

Pokiwałam głową, wiedząc że to ma sens. Jednak to oznaczało że to co znalazł raczej nie miało nic wspólnego z położeniem czipów.

— Cała moja misja była nagrywana. I mam nagranie bo skoro uciekałem to wolałem by go nie zobaczyli. Chociaż wątpię by moje zabezpieczenia wytrzymały dość długo — oznajmił po chwili.

— Możemy je teraz obejrzeć ? Może coś ważnego się przypadkiem nagrało? — zapytałam, choć szczerze wątpiłam by moje przypuszczenia się potwierdziły.

— Też tak myślałem.

Chłopak połączył się z ekranem i chwilę chyba szukał nagrania, lecz po pewnym czasie ujrzałam je na ekranie. Przewinął początek, w którym dopiero wchodził do statku,  aż doszedł do momentu w którym był już w pomieszczeniu oddzielonym od tego gdzie się znajdowałam.

Widać było na nim jak przechodzi przez biuro. Po jego prawej stronie były biurka z ekranami a na ścianie przed nim regały z różnego typu urządzeniami oraz czymś na wzór sejfów. Bez ociągania się przeszedł od razu do nich, i zaczął wpisywać kod do jednego z nich by po chwili drzwiczki sejfu się otworzyły i ukazały stertę papierów. Nic ciekawego. Zaraz widać było jak chłopak zamarł na chwilę, po czym przeszedł do drugiej części biura która była odgrodzona, i za którą byłam ja.

— Możesz cofnąć do momentu gdzie wchodzisz do pierwszej części biura? — zapytałam.

Zrobił tak jak kazałam, i wtedy poprosiłam go by zatrzymał nagranie.

Po prawej stronie znajdowały się wszystkie ekrany, i były zwrócone w jego stronę. Większość z nich była wyłączona, jednak tuż przy ścianie był rząd takich która nadawała sygnał na żywo, i których nie wyłączano.

— Te ekrany.

— Tak? — zapytał, trochę zmieszany.

— Możesz je powiększyć?

Na szczęście jakość obrazu była dobra, więc po powiększeniu nadal można było bardzo dobrze wszystko zobaczyć.

Na pierwszym z nich było coś na wzór mapy, jednak podejrzewałam że to nie było to. Starałam się szukać czegoś na czym mogłyby być numery które widziałam w tabeli na zdjęciu, a na tej mapie nie było nic w tym stylu.

Kazałam mu przesuwać obraz do następnych ekranów, aż doszliśmy do ostatniego, w którym były te same numery które widziałam, i cyfry które mogłyby być współrzędnymi. Prawie zaczęłam skakać ze szczęścia.

— To to! Jestem pewna! — krzyknęłam na całe gardło.

— Nadal nie wiem o co ci chodzi — odpowiedział.

Nadal miałam co do niego podejrzenia, jednak wiedziałam że teraz to jemu zawdzięczałam wszystko. Zresztą teraz już go potrzebowałam do całego ratowania Nevii. Dlatego właśnie postanowiłam zdradzić mu moje plany, mimo że nie do końca byłam pewna czy mu ufać.

— To położenie czipów żołnierzy. Moja przyjaciółka jest żołnierzem, i ma wszczepiony czip, a ja muszę jej pomóc bo ma pewne problemy — nie było to wszystko, jednak wiedział już wystarczająco dużo.

Pokiwał głową na znak że rozumie.

Musieliśmy jeszcze powiększyć obraz na tyle by zobaczyć całą listę.  Przez to że nie wiedzieliśmy jaki jest jej numer, musieliśmy je wszystkie przeanalizować. Jednak zdecydowałam że to zrobię w domu, gdyż wciąż wolałam wrócić zanim naprawdę zdecyduję się na lot. Jeszcze za mało wiedziałam by podjąć decyzję. Możliwe że jej numeru w ogóle nie było na liście, choć w to wątpiłam, bo była naprawdę długa. Wciąż jednak nie miałam pewności.

— Muszę wrócić do domu — oznajmiłam.

— Jak to? — chyba mu się to nie podobało.

— Ty zostaniesz na statku. Polecimy z powrotem do wypożyczalni i wezmę mój statek podróżny. Przeanalizuję wszystko u mnie w domu, i jutro tu wrócę. W razie potrzeby możesz zadzwonić.

Te informacje chyba go uspokoiły, bo już nic nie powiedział.

Poszłam z powrotem na przód statku i poleciałam do wypożyczalni. Tam zanim wyszłam na korytarz chłopak wyciągnął do mnie dłoń.

— Kade — przedstawił się, a ja zdałam sobie sprawę że nadal nie znałam jego imienia.

Niepewnie uścisnęłam jego dłoń.

— Adlai.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro