Złoty Chłopiec
Lśnią mu oczy, jak gwiazdy lub słońce.
Serce bije, bo czeka.
Łzy płyną, bo płacze.
To nie tak miało być.
Nie tym razem.
Był Złotym Chłopcem.
Księciem na skoczniach.
Panem na śniegu.
Drżał, bo nie był tam,
Gdzie być pragnął.
Chciał krzyczeć,
A nie mógł.
Czuł się outsiderem.
Był drugoplanocwcem.
Przygrywał innym.
Przegrywał ze sobą.
Widział, że mu nie idzie.
Słyszał, że się skończył.
On były zwycięzca
On były mistrz
On zagubiony, ale złoty chłopiec.
Pragnął polecieć
Dalej niż inni
Czuł, że teraz to marzenie się nie ziści.
Wierzył, że kiedyś tak będzie.
Nie wiedział, że w przyszłości tak się stanie.
Wiatr obiecywał
Przysięgał, że tak będzie
Kazał czekać
On nie słuchał
Chciał więcej
Przed sobą stawiał nowe wyzwania
Już nie czekał
Skakał.
Co będzie
To będzie
Tak chciał w to wierzyć
Lecz kochanek Nike
Nie mógł sobie na to pozwolić
Musiał być pewny
Musiał być stanowczy
Skoczył, od dna się odbijając
I przestał być chłopcem
Złotym Chłopcem
I stał się mężczyzną
Tylko o tym nie wiedział
Miał jeszcze poczekać
By łzami radości
I szczęścia
To znaleźć...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro