Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

CZAS ŚWIĄTECZNY. POWIEDZIAŁA PRAWDA. TAJEMNICĄ IZIS

KEVIN
-Co Pan powiedział?!Panie Rogerze. Izis to prawda, co mówi tata Maji?

IZIS
-Kev proszee , nie mów nikomu...

KEVIN
-A właśnie że powiem, i nie tylko to zrobię.

Kuzyn Izis, Kevin wybiegł z gabinetu kopiąc że złości. Skierował się do salonu, staną w progu i szukał wilka czarnego. Dostrzegł go w rogu, rozmawiał z dziewczyna , którą przyprowadził ze sobą. Dziewczyna posyłała Bankowi, znaczne spojrzenia. Dotykała jego dłoni, niby przypadkiem. I uśmiechał się polisie, jakby usłyszała żart dobry. Nie wytrzymał tego patrzenia, na ta cały akcje, szybkim krokiem podszedł do nich, złapał Blacku za marynarkę i strzelił mu z pięści w twarz, bez uprzedzenia.

BLACK
-Sznur... Kevin, pogieło cię stary. O co, tobie chodzi?

KEVIN
-Nigdy więcej, nie zbliżaj się do Izis.

BLACK
-Przecież nie zbliżam się. O co, ci chodzi?

Wszyscy patrzę na to, co się działo. Gdy Izis wpadła do salonu i krzyknęła.

IZIS
-KEVINIE!!! Proszę, błagam nie teraz.

Jedynie zdążyła popatrzeć na kuzyna , i w tym momencie, osuneła się na ziemię. Szybko podbiegły do niej matki wraz z Kira i Heder.

KIRA
-To z przeliczenia. Kevinie , pomorze mi zanieść do pokoju?

Chłopak tylko podszedł, ujął kuzynka na rękach. Jedną rękę pod plecy wsadził, druga pod kolana położył. I tak kroczyli we troje, na piętro gdzie znajdował się pokój , wilczycy czerwonej.

KIRA
-Połuz ją tutaj, i przynieś szklankę wody oraz sole trzeźwiące.

KEVIN
-Kiro. To nie zaszkodzi, potomstwu , mojej kuzynki ?

Elfka popatrzył tylko na chłopaka, uśmiechnąła się i zapewniła że nie. Chłopak pędem, wrócił spowrotem. Przyniósł wszystkich, o co go prosiła. Nie mówiąc nikomu, co miło miejsce, przed chwilą.

KIRA
-Więc już wiesz ,o tym że Izis...

KEVIN
-Tak. Niechcący posłuchałem rozmowę ,Rogera z Izis w gabinecie. A ty, skąd wiesz?

Izis się ockneła , rozglądała wszędzie do okoła. Popatrzyła na Kire i swego kuzyna. Który powoli opanował swe nerwy.

IZIS
-Kevinie .-popatrzył na chłopaka, który teraz przyznał przy niej. - Proszę, nie mów nikomu, przynajmiej dzisiaj.

KEVIN
-Dobrze. Powiedz kto wie? Tylko tyle.

IZIS
-Ty, Kira, Roger, mama Jane. Max się domyśla.

Rozmowę przerwało ,pukanie do drzwi. Kira podeszła i otworzyła je. Po drugiej stronie stali. Roger i Rowan. Ojciec Maji, spuścił głowę bliżej , po czym Izi skapneła się, że powiedział jej dziadkowi. Że skruchą i obawa popatrzył w końcu na oczy dziewczyny. Która popatrzyła się, na niego z wyrozumiałością i współczuciem.

ROGER
-Przepraszam, ją naprawdę nie chciałem.

IZIS
-Rozumiem, naprawdę Panie Rogerze, i tak obarczył pana, zbyt dużym brzmieniem. A przed dziadkiem , jak i przed wścibskiej Kevinem , nic się nie ukryje.

ROWAN
-Dlatego, nie odzywałaś się do nas. A gdy pytałem , co słychać? Nie raczył poinformować już nawet, starego piernika o tym, że zostanie pradziadkiem . Boże , co ją mam za wnuczkę. Ale wiesz, cieszę się i to bardzo. Dlaczego jeszcze nie powiedziała , o tym ojcu dziecka. Przecież stoi na dole i czeka.

IZIS
-Nie dziadku, niczego mi nie powiem. Koniec , między nami definitywny.

Wszystkie oczy bliskich, się na nią patrzyły. Kira , mimo iż nie pochwała takiego obrotu sprawy, przystał na to. Kuzyn dziewczyny , ją tylko przytulić , dodał jej otuchy. Dziadek Izis, wyprosili wszystkich z komnaty dziewczyny. Ponieważ chciał porozmawiać z drewna. Sam na sm. Więc wszyscy wyszli , został tylko wilk srebrny.

ROWAN
-Czy jesteś pewną , swego wyboru? Nie bym nalegał, czy był przeciwny. To ty, wnuczki moja teraz cierpisz . Tobie serce boli i krwawi . Może zmienisz zdanie, po dzisiejszej kolacji.

IZIS
-Nie dziadku, zdania nie zmienię. Mimi iż serce , w mej piersi rozdane jest i pękło , na milion części. To postanowiłam nic nie mówić Blackowi.

Rozmowę przerwało wtargnięcie , do pokoju przez Tonego , Jane, Aisze , Bena i Postara wiedzę. Która stała w drzwiach , z miną nie opisującego , uczucia żadnego. Izis zerwała się na nogi, skłoniła nisko, przed matka czarownic, przed prastarą wiedzmą.

IZIS
-Matko, postara Pani. Jak miło widzieć ciebie , życzliwa czarownico . Przepraszam za zachowanie, was wszystkich , źle się poczułam. Ale zapewniam , że już jest dobrE.

PRASTARA WIEDZMA
-Nie o to chodzi. Drogie walczę dziecię. Tylko o to, iż jesteś w ciąży. A ona , zmienia wszystko, wasza przepowiednia ...uległa zmianie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro