CZAS OBECNY: OPROWADZENIE
.....mi on osobiście, bardzo przypadł do gustu, wam może wydać się mroczny, straszny....
I poszli za Izis.
Max zasiał się z wypowiedzi przyjaciółki, złapał je pod ramiona , i szedł prosto. A Izis tylko ich, prowadziła w kierunku, który pamiętała.
Po dwudziestu minutach, stanęli przed, opuszczonym budynkiem. Heder wpatrywałem się , z ciekawością w duży , murowano-drwwniany budynek. Jeszcze do twój pory, widniał przetarty ,wybrały napis bractwa "Alfa Moon". Dziewczyna popatrzył na swych towarzyszy, powiedziała to co miała w głowie.
HEDER
-Izi, on jest piękny.
IZIS
-Prawda, mi też on się podoba. Ciekawa jestem, czy "BOSS" pozwoliłby nam go,odnowić. Mieszkaliśmy w nim, z nielicznymi znajomymi , jak myślisz.
HEDER
-Wspaniale.- dziewczyna, podskoczyła kleszczach w dłonie że szczescia , jak mała dziewczynka, która otrzymała ważny prezes.- Prawda że wspaniale, kochanie.
MAX
-Ją miałbym, zamieszkać w tym..... no dobrze, byle by przy tobie. Na zawsze Heder, na zawsze. A Izis, Kim jest Mike? Wspomniała jego imię, gdy ciebie od tylu zaskoczylem .
IZIS
-To nowy znajomy. Jest taki jak ją , jest wiekiem. Tylko że on jest omga, są jeszcze dwie Alfy, i inna tej zgraii ... Właśnie która godzina?
Miałam was poznać z nimi, podczas obiadu. Idziemy na stołówkę. Aha i "BOSS" oraz kilkoro , chyba z pięciu wykładowców , również są z mojej rasy. Połowa akademika , wie o naszym istnieniu. Chodźmy najpierw do środka. Chce zobaczyć ten dom , od wewnątrz.
MAX
-NIE!!! Ją tam nie wejdę, on jest straszny. Czuć od niego złe moce, on jest mroczny, coś się w nim stało, makabrycznego.
IZIS
-Heder, nie zawiedzisz mnie? Proszę.
HEDER
-Jasne że nie, chodzi Izi, zostawimy boi dudka samego, tutaj. Auu , bój się mnie , Max bój. Przyjdę w nocy, do ciebie po północy i wyssane przez słomę twój mózg , auuu .
Dziewczyna napisała się z narzeczonego, i poszła do wnętrza budynku, z przyjaciółka. Po jakimś czasie, usłyszały nawoływania i kłótnie , na zewnątrz.
"BOSS"
-Tu , nie wolno przychodzić. To teren zabroniony, proszę natychmiast z tadeusz odejść.
MAX
-Nie mogę, będę tu stał. Do puki..
"BOSS"
-Dopuki co chlopcze ?
MAX
-Dopuki moja narzeczona, że swoja przyjaciolka z tamtad nie wyjdą
Mężczyzna zbladl po tych słowach, skierował przerażona twarz w stronę , otwartych na ościez drzwi i wpatrywał się w dwie dziewczyny, rozesmiane , które wyszły całe i zdrowe.
"BOSS"
-A panienki, jak widzę tu nowe, nie przestrzegają zakazów?
IZIS
-Nawet jak nowe i co z tego, a zakazy potrafię uszanować. Ale najpierw kieruje mną moc silniejsza, niż dobre wychowanie.
Za pierwszym razem , do niego nie weszlam , ale on sam mnie do siebie wzywa.
Przepraszam , za naruszenie prywatności tego miejsca.
"BOSS"
-Wiesz, o tym miejscu?
Co tu, się stało?
I się nie boisz, nie odraza ciebie wygląd tych murów?
IZIS
-Nie proszę Pana, to miejsce ma urok. Jest piękne, same w sobie. Wiem co tu zaszło i wiem , kto ro zrobił . Przyznał się sam osobiście, stojąc twarzą , twarz że mną. A wierze że go bardzo bolalo , to co czuł.
"BOSS"
-CO?! Kim ty jesteś , dziewczyno?
Izis popatrzył badawczo, wyszła w nim Wilczego Alfe . Lecz nie reagowała instynktownie. Nie bała się jego.
IZIS
-Zależy kto pyta, lecz z Pana wyglądu mniemam że, iż sam założyciel tej uczelni przecena stoi. Alfa jedna. Z nielicznych wielkich, z rasy wilków. Był Pan w "GRUPIE CZYŚĆCOW ".
Mężczyzna wygrywał się w niewiast przed sobą, z nie małym zaskoczeniem, iż tak młoda osoba jaką jest Izis, wie tak wiele.
"BOSS"
-Sporo wiesz dziewczyno, a ty kim jesteś. Zdradza mi proszę, swoje pochodzenie.
IZIS
-Zrodziła mnie , wilczyco -wampirzyca , mym biologicznym ojcem jest człowiek z rasy wilków. Powiem jaśniej, Tony Wygnaniec niegdyś zwanym, jest mym ojcem, a matka Aisza . Dziadkiem zaś Rowan , a wujkiem Kaj Mroczny. Adopcyjnymi rodzicami , z zawodu Łowcy z Rady Ludzi są Ben i Jane Wiliams .
Czy tyle Panu starczy?
I Izis odeszła wraz z przyjaciółmi , zostawiając mężczyznę samego z miną niedowierzania , z szokiem wymalowane na twarzy , a w oczach z nadzieją.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro