CZAS OBECNY: KOLACJA
Heder jak przystało na przyjaciółke, pocieszała Izi. Zapewniała ją, że będzie dobrze i by tak , się nie przejmowała.
HEDER
-Do jasnej anielki cholerki, czy ty przestaniesz w końcu. Zobacz, Maja jakoś ciebie pokochała, a samw prz znała , że na począlku cie nienawidziła. Mimo iż nie znała ciebie osobiście.
IZIS
-Ale zrozum wreście, uparta kobieto. Że to są jego rodzice. Jesteśmy już tyle razem, a ja poznać mam ich dopiero teraz. Nie czuję się, pewnie.
MAJA
-Hej. Co sie dzieje... O ! Boziu Izis, jak ty pięknie wyglądasz. Ta sukienka jest piękna, czarna na wpół uda sprsodu i dłuższy tył, rękawki koronkowe, plecy...pokaż, ooo odkryte i ta czerwona róża w tali, przy pasku. Blackowi napewno się spodobasz.
IZIS
-Blackowi, we wszystkim się podobam. Nawet gdybym ubrała, się w worek po ziemniakach i onuce, zamiast skarpet, dodatkowo dobierając beret jako dodatek.
Na te słowa , wszystkie wybuchły śmiechem, wyobrażając sobie Izi w takim stroju. Ale ich dobry humor, zaraz zowtał przerwany przez, Blacka który wkroczył do pokoju.
BLACK
-Izis, wyglądasz...prześlicznie . Nawet nie wiem , co powidzieć.
Ale już jesteście gotowe, mamy tqką nadzieję?
IZIS
-"GOTOWE" ktoś jeszcze, z was idzie?
Tutaj, czerwona wilczyca, popatrzała na przyjaciół.
HEDER
-Wiesz kochana, ja bym poszła . Ale to, nie moja bajka, nie moja rasa, ani rodzina.
MAJA
-Ja idę, razem z Kevinem. Myślisz że zostawilibyśmy ciebie samą, bez wsparcia.
Iziw tylko podziękowała i powstrzymała łzy, które cisły jej się do oczu.
Całą czwórką zessli na dół, zaś do samochodu wsiedli, tylko Kevin, styłu na miejscu pasażera, wraz ze swoją narzeczoną, a Izis. Usiadła z przodu przy kierującym Blacku. Który dostrzegł jej nie pokój, więc w geście otuchy, słapał ją za rękę. W myślach kierując do niej słowa.
BLACK
" Kochanie , nie martw się tak. Będzie dobrze, zobaczysz, pokochają ciebie. Tak jak ja , to z obiłem. Wspomnisz się, moje słowa zobaczysz."
IZIS
"Chciałabym Black , naprawde. Ale obawiam się, że ta kolacja, będzie nie wypałem"
DDOM RODZICÓW BLACKA
MAMA MAJI I BLACKA (IVA)
-Roger, jak sobie wyobrażasz, tą dziewczynę , którą Black ze sobą przyprowadzi. Mam nadzieje, że to któraś z zaprzyjaźnionych watah.
ROGER TATA BLACKA I MAJI
-Nie mam pojęcia Ivi, i twk tego nie zmienimy. Oni już się wpoili, i nawet jak nam się nie spodoba. To nie możemy się, temu sprzeciwić. I wiesz o tym dobrze.
IVA
-Ja się nie pogodze, nie przyjmuję do wiadomości. Iż ta dziewczyna może być chociażby , krewną Kaja Mrocznego czy Tonego Wygnanego. A, poza tym, zaprosiłam dodatkowego gościa...
ROGER
-Ty dalej swoje, Tony przeprosił za czyny brata. Nie zrobił, nigdy nam czy naszemu Alfie nie zrobił krzywdy. Kogo żeś, zaprosiła?
Co ty znowu Ivi, wymyśliła?
IVA
-OJ, no przestań. Pamiętasz Jees, tą ostatnią dziewczyne, naszego syna. Tą z naszej watahy, córkę naszego Alfy.?
ROGER
-Kogo żeś, zaprosiła!?
Czyś ty na głowe, kobieto upadła?
Żeby tylko, nasz syn, się nie wściekł. Nie wiem, co między nimi zaszło, ale to musiało być coś poważnego. Po za tym, to co było nic nie znaczyło, oni się nie wpoili. Blackowi jej oczy sie nie śniły, tamte oczy noszą barwe czerwieni, tamta dziewczyna ze snów, naszego syna ma tamta dziewczyna ze snów, naszego syna ma losowi. Będzie co będzie, jeśli namieszasz to tego, oboje pożałujemy.
IVA
-Oj, przestań. To przecież nic takiego. To jego panienka, pewno miała, wielu chłopaków przed naszym sanatorjum m.
ROGER
-Iva, ostrzegam Ciebie!!! Gdy przez ciebie nasz syn, przez to przypłaci zdrowiem czy życiem. Odejde od ciebie. Mam dość, twych intryg.
IVA
-Roger, czy ty mnie straszysz? Lepiej pomyślmy o tym kogo Maja, prsyprowadzi. O! Zaraz się przekonamy. Idz otwóż, to pewnie oni.
Roger posłusznie szedł w strone, frontowych drzwi z niedobrym przeczóciem. Był zły na żone, że znowu zaczyna swoje.
Nie patrząc przez judasza, otworzył drzwi prosząc, gościa do wnętrza.
JEES
-Dobry wieczór, Roger. Czy już jest Black, z tą swoją panienką?
ROGER
-Dobry wieczór, Jees. Prosił bym byś, nie zwracała się do mnie na ty. Oczekuję od Ciebie więcej szacunku, jestem starszy wiekiem. I jeszcze, nie ma Blacka z narzeczoną.
JEES
-"NARZECZONĄ"? A po za tym, Pan jest Betą, a ja Alfą. Tak jak mój ojciec, którymu Pan . Musi się podpożądkować.
ROGER
-I tu masz rację. Jestem Beta , a twój tata, moim Alfą. Ale ty nią , nie jesteś dziewczyno. Idz już do salonu, tam czeka moja żona. Z nią możesz się spouchwalać, bo ci na to pozwala, ale ja ci nie pozwalam i zwracaj się do mnie Per Pan bądz Panie Rogerze.
Dziewczyna z tlenionymi na blond włosami, ubrana w czernoną miniówkę i bluzeczke na ramiączkach, z dużym dekoltem. Skierowała się w miejsce, wyznaczone przez starszego mężczyzn3. Gdy weszła ledwo w drzwi, od pomieszczenia, szybko przywitała ją Iva.
IVA
-Witaj moja droga, dziękuję że przyszłaaś. Przepraszam że ciebie w to mieszam, ale kiedyś byłaś z moim synem i znasz go dobrze. Nie wiem, co się stało, między wami, ale wiesz gdyby ta dziewczyna, nie przypadła mi do gustu. Mogłabyś coś zadziałać, no wiesz odzyskać Blacka.
JEES
-Doskonale ciebie rozumiem Ivo. Chcesz dobrze dla swego syna.vA spróbować jego odzyskać mogę, bo mówiąc szczeże, nadal coś do niego czuję.
Kobieta popatrzała na tlenioną dziewczynę, o zielonych oczach. Nie wytrzymał z ciekawości i zadając jej pytznie, o prawdę i przyżeczenie prosi.
IVA
-Jees, proszę powiedż mi , co się stało. Między tobą a. Blackiem. Dlaczego już nie jesteście razem?
JEES
-Szczeże to sama, nie wiem. Jakąś drobnotka, głupota. Bo gddyby chodziło, o coś więcej to bym paniętała, bo z Blackiem . Przyszłość swoją planowałam.
IVA
-Obiecujesz,że niczego złego się nie wydażyło.
JEES
-PRZYŻEKAM.
I to były ich, ostatnie, słowa. Ponieważ rozbrzmiał po całym domu, dźwięk dzwonka do drzwi. Roger , nie czekając aż któraś z kobiet otwoży, sam je rozpostarł przed gośćmi.
Zaprosił wszystkich do środka, przyglądając się dziewczynie , która miała włosy, w kolorze czerwonym. Popatrzał z uśmiechem na syna i zapytał.
ROGER
-To, Ona synu? To ta dziewczyna?
BLACK
-Tak ojcze, to Izis. Moja narzecsona, moja Alfa przeznaczona. A tak poza tym , Witaj staruszku.
I Black przytulając ojca poklepał go po plecach, Izis wpatrywała się, z czółością i radością w oczach. Wzruszył ją ten widok.
Ojciec podszedł do niej, podając jej rękę na przywitował. Ujmując jej dłoń pocałował w nią.
ROGER
-Witam Ciebie w naszym domy. Witam Ciebie w naszej rodzinie Izis.
IZIS
-Dziękuję Panu, za takie miłe przyjęcie mej osoby. Chociaż zaóważyłam , Pana zdziwienie, zaskoczenie bądż nawet rozbawienie moją osobą. Witam Pana, i Dziękuję za zaproszenie, co najważniejsze.
Nie skłamię , mówiąc , że bałam się tej wizyty i nadall się boję.
ROGER
-Spostrzegawcza jesteś, zaóważyłaś że przyglądałem się twej osobie. Lecz nie rozbawiłaś mnie swoim wyglądem. Ja jestem , mile zaskoczony tylko. Jestem do kawy reakcji żony.
Mam pytanie, czy mógłbym je zadać?
IZIS
-Oczywiście, może Pan.
ROGER
-Mów mi po imieniu, w końcu niebawem będziemy rodziną. A chciałem zapytać, o twe włosy. Czy ty je farbowałaś? Przepraszam ale jestem zdziwiony. Widziałem wiele dziewczyn, z czerwonymi włosami, ale twa czerwień jest inna, ona się mieni.
IZIS
-Nie gniewam się, na to pytanie. Nie farbowałam włosów, są moje naturalne.
Po wymianie zdań z gospodarzem, Izis usuneła się koło swojego Alfy. By jego ojciec, przywitał się również z jego siostrą.
MAJA
-Cześć Tatku,-tu się uściskali i cmokneli -Poznaj mojego narzeczonego. Tato to Kevin, Kevinie to mój tata.
KEVIN
-Miło mi Pana , posnać.
ROGER
-Mnie również, miło poznać. Narzeczonego mojej córki.
MAJA
-Tatku, Kevin i Izis są rodziną, to kuzyni. Uprzedzam tylko.
ROGER
-Właśnie chciałem, o to zapytać. Bo widzę w nich małe podobieństwo.
BLACK
-TO,TO wyjaśnione. Tato a gdzie mama, dlaczego nas nie wita?
ROGER
-Synu, tylko się . nie denerwuj.
BLACK
-Co, ona znowu wymyśliła?
ROGER
-Twoja matka, Jees zaprosiła.
MAJA
-CO?!!! Ta su....
W tym czasie , czarny wilk, zmrosił swoją siostrę, spojrzeniem. Ani miska dno na drugie, nie byli tą wiadomością, ucieszeni.
ROGER
-Dobra dsieci, chodzcie do salonu.
Wolałbym, czas odkładać, Ao musimy sie wszyscy z tym zmierzyć.
Całą piątką , przekrocsyli próg salonu. Raptowniem w ich stronę, dwie pary oczu, się zwróciły. IVA z Jees, wstały i podeszły się przywitać.
IVA
-Witaj syneczku, nie uściskasz swej mtki?
Black rozkładając ręce , przytulił kobiete, szepcząc jej w ucho.
BLACK
-Jeśli coś zniszczysz. To tobie nie wybacze. Zrozumieliśmy się.
Na te słowa , kobieta oderwała się od syna, patrząc w jego oczy, które wściekłość ukazały.
BLACK
-Mamo, to jest właśnie Izis."Moja narzeczona"-zaakcentował z wyższością, dwa ostatnie słowa . Izis, to mija mama.
Dziewczyna wyciągneła rękę w stronę, kobiety. Ta ją uścisneła, wpatrując sięvw czerwono włosą istotę. Mieżąc ją od dołu do göry i spowrotem. W oczach miała odraze, niechęć do tej dziewczyny. Ale Izis to dała na wstrzymabie, nie chciała wyjść, na jędze.
IZIS
-Dobry wieczór Pani. Miło mi poznać, rodzicielke " Mojego Alfy"
Kobieta jeszcze przywitała się z Mają i Kevinem. Najpierw była ucieszona, widokiem narzeczonego swojej córki, lecz gdy się dowiedziała że, Kevin i Izis są rodziną, są kuzynostwem. Odrazu mina jej zżedła, już nie była szczęśliwa.
Przedstawiła jeszcze dziewczyne która, stała za nią, przyglądając się całej akcji.
Po godzinie,, gdy przyszedł czas na deser. Iva postanowiła poprosić, dzieci o pomoc. Oni nawet, nie protestowali. Gdy cała trójka znalazła się w kuchni. Iva odrasu wypaliła,bez ogródek.
IVA
-Oni , mi się nie podobają. Wykluczone, byście się z nimi, na stałe wiązali.
BLACK
-Co ty mówisz, matko?
To wykluczone. Będę ze swoją ukochaną, będe ze swoją Alfą. Czy to się podoba tobie, czy nie. Ty nie masz, w tej kwestii, nic ro powiedzenia.
IVA
-Słyszałeś dobrze, Black co powiedziałam. Nie chce takiej synowej. A po za tym. Kim są jej rodzice?
BLACK
-Ale którzy? O których tobie chodzi. Wilczych czy ludzkich?
IVA
-O czym, ty Black mówisz? To ona , ma więcej rodziców, niż biologicznych..
BLACK
-Tak ma, i co ciebie to obchodsi?
Ludzkimi rodzicami Izis, są łowcy Ben i Jane Wiliams. A wilczymi Tony i Aisza.
IVA
-Co?!!! Tym bardziej, się nie zgadzam, by ta "cyrkówka" ten odmieniec był w naszej rodzinie. A Kevin to syn Kaja Mrocznego, w takim razie. Czy dobrze rosumuje Maju?
MAJA
-Tak mamo. I zanim coś powiesz, zgadzam się z bratem. Nie wybieżesz nam partnerów, na życie stałe.
Te czasy już mineły, my sami wybieramy.
Całą rozmowe słyszeli Kevin i Izis, oboje. Dzięki swoim instynktom wilczym. Pipatrzeli na siebie, ze smutkiem w oczach Izis. Potem spojrzeli na Jees i jej szyderczy uśmiech. Z tego letargu i zamyślenia, wyrwał ich gospodarz.
ROGER
-Czy , coś się stało? Nie wyglądacie za dobrze.
IZIS
-Szczerze mówiąc, Panie Rogerze. To jutro z rana mam lot do New Yorku. I troche się zasiedziałam, czy byłby Pan łaskawy, poinformować Blacka, że wróciłam do domu?
KEVIN
-Poczekaj Izis, chociaż, ciebie odwioze. Black zostawił mi kluczyki. Nie będzie miał Pan nic, przeciwko. Jeśli odwiozę, kuzynke do domu. Jeszcze musi się do pakować.
ROGER
-Oczywiście że nie. Poinformuje , Maje i Blacka, iż musieliście już wracać.
A i dziękuję za wasze przybycie, cieszę się że, mogłem was poznać.
Wspólnie Izis i Kevin odpowiedzieli że również się cieszą, iż mieli ten zaszczyt poznać, rodziców swoich partnerów.
Po wyjściu na zewnątrz i wyjechaniu z posesji, rodziców Maji i Czarnego. Izis dalej milczała.
KEVIN
-Izi, proszę. Odezwwij się do mnie. Wiem że to słyszałaś.
IZIS
-Słyszałam. Oczywiście że słyszałam, chociaż na chwilę obecną. Wolała bym być głucha.
KEVIN
-I, co dalej?
IZIS
-Nic, kuzynie. Zostaje wszystko po staremu, wyjazdu nie zaniecham, ani zz niego nie zrezygnuje. Poprostu zrobie to, co powinnam...-tu się Izis zająkneła, przetarła samotną łzę z policzka, i podniosła dumnie głowe do góry-... poprostu , zrezygnuje z miłości, zrezygnuje z Blacka.
Po tych słowach, chłopak dał po cheblach i się zatrzymał. Patrząc na dziewczynę, siedzącą obok.
KEVIN
-Izi, oszalałaś?! Nie możesz, ty go kochasz. On kocha ciebie. Nie przejmuj się słowami, jakiejś mało znaczącej Bety.
Panu Rogerowi, bardzo przypadłaś do gustu.
IZIS
-Kevinie , zrozum. Nie uginam się pod słowami , jakiejś Bety. Lecz pod słowami, matki, ukochanej mojej osoby. Nie skłuce syna z matką. Nie pozwole na to.
KEVIN
-Ale...-nie mógł dokończyć, bo kuzynka mu przerwał. Machneła ręką i powiedziała.
IZIS
-Kev, nie ma żadnego "ale". Już postanowiłam, pakuję się i jade na lotnisko. Opiekuj się nim, gdy mnie nie będzie. Przekaż Heder że będę na nią czekał, w akademiku. I proszę , pożegnaj odemnie rodziców.
KEVIN
-Dobrze, zrobie wszystko, o co prosisz. Lecz ty również zrób to , o co ja proszę Ciebie. Nie rezygnuj z Blacka, nie rezygnuj z miłości.
IZIS
-Kev, nie mogę. Tak będzie lepiej.
Kuzynostwo dojechało do domu w lesie. Dziewczyna spakowała wszystkie, swoje żeczy i napisała kartkę do Blacka, i kierowali się na lotnisko.
Drogi Blacku
Żegnam się z tobą , w ten sposób, bo w inny nie mogę....
C.D.N.....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro