Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

prolog

   Byłem tylko nastolatkiem, nijak nie przygotowanym na życie. Chciałem beztroskiego istnienia, nie tykając się panującego tutaj zła. Dużo chciałem. Dużo oczekiwałem. Czyż nie to było jednym z powodów, dla których się zgubiłem?

   Mówi się, że po każdej burzy wschodzi słońce. U mnie było całkowicie na odwrót. Słońce wzeszło na niebo w dniu mojego urodzenia, by za kilka lat schować się za chmurami i już więcej się nie pojawić; by pozwolić chmurom wylewać tony deszczu, który był jedynie początkiem mojego cierpienia. Potem były już tylko pioruny i błyskawice, a po środku tej burzy ja. I choć spoglądając w górę mogłem stwierdzić, że niebo pozostało w tym typowym dla niego błękicie, wokół trwała burza, a wiatr odrywał moje stopy od ziemi. Uparcie starałem się pozostać na gruncie, jednak bezskutecznie. Huragan i tak odsunął mnie od niej na tyle, że koniecznym było nauczyć się latać. Nigdy się nie nauczyłem. W końcu na tym polegał mój świat - na krwawej walce o umiejętność normalnego funkcjonowania tutaj, a i tak kończyłem jeszcze gorzej, niż zacząłem. Dlatego to ta straszna wichura władała moim życiem - w którą stronę gnała, tam leciałem. Nie żebym chciał, ale nie miałem wyboru. W końcu nie umiałem latać, bo byłem zbyt słaby, by się tego nauczyć.

   Mówili mi wówczas, że słońce i tak mnie odwiedzi, a żeby było sprawiedliwie - zostanie ze mną na długo. Kłamali. Już nigdy jego promienie nie przyniosły mi tego nieopisanego ciepła, a za to wiatr zrobił się chłodniejszy i zaczął padać śnieg, a ja zmarzłem jak jeszcze nigdy.

   Och, Boże. Nigdy więcej.

---
Ucieczka od rzeczywistości - wcześniej napisany dodatek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro