Małżeństwo
Od ślubu Alicji i Tarranta minęły 3 lata. Kapelusznik wrócił do swojego rzemiosła, natomiast Alicja postanowiła zajmować się domem.
__________________________
Alicja obudziła się wtulona w śpiącego tuż obok Kapelusznika. Przeciągnęła się, ubrała i zeszła na dół do kuchni. Przygotowując śniadanie, poczuła jak ktoś obejmuje ją w tali. Dziewczyna szybko się odwróciła i spojrzała na Tarranta z nożem w ręku.
- Chcesz mnie zabić? - Tarrant zaśmiał się i pocałował Alicję w policzek
- Wystraszyłeś mnie! - odparła uderzając męża w ramie - Myślałam, że śpisz
- Bo spałem, ale usłyszałem łomot w kuchni - Kapelusznik znowu się zaśmiał - Już myślałem, że Marcowy Zająć nas odwiedził
- Bardzo śmieszne - dziewczyna uśmiechnęła się - Siadaj, śniadanie jest gotowe
Oboje usiedli przy stole i zaczęli jeść śniadanie. Alicja spojrzała na Tarranta popijającego herbatę i czytającego gazetę.
- Tarrant?
- Mhm... - odparł nadal spoglądając w gazetę
- Muszę ci coś powiedzieć... - Alicja spojrzała na obrączkę na palcu męża - Chodzi o to, że...
Nagle oboje usłyszeli pukanie do drzwi. Kapelusznik wstał i poszedł je otworzyć.
- Dzień dobry, synku - Tyva uśmiechnęła się
- Witaj, mamo. Co tutaj robisz?
- Możesz chwilę ze mną porozmawiać?
- Tak, tak... - Tarrant odwrócił się do ukochanej - Alicjo, zaraz wrócę
Kapelusznik razem z mamą udali się na spacer po lesie.
- O co chodzi? - zapytał z zaciekawieniem
- Wydaję mi się, że to już najwyższy czas, abyście mieli dziecko. Niestety, niedługo zaczniesz się starzeć i...
- Alicji nie przeszkadza nasza duża różnica wieku - Kapelusznik zatrzymał się i zmarszczył brwi
- To nie o to chodzi. Mam na myśli to, że później nie będziesz w stanie zajmować się małym dzieckiem...
- Daj spokój... Mamy czas...
- Ty w ogóle chcesz mieć dzieci? - Tyva spojrzała zaniepokojona na syna
- Oczywiście, że tak! - Tarrant uśmiechnął się do matki - Muszę już wracać, zaraz idę do pracy. Odprowadzić cię?
- Nie, odprowadzę się sama - kobieta zaśmiała się
Kapelusznik wrócił do domu. Poszedł na górę, gdzie zastał Alicję.
- Muszę już iść do pracy - mężczyzna pocałował Alicję w czoło - Będę wieczorem
- Ale muszę ci coś powiedzieć, to ważne...
- Skarbie, jestem już spóźniony, powiesz mi wieczorem
Tarrant wyszedł z domu i poszedł do pracy. Alicja usiadła na łóżku i smutno przyglądała się krajobrazowi zza okna.
- Jak zawsze, praca najważniejsza... - powiedziała do siebie
Po chwili postanowiła, że odwiedzi Białą Królową. Szybko wstała i udała się w stronę zamku.
- Witaj, Alicjo! Jak się masz? - Mirana zaprosiła dziewczynę do salonu, w którym była Zelżbieta i bliźniaki
- Alicja! - krzyknęli chórem bracia
- Dawno tu nie zaglądałaś - Mirana uśmiechnęła się - Napijesz się czegoś?
- Nie dziękuję, ostatnio jakoś nie za dobrze się czułam, dlatego nie mogłam was odwiedzić
- Co ci dolega? - Zelżbieta spojrzała podejrzliwie na Alicję
- Nic takiego... Było mi trochę niedobrze... Ale to już minęło - dziewczyna nerwowo spojrzała na podłogę - Pójdę do łazienki, zaraz wracam...
Alicja poszła do łazienki. Dyludi i Dyludam spojrzeli na Miranę.
- Czyżby nasza Alicja spodziewała się dziecka? - zapytała Zelżbieta
- Na to wychodzi... Ale dlaczego to ukrywa? - Mirana spojrzała na bliźniaków
- Może się boi? - odparł Dyludam
- Niby czego, głąbie? - zapytał Dyludi
- No... Nie wiem
Mirana wstała z kanapy, na której wcześniej siedziała i zaczęła chodzić po pokoju.
- Jestem ciekawa, czy Tarrant wie - Mirana przyłożyła palec do ust
- Może najpierw ją o to zapytamy?
- Lepiej nie, poczekajmy, aż sama nam powie...
Mirana usiadła z powrotem gdy usłyszała Alicję wracającą z łazienki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro