Chłopiec, czy dziewczynka?
Kapelusznik, Biała Królowa i Zelżbieta, siedzieli bezczynnie na pustym korytarzu. Ciszę panującą wokół, przerwał Tarrant, stukający nogą o podłogę. Mirana zauważając niepokój przyjaciela, chwyciła go za rękę i mocno ją ścisnęła.
- Spokojnie, Tarrant - odparła z czułością - Będzie wszystko dobrze
Nastąpiła znów niezręczna cisza. Zelżbieta chcąc rozluźnić atmosferę zapytała:
- Zastanawialiście się już nad imieniem?
Kapelusznik zastanowił się chwilę.
- W sumie, to jeszcze nie... Nawet nie wiem jaką płeć będzie miało dziecko
- Niedługo się przekonasz - Mirana uśmiechnęła się - Alicja już pewnie myślała nad imieniem
Nieoczekiwanie z sali wyszedł lekarz. Starszy, szczupły pan z siwym wąsem. Spojrzał na Kapelusznika, który natychmiast wstał, ujrzawszy mężczyznę.
- Nastąpiły pewnie komplikacje... - zaczął staruszek
- Komplikacje? - Tarrant z przejęciem spojrzał na doktora - Co z moją żoną?
- Pana żona urodziła dwie dziewczynki - mężczyzna westchnął - Niestety, jedna zmarła podczas porodu...
Kapelusznik spojrzał ze łzami w oczach na zdziwione siostry.
- Przecież to niemożliwe... - Tarrant usiadł na krześle i schował twarz w dłoniach - To nie może być prawda... - jęknął
- Bardzo mi przykro...
Lekarz wrócił do sali. Mirana razem z Zelżbietą, siedziały z niedowierzaniem. Po chwili Biała Królowa dotknęła ramienia Kapelusznika.
- Idź do Alicji - odparła łamiącym się głosem - Ona cię teraz potrzebuje... Zelżbieta i ja zostaniemy tutaj.
Tarrant z zawahaniem wstał i powolnym krokiem poszedł do sali, w której leżała Alicja. Delikatnie uchylił drzwi i zajrzał do środka, zauważając szlochającą żonę. Obok w łóżeczku szpitalnym, spał niemowlak. Kapelusznik usiadł obok Alicji i delikatnie otarł jej łzy spływające po policzkach.
- To moja wina... - kobieta oparła głowę o ramię Tarranta
- Nie obwiniaj się. Najwidoczniej tak miało się stać... - mężczyzna przetarł spuchnięte oczy i pocałował Alicję w czoło - Damy radę, musimy żyć dalej...
Alicja spojrzała ze smutkiem na niemowlaka, po chwili z powrotem na Tarranta.
- Spójrz... - Alicja wskazała na córkę - Jest śliczna, wygląda dokładnie jak ty
Kapelusznik podszedł do dziecka i spokojnie pogłaskał dziewczynkę po rudej czuprynie.
- Jak damy jej na imię? - odparł nie odwracając wzroku od córeczki
- Przed porodem myślałam nad imionami dla chłopca i dziewczynki...
- I jakie wybrałaś? - Kapelusznik uniósł brwi
- Emilia - kobieta uśmiechnęła się, tym razem bez wymuszenia - Co sądzisz?
- Podoba mi się. Pasuje do niej.
Alicji zszedł uśmiech z twarzy w momencie, w którym do sali wszedł lekarz.
- Dzisiaj będą wykonane ostatnie badania, a jutro będzie mogła pani wyjść ze szpitala - mężczyzna trochę się zmieszał - Jak pani się czuje?
- Dobrze... - kobieta odwróciła wzrok
Lekarz z zawahaniem wyszedł z pomieszczenia. Tarrant spojrzał na ukochaną i położył dłoń na jej ramieniu.
- Mam zostać tutaj z tobą do jutra?
- Nie... - Alicja oparła głowę o poduszkę - Idź do domu, na razie chcę być sama
- Dobrze - Kapelusznik pocałował kobietę w policzek - Przyjdę po was jutro
Tarrant wrócił na korytarz, w którym siedziały zmartwione siostry.
- Jak Alicja się czuje? - Mirana szybko wstała z krzesła
- W porządku, ale widać, że ciężko to znosi...
- Ty pewnie też... - wtrąciła się Zelżbieta - Kiedy wychodzi ze szpitala?
- Jutro - Kapelusznik przetarł oczy - Będzie miała robione jeszcze jakieś badania... Nie chciała, żebym zostawał z nią do jutra
- Musi sobie wszystko przemyśleć - Zelżbieta westchnęła - Wszystko się ułoży, zobaczysz.
Biała Królowa wraz z Zelżbietą wróciły do zamku, natomiast Tarrant do swojego domu. By choć na chwilę zapomnieć o tragedii, która spotkała jego i Alicję postanowił się przespać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro