Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chłopiec, czy dziewczynka?

Kapelusznik, Biała Królowa i Zelżbieta, siedzieli bezczynnie na pustym korytarzu. Ciszę panującą wokół, przerwał Tarrant, stukający nogą o podłogę. Mirana zauważając niepokój przyjaciela, chwyciła go za rękę i mocno ją ścisnęła.

- Spokojnie, Tarrant - odparła z czułością - Będzie wszystko dobrze

Nastąpiła znów niezręczna cisza. Zelżbieta chcąc rozluźnić atmosferę zapytała:

- Zastanawialiście się już nad imieniem?

Kapelusznik zastanowił się chwilę.

- W sumie, to jeszcze nie... Nawet nie wiem jaką płeć będzie miało dziecko

- Niedługo się przekonasz - Mirana uśmiechnęła się - Alicja już pewnie myślała nad imieniem

Nieoczekiwanie z sali wyszedł lekarz. Starszy, szczupły pan z siwym wąsem. Spojrzał na Kapelusznika, który natychmiast wstał, ujrzawszy mężczyznę.

- Nastąpiły pewnie komplikacje... - zaczął staruszek

- Komplikacje? - Tarrant z przejęciem spojrzał na doktora - Co z moją żoną?

- Pana żona urodziła dwie dziewczynki - mężczyzna westchnął - Niestety, jedna zmarła podczas porodu...

Kapelusznik spojrzał ze łzami w oczach na zdziwione siostry.

- Przecież to niemożliwe... - Tarrant usiadł na krześle i schował twarz w dłoniach - To nie może być prawda... - jęknął

- Bardzo mi przykro...

Lekarz wrócił do sali. Mirana razem z Zelżbietą, siedziały z niedowierzaniem. Po chwili Biała Królowa dotknęła ramienia Kapelusznika.

- Idź do Alicji - odparła łamiącym się głosem - Ona cię teraz potrzebuje... Zelżbieta i ja zostaniemy tutaj.

Tarrant z zawahaniem wstał i powolnym krokiem poszedł do sali, w której leżała Alicja. Delikatnie uchylił drzwi i zajrzał do środka, zauważając szlochającą żonę. Obok w łóżeczku szpitalnym, spał niemowlak. Kapelusznik usiadł obok Alicji i delikatnie otarł jej łzy spływające po policzkach.

- To moja wina... - kobieta oparła głowę o ramię Tarranta

- Nie obwiniaj się. Najwidoczniej tak miało się stać... - mężczyzna przetarł spuchnięte oczy i pocałował Alicję w czoło - Damy radę, musimy żyć dalej...

Alicja spojrzała ze smutkiem na niemowlaka, po chwili z powrotem na Tarranta.

- Spójrz... - Alicja wskazała na córkę - Jest śliczna, wygląda dokładnie jak ty

Kapelusznik podszedł do dziecka i spokojnie pogłaskał dziewczynkę po rudej czuprynie.

- Jak damy jej na imię? - odparł nie odwracając wzroku od córeczki

- Przed porodem myślałam nad imionami dla chłopca i dziewczynki...

- I jakie wybrałaś? - Kapelusznik uniósł brwi

- Emilia - kobieta uśmiechnęła się, tym razem bez wymuszenia - Co sądzisz?

- Podoba mi się. Pasuje do niej. 

Alicji zszedł uśmiech z twarzy w momencie, w którym do sali wszedł lekarz. 

- Dzisiaj będą wykonane ostatnie badania, a jutro będzie mogła pani wyjść ze szpitala - mężczyzna trochę się zmieszał - Jak pani się czuje?

- Dobrze... - kobieta odwróciła wzrok 

Lekarz z zawahaniem wyszedł z pomieszczenia. Tarrant spojrzał na ukochaną i położył dłoń na jej ramieniu.

- Mam zostać tutaj z tobą do jutra?

- Nie... - Alicja oparła głowę o poduszkę - Idź do domu, na razie chcę być sama

- Dobrze - Kapelusznik pocałował kobietę w policzek - Przyjdę po was jutro

Tarrant wrócił na korytarz, w którym siedziały zmartwione siostry.

- Jak Alicja się czuje? - Mirana szybko wstała z krzesła

- W porządku, ale widać, że ciężko to znosi... 

- Ty pewnie też... - wtrąciła się Zelżbieta - Kiedy wychodzi ze szpitala?

- Jutro - Kapelusznik przetarł oczy - Będzie miała robione jeszcze jakieś badania... Nie chciała, żebym zostawał z nią do jutra

- Musi sobie wszystko przemyśleć - Zelżbieta westchnęła - Wszystko się ułoży, zobaczysz.

Biała Królowa wraz z Zelżbietą wróciły do zamku, natomiast Tarrant do swojego domu. By choć na chwilę zapomnieć o tragedii, która spotkała jego i Alicję postanowił się przespać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro