Codzienność
Wszystko było takie samo. Ciągle na biurku leżał projekt z biologi. Książki były poukładane po prawej stronie biurka. Na stoliczku nocnym twoje zdjęcie z Jasonem, które zrobił wam Alfred kiedy spaliście. Wyciągnęłaś zdjęcie z ramki. Za nim było jeszcze jedno. Ty i on. Na motorach jedzący lody w stroju Robina i Batgirl na patrolu. To zdjęcie zrobiła Batwoman. Kate. Była bardzo fajna. Była w jaskini. Może uda ci się później z nią zamienić parę słów. Ułożyłaś się na łóżku w pozycji embrionalnej trzymając poduszkę twojego "zmarłego" chłopaka. Z twoich oczu spadło kilka łez
-Weź się w garść {T.I}. On żyje, nie ma co beczeć-Powiedziałaś i skuliłaś się trochę mocniej. Po chwili już spałaś.
~~~~
Ciemność. Dlaczego tu jest tak ciasno. Próbowałaś przesunąć ściany. Po chwili zrozumiałaś gdzie jesteś. Trumna. Zaczęłaś walić i krzyczeć na całe gardło. Nie dało się tego otworzyć. Zrobiłaś przerwę. Zaczyna brakować tlenu. Coś stuknęło jakby spadło. P chwili czułaś dym i ciepło. Ogień. Jesteś w trumnie, na zewnątrz szaleje ogień a ty umrzesz najpewniej z powodu uduszenia się. Nie bałaś się aż tak bardzo prawda? Szlag. Bałaś się. Gdzie są wszyscy. I tak zginiesz więc
-POMOCY!!!!-Krzyczałaś na całe gardło-NIECH MI KTOŚ POMOŻE!!!!!-Wrzeszczałaś. Po kilku minutach czułaś, że się jeszcze bardziej dusisz.Znów zaczęłaś kopać tym razem mocniej
~~~~~~~~~~~~
-OUCH-Jęknęłaś masując tył głowy. Brawo ty. Twoja niezdarność. Prawie się udusiłaś kocem a potem spadłaś z łóżka. Wstałaś z podłogi i spojrzałaś na zegar. 5. 49. (Pamiętajmy, że to inna strefa czasowa i świat) Spałaś jakieś 2 godziny. Świetnie.
Poszłaś na dół do kuchni. Wzięłaś szklankę i napiłaś się z niej wody. Zrobiłaś kawę.
Później poszłaś do jaskini. Tim znowu na Bat komputerze rozwiązywał jakąś sprawę.
-Powinieneś spać-Powiedziałaś i podałaś mu kubek z kawą
-Nie zna-Dobra nie ważne. Sen jest-
-Dla słabych-Odpowiedzieliście razem. Przewróciłaś oczami. Potem wybuchnęłaś śmiechem na przypomnienie sobie fana artu gdzie Timmy wyglądał przeuroczo kiedy usnął w dziwnej pozycji. Drake spojrzał na ciebie jak na wariatkę ale chyba zaczął to tolerować.
-Co robisz?-Zapytałaś siadając obok niego.
-Sprawdzam tę dziewczynę, która spowodowała masakrę na posterunku policji-Odparł i zaczął pić kawę-Przynieś mi jeszcze-Powiedział podając ci kubek
-Geez, Sherlock nie jestem służącą-Założyłaś ręce na piersi.
-Nie ale pewnie robisz lepszą kawę niż Dick i uwierz nie chcę go prosić-Pisał na komputerze ciągle.
-Okej, ale myślę, że powinieneś wiedzieć, że znam chyba każdego złoczyńcę w świecie Dc-Powiedziałaś i wolnym biegiem ruszyłaś w stronę kuchni. Drake przestał pisać. Przecież ty wiesz kto to jest. Nie musiał jej szukać. Dlatego Bruce nie dociekał kto to jest. Dlatego kazał mu odpocząć mówiąc, że rano na spokojnie zaczną jej szukać.
-Czekaj!-Krzyknął za tobą. Lekko się uśmiechnęłaś ale zaczęłaś mu parzyć kawę. Zrobiłaś coś czego się nauczyłaś kilka lat temu. Kawa, nutella, bita śmietana i czekoladowe wiórki. Była niesamowita. Kiedy skończyłaś zaparzyłaś czarną kawę z 2 łyżeczkami cukru i cynamonem. Po chwili do kuchni wszedł Bruce i podałaś mu jego kawę. Podziękował ci skinieniem
-Alfred dostał na dziś dzień wolne-Oznajmił. W sumie się zoriętowałaś, bo w normalnych okolicznościach byłby już w kuchni. Wzięłaś jeszcze 2 szklanki i zaparzyłaś do jednej herbatę Assam a do drugiej Białe Late ze śmietaną i różową posypką. Potem wzięłaś 2 kubki i nalałaś do nich pomarańczowy sok i wody.
-Zaniosę Tim'owi-Odparł Wayne zabierając nuttelową kawę kiedy się lekko uśmiechałaś.
Potem do pokoju weszła zaspana Cassandra, której włosy opadały na twarz i Damian, który szedł jakby był królem całego świata.
-Herbata i woda, tak?-Zapytałaś podając. Cassandra przyjęła napój i zaczęła go powoli pić siedząc przy krześle
-Mam nadzieje, że nie jest zatruta-Odparł Wayne przyjmując wodę.
-Hej Little Wing-Dick Zmierzwił ci włosy kiedy wszedł a ty oderwałaś lekko głowę śmiejąc się i wziął swoje Late-Hey Little D, Witaj Casssie-Powiedział śmiejąc się. Czasem chciałaś mieć jego entuzjazm. Szczególnie rano
-Hey Big Bird-Powiedziałaś dając lekki kusaniec w ramię "brata". Od ci oddał lekko i skończyliście waląc się lekko dłońmi. Cassandra mruknęła coś jeszcze, że jesteście "wyrośniętymi dziećmi" i wyszła z kuchni najpewniej się przebrać.Po chwili uczyniłaś to samo i znowu kradłaś ubrania od Babs. Będziesz musiała iść na zakupy.
-Co tam?-Spytałaś Bruce'a, który chodził nerwowo po pokojach jakby o czymś zapomniał
-Musze odwieść Tima i Damiana do szkoły ale za chwilę będzie tu jeden z ważnych sponsorów-
-Nie kończ. Mam ich zawieść?-Zapytałaś
-Byłbym niezmiernie wdzięczny-Odparł z uśmiechem
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro