Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XVI

Słyszała wokół siebie odłogosy wilków, łani, a także pawi. Owinięta w białą suknię, siedziała na jednym z kamieni, wsłuchując się. Mogła usłyszeć naturalne odgłosy, poczuć wiatr we włosach, który delikatnie muskał jej skórę oraz szum rzeki. W pewnym momencie dosłyszała skrzypot drzwi, a gdy odwróciła głowę, zobaczyła Eskela, który o mal nie przewrócił się o jeden z kamieni. Przez chwilę stał jak w ryty, próbując zrozumieć co się stało. Nie dało się tego zrozumieć, mówiąc szczerze. To jest magia. Nie ma w tym logiki. Obrzucił ją wnikliwym spojrzeniem.

— Im więcej używasz tej magii, tym częściej zastanawiam się, czy następnym razem nie wpadnę w jakąś przepaść —  rzekł, rozkładając ręce.

Aster zaśmiała się pod nosem.

— Co to za las? —  zapytał.

—   Beauclair w Touissant —  odpowiedziała. —  Wiesz co, chciałabym tam kiedyś zamieszkać. Słyszałam opowieści o tym miejscu. Wiele opowieści. Ciągłe zabawy, radość, rozlane wino... Śpiewy nad rzeką, piękne budynki, woń winogron. Chciałabym. Tak bardzo chciałabym tam zamieszkać.

— Aster, mam pytanie —  powiedział, pogrążony w myślach — Czemu po prostu się tam nie przeteleportujesz? Możesz robić co chcesz, w sekundę znaleźć się w dowolnym miejscu. Czemu po prostu tego nie zrobisz?

—  Bo boję się, że... Nie wiem, Eskel. Nie chce o tym teraz myśleć. A ty, gdzie chciałbyś się znaleźć? —  zapytała.

—  Nie mam pojęcia — zaśmiał się. —  Tam gdzie ładne kobiety i wino.

Aster zaśmiała się, następnie ściągnęła zaklęciem iluzję.

—  Faer Pohasse Vun Dar —  powiedziała, wyczarowując portal.

Brunet zmarszczył brwi, lecz dziewczyna pociągnęła go ze sobą za rękę. Wylądowali na polnej drodze przed wielkim miastem, rozciągającym się na boki.

—  Gdzie nas przeniosłaś?

— Nie mam pojęcia. Wyobraziłam sobie wino i ładne kobiety.

— To ja powinienem o tym myśleć, a nie ty. Jednak ci wybaczam, mam nadzieję na naprawdę dobry trunek.

Przeszli kilka kroków, lecz mężczyzna po chwili się zatrzymał, przekręcając w swoją stronę drewnianą tabliczkę.

— Wygląda na to, że przeniosłaś nas do swojego wymarzonego miejsca.

Zaczęli iść przed siebie, zakurzajac swoje ubrania przez pył na drodze. Gdy dotarli, przed bramą zatrzymała ich para żołnierzy. Cofnęła ich do tyłu. Aster zanim zdążyła otworzyć buzię, dwójka strażników padła bezwładnie na ziemię. Sommne. Nie pamiętała, kiedy ostatnio go używała. Przekroczyli bramę, następnie zaczęli iść kamienna Dróżką prosto na rynek. Była końcówka zimy, więc pogoda nie była najgorsza. Handlarze mogli swobodnie ustawiać swoje stoiska. Zatrzymała się przed jednym, za to Eskel podszedł do stojącej, drewnianej tablicy. Dziewczyna po chwili dołączyła do niego, a on zerwał poplamioną kartkę.

— Czy ty możesz dać sobie spokój ze zleceniami chociaż na chwilę? —  westchnęła.

— Jestem prostym wiedźminem. Nie walczę ze smokami, nie bratam się z królami ani nie sypiam z czarodziejkami. — skomentował, wsadzając kartkę do tylnej kieszeni spodni. —  A teraz chodź, muszę się dostać do zamku.

— Zupełnie oszalałeś. — Wywróciła oczami, doganiając mężczyznę.

Zaczęli iść na plac zamkowy, mijając ciekawskie spojrzenia mieszkańców. Nie byli wredni, bądź niemili. Po prostu ciekawi, widząc nowe twarze. Gdy zjawili się u bram pałacu, strażnicy ponownie ich zatrzymali.

— Czego chceta?

— My do zlecenia.

—  Że wy chceta ubić potwora co z lasu nocą wychodzi? Wchodźta żesz —  otworzył bramę.

Przeszli więc, następnie idąc ze strażnikiem do środka zamku. Zaczęto ich przeszukiwać od stóp do głów. Jeden z mężczyzn zatrzymał się na piersiach kobiety, co szybko skomentowała.

—  Tam raczej nic nie znajdziesz, kolego. — Wyswobodziła się.

Wreszcie dotarli do wielkiej komnaty, w której było tłocznie. Roiło się tu od służb oraz strażników. Dopiero po chwili dostrzegli pięknie wystrojoną, księżną Ademartę. Aster klepnęła Eskela w plecy, następnie oboje się ukłonili.

—  My w sprawie stwora z lasu — zaczął. — Jesteśmy gotowi go wybić, wasza wysokość.

— Że wy? Obdarty mężczyzna oraz drobna blondyneczka, jesteście gotowi ubić stwora? —  zachichotała pod nosem, nie kryjąc zdziwienia.

—  Wiedźmin — poprawił ją. — I wiedźminko-czarodziejka.

Ademarta wybuchła jeszcze potężniejszym śmiechem, co wywołało u Aster niemałe wkurzenie. Eskel jednak był w pełni opanowany. Jakby go to nawet nie musnęło w dumę.

—  Uwierzę, gdy zobaczę łeb stwora.

— Sprawa jasna, wasza wysokość. —  Skinął się ponownie, następnie patrząc na blondynkę, zaczął iść na dwór.

Podążyła za nim, będąc na niego zła. Z jednej strony cieszyła się, że po tak długim czasie, będzie mogła na nowo wrócić do swojego powołania. Natomiast dzisiaj, nie miała na to najzwyczajniej ochoty. Nie zabrali nawet mieczy. Musieli więc, całkiem niezauważeni, dostać się do jednego z kowali. Gdy Aster zagadywała go, ukazując dyskretnie swoje wdzięki, Eskel zdążył w tym czasie wykraść dwa miecze. Aster pożegnała się z mężczyzną, widząc jak brunet przeskakuje przez płot. Zaczęła iść w jego stronę, aż oboje przyśpieszyli zanim zdążył się zorientować. Wiedźmin spojrzał  na pogniecioną kartkę, po  czym skanując mapę, zaczął iść wyznaczoną trasą. Przeszli obok rozpadającej się winiarni, następnie zaczęli zagłębiać się w las. Słońce już ledwo gorowało. Robiło się coraz ciemniej. Zimniej również.

— Jak myślisz, co to za potwór? —  zadała pytanie, przedostając się przez gąszcz gałęzi.

—  Pewnie stado zwykłych panter. W innym wypadku to Leśnica. W najgorszym, może być to wampir —  powiedział, zacierając ręce.

— Ach tak. Mogłabym w tej chwili popijać najlepsze wino, a zamiast tego idę walczyć z wampirem —  burknęła pod nosem.

— Nieźle Cię rozpieszczyli w tej Aretuzie — zaśmiał się.

Wreszcie, po dłuższym momencie dotarli na miejsce. Eskel zaczął się rozglądać, szukając wskazówek, natomiast Aster stała w miejscu, nasłuchując odgłosów. Medaliony wiedźminów lekko drżały. Odsunęła się na bok, niechcący niszcząc ciąg pięknych przebiśniegów. Medaliony zadrżały bardziej, a zza jednego z krzaków wyszedł potwór. Cały porośnięty mchem. Wyglądał okropnie. Aster słyszała opowieści o dziadach borowych, ale nigdy nie miała z żadnym do czynienia. Stwór ze swojej ręki wystrzelił, niczym z bata duży konar, owijając go wokół nogi dziewczyny, która upadła z hukiem na ziemię. Eskel natychmiast się rzucił na konar, odcinając go srebrnym mieczem. Aster wstała na równe nogi, przyjmując pozycję. Wokół pojawiły się dwa Archespory, które jak szalone zaczęły pluć jadem.

— Zajmę się nimi! — krzyknęła, unikając jadu.

Zaczęła robić uniki jak w tańcu, podczas gdy wiedźmin zajmował się walką z dziadem. Aster wreszcie pozbyła się dwóch kwiatków. Potworowi udało się chwycić mężczyznę za nogi, na co szybko zareagowała. Szybko przecięła konar, ale dziad wkurzał się coraz bardziej.

— Musisz go skupić na sobie, wtedy przebije mu serce! —  powiedział głośno.

Aster nie myśląc długo, stanęła przed kwiatami, depcząc je bez opamiętania. Potwór ruszył w jej kierunku głośno rycząc. Eskel za ten czas przejechała ręką po mieczu, używając igni, następnie z mieczem zaczęła iść w jego stronę. Potwór rzucił dziewczyną o konar drzewa, który porósł bluszczem i zaczął ją dusić. Obezwładnił jej ręce oraz każda część ciała. Eskel, w ostatnim momencie wziął miecz i wbił mu zza pleców prosto w klatkę piersiowa. Stwór ryknął głośno, zwęglając się. Aster opadła na ziemię, biorąc głęboki oddech, a brunet otarł pot z czoła. Odsunął się na bok. Wyciągnął w jej stronę rękę, po czym pomógł jej wstać, a dziewczyna z ogromnym bólem pleców stanęła na proste nogi.

— Żeby cię to szlag trafił, Eskel —  syknęła bez ogródek.

Brunet uśmiechnął się, odcinając stworowi głowę. Spakował ją do worka, po czym zaczęli wracać do pałacu księżnej. Strażnicy przepuścili ich, a gdy dotarli do komnaty Ademarty, kobieta wyprostowała się natychmiastowo. Eskel wyciągnął z worka głowę, po czym rzucił ją na płytki. Księżnej z wrażenia o mało nie opadła szczęka.

— Co to do cholery jest?!

— Dziad borowy. — Spojrzała na nią Aster. — Naprawdę nikt z was nie próbował go zabić?

— O czarodziejko, próbowali. To ile razy. Nikt żywy nie wrócił, ni zapłaty nie otrzymał —  odpowiedziała zmartwiona. — Dziękuję wam.

Kobieta podeszła do bruneta, wręczając mu ciężki woreczek z pieniędzmi. Uśmiechnął się lekko niezauważalnie. Księżna stanęła po chwili przed brunetką.

— Zostańcie na noc. Ugoszczę was za wasz trud. Jedzenia nie pożałuje, ani kąpieli. Chcę wam podziękować — rzekła.  — Mogę poznać wasze imiona?

—  Aster i Eskel.

—  Dziękuję po stokroć. Zapraszam do odpoczynku.

Aster popatrzyła na Eskela, po czym podeszła do niego.

— Mam szansę spróbować najlepszego wina na kontynencie. Odpowiedź jest jasna.

Księżna wyszczerzyła zęby, a służący natychmiastowo do nich podeszli. Z
Prowadzili ich w stronę komnat, po czym przystanęli przy jednej z nich. Wręczyli do ich rąk czyste odzienie oraz ręczniki. Weszli do środka, a ku ich oczom okazała się duża przestrzeń z wielkim łóżkiem pod ściana i wanną na środku. Podłoga była z marmuru, za to ściany w kolorze łososiowym. Po prawej stronie umieszczony był balkon. Całość prezentowała się niczym z bajki.

— Wygląda na to, że mamy pokój razem —  skomentowała, otwierając drzwi balkonu.

— Nie przeszkadza mi to — odpowiedział.

Po chwili do pokoju ponownie weszli służący.

—  Zapraszamy na kolację.

Aster z Eskelem powędrowali do jadalni. Cały stół był wypełniony, nie byle jakim jedzeniem. Zasiedli więc z samą księżną, która zaczęła wypytywać ich o różne rzeczy. Ślinka o mało nie ciekła im ciurkiem z buzi.

—  Czym sprowadzacie do nas swoją wizytę?

—  Szczerze mówiąc, droga księżno był to czysty przypadek. Chcieliśmy na chwilę odetchnąć i trafiliśmy tutaj —  wyznała Aster, nabijając makaron na widelec.

—  Jestem ciekawa, czarodziejko. Jak mijała ci nauka w Aretuzie. Na pewno nie było łatwo, a co ciekawi mnie jesteś bardzo młoda. Czyż nie większość dam praktykuje swoje nauki na dworach królewskich? —  Księżna popatrzyła na nią wnikliwie.

— To prawda, jednak ja postanowiłam pozostać samodzielna. Nie jestem związana z żadnym królestwem, ani innymi obowiązkami.

— Rozumiem —  odparła, ocierając buzię chustą. — Gdybyś, kiedykolwiek jednak zmieniła zdanie, na pewno znajdę dla Ciebie zajęcie w Toussaint. Polubiłam cię, Aster.

Blondynka uśmiechnęła się, kiwając
głową w stronę Ademarty.

—  Dziękuję.  Księżno, my raczej bedziemy sie już zbierać. Noc już dawno nastała, a my zmęczeni.

Ademarta odwzajemniła uśmiech. Dwójka wiedźminów wróciła do komnaty, zamykając drzwi. Aster westchnęła głośno. Zaczęła nalewać do wanny wodę, następnie wsypała do niej kilka płatków róż z bukietu, leżącego na komodzie. Otworzyła wino, nalewając  do dwóch szklanek.

— Czy mi się wydaje, czy próbujesz stworzyć jakiś klimat? — zaśmiał się.

Aster obrzuciła go spojrzeniem.

— Nic sobie nie wyobrażaj — ucięła krótko.

Mężczyzna ściągnął z siebie pobrudzoną od ziemi koszule i rzucił w kąt. Usiadł na łóżku, trzymając w rękach szklankę. Aster popatrzyła na bruneta, który odwrócił głowę. Ściągnęła z siebie ciuchy, następnie weszła do wody. Słychać było plusk cieczy, odbijającej się od kafelek. Woda zasłaniała wręcz prawie całe jej ciało, więc Eskel odwrócił głowę w stronę pokoju. Patrzył się na kobietę i chociaż tego nie ukazywał, to w jego głowie krążyło wiele myśli.

— Kiedy się taka stałaś, co? —  Upił łyk alkoholu, następnie wskazał na nią szklanką z wyciągniętym palcem.

—  Aretuza mnie zmieniła. Kaer Morhen mnie zmieniło. To wszystko mnie uformowało. —  Oparła głowę o wannę. — Mówią o mnie wiele rzeczy, ale nie jestem taka okropna.

— Trochę mnie cieszy, że nie będziesz miała dzieci. Byłabyś fatalną matką —  oboje się zaśmiali.

Brunet wstał z łóżka, zamykając drzwi balkonowe.

— Tobie tez przydałaby się kąpiel —  skomentowała, patrząc na bukiet kwiatów.

Eskel uśmiechnął się pod nosem.

— Masz rację.

Brunetka odsunęła się w stronę brzegu, robiąc miejsce dla bruneta. Wanna była tak duża, że spokojnie była w stanie pomieścić ich dwójkę. Wiedźmin ściągnął z siebie ciuchy, wchodząc do środka. Aster, chociaż tego nie widział, miała na twarzy szeroki zaciesz.

— I niby nic nie kombinujesz? — Podniósł brew.

Aster obróciła się w jego stronę, a to samo zrobił mężczyzna po chwili. Popatrzyła się na niego ze zmrużonymi oczami. Widać było jej cały biust, chociaż Eskel starał się zachowywać do niej dystans, unikając tego widoku.

—  Nie. Przecież nie sypiasz z czarodziejkami.

Wyszła władczo z wody. Zaczęła owijać ciało ręcznikiem, kiedy usłyszała wychodzącego z wanny mężczyznę. Po chwili Aster odwróciła się, a mężczyzna natychmiastowo ją pocałował, zjeżdżając ręką ku jej biodrom.

Kłamstwo. Jak widać, zdarzały się wyjątki.












Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro