{5}
Podniosłam się z łóżka, a że rodziców dziś nie było, bo byli u dziadków, zeszłam na dół, kierując się do kuchni, bo byłam głodna. Zdecydowałam się na jajecznicę, jednocześnie gotując wodę na herbatę z cytryną, i gdy wszystko było już gotowe, zjadłam posiłek. Nie miałam dziś planów na dzień, dlatego usiadłam na kanapie przed telewizorem i włączyłam program, gdzie leciał mój ulubiony serial. Zmieniłam pozycję na leżącą i położyłam głowę na poduszce, wpatrując się w ekran. Odcinek okazał się być bardzo ciekawy, jednak do momentu, gdzie dowiedziałam się, że Elena nie będzie z Stefanem. Zaczęłam krzyczeć na cały dom, że tak nie może być i oni powinni być razem, a Damon powinien umrzeć. No mam racje tak? Stelena 4EVER.
Ocknęłam się z cichym jękiem. Kiedy miałam wstać, poczułam wibrację swojego telefonu w kieszeni. Uśmiechnęłam się, widząc imię swojej przyjaciółki i od razu otworzyła jej wiadomość.
Melanie; nie chcę mi się samej iść do sklepu, chodź ze mną.
Sunny; no okej, mam przyjść do ciebie?
Melanie; nah, wyjdź do parku za 5 minut, spotkamy się po drodze.
Odpisałam szybo dziewczynie, że zgadzam się z jej propozycją i przetarłam dłonią oczy, by choć trochę się wybudzić.
Wstałam cała obolała z kanapy i przeklinałam samą siebie za głupi pomysł zasypiania w tym miejscu.
Westchnęłam ciężko i nałożyłam swoje białe vansy, wyłączając telewizje, wychodząc z domu. Zatrzymałam się dopiero na przejściu i czekałam na zielone światło. W połowie drogi do parku, zauważyłam swoją przyjaciółkę, uśmiechającą się do mnie. Gdy tylko mnie zobaczyła rzuciła mi się na szyje, odwzajemniłam uśmiech i zaśmiałam się z jej zachowania. Po chwili razem szłyśmy do supermarketu. Zmarszczyłam brwi, gdy usłyszałam niski, znajomy głos.
-Ty tutaj Watson? –zapytał.. Aron.
-Myślałam, że to miejsce publiczne McLevis. –powiedziałam i odwróciłam się do niego przodem.
-Takie osoby jak ty, raczej tu nie chodzą. –zaśmiał się z kolegą.
-Dlaczego nie? –zapytałam i oparłam ręce o biodra.
-Raczej nie zaliczasz się do osób, które.... –przybliżył się do mnie i kontynuował –Lubią sex. –szepnął do mojego ucha i kiedy odchodził uderzył w mój pośladek.
Podskoczyłam zdezorientowana i popatrzyłam na roześmiane twarze chłopaków.
Dopiero teraz zwróciłam uwagę na miejsce, w którym jesteśmy. Na większości półkach poustawiane były różne gadżety, kondomy, jakieś tabletki i różne stroje.
-Melanie! –powiedziałam dość ostrym tonem i odwróciłam się do niej przodem.
-Co? –zapytała z małym uśmieszkiem.
-Gdzie ty mnie zaprowadziłaś?! –krzyknęłam i pociągnęłam ją do wyjścia.
-Do sklepu? –zapytała.
-Tyle to wiem, Jezu, Melanie, nie wytrzymam z tobą. –oparłam się o jakąś framugę i schowałam twarz w dłonie.
-Ej, chciałam żebyś się jakoś rozerwała, a nie całe dnie spędzała w domu na nauce. –powiedziała i podrapała się o rękę.
-A! Sunny! –usłyszałam krzyk Arona.
A ten czego znowu chce. –pomyślałam.
-Czego chcesz? –jęknęłam sfrustrowana.
-Person kazał ci przekazać, że dziś trening, a dokładniej za pół godziny. –uśmiechnął się szeroko, a ja w tej chwili chciałam go zabić.
-Dzięki. –nałożyłam na siebie sztuczny uśmiech i pociągnęłam za sobą Melanie, która szczerzyła się jak głupia.
-Przestań się szczerzyć. –warknęłam i dalej szłyśmy w kierunku mojego domu.
-Mam wszystko! –krzyknęłam i szybko zbiegłam na dół.
-Sunny.. –usłyszałam głos mamy, dlatego zatrzymałam się przy drzwiach i wypuściłam głośno powietrze.
Odwróciłam się do niej i zauważyłam zmartwienie na jej twarzy.
-Tak? –zapytałam i poprawiłam nerwowo pasek od torby.
-Uważaj na siebie. –westchnęła i uśmiechnęła się lekko.
Odwzajemniłam gest i jak najszybciej wyszłam z domu, wpadając na Melanie. Obie przewróciłyśmy się na ziemię i jak na złość, dziewczyna musiała źle stanąć.
-O boże! Melanie, tak bardzo cię przepraszam! –krzyczałam zdenerwowana.
-Nic mi nie jest, tylko źle stanęłam, ale żyję! –uśmiechnęła się i przyjęła moją pomoc przy wstaniu.
-Przepraszam.. –zaczęłam, ale przyjaciółka przerwała mi niemal od razu.
-Nie przepraszaj, przecież nic się nie stało. –powiedziała uspokajająco.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro