Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

{2}

Odwróciłam się i zobaczyłam czteroosobową grupę, składającą się z samych chłopaków, co za szczęście. Przewróciłam oczami i postanowiłam ich zignorować. Chyba jednak było to moim błędem, bo poczułam owijającą się dłoń wokół mojego nadgarstka. Uśmiechnęłam się sztucznie i odwróciłam w stronę chłopaka. Ku mojemu zdziwieniu był to nasz szkolny „BAD BOY", Aron.
-Czego chcesz? -zapytałam.
-Mam parę rzeczy na liście. -powiedział i jeszcze bardziej się przybliżył.
-To chyba nie dotyczy mnie idioto. -syknęłam.
-Groźnie. -uśmiechnął się szyderczo.
-Jeszcze raz się spytam, czego chcesz? -wyrwałam nadgarstek z jego uścisku.
-A czy mówię, że czegoś chce? -podniósł obie ręce w geście poddania się.
-To po co mnie zatrzymałeś? -zapytałam i skrzyżowałam ręce na klatce.
-Zapomniałaś, że już ze mną trenujesz? -zapytał i przyciągnął mnie do siebie za biodra.
-Nie dotykaj mnie. -warknęłam i strzepnęłam jego dłonie.
-Oj tam nie złość się Sunny. -poprawił swoje włosy.
-Twoi kumple czekają. -powiedziałam i poprawiłam torbę na ramieniu.
-To co? -zapytał niewinnie.
-To, że powinieneś tam iść? -przewróciłam oczami.
-To chyba ja ustalam zasady gdzie mam iść, skarbie. -uśmiechnął się szeroko, gdy zobaczył na moich policzkach rumieńce.
-Oh, spieprzaj McLevis. -oznajmiłam i kiedy miałam iść w stronę boiska, chłopak przyciągnął mnie jeszcze raz do siebie, ale tym razem ja byłam odwrócona do niego tyłem.
-Widzę jak na ciebie działam. -usłyszałam gwizdy i krzyki ze strony jego kolegów, dlatego wyrwałam się z jego uścisku i ruszyłam szybkim krokiem na boisko.
Co za pieprzony palant. -pomyślałam i zakryłam włosami już mniejsze rumieńce.
-Sunny pośpiesz się! -usłyszałam, dlatego podbiegłam do drużyny, wcześniej zostawiając rzeczy w szatni.
-Jestem. -odparłam z lekka zadyszką.
-Mamy chyba dziś szczęście. -powiedziała Emilia.
-Dlaczego? -zapytałam, gdy byłam w trakcie rozciągania się.
-Trener ma dobry dzień. -zaśmiała się cicho .
-Wiesz.. -zaczęłam.
-Nie mów, że dziś nie ćwiczysz. -powiedziała .
-Właściwie to tak. -oznajmiłam.
-Dlaczego nie ćwiczysz? -zapytała.
-Trener kazał mi nagrać parę ujęć z ćwiczeń i tak dalej. -skłamałam i usiadłam na ławce, wyjmując kamerę z torby. Przecież, nie mogłam powiedzieć, że wypisałam się z drużyny już wcześniej. Nie ma to jak udawać co Sunny.
-Okej, to ja lecę. -pomachała mi odbiegła do reszty osób. Oczywiście, gdy odwróciłam wzrok i spojrzałam na drużynę, zauważyłam tam cheerleadereki w swoich kusych strojach. Od razu poznałam tlenione blond włosy Olivii i jej słynny, pełny dekolt, który uważałam za sztuczny. Weszłam na wyższy poziom trybun i usiadłam na jednym z krzesełek, chwilę przyglądając się jak ćwiczą. Niedługo potem usłyszałam głośne śmiechy zawodników, którzy weszli na murawę.
Postanowiłam trochę poczekać z nagrywaniem i zaczęłam obserwować jak trener wchodzi na boisko i sprawdza obecność.
-McLevis! -wyczytał z listy, a gdy nikt mu nie odpowiedział, rozejrzał się dokładnie.
-Gdzie jest do cho.. -zaczął zdenerwowany trener, ale po chwili przerwał mu chłopak wchodzący na boisko i poprawiający swoje włosy.
-Przepraszam, panie trenerze. -powiedział na tyle głośno, iż byłam to w stanie usłyszeć z trybun. Twarz Persona rozjaśnił szeroki uśmiech, gdy tylko to zobaczyłam, cicho prychnęłam pod nosem. Chłopak stanął na linii, obok Dylana posyłając mu chłodne spojrzenie, następnie wyprostował się dumnie, a ja ciężko przełknęłam ślinę, gdy jego wzrok powoli przesunął się na mnie. Z jego twarzy nie mogłam nic odczytać, dlatego starałam się zachować ten sam obojętny sposób. Po krótkiej chwili odwrócił się do Olivii i puścił jej oczko. I tak zaczął się dla nich czas katuszy. Wyszłam z boiska jako ostatnio, ponownie mówiąc trenerowi, że zastanowię się nad propozycją ponownego dojścia do drużyny. Gdy przechodziłam obok łazienek, przede mną wyrosła sylwetką Arona. Podniosłam wzrok i od razu spuściłam, bo miał na sobie tylko przepasany przez biodra ręcznik. Cholera, moje myśli naprawdę nie były prawidłowe w tamtym momencie i udawałam nazbyt zajętą swoim notesikiem, gdzie miałam zapisany plan lekcji.
-Wiem, że na mnie patrzysz Sunny. -usłyszałam stłumiony i zadowolony głos chłopaka, gdy ponownie zniknął w łazience, tym razem z ubraniami w dłoni.
-Nie, nie patrzę. -odpowiedziałam zaciskając usta.
-Patrzysz. -odezwał się, wychodząc już całkowicie ubrany i schował swoje rzeczy do sportowej torby.
-Oh, zamknij się. -przewróciłam oczami i wbiłam zęby w dolną wargę, opuściliśmy teren szkoły w ciszy. Poprawiłam pasek od torby na ramieniu i popatrzyłam na ciemność, którą rozświetliło kilka lamp.
-Wsiadaj odwiozę cię, aniołku. -mruknął do mnie, a ja nie wiedziałam co mam zrobić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro