Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

| Percy|

     Stella wyszła z parku wciskając mi delikatnie jakąś karteczkę do ręki. Natychmiast schowałem ją do kieszeni jeansów żeby Annabeth nie miała kolejnych powodów do zabicia mnie. Widziałem że już buzuje z gniewu.
     – Co to miało do cholery być?! - krzyknęła
     Szczerze? Sam nie wiedziałem. Schrzaniłem. I to porządnie. Ale kiedy ta dziewczyna zapytała się mnie o spotkanie... Czułem potrzebę zgodzenia się. Była okropnie pociągająca... A gdy jej palce musnęły moją dłoń kiedy podawała mi kartkę... O tak. Była cholernie pociągająca. Teraz już wiedziałem że to urok Afrodyty. Ale mimo to ona była taka inna. Piękna. Sprytna.
    Przestań! Przestań tak o niej myśleć! - wrzasnąłem na siebie w duchu.
    – No... Urok Afrodyty i wogóle... - zacząłem się tłumaczyć
    – Percy! Urok Afrodyty nic tutaj nie znaczy! Widziałam jak na nią spojrzałeś!  Spodobała Ci się!
    – Nie prawda! An, kocham Ciebie całym sercem! Myślisz że spodobała by mi się twoja siostra?! A nawet jak tak to wierz mi, że nawet jakbym ją pokochał to w życiu nie rzuciłbym ciebie dla niej! - stwierdziłem z przekonaniem. Bo taka była prawda. Kochałem Annabeth a nawet jeśli zauroczyłem się w Stelli to w życiu nie będzie się to równało z uczuciem którym darze Annabeth. Tak, wiem jestem niezdecydowany. Ale czuję, że to jest prawda.
     – A karteczka, którą ci podała? Nie jestem ślepa, glonomóżdżku. Pokaż mi ją.
     No tak. Zapomniałem że zadaje się z najbystrzejszą i najinteligentniejszą dziewczyną jaką znam. Posłusznie wyjąłem karteczkę z kieszeni. Był tam jej numer telefonu i słowa: Zadzwoń. Możemy zostać przyjaciółmi:)
    – Masz zamiar do niej zadzwonić? - zapytała Annabeth. Była już spokojniejsza.
    – Nie! Oczywiście że nie! Już ci mówiłem An...
    – Okej. - przerwała mi - Normalnie zabrałabym ci to i podarła ale sam podejmiesz decyzję. Chcesz z nią być? Spoko. Zależy mi na twoim szczęściu. Ale chcę żebyś wiedział że jest mistrzynią manipulacji. I jeśli Cię skrzywdzi to nie ręczę za siebie. Do zobaczenia. - powiedziała. I poszła.
     – An, czekaj! - krzyknąłem za nią
     – Tak, Percy? - odwróciła się
     Nie powiedziałem nic. Miałem jej do powiedzenia tyle rzeczy. Że przepraszam. Że nie zadzwonię do Stelli. Że chcę być tylko i wyłącznie z nią. Chciałem jej powiedzieć tyle rzeczy... Ale nie powiedziałem nic. Nie wiedziałem co powiedzieć. A potem było już za późno.
Westchnąłem. Wszystko popsułem. Było tak idealnie...
     Pełny dołujących myśli wróciłem do domu. Dalej mieszkałem z mamą w tym starym mieszkanku, owszem.
    Przyszedłem do domu i mrucząc mamie szybko ,, cześć " udałem się do mojego pokoju. Położyłem się na łóżku i zacząłem się wtapiać w sufit. Po chwili usłyszałem pukanie do drzwi.
    – Możesz wejść - mruknąłem wiedząc że nie będzie to nikt inny niż moja kochana choć czasami zdecydowanie zbyt nadopiekuńcza mama, Sally.
    Otworzyły się drzwi a moja rodzicielka weszła i przysiadła na brzegu mojego łóżka.
    – Coś z Annabeth, prawda? - spytała
    – Możliwe. - mruknąłem tylko
    – Kochanie, sprawy sercowe są trudne... Chcesz o tym pogadać?
    - Nie.
    Zaśmiała się.
    – Ale ja muszę wiedzieć. Chcę wiedzieć wszystko co się dzieje się u mojego synka także opowiadaj. - uśmiechnęła się odgarniając mi włosy za ucho.
   Właściwie to czemu nie? - stwierdziłem i opowiedziałem wszystko. Wyżaliłem się– Opowiedziałem o moich uczuciach. Wątpliwościach.
     – Ciężka sprawa. - stwierdziła mama gdy skończyłem mówić. – Ale powiem ci co powinieneś zrobić.
    – Hmm?
    – Zadzwoń do niej. - oznajmiła
    – DO STELLI?! W życiu! - krzyknąłem
    – Nie do Stelli, głuptasku. - zaśmiała się.  – Oczywiście że do Annabeth.
    – I co mam jej powiedzieć niby? - westchnąłem
    – Przeproś. Zaproś na randkę. Wytłumacz wszystko. Obiecaj, że kochasz tylko ją... - wymieniła mama
   – Mówiłem. Przepraszałem. Nie uwierzyła.
   – Kochanie, znam dziewczyny. Sama nią jestem. Musi czuć że nie mówisz tego dla załagodzenia sytuacji. Musi czuć że Ci na tym zależy. Że zależy ci na niej.
   – Przecież to mówiłem!
   – Cóż, dziewczyny nie są łatwe w obsłudze. - roześmiała się szczerze po raz kolejny. – Kochanie, zrobisz jak chcesz ale wiedz że zależy mi na twoim szczęściu. Wiem, jak Annabeth Cię uszczęśliwia. Jestem twoją mamą, widzę to. Uśmiechasz się na samą myśl o niej, non stop gadasz jaka jest wspaniała. Przeżyliście już razem tak wiele... Widzę, że to nie jest typowe nastoletnie zauroczenie dlatego chcę Cię poprosić żebyś nie przekreślał waszego związku po jednorazowej sytuacji. Annabeth jest świetna dziewczyną. Daj jej ochłonąć a potem napraw to. Porozmawiajcie.
    – Ale ja okropnie schrzaniłem! Co jak mi już nie wybaczy?! - spytałem
    – Trochę tak. Ale błędy ale naprawia. Na błędach się uczy. I wybaczy Ci na pewno. - powiedziała po czym pocałowała mnie w czoło i wyszła z pokoju.
    Gdy drzwi się zamknęły po krótkim zastanowieniu chwyciłem za telefon i wybrałem numer Annabeth. Po czterech sygnałach usłyszałem jej głos.
    – Czego chcesz, Percy?

|||||||||||||||||||||||||||||||||||

KONIEC CZWARTEGO ROZDZIAŁU!

Okej, generalnie ma początek zaznaczę że póki co świetnie pisze mi się tę książkę i mam nadzieję że równie świetnie wam się ją czyta ❤️

I mam nadzieję że nie znienawidzicie mnie, że przerwałam ten rozdział w takim momencie 😂🤣

W każdym razie kolejny wrzucę jutro albo dzisiaj:)
  
Jak wam się podobało?!

Jak myślicie jak przebiegnie rozmowa naszych kochanków? 😂🤣

Czy Annabeth zgodzi się na randkę?

Miłego dnia ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro