Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9.


Stałam osłupiała i wpatrywałam się w zdjęcie, na którym Anderson siedział w fotelu, przy jego stopach siedziała Aprilynne, a obok niego stała Aileen. Podpis pod zdjęciem brzmiał: "Naczelny Dowódca Paris Anderson z córkami".

— Jest taka... poważna — szepnął Kenji.

— Kto? — spytałam.

Kenji nagle zdał sobie sprawę z tego, co powiedział.

— Nikt.


*Główna Sala*

Warner wpatrywał się w Aileen. Ona nawet nie drgnęła, czując jego świdrujący wzrok. Patrzyła obojętnie na prowadzącego, który skończył czytać ostatnie formułki.

Do cholery, ile on miał dzieci? Może jeszcze znajdzie się następna żona?!

Był rozgoryczony. Nie mógł zrozumieć tego, jak jego ojciec mógł to zrobić matce.

Serce go ścisnęło na myśl o niej — chorej, zapomnianej i zdradzanej przez męża, a mimo to wciąż takiej dobrej. 

"Jeśli ukryjesz przed nim swoje serce, on nigdy nie będzie mógł ci go odebrać."

Słowa Leili Warner zabrzmiały w jego głowie tak wyraźnie, jak gdyby stała obok i mówiła mu do ucha. Ona tego nie zrobiła. A teraz nie żyje, opuszczona w chwili śmierci. Kochała ojca, a on zdradzał ją z innymi kobietami. Jeżeli o tym wiedziała...

Z wysiłkiem ukrył łzy napływające mu do oczu. Pochylił głowę, co inni odczytali jako znak smutku.

Niech ich diabli.

Gdy ogłoszono koniec, wyszedł, nie oglądając się na nikogo. W korytarzu usłyszał, jak ktoś za nim biegnie, ale nie obejrzał się. Zignorował wołanie Regentki, swojej przyrodniej siostry.

***

Czekałam na Aarona w naszym pokoju. Dłonie mi drżały. Zastanawiałam się, czy wie, czy jeszcze nie.

Pamiętałam jego reakcję na to, że ma dwóch braci. Siostry... To może być dla niego za dużo.

Drzwi się otworzyły. Zerwałam się z łóżka, gdy zobaczyłam jego minę. Blada twarz, zaciśnięta szczęka, nienaturalnie wyprostowana postawa.

— Aaronie... —   Podeszłam do niego.

Wpatrywał się we mnie oczami, w których nie było nic. Ich zieleń zmatowiała przez cierpienie. 

Objęłam go mocno.

Leżeliśmy na łóżku ubrani, pomijając to, że zdjęliśmy buty, a on marynarkę. Opierałam głowę na poduszce, a on leżał na plecach, z głową na moim brzuchu, z twarzą zwróconą w moją stronę i zamkniętymi oczami.

Głaskałam go po włosach.

— Zapisał mi jedną trzecią majątku. Razem z domem matki — wyszeptał.Westchnęłam cicho w odpowiedzi. 

Skrzywił się.

Przeciągałam palcami przez jego włosy. Zakrył oczy ręką. Jego grdyka drgała.

Coś go gryzło. Spytałam go o to. Przez chwilę milczał, a potem...

— Zdradzał ją — szepnął. — Nie tylko z matką Kentów, ale i z matką... —  Urwał.

— Twoich sióstr —   podpowiedziałam. —To twoje siostry.

Westchnął.

— Siostry. —   Uśmiechnął się z goryczą. — Niedawno byłem jedynakiem. Potem otrzymałem dwóch braci, z którymi nigdy nie będę miał takiej więzi jak oni dwaj między sobą. A teraz jeszcze siostry...

Jego oczy były matowe i pełne bólu, który musiał wycierpieć, ponieważ Leila Warner już nie mogła tego czuć. 

Łamało mi to serce.

— Mam czuć się jak piąte koło u wozu? — wymamrotał. Próbował zażartować, ale nawet się nie uśmiechnął.

Ja tego też nie zrobiłam.

Podniosłam się i nachyliłam nad nim.

— Nie mów tak. Nigdy nie staniesz się kimś takim. Gdyby nie ty, nie udałoby nam się nic. Ja także byłabym przegrana. Nie byłabym dziś z tobą, gdybyś... — Nie dokończyłam, bo on także się podniósł.

Zatopił dłonie w moich włosach, przyciągnął mnie do siebie i pocałował.

Objęłam go za szyję i usiadłam mu na kolanach, oplatając jego biodra nogami.

Nachyliłam się do jego ucha.

— Muszę ci jeszcze coś pokazać — szepnęłam.

— Po prysznicu? — spytał z ustami przy mojej szyi.

— Po prysznicu.

***

Zaprowadziłam go do galerii. Pokazałam mu zdjęcie Lucindy Stark i tamto zdjęcie, gdzie Anderson był z córkami.

Wpatrywał się tępo w zdjęcie zmarłej Naczelnej.

— Miał z nią romans przed ślubem — mruknął. — Lub już w czasie małżeństwa. Jeżeli chciał mieć ją, dlaczego wybrał moją matkę?

Objęłam go w pasie.

— Może Lucinda była wredną osobą? Wolał anioła, jakim była twoja matka?

— Nie była wredną osobą. Była najlepszą osobą, jaką kiedykolwiek znałam. Jeżeli twoja matka rzeczywiście była aniołem, to miała mocną konkurencję. 

Aileen stała za nami, ubrana w szarą sukienkę do kolan i z długimi rękawami oraz buty na obcasach, w których była niemal równa Warnerowi. Włosy miała upięte w tak skomplikowany węzeł, że na pewno ją bolała głowa.

Spojrzała na nas poważnie.

— Możemy chwilę porozmawiać?

Aaron spojrzał na nią chłodno.

— O czym?

— Naszym... pokrewieństwie. I matkach. — Aileen była skrępowana, mówiąc to na głos.

Warner się wahał. Po chwili zastanowienia kiwnął głową.

— Teraz?

— Nie, może później.

— Przyjdziemy do was po obiedzie, w porządku?

— Wy? — Zerknęła na mnie, jakby się zastanawiała, czy też tam będę.

— Nie. — Warner pokręcił głową. — Ja i Kentowie.

— Dlaczego?

— Bo też są synami... naszego ojca.

Aileen nie była zaskoczona. 

— No tak, zapomniałam. 

Warner i ja patrzyliśmy na nią, ale Regentka miała nieprzenikniony wyraz twarzy.

Wiedziała o tym wcześniej? Skąd?

Aaron najwyraźniej pomyślał o tym samym, bo napiął całe ciało. Czułam to pod ręką, którą nadal obejmowałam go w pasie.

— April mi powiedziała — wyjaśniła, dostrzegając naszą niepewność. — Przypadkiem wyłuskała to z którejś głowy, gdy byłyśmy w waszym salonie pierwszego wieczoru.

Aaron kiwnął powoli głową. 

- Zawsze tak ma?

— Czasem jest bardziej wrażliwa, zwłaszcza, kiedy w grę wchodzą mocne emocje. —   Wzruszyła jednym ramieniem. — Do zobaczenia po obiedzie. Spytajcie Kishimoto o drogę. — Obróciła się na pięcie i odeszła, stukając lekko obcasami.

***

— Pójdziesz? — spytałam w pokoju.

Kiwnął powoli głową.

— Mamy dużo do pogadania.

— Rozumiem.

Patrzył na mnie i uśmiechał się lekko.

— Co? — wyszeptałam.

Pokręcił głową.

— Nic. Kocham cię.

Rozczuliłam się. Nigdy mi się nie znudzi słuchanie tych słów.

Objęłam go w pasie i położyłam głowę na jego piersi.

— Ja ciebie bardziej. —   Poczułam jego ramiona obejmujące mnie i przyciskające do siebie.

— Mamy jeszcze jedną ważną sprawę do załatwienia — mruknął. 

— Jaką?

— Skąd Kishimoto wie, jak dotrzeć do ich pokoju?

Parsknęłam śmiechem.


Jak utnie, to umrę xD 

Dziękuję za zaglądanie tutaj i głosy ;) komentarze sprawią, że będzie mi milej, ale jak chcecie. ^^



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro