Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 31.

Teraz rozdziały będą krótkie (w porównaniu do poprzednich), albowiem będą to rozdziały z bloga :) 


Jamie, Aileen i Warner zostali oficjalnymi dowódcami obdarzonych, którzy chcieli walczyć. Wszyscy już dawno zauważyli, że Grayson, Temple i Charlie za wszelką cenę nie chcą dopuścić do buntu. Opóźniali wszystkie akcje. Oficjalnie ogłosili, że nakładają okres żałoby za śmierć wielu Viatorów, którzy byli w bombardowanym Gnieździe. Jednak nie powinni tak robić. Teraz powinni szybko się zregenerować i atakować. Wojska z ostatniej bazy, ukrytej gdzieś w lasach Azji, jak Jamie poinformował obdarzonych, są przerzucane do bazy, w jakiej się obecnie znajdowali.

Ludzi z Sektora 45 dziwiło, że na trzy bazy — co było jakby przeciwieństwem do trzech kapitolów Komitetu —  tylko główna miała nazwę. Pozostałe były nazywane dwójką i trójką. Oni byli w dwójce, w Afryce, co wyjaśniało częste wysokie temperatury pod ziemią. Nie mogli użyć baterii słonecznych, które zapewniałyby więcej prądu i klimatyzacji.

Warner stał przed niedużym ekranem razem z Kenjim, Aileen, Jamie'm, Leną i Castle'm. Ten ostatni, ze względu na doświadczenie przywódcy, był obecny przy wielu "tajnych naradach". Obserwowali ekran, na którym w kółko odtwarzali nagraną transmisję z przemowy Naczelnych do głównodowodzących sektorów na całym świecie. Analizowali dokładnie każde słowo. Viatorzy i ludzie z Sektora nie byli przy tym obecni, ponieważ oznajmili, że nie chcą wiedzieć zbyt wiele. W razie odkrycia planu przez liderów... nie mogliby utrzymać języka za zębami.

— Ma dużo makijażu — mruknęła Lena. Wszyscy spojrzeli na nią zaskoczeni. — No co? Jestem dziewczyną. Widzę takie rzeczy. A ona... — pokazała na Julię lekko drżącym palcem — ma go zbyt dużo, jak na mój gust.

Nadal się oswajała z myślą, że ma siostrę bliźniaczkę. A kiedy zobaczyła ją pierwszy raz, była w szoku.

— Faktycznie — powiedział Kenji. — Dżej nigdy nie lubiła warstwy tynku na twarzy. — Tym komentarzem zarobił na kuksańca od Leny. Syknął z bólu i pomasował bolące miejsce, a Aileen zgromiła wzrokiem dziewczynę.

— Za dużo makijażu może oznaczać kilka rzeczy — zaczęła Aileen. — Pierwsza: zmieniła się. Co powinniśmy brać pod uwagę. W połączeniu z sukienkami i szpilkami tworzy on nową Julię, która może być przeciwko nam.

— Albo udaje —   zaoponował spokojnie Castle — aby nas ochronić.

— Nigdy nie miała takiego lodu w spojrzeniu — stwierdził Warner. Patrzył ze smutkiem na ekran. — Nie umiałaby tak udawać. Nawet dla nas.

— Przed tobą długo udawała, że nie jest zainteresowana, a ty byłeś na tyle głupi, żeby się nabrać, więc... — Kenji nie przepuścił okazji, żeby dopiec Warnerowi, co było błędem. Blondyn zesztywniał. Aileen wyczuła, co się święci i rzuciła "zabiorę go", po czym wyprowadziła Kenjiego. Chłopak nie opierał się zbytnio.

Przez chwilę panowała cisza, Warner brał ciche i głębokie wdechy, żeby nie iść za nimi i nie zamordować Kenjiego gołymi rękami.

— Inny powód, dla którego ma ten makijaż — powiedziała cicho Lena — to siniak na twarzy. Może być tak, że została tam zraniona. Ale lepiej to wykluczmy. Jeżeli Julia jest podobna do mnie, raczej nie dałaby się uderzyć.

— Włącz to jeszcze raz —   rzucił Warner do Jamie'go, a ten jeszcze raz odtworzył fragment z Julią. Stała pewnie w szpilkach, jednak po chwili skupienia blondyn mruknął cicho: —Zatrzymaj.

Patrzyli na szczupłą dziewczynę, zastygłą w półkroku na ekranie.

— Co?

— Ma inną postawę. Wygląda na... zmęczoną.

Nachylili się bliżej.

— I makijaż, żeby zakryć ślady niewyspania - szepnęła Lena.

— Tak.

— Leno? — Warner spojrzał na dziewczynę, która była tak podobna do jego ukochanej poważnym wzrokiem. — Grayson to twój przybrany ojciec?

— Tak, a o co chodzi?

— Słyszałaś od niego coś o skrzyni należącej do...

— Matki Aileen? - zgadła.

— Tak.

— Załatwię ją. W sumie, truję mu życie już kilka tygodni, bo widziałam tę skrzynkę u niego w pokoju, więc uwinę się z tym.

Uśmiechnął się do niej z wdzięcznością.

— Jesteśmy. — Aileen wróciła do pokoju razem z Kenjim, poczerwieniałym na twarzy. On podszedł do Warnera.

— Sorki, stary.

— Ja jestem stary? — uniósł brew Warner.

— No ja jestem starszy — przewrócił oczami Kenji. — Ale powiedziałem sorki.

— Wybaczam ci.

— O rany! — Kenji zatańczył radośnie.

— Znaj moją łaskę. Normalnie to byś się męczył z moim gniewem...

Obecni w pokoju starali się nie śmiać. Zauważyli, że Warner zachowuje się inaczej. Towarzystwo Kenjiego robi swoje.


Grayson, Temple i Charlie w tym czasie przesłuchiwali małego Jamesa. Adam stał w rogu pokoju i pilnował, by jego brat nie był zbytnio nękany.

— Więc powiedzieli, że załatwią ci nowy dom?

— Tak — kiwnął głową chłopiec. — Powiedzieli, że dostaniemy nowy dom, daleko stąd. Ja, Adam, Alia, Lily... ale nie...

— Ale nie kto?

— Julia. Warner. Kenjiego też chcieli zamknąć, ale prosiłem, żeby tego nie robili.

— I co powiedzieli?

— Że może być niebezpieczny.

Grayson poklepał chłopca po ramieniu.

— Czy komuś innemu proponowali to samo?

James pokręcił głową.

— Powiedzieli, że ze mną mogą się dobrze dogadać. Pytali o to, czy Julia kocha Warnera — Adam skrzywił się w kącie — i czy wszyscy będą chcieli walczyć z Julią, a ja mówiłem, że z nią nie da się nie walczyć, bo ona jest świetną przywódczynią.

— Rozumiemy. Dostałeś od nich tylko ten nadajnik?

— Tak, tylko ten. Ale...

— Dajcie mu już spokój — warknął Adam. — Dręczycie go już nie wiem ile.

Temple powoli wstał i podszedł do niego. Syknął chłopakowi do ucha:

— Przypomnę ci, że głupota tego dziecka kosztowała życie wielu niewinnych ludzi.

— Wiem. — Adam hardo spoglądał liderowi w oczy. —  Nie bronię go przed zarzutami, ale to jednak dziecko.

— Nie jestem dzieckiem! — krzyknął obrażony James.

— Męczycie go pytaniami długo. Nie widzicie, że powiedział wam wszystko?

Temple przechylił głowę w bok. Jego oczy świdrowały twarz Kenta. Wydawały się być puste, ale za nimi toczyły się boje pomiędzy najróżniejszymi teoriami. Pomysłami.

— Skąd w tobie gniew? — spytał cicho. Adam zbladł. Miał wrażenie, jakby wzrok lidera czytał z jego duszy, widząc wszystko, co uczynił kiedykolwiek złego.

— To mój brat. Jedyna rodzina, jaka mi została. I nie pozwolę, abyście go dręczyli.

— Nie tylko on. Masz jeszcze jednego brata... i siostrę.

— Siostry.

— Jedna nią nie jest. A dręczenie tego chłopca?

Grayson zawołał Temple'a oraz Adama do siebie.

— Jamesie, poczekaj za drzwiami — polecił chłopcu, a ten posłusznie wyszedł.

Liderzy spojrzeli na Adama.

— Wiemy, że zastępowałeś mu i ojca, i matkę. Jednak... przez naiwność, jakiej go nauczyłeś, zginęło wielu ludzi. Nie wiadomo, czy chłopiec czegoś nie ukrywa.

— Nie ukrywa — syknął Adam. —  Nie w takiej sprawie.

— Musimy go przetransportować do pewnego miejsca. Na wszelki wypadek.

Chłopak zesztywniał. Jak oni śmieli mówić coś o wywiezieniu jego brata?! Nagle zauważył coś dziwnego. Coś, co kazało mu kiwnąć głową.

— Ale pojadę z nim - wyszeptał.


— Wszystko dobrze, Julio? — Naczelna Promise weszła do sypialni dziewczyny. Tamta kiwnęła głową.

— Tak. Jestem trochę zmęczona. Nie wiem, dlaczego. Mam...

— Tak?

— Wahania. Wahania Energii. Raz się pojawia, raz znika.

Naczelna pogładziła ją po ramieniu współczująco.

— To normalne. Po tym sposobie, w jaki cię uśpiono... masz częste wahania. Osłabienie.

Julia pokiwała potakująco głową. Osłabienie. Wahania Energii. Zmienny nastrój. Zupełnie jakby ktoś nią sterował. Spojrzała ponuro na znamię na nadgarstku. Pojawiło się tam ostatnio. Naczelni nie wiedzieli, skąd, ani co oznacza. Wzięła do rąk ostatnie wyniki badań i skrzywiła się. Jak mogła, jak mogła w tamtym życiu być taka głupia. Jak mogła zaufać. Przypominała sobie swoje dawne chwile i na samą myśl o nich czuła niesmak. Promise wyczuła, że dziewczyna jest w swoim świecie i cicho wyszła z pokoju, uśmiechając się pod nosem.

A Julia wyjrzała przez okno i obserwowała horyzont. Idealne linie miasta. Doskonałość. Do tego należy dążyć. Do harmonii, ideału, utopii. A nie do buntu, zniszczenia. Należy ich zniszczyć. Wszystkich, którzy niszczą system.

Odnajdę. Odnajdę osobę, która to zrobiła. I zapłaci mi za to...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro