8
Per. Torda
Tr-Fajnie że jesteśmy razem Tommie~
T-Ta ta skończ to pitolenie i jedz
T-Okey~
Jadłem pyszny posiłek zrobiony przez moją kochaną kurke domową.
Tr- Świetnie gotujesz
T- Ddzięki
Skończyłem jeść i pocałowałem mojego kotka w czoło on zato się uśmiechnął i jadł dalej.
Tr- Robimy dziś ,,coś"?
Powiedziałem ze swoim zboczonym uśmieszkiem.
T- Nie przesadzaj wczoraj to robiliśmy i jak coś to zrobimy to dopiero za miesiąc- powiedział zdenerwowany
Tr- No dobrze nie będe się kłócił ale wiedz że jestem smutny z tego powodu
Tom nie zwrócił uwagi i jadł dalej.
Tr- Idę się zabić
Tom nie reagował.
Wziąłem nóż i jeździłem sobie nim przy żyłach a Tommie nadal nie reagował.
Tr- Ignorujesz mnie? Nie liczę się dla ciebie?
T-Liczysz
Tr- To czemu nie zwracasz na mnie uwagi?
T- Eh... moje sprawy
Tr- Powiedz Tom
T- Powiem ci kiedy indziej
Tr- No dobra a tak wogóle to kiedyś przestaniesz być w połowie potworem?
T- Tego nie wiem, a co przeszkadza ci to?
Tr- Nie, nie przeszkadza
T- Okey
Tr- Moja mała gwiazdeczka~
T- Daj mi zjeść w spokoju zboku
Tr- No co taki ofochany nie podobało się ,,wczoraj"?
T- Ech podobało ale było za mocno Tord
Tr- Na następny raz będe bardziej delikatny dobrze?
T- Eh...
Tr- Dobra jedz w spokoju misiu~
Pocałowałem go w policzek i poszedłem na kanape. Oglądałem jakieś nudne programy w TV kiedy przyszedł Tommie i usiadł koło mnie. Od razu wziąłem moje maleństwo na kolana przez co Tom się zarumienił.
T- Mmoge usiąść sam?
Tr- Y ym
Przytuliłem go mocniej do siebie i wsadziłem pod moją bluze.
Tr- Hehe...
Tom siedział na moich kolanach pod moją bluzą zdezorientowany.
Per. Toma
Kurwa co tu się dzieje. Nie wiem ale jakoś mi to nie przeszkadza dopóki Tord nie jest zbyt namolny.
Tr- Daj buziaczka
T- Eh
Dałem mu buziaka w policzek.
T- Pasuje daddy?
Tr- Good boy - zaczerwienił się jak nazwałem go daddim.
T- Idę na chwile do pokoju.
Tr- Okey czekam~
Poszedłem do siebie i wyjąłem żyletkę zrobiłem pare szybkich cięć i lekko płakałem. Pewnie nie wiecie po co to robiłem. Niby takie idealne życie a jednak nie jest ani nie było ona takie łatwe jak mogło by się wydawać. Wielkie problemy w dzieciństwie przerobiły się na fobie do końca życia. Po skończeniu mojego zajęcia co trwało 20 minut wróciłem do salonu. Tord nie siedział na kanapie. To dziwne.
Tr- Wszystko wporządku Tommie? Nic ci nie jest? Nie było cię tak długo. - powiedział zmartwiony i wziął mnie na ręce.
T- Spokojnie wszystko okey
Tr- To dobrze - złapał mnie za rękę przez co ja syknąłem. Tord się zmartwił i odsłonił mój rękaw widzial bandarze w krwi.
Per. Torda
Gdy odsłoniłem rękawy Tommiemu myślałem że zejde na zawał.
Tr- Cczy ty się tniesz? - zapytałem zmartwiony
T- Eh... tak
Tr- Boże
Nie wiedziałem co w tamtej chwili zrobić.
Tr- Nie wolno ci. Zapamiętaj dobrze?
T- Eh spróbuje
Tr- Nie ,,spróbuje" tylko ,,dobrze"
T- Eh dobrze
Tr- Tom...
T- Hm?
Tr- Nie rób tak więcej martwie się o ciebie jesteś wszystkim co mam.
Wtuliłem się mocniej w czarnookiego. A on szybko to odwzajemnił.
T- Nie będę już tak robić
Tr- To dobrze Tommie
Siedzieliśmy na kanapie wtuleni w siebie aż do momentu kiedy ktoś zapukał do drzwi...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zastanawiam się czy prowadzenie tej książki ma sens.
Mam ją dalej pisać? Czy porzucić ją?
557 słów
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro