Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

♠ Rozdział 11.


Scarlett w ciszy minęła długi korytarz. Nie rozumiała, po co na podłodze położono czerwony dywan, skoro wszyscy chodzili po nim w butach, ale nie zamierzała zawracać sobie tym głowy. Było wiele rzeczy w szkole, których nie potrafiła pojąć i powoli zaczynała się do tego przyzwyczajać. Tak samo, jak do tego, że wszyscy dookoła mieli sekrety.

Zainteresowana zerknęła w stronę dziewczyny, która wychylała głowę z ostatniego pokoju trzeciego piętra. Wpatrywała się w nią wielkimi oczami z uznaniem. Gdy Nikolai otworzył drzwi jednego z pokoi, nieznajoma schowała się ze strachem. Chernov wszedł do środka bez słowa i poczekał na wampirzycę, by zamknąć drzwi. Chociaż Scarlett ciążyła cisza oraz napięta atmosfera, nie zamierzała odezwać się jako pierwsza. Nie uważała, by postąpiła źle. Zasługiwała na prawdę i jeśli Nikolai pragnął stać przy jej boku, powinien być z nią szczery. Tymczasem nawet nie zaprzeczył, że miał coś wspólnego z rozczłonkowanym ciałem, które znalazła.

Zdjęła buty i ubrała czerwone kapcie, jakie podał jej kamerdyner. Od razu zauważyła czerń na ścianach, co wprawiało pokój w mroczny nastrój. Jedynie nad królewskim łożem z czerwoną pościelą widniało logo szkoły. Po lewej stronie łoża stała ciemnobrązowa półka z czerwoną lampką w kształcie sowy. Od połowy pokój pokrywał puchowy dywan o krwistej barwie. Przy lewej ścianie stała ogromna szafa z lustrem, które wyglądało niczym szachownica, a obok niej długi wieszak. Przy prawej ścianie znajdowały się brązowe drzwi. Przypuszczała, iż prowadziły do łazienki.

Gdy Nikolai otworzył szafę, by włożyć do niej kilka ubrań dziewczyny, ujrzała różnorodne suknie, dwa mundurki szkolne oraz jakieś inne stroje. Chociaż była pod ogromnym wrażeniem, nie okazała tego. Stała ze skrzyżowanymi ramionami, obojętnie rozglądając się dookoła. Nie podobały jej się czarne ściany. Nigdy nie lubiła ciemnych pokoi.

– Rozumiem, że na tym etapie wspólne mieszkanie się kończy. – Westchnęła, siadając na wygodnym łóżku.

Nikolai dotknął jednej części wieszaka, a ściana z szafą przesunęła się na bok, ukazując kolejne pomieszczenie. Scarlett uniosła ze zdziwieniem brwi.

– To jest mój pokój. Przynajmniej do momentu aż nie zmienisz sobie kamerdynera – odpowiedział i zniknął, zamykając za sobą tajemne przejście.

Scarlett prychnęła pod nosem. Ogarniała ją coraz większa złość. Zaczęła się zastanawiać nad słowami chłopaka. Czy zmiana kamerdynera rozwiązałaby jej wszystkie problemy? Możliwe, że Ivy dałaby jej święty spokój, ale wcale jej na tym nie zależało. Nikolai był pierwszą osobą, którą poznała z tej szkoły. Mimo wszystko stał za nią murem i sprawiał, iż czuła się pewniejsza siebie. Nawet jeśli miał coś wspólnego z morderstwem, zamierzała to odkryć. Może do tego czasu powinna po prostu odpuścić i zacząć mu ufać?

Słysząc pukanie do drzwi, podeszła i otworzyła je na oścież, jednak nikogo nie zauważyła. Dostrzegła jedynie niewielką, błękitną karteczkę, którą uniosła bez zastanowienia. Zamknęła za sobą drzwi i zaczęła czytać:

Uważaj na siebie, ponieważ zawiść w tej szkole potrafi nawet kogoś zabić. Nie znalazłaś się tutaj bez powodu i wierzę, że chociaż Ty zdołasz coś zmienić".

Podrapała się po głowie, niewiele z tego rozumiejąc. Jak ktoś taki jak ona, mógłby cokolwiek zmienić w Sounce School? Przecież to było śmieszne!

Rozbawiona schowała liścik do szuflady przy łóżku i ruszyła w stronę brązowych drzwi. Tak jak myślała - znalazła się w łazience. Była prawie wielkości pokoju, a na jej końcu stała długa wanna ukryta pod czerwonym, przezroczystym baldachimem. Od razu odkręciła wodę i nalała płynu o zapachu leśnych owoców.

Pozostawiła wannę, rozglądając się po wnętrzu. Przy lewej ścianie stała drewniana szafka, w której znalazła starannie poskładane ręczniki i szlafroki czarnego koloru. Obok wisiało lustro o złotej ramie, na której ujrzała kilka  róż oraz szafeczkę z kosmetykami. Pod nim stała umywalka. Prawą stronę pomieszczenia zajmowała ubikacja.

Wróciła do wanny i zakręciła wodę. W powietrzu unosiła się para, a jej nozdrza zostały zaatakowane przyjemnym zapachem płynu do kąpieli. Powoli zdjęła ubrania i weszła do ciepłej wody z uśmiechem na twarzy. Czuła się jak prawdziwa księżniczka i zaczynało jej się tutaj podobać. Miała własnego ochroniarza, a teraz dostała przepiękny pokój w szkole, gdzie powinna czuć się bezpiecznie. Sam Henry oznajmił, że zabiera ją do Sounce School, ponieważ w dormitorium nie była bezpieczna. To był też główny powód, dla którego za bardzo nie upierała się przy pozostaniu w starym miejscu.

Przymknęła powieki. Naprawdę pragnęła odnaleźć swoje miejsce po śmierci rodziców. Chociaż przerażała ją myśli o bitwach i rozlewie krwi, wiedziała, że to nieuniknione. Czy będzie w stanie sobie z tym wszystkim poradzić? Tylko raz kogoś zabiła i szczerze tego żałowała. Do dzisiaj nie zdołała sobie wybaczyć tej okrutnej zbrodni, a w przyszłości prawdopodobnie będzie musiała zamordować wiele żyjących istot.

Ojciec wiedział o tym, a mimo to pragnął, by się tutaj znalazła. Dlaczego więc od małego uczył ją, że życie innych jest bardzo cenne i to nie ona powinna decydować o tym, czy powinno już zgasnąć?

– Widzę, że coraz bardziej ci się u nas podoba. – Otworzyła szeroko oczy, a jej usta zostały zakryte, gdy chciała krzyknąć. Patrzyła zdezorientowana na uśmiechniętą twarz Leonardo. – Nie krzycz. Nie zrobię ci krzywdy. 

Powoli odsunął dłoń od jej purpurowej twarzy. To takie zabawne, że potrafił ją zawstydzić, choć nie do końca wiedział, czy jej policzki stały się czerwone ze wstydu, czy też złości.

– Co tutaj robisz?! – warknęła, zakrywając dłonią swoje piersi. – Chcesz umrzeć?!

Leonardo zaśmiał się pod nosem, ukazując rząd równych, śnieżnobiałych zębów. Zaczesał dłonią włosy do tyłu i skupił wzrok na jej piwnych oczach.

– Jak przypuszczam, Nikolai w dalszym ciągu nie powiedział ci nic o martwym ciele, które znalazłaś?

– S-skąd wiesz? – Zamierzała wstać, gdy Leonardo położył dłoń na jej ramieniu. Odrzuciła ją i zmarszczyła gniewnie brwi. Jakim prawem jej dotykał?!

– Powiedzmy, że wiem dużo rzeczy. – Zamoczył palce w wodzie, nabierając na nie trochę piany. – Leśne owoce. Też lubię ten zapach.

– Przestań się ze mną droczyć i powiedz, skąd o tym wszystkim wiesz?! – warknęła, ledwo powstrzymując się od krzyku. Nie chciała przywołać Nikolaia, którego wolała na razie nie widzieć. Ponadto miała ogromną nadzieję, że Bell coś jej wyjawi. Nie bez powodu tutaj przyszedł.

– Mogę powiedzieć ci tylko tyle, byś patrzyła, komu ufasz. Czasem wróg okazuje się przyjacielem, a przyjaciel wrogiem.

– Mam ci wierzyć? – prychnęła. – Należysz do Ivy, a ta wiedźma chce mnie zniszczyć. Naprawdę jesteś głupi, myśląc, że namącisz mi w głowie takimi bzdurami.

– Kto powiedział, że w ogóle musisz mnie słuchać? – zaśmiał się, kręcąc z rozbawieniem głową. – Powiedziałem, co chciałem, a teraz będę się zmywał. Chociaż widoki są piękne i kuszące, to lepiej będzie, gdy już sobie pójdę.

– Nie bądź bezczelny!

Leonardo podniósł się z wanny i wyjął z kieszeni niewielki flakonik z białymi kryształkami.

– Do zobaczenia, Scarlie – łagodnie wypowiedział jej zdrobnienie i zniknął, gdy tylko wysypał na dłoni zawartość flakonika.

Jeszcze nikt nie nazwał jej w taki sposób. Z jakiegoś powodu poczuła przyjemne ciepło w okolicach serca. Owo uczucie szybko jednak zostało zamienione gniewem oraz niepewnością. W dalszym ciągu nie wiedziała, skąd pionek Ivy wiedział o niej i znalezionych zwłokach. W dodatku napomknął o Niko, dając jej wyraźnie do zrozumienia, że chłopak mógł mieć coś wspólnego z martwą osobą.

– Nie powinnaś go słuchać – powiedziała sama do siebie, wpatrując się w pianę. – To tylko pionek Ivy i chce cię zniszczyć.

Wyszła z wanny, wycierając ciało miękkim ręcznikiem. Gdy opatuliła się w ciepły szlafrok z logiem szkoły i wysuszyła włosy, opuściła łazienkę. Nikolai dalej nie opuścił swojego pokoju, co oznaczało, iż był naprawdę na nią zły.

Zrezygnowana podeszła do szafy i zaczęła krzyczeć:

– Nikolai, wyjdź! Chcę z tobą porozmawiać!

Czekała pięć minut, ale nic się nie wydarzyło.

– Przepraszam cię za to, co powiedziałam! Jesteś jedyną osobą, która od początku stała po mojej stronie. Nie powinnam cię tak traktować!

– Nie powinnaś. – Ściana odsunęła się na bok, ukazując postać kamerdynera. Patrzył na nią błękitnymi oczami i uśmiechał się delikatnie.

Serce Scarlett nagle eksplodowało ze szczęścia, przez co sama zaczęła się uśmiechać. Nie miała pojęcia, co się z nią działo, ale widok Nikolaia naprawdę ją uspokoił. Wzięła jego dłoń w swoją i zaczęła mówić:

– Spójrz mi w oczy i powiedz, że mogę ci ufać. Prócz ciebie naprawdę nie mam nikogo, dlatego muszę mieć pewność, że nigdy nie odwrócisz się do mnie plecami. Jestem przerażona, dlatego sama nie wiem, co mam robić...

– Możesz mi ufać – zapewnił, ściskając jej dłoń. – Nigdy cię nie skrzywdzę. Obiecuję.

Przytaknęła, odrzucając od siebie słowa Leonardo. Nikolai wyglądał na szczerego, dlatego zdecydowała się zaryzykować. Komu, jak nie jemu mogła podarować swoje zaufanie? W świecie, gdzie wszyscy tylko czekali na jej upadek, potrzebowała kogoś, kto pomoże jej się podnieść, gdy opadnie z sił.

Kogoś takiego jak Nikolai.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro