Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1

-Hej.. hej obudź się. -słyszałam jakiś dziwnie znajomy głos.

-I co? -zapytał ktoś inny.

-Żyje, ale chyba nie ma siły się ocknąć.

-Weźmy ją. Nie możemy tu zostać. Ktoś może nas zobaczyć a wtedy będziemy mieli kłopoty.

Czułam że ktoś unosi moje bezwładne ciało a wiatr muska moje policzki...

....Ciemność......

Rozejrzałam się dookoła, lecz wszędzie panowała ciemność.
Nagle w tle usłyszałam melodię. Brzmiało to jak muzyka z drewnianego fletu. Ta muzyka... postanowiłam podążać za nią, może chociaż w ten sposób uda mi się wyjść z tej ciemni.

Zaczęłam słyszeć inne instrumenty. Teraz bęben, flet, nagle marakasy! Odgłosy ptaków, jestem w lesie? Wtem rozległ się głos.. męski niski głos.

-Trudne wybory nie są dla ciebie pierwszyzną. Jeszcze wczoraj nie wiedziałem o twoim istnieniu, a dziś przychodzisz do mnie. Jeszcze dziś wieczorem, jeśli będzie trzeba to o twoim istnieniu zapomnę.

-Kim jesteś? Kto tu jest? -zaczęłam się rozglądać dookoła lecz nic nie widziałam.

-Jestem tym do którego przychodzisz.

-A do kogo przychodzę?

-Ja bym się zastanowił dlaczego tu przychodzisz.

-W sumie, tego też nie wiem.. -posmutniałam. Z ciemności wyłonił się mężczyzna. Był dużo starszy i wyglądał na jakiegoś szamana, lub mędrca.

-Witaj. -powiedziałam z wyrazami szacunku. Mężczyzna milczał ale jego twarz nie była groźna. -Powiesz mi jak mogę się stąd wydostać?

-Sama tu przyszłaś. Nie wiesz jak stąd wyjść? -zaśmiał się.

-Nie pamiętam co się stało. -powiedziałam. Mężczyzna podszedł do mnie i złapał za dłoń, a drugą ręką dotknął mojego czoła. Poczułam dziwne ciepło i uścisk w głowie.

-Chodź, usiądź ze mną dziecko. -usłuchałam. Nie wiem co zrobił ten mężczyzna, ale po jego dotyku zaczęłam widzieć w tej ciemności więcej otoczenia. Byłam w lesie spowitym ciemnością. Dookoła na drzewach siedziały milczące kruki i jakieś dziwne kreatury których nie chciałam oglądać.

-Co to za istoty? -zapytałam krocząc za mędrcem.

-To wijce. Istoty magiczne które upadły i trafiły do mnie. Lepiej się nimi nie interesuj, to maszyny do zabijania. Bardzo cierpią a tylko śmierć jest dla nich chwilową ulgą.

-Nic nam nie będzie?

-Jeśli nie zrobisz nic pochopnie to nie. -mężczyzna zatrzymał się i usiadł na ziemi. Zrobiłam to samo.

-Czy pomożesz mi się stąd wydostać?

-Pierw pomyśl dlaczego tu jesteś.

-Tylko jak ja mam sobie to przypomnieć? -mężczyzna ujął w dłoń piasek i sypnął mi nim w oczy.

-Ała!

-Uspokój się! Skup się co widzisz.

-Rzuciłeś mi piachem w oczy, chwilowo nie widzę zupełnie nic. -próbowałam go przetrzeć ale to nic nie dawało.

-Skup się. -jego słowa dudniły mi w głowie jak dzwon. Nagle miałam milion przebłysków przed oczami. Ciocia, przyjaźń, szkoła, moi znajomi... Hekate, śmierć.. no tak.. śmierć.

-Czy ja umarłam? -to pytanie ledwo wyszło z mojego gardła.

-A kim jesteś?

-Jestem H.. jestem Demetria. -pierwszy raz zwątpiłam w to kim jestem. Dlaczego?

-Jesteś pewna?

-Tak. Nie? Nie wiem.. -nagle piach sam zniknął z moich oczu i znów mogłam patrzeć na mężczyznę.

-Dlaczego najpotężniejsza czarownica miałaby się do mnie zwracać po pomoc? -oparł się ręką o kolano i wpatrywał się we mnie próbując chyba coś rozszyfrować.

-Też chciałabym wiedzieć. Pozwól mi się stąd wydostać. Nie wiem co Hekate planuje. Myślałam że mnie ochroni, a ona mnie zabiła? Oddała mnie komuś innemu? Nie, ona by mnie nie opuściła!

-A jednak jesteś ze mną. Powiedz, o co poprosiłaś Hekate przed śmiercią, Demetrio.

-Ja.. ja poprosiłam żeby wszystko co było się nie wydarzyło, żeby było jak kiedyś. -wtedy mężczyzna wyprostował się a jego wzrok utknął gdzieś w przestrzeni.

-Wypowiem pod nosem zaklęcie i znowu będzie jak kiedyś, jak drzewa złamane na wietrze.. -wypowiedział pod nosem jakby coś zrozumiał.

-Co to znaczy?

-Że Hekate cię opuściła.

-Co? Ale jak to? -poczułam jak moje oczy zalewają się łzami. -przecież obiecała że nigdy mnie nie zostawi.

-Jestem jedną z trzech wyroczni. Skoro Hekate cię tu przysłała to znaczy że twój los jest teraz w moim władaniu.

-I co teraz zrobisz? Stracisz mnie?

-Nie. Jak się tu pojawiłaś, widziałem w tobie miłość i cierpienie. Czujesz się sama, opuszczona, bezsilna. Widzę też że nie jesteś zwykłą czarownicą.

-To znaczy?

-Hekate nie wybrała cię bez powodu. Jestem tylko zaskoczony że cię porzuciła. -mężczyzna poprawił się siadając luźniej. -Dam ci szansę. Zwrócę ci twoje dawne życie, ale pierw musisz mi odpowiedzieć szczerze.

-Odpowiedzieć na co? Będę szczera! -mężczyzna wstał i zaczął się oddalać.

-Kiedy znowu nie chcesz znać, kogoś kogo kochasz tak. Powiedz komu dałaś skarb, wtedy zdejmę z ciebie czar. -oznajmił muzycznym głosem i zniknął w ciemnościach. Widziałam że wijce zaczynają się do mnie zbliżać ale żaden z nich nie podchodzi do mnie zbyt blisko. Dokładnie tak jakby się mnie bały.

-Hm.. Kogo nie chcę znać ale kocham... Komu dałam skarb i wtedy zdejmie ze mnie czar. -zaczęłam analizować słowa szamana.

______________
WITAM W PIERWSZYM ROZDZIALE WYCZEKIWANEJ POWIEŚCI!!!!!!!!!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro