Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21. Dupek bez serca

IAN

Zakręciłem kran z wodą i wyszedłem spod prysznica. Wytarłem się szybko, a następnie owinąłem ręcznik wokół bioder, po czym wróciłem do Lindy. Uśmiechnąłem się zadziornie, widząc ją, siedzącą na kanapie i sączącą wino. Była piękną kobietą i nikt nie mógł zaprzeczyć. Uwielbiałem jej pełny biust oraz zalotne spojrzenie spod wachlarza rzęs. Czarne oczy przyciągały oraz sprawiały, że trudno było się jej oprzeć. Rozpościerała wokół siebie urok, przez który trudno było przejść obojętnie obok niej. Wziąłem swój kieliszek, po czym zająłem miejsce przy niej. Spojrzałem w jej oczy, a następnie musnąłem ustami obojczyk. Gdy ponownie przeniosłem wzrok na jej twarz, uśmiechnęła się zalotnie. Po upiciu łyka wina, odłożyłem kieliszek na stół, rozsiadając się wygodnie.

— Kto tu był? — zapytałem po chwili, bo brunetka ewidentnie chciała przemilczeć fakt, że w czasie mojej kąpieli mieliśmy gościa.

— Nikt — odparła z nadąsaną miną.
Przewróciłem oczami, widząc to. To, czego nie lubiłem w Lindzie, to jej humory. Gdy się spotykaliśmy, wolałem, żeby nie serwowała mi niepotrzebnych emocji. Miało być miło i tego powinna się trzymać. Dzisiaj ewidentnie zapomniała o tej zasadzie.

— Linda, kto tu był? — Powtórzyłem, chwytając ją za nadgarstek.
Patrzyłem na nią wymownie, a ona westchnęła głośno.

— Jakiś domokrążca. — Wzruszyła ramionami, wyrywając swoją rękę z mojego uścisku, po czym napiła się wina.

— Domokrążca? O drugiej w nocy? — dopytywałem podenerwowany.
Jeśli chciała zrobić ze mnie głupka, to zdecydowanie nie trafiła. Nie ze mną takie numery.
— Nie pogrywaj tak. — Spojrzałem na nią znacząco, na co zacisnęła usta.

— Jakaś małolata — odparła po chwili, a ja wyprostowałem się na te słowa.
Jedyną małolatą, jaką znałem, była Samantha. Pytanie tylko, czy to była na pewno ona, a jeśli tak, to czego chciała ode mnie w środku nocy? Zastygłem w bezruchu, gdy do głowy przyszła mi myśl, że znalazła klucz i dlatego pilnie chciała się ze mną widzieć.

— Jak wyglądała? — zapytałem, żeby upewnić się, że to na pewno była Sam.

— Jak małolata. — Przeciągle wypuściłem powietrze z płuc, panując nad emocjami.
Humory Lindy i jej zdawkowe odpowiedzi powodowały, że miałem ochotę ją rozszarpać.

— Przedstawiła się? — Kolejne wzruszenie ramionami spowodowało, że zacisnąłem dłonie w pięści. Zaczynałem coraz bardziej tracić cierpliwość.
— Czego chciała? — Linda popatrzyła na mnie uważnie, jakby badała, na ile zdawkowych odpowiedzi mogła sobie jeszcze pozwolić. Patrzyłem na nią surowym wzrokiem, żeby wiedziała, że za chwilę może przekroczyć granicę, po której przestanę nad sobą panować. Była tego świadoma, więc dla swojego bezpieczeństwa powinna zacząć współpracować.

— Pogadać z tobą — odparła, lustrując moją twarz.
Wstałem gwałtownie z kanapy, poprawiając ręcznik, który zsunął mi się z bioder.

— I gdzie ona jest? Bo jakoś jej tu nie widzę. — Rozejrzałem się ostentacyjnie po mieszkaniu, rozkładając ręce.

— Ian, żartujesz sobie teraz ze mnie?! — Linda zdenerwowana odłożyła kieliszek na stół.
— To nasza noc — dodała po chwili, patrząc na mnie wymownie.

— Nie wpuściłaś jej? — zapytałem, na co kobieta tylko wzruszyła ramionami.
— Mówiła coś więcej? — dopytywałem, ale nie otrzymałem odpowiedzi. Czułem się, jakbym gadał do ściany.
— Kurwa, Linda. — Podszedłem do niej i szarpnąłem ją, przez co stanęła na nogi. Trzymałem mocno za nadgarstki, ale ona jakby chciała mi pokazać, że nie ruszyło jej to, chociaż mój uścisk na pewno sprawiał jej ból.

— Co cię obchodzi jakaś gówniara? Powinieneś być mi wdzięczny, że jej nie wpuściłam. Możemy zrobić powtórkę z rozrywki. — Pchnąłem ją z powrotem na kanapę, po czym ruszyłem w kierunku sypialni.
Po chwili dołączyła do mnie, obserwując, jak się ubierałem.

— Co ty robisz? — Pytanie kobiety zbyłem milczeniem. Miała oczy, to widziała, co robiłem. — Ian — mruknęła ze zdenerwowaniem moje imię. Wciągnąłem czarne jeansy i spojrzałem na brunetkę.

— Ubieraj się — odezwałem się.
— Zamówię ci taksówkę, bo nie dam rady cię odwieźć.

— Odbiło ci? Nie potraktujesz mnie tak. — Oburzyła się, ale miałem ją gdzieś. Teraz miałem ważniejsze rzeczy na głowie. Musiałem jak najszybciej pogadać z Samanthą. Gdyby Linda ją wpuściła, to wszystko wyglądałoby inaczej.

— Jak? — zapytałem, podchodząc. Zbliżyłem twarz do jej, patrząc prosto w oczy.

— Nawet porządnie mnie nie zadowoliłeś — odparła, a ja roześmiałem się w głos.

— Trzeba było się nie pieprzyć za dnia z innymi, to... — Przymknąłem oczy, zaciskając zęby, gdy Linda mnie spoliczkowała. Policzyłem w myślach do dziesięciu i gdy chęć zrobienia jej tego samego minęła mi, popatrzyłem na nią, ciskając w nią gromy.

— Jesteś...

— Ubieraj się. — Przerwałem jej, po czym minąłem ją w drzwiach sypialni i rozejrzałem się po niewielkim korytarzu, żeby zlokalizować buty.

— Ian... nie traktuj mnie tak. — Linda nie dawała za wygraną i dalej truła mi głowę. — Dobrze wiesz, że jesteś dla mnie ważny. Bardzo ważny.

— Co masz na myśli? — zapytałem, spoglądając na nią.
Zmrużyłem oczy, widząc jej delikatny uśmiech. Kobieta podeszła, zarzucając mi ręce na barki i pogładziła mnie po włosach, wodząc wzrokiem po twarzy.

— Zawsze uważałam cię za inteligentnego faceta, więc chyba wiesz, co mam na myśli — odparła kokieteryjnie, przekrzywiając głowę na bok. Zmrużyłem oczy, próbując rozgryźć, o co jej chodziło.

— Linda, tylko nie mów, że się zakochałaś — odezwałem się, parskając śmiechem.

— A jeśli tak, to co? — zapytała, a ja w jednej sekundzie przybrałem kamienny wyraz twarzy.

— To tym bardziej zabieraj się stąd — powiedziałem, zrzucając z barków jej ręce i oddychając ją od siebie.

— C-co? — wydukała zszokowana.

— To, co słyszałaś.

— Wyznaję ci swoje uczucia, a ty mi mówisz, że mam się wynosić?

— Dokładnie tak — odparłem twardo.
— Nie wiem, w którym momencie pomyślałaś sobie, że coś mogłoby być między nami, ale się pomyliłaś. Nie mam zamiaru z nikim się wiązać, a już na pewno nie z prostytutką. Co? Może jeszcze chcesz ślubu i dzieci? — dopytywałem ironicznie.

— Teraz mi wypominasz, kim jestem? — zapytała, robiąc skrzywioną minę. Gdyby nie zaczęła tego durnego tematu, to nie wypomniałbym jej, ale nie dała mi wyboru. Musiałem sprowadzić ją na ziemię. — Jeszcze kwadrans temu przytulałeś mnie i mówiłeś, że dobrze ci ze mną. Ian... dla ciebie chcę zmienić swoje życie. Czuję, że razem możemy stworzyć coś wyjątkowego. — Skamlała, robiąc niewinną minę, ale ja nie miałem zamiaru dać się babrać na te czułe słówka. Doskonale wiedziałem, że to tylko puste słowa. Chciała po prostu przestać się puszczać i trwać u boku kogoś, kto miał forsę, żeby spełniać jej zachcianki. Nie ze mną takie numery.

— Ubieraj się. Dzwonię po taksówkę.— Powtórzyłem, na co zacisnęła usta.

— Dupek — wysyczała, chwytając swoją bieliznę i sukienkę.
Ubierała się w pośpiechu, ciskając we mnie nienawistne spojrzenia.
— Nie dzwoń do mnie więcej — odezwała się, zakładając na stopy szpilki. Nie wypomniałem jej tego, że tym razem sama zadzwoniła.
Gdy się wyprostowała i chwyciła torebkę, dziarskim krokiem ruszyła w kierunku wyjścia. Odwróciła się w moim kierunku, jakby czekała na to, że ją zatrzymam, ale nie miałem zamiaru tego zrobić.
— Kretyn. — Rzuciła jeszcze,  po czym wyszła, trzaskając drzwiami za sobą.

Wypuściłem przeciągle powietrze z płuc, rozglądając się za telefonem. Gdy go w końcu zlokalizowałem, od razu wyszedłem z mieszkania i wsiadłem do auta, po czym wybrałem numer do Reya, mając nadzieję, że nie spał, a jeśli tak, to nie wyciszył dźwięku, i się obudzi. Niecierpliwiłem się, słuchając nawiązywanego połączenia.

— Co jest? — Usłyszałem w końcu zaspany głos chłopaka.

— Wyślij mi numer telefonu do Samanthy — powiedziałem bez żadnych wstępów. 

— Nie — odparł stanowczo, a ja uniosłem brwi z wrażenia. Małolat chyba zapomniał, z kim rozmawiał. 

— Chcesz mieć po powrocie do Fallbron robotę? Czy mam szukać na twoje miejsce kogoś innego?

— Czego od niej chcesz? — Jego ton głosu nadal wyrażał wielką niechęć w stosunku do mnie.
Było to coś nowego, bo zazwyczaj był posłuszny i do tej pory nie miałem z nim problemów.

— Nie twój interes. Wyślij numer — mruknąłem, rozłączając się od razu.

Nie miałem zamiaru prowadzić z nim bezsensownej dyskusji. Wpatrywałem się w wyświetlacz telefonu, czekając na wiadomość od niego. Lepiej, żeby nie pogrywał ze mną i zrobił to, o co go prosiłem, bo inaczej jego dalszy los w Fallbron byłby nieciekawy. Na szczęście dla niego chwilę później w SMS‐ie przysłał numer do Sam, więc szybko go wybrałem, ale niestety najwyraźniej padła jej komórka, bo próba połączenia zakończyła się fiaskiem.

Popukałem palcami w kierownicę, po czym uruchomiłem silnik, wrzuciłem bieg i ruszyłem w kierunku jej domu.

*

Jednak do domu Collinsów nie dotarłem, bo spotkałem ją po drodze. Zobaczyłem ją siedzącą na ławce pod wiatą przystankową przy Walmartcie, a obok niej znajdował się wypchany plecak. Zatrzymałem się, spoglądając przez szybę na dziewczynę, która była kompletnie przemoczona i obejmowała się rękoma, bo zapewne było jej zimno. Siedziała ze zwieszoną głową, przez co, dopiero gdy wysiadłem z auta i trzasnąłem drzwiami, ogarnęła, że ktoś zatrzymał się w zatoczce autobusowej.
Stanąłem przy niej, lustrując jej zrezygnowaną minę, po czym wyciągnąłem papierosa. Musiałem zapalić, żeby się odstresować. Zaciągnąłem się dymem, a po chwili wypuściłem go. Zmrużyłem oczy, przyglądając się dziewczynie, która nie kwapiła się do rozmowy.

— Mów — odezwałem się, zaciągając się kolejny raz papierosem.
Samantha zacisnęła usta, po czym westchnęła głęboko, a ja wszedłem pod wiatę przystankową, gdy znowu zaczęło padać.

— Pomożesz mi? — zapytała po chwili, patrząc na mnie niepewnie.

— Zależy w czym.

— Mama znalazła pieniądze od ciebie i wyrzuciła mnie z domu. Nie mam gdzie spać. Rey wyjechał, a ciotka Tessa nawet mi nie otworzyła. — Zacisnąłem zęby, bo takiego czegoś się nie spodziewałem. Liczyłem na to, że usłyszę, że znalazła klucz i w końcu nasze drogi się rozchodzą, a tymczasem dalej musiałem się z nią męczyć. Nerwowo wypuściłem dym z ust, zastanawiając się, co zrobić. Najwidoczniej wpadła na pomysł, żeby zatrzymać się u mnie, a przecież nie mogłem się na to ot tak zgodzić, chociaż byłoby mi to nawet na rękę, bo miałbym ją na oku.

— Zawsze możesz iść do hostelu — powiedziałem, patrząc na nią obojętnie. Zaciągnąłem się papierosem jeszcze raz, po czym rzuciłem go na ziemię i przydepnąłem butem. Wypuszczając dym, spojrzałem na dziewczynę, która obserwowała każdy mój ruch.

— I spać w jednym pokoju z kilkoma obcymi osobami? — odezwała się nonszalancko. — Mam przy sobie prawie siedemdziesiąt tysięcy dolarów, gdyby ktoś się dowiedział, to może nawet mnie zabić. — Patrzyła na mnie znacząco, trzęsąc się z zimna. Chociaż była w beznadziejnej sytuacji, jej buńczuczny charakter dawał o sobie znać.

— Dlatego siedzisz na przystanku? Myślisz, że tu jesteś bezpieczniejsza? — dopytywałem, machając rękoma i pokazując jej okolicę.
Chciałem ją uświadomić, że przebywanie na przystanku w środku nocy, nie było jej najlepszym pomysłem. Dziewczyna wzruszyła ramionami, robiąc naburmuszoną minę.

— Czuwam — burknęła pod nosem.

— Jak długo jeszcze? Przecież oczy same już ci się zamykają. Nawet nie ogarnęłaś, że podjechałem — odparłem, na co zacisnęła usta, bo doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że miałem rację.

— Pomożesz mi? — zapytała, a ja wzruszyłem ramionami.
— To po co tu przyjechałeś? — mruknęła zła.

— Też się nad tym zastanawiam.

— Dobra, zapomnij, że o cokolwiek cię prosiłam. Poradzę sobie. Możesz wracać do dziewczyny — powiedziała, a ja ruszyłem do samochodu.
— Dupek bez serca — mruknęła pod nosem, ale na tyle głośno, że to słyszałem.
Śmiejąc się w duchu z jej narwanego charakteru, zająłem miejsce za kierownicą, po czym otworzyłem okno od strony pasażera.

— Wsiadaj! — zawołałem, na co przeniosła wzrok na mnie.

Dziewczyna nie zastanawiała się ani chwili, tylko od razu chwyciła plecak i chowając swoją dumę do kieszeni, wstała z miejsca. Obserwowałem, jak szła z grymasem na twarzy, wyprostowana jak struna, a gdy wsiadała do samochodu, robiła to tak ostrożnie, że zacząłem się zastanawiać, o co chodziło. Może i była skostniała z zimna, ale nie sądziłem, że aż tak.

— Nie umiesz normalnie usiąść? — zapytałem, gdy zamiast oprzeć się o siedzenie, siedziała pochylona do przodu. Dziewczyna spojrzała na mnie z niezrozumieniem. — Ograniczasz mi pole widzenia — dodałem w końcu.

— Mistrzowi kierownicy coś przeszkadza? — zapytała, patrząc na mnie znacząco, a ja parsknąłem śmiechem.

— Jak na osobę w potrzebie, to wyszczekana jesteś, a powinnaś być posłuszna, żebym nie zmienił zdania. — Westchnęła ciężko, wzruszając ramionami. — Oprzyj się, bo cię wysadzę. — Zagroziłem.
Z niechęcią wykonała polecenie, przybierając na twarzy grymas, a ja uruchomiłem silnik i ruszyłem w drogę.

*

Kwadrans później byliśmy z powrotem pod kamienicą. Gdy wysiedliśmy z auta, Samantha zacisnęła usta, patrząc na mnie niepewnie.

— Twoja dziewczyna nie będzie miała nic przeciwko?

— Kurwa, co ty masz z tą moją dziewczyną? — zapytałem poirytowany.

— Była zła, jak mnie zobaczyła.

— Dlatego już wyleciała — odparłem, podchodząc do drzwi od kamienicy, które pchnąłem.

— Co? — Wydusiła z siebie Samantha, jakby to było coś nadzwyczajnego.

— Pakuj się do środka. — Kiwnąłem głową. — Poza tym, to nie moja dziewczyna, jak ją nazwałaś, tylko laska do towarzystwa — mówiłem, gdy wchodziła do kamienicy.
Potrząsnąłem głową, gdy zdałem sobie sprawę, że niepotrzebnie mówiłem jej to wszystko.
— Zresztą, po co ja ci się tłumaczę? — odezwałem się, spoglądając na plecy Samanthy.
Zmarszczyłem brwi, widząc na koszulce plamę krwi.
— Zaraz, co to jest? — Dziewczyna wydarła się wniebogłosy, gdy pociągnąłem ją za zakrwawione ubranie, a ja łypnąłem wzrokiem w górę, żeby zobaczyć, czy ten krzyk nie postawił na nogi któregoś z sąsiadów. Potem biadoliła jeszcze pod nosem, trzymając się za poręcz i ciężko oddychając. Dłuższą chwilę zajęło jej dojście do siebie.
— Co ci się stało? — zapytałem, gdy w końcu spojrzała na mnie zaszklonymi od łez oczami.
Ewidentnie nie była odporna na ból. Skrzywiła się, cicho wzdychając.

— Mama zlała mnie pasem — odpowiedziała, wprawiając mnie w osłupienie. — Właśnie brutalnie odkleiłeś mi bluzkę, która przykleiła się do krwawiącej rany. Jak mnie biła, to przyłożyła mi w ranę, która nie zdążyła się zagoić — dodała, a ja pokręciłem głową.
Teraz przynajmniej wiedziałem, skąd było to jej dziwne zachowanie w samochodzie. Po prostu była obolała.

— Właź na górę — mruknąłem, na co dziewczyna zaczęła wchodzić po schodach.

Gdy weszliśmy do mieszkania, Samantha odłożyła na podłogę swój plecak, po czym usiadła przy stole i podparła głowę na ręce. Wyglądała na wykończoną.

— Pokaż te plecy — powiedziałem, rzucając klucze na blat.

Dziewczyna popatrzyła na mnie niepewnie, ale po chwili się odwróciła. Delikatnie uniosłem bluzkę i zacisnąłem usta, marszcząc brwi. Jej plecy pokrywały sinoczerwone pasy, a rana, która już prawie była zagojona ponownie się otworzyła. Całe leczenie poszło na marne. Przymknąłem oczy, biorąc głęboki oddech, bo miałem ochotę wyjść i pojechać do domu Collinsów, żeby wymierzyć sprawiedliwość jej matce. Rozumiem, że była wzburzona po tym, jak znalazła kupę forsy u córki, ale żeby aż tak ją za to urządzić?

— Idź się wykąp, a potem zajmę się tym — mruknąłem, po czym odwróciłem się z zamiarem przejścia do sypialni.

— Ian? — Spojrzałem na dziewczynę, gdy wypowiedziała moje imię. — Miałbyś pożyczyć jakieś ciuchy? Moje są przemoczone. — Kiwnęła głową na plecak, dookoła którego zrobiła się niewielka kałuża.

— Weź coś z szafy. — Przytaknęła i zadowolona ruszyła do pokoju, po czym wyszła z niego, trzymając w dłoniach moje ubrania i przeszła do łazienki, zabierając po drodze plecak z mokrymi rzeczami. Westchnąłem cicho, zastanawiając się, na co mi to wszystko było. Przygarnij pod dach, pożycz ciuchy, a jutro będzie: daj pić i nakarm.

Zrezygnowany wszedłem do sypialni, gdzie spod łóżka wyciągnąłem torbę z opatrunkami i przeszedłem do kuchni, po czym odłożyłem ją na stół. Zmrużyłem oczy, patrząc na kieliszki, których jeszcze nie uprzątnąłem po spotkaniu z Lindą. W sumie żałowałem, że nasze spotkanie tak się skończyło, bo miałem ochotę na drugą rundę, ale nie było wyjścia, tym bardziej po tym, co od niej usłyszałem. Niby nie wypiła dużo, a gadała, jakby się upiła. W życiu nie związałbym się z nią na stałe i to nie dlatego, że była prostytutką, ale ja po prostu nie miałem zamiaru bawić się w dom i rodzinę. Kto wie, czy potem nie odbiłoby jej jeszcze bardziej i nie zamarzyłoby się jej, żeby mieć dzieciaka. To nie na moje nerwy. Lubiłem życie singla i to, że nie musiałem się nikomu z niczego tłumaczyć, a nad głową nie wrzeszczał mi żaden bachor. Mogłem sypiać sobie z tą, na którą miałem ochotę w danym momencie, a po odwiezieniu panienki robić to, co mi się podobało.

Chwyciłem butelkę z winem i upiłem solidny łyk prosto z gwinta. W tym samym momencie z łazienki wyszła Samantha, zakrywając się moim T-shirtem. Spojrzałem na jej uda, które również pokrywały zasinienia po pasie. Kiwnąłem głową na krzesło, żeby usiadła, a gdy to zrobiła, przestawiłem swoje krzesło i usiadłem za nią. Najpierw zająłem się raną, którą zdezynfekowałem, a następnie zacząłem przeglądać wszystkie dostępne opatrunki. Wybrałem ten, który był najlepszy w tej sytuacji, mając nadzieję, że w końcu ta rana będzie miała szansę się wygoić, bo obawiałem się, że jeszcze jedna jakaś akcja i dziewczyna będzie musiała trafić pod opiekę chirurga, żeby to zaleczyć. Potem wygrzebałem jeszcze maść na stłuczenia i zacząłem nakładać ją na zasinienia po pasie. Matka musiała być w niezłej furii, że tak ją urządziła.

Uśmiechnąłem się pod nosem, widząc na skórze Samanthy ciarki, które pojawiły się na skutek mojego dotyku. Działałem na nią i zastanawiałem się, jak to wykorzystać. Mogłem tym faktem przejąć nad nią kontrolę, chociaż zdawałem sobie sprawę, że w jakimś stopniu już była moja, bo zamiast poszukać noclegu w jakimś hostelu, wolała przyjść do mnie. Nie kupowałem gadki o tym, że bała się w nim spać ze względu na kasę. Przecież mając jej tyle, mogła wykupić pokój na wyłączność, żeby nie dzielić go z nikim. Zamiast tego wybrała miejscówkę u mnie. Jednak po przemyśleniach doszedłem do wniosku, że było mi to na rękę w obecnej sytuacji. Przynajmniej miałem ją na oku i była w miarę bezpieczna. Jeszcze musiałem zastanowić się, co z nią zrobić, jak wyjadę do Meksyku, bo dzięki Zionowi wiedziałem, że groziło jej niebezpieczeństwo w czasie mojej nieobecności. Gabriel knuł spisek za moimi plecami i chociaż prosiłem go o to, żeby dał mi czas na rozpracowanie Samanthy, to on chciał to rozegrać po swojemu, czyli przycisnąć ją, zastraszyć, a może i nawet pozbawić życia, gdyby stwierdził, że nie przyda się już do niczego.

— Już. Możesz się ubrać — odezwałem się, gdy skończyłem opatrywać jej plecy. Dziewczyna założyła szybko koszulkę, po czym podziękowała mi. — Weź jeszcze to — dodałem, podając jej tabletkę.

— Co to?

— Przeciwbólowe. — Przytaknęła i podeszła do zlewu, gdzie nalała sobie wody, którą popiła tabletkę.

— Dziękuję. — Przewróciłem oczami, słysząc kolejny raz to słowo z jej ust. Stanowczo było tego za dużo. — Ian, masz pożyczyć ładowarkę do telefonu? — Zacisnąłem zęby, gdy znowu o coś poprosiła. — Pakowałam się w pośpiechu i nie wzięłam. — Oczywiście pożyczyłem jej tę durną ładowarkę.

Od razu podłączyła telefon, a gdy go uruchomiła zaczęły napływać powiadomienia, na które odpisywała. Pewnie Rey powysyłał jej miliony SMS-ów po tym jak poprosiłem go o numer do dziewczyny. Zaczęło mnie wkurwiać to wiecznie brzęczenie, więc stwierdziłem, że pójdę do łazienki, żeby w końcu ogarnąć się do snu. W tym samym momencie rozbrzmiał dźwięk mojej komórki. 

— To twój numer? — Dziewczyna spojrzała na mnie ze zdziwieniem. — Dzwoniłeś do mnie?

— Najwidoczniej — mruknąłem pod nosem, idąc do łazienki.

— Jutro poszukam sobie czegoś do wynajęcia. — Zatrzymałem się, przewracając oczami, gdy Samantha odezwała się ponownie.

— Nie musisz się spieszyć — odparłem, na co ona spojrzała na mnie ze zdziwieniem. — Za tydzień będziesz miała to mieszkanie na kilka dni na wyłączność. Poza tym chyba przez ten czas dogadasz się z matką?

— Nie wiem. — Wzruszyła ramionami, wpatrując się w telefon.

— Co jej powiedziałaś o tych pieniądzach? — zapytałem, przez co przeniosła wzrok na mnie.

— Prawdę, ale i tak mi nie uwierzyła. Dla niej puszczam się za kasę. Skoro powiedziała o tym ciotce Tessie, to już wie cała rodzina. — Zmrużyłem oczy, słuchając tego. Nie sądziłem, że matka posądzi ją o prostytucję. 

Gdy w końcu dotarłem do łazienki, zacisnąłem dłonie w pięści, wypuszczając przeciągle powietrze z płuc, bo na suszarce, gdzie było moje pranie, smarkata rozwiesiła swoje mokre ciuchy. Na mojej, kurwa, suszarce. I zrobiła to bez pozwolenia. Nie byłem przyzwyczajony do tego, że ktoś rządził się w moim mieszkaniu i nie podobało mi się to.

*

Po ogarnięciu się do spania wyszedłem z łazienki. Samantha nadal siedziała na kanapie z podkulonymi nogami, wpatrując się w telefon. Oparłem się o futrynę i głośno westchnąłem, przez co przeniosła wzrok na mnie.

— Ja wiem, że jest już prawie czwarta nad ranem  — zacząłem mówić — i niedługo normalni ludzie zaczną wstawać do pracy, więc być może wychodzisz z założenia, że po co kłaść się spać, ale w sumie ty nie masz pracy, moja nie jest normalna, więc można pospać do południa, a nawet i dłużej. — Popatrzyłem na nią znacząco, na co zacisnęła usta.

— Skąd mogę wziąć jakiś koc i poduszkę?

— Samantho, nie bawmy się w jakieś pierdoły i spanie na kanapie. Zapewne spędzisz tu kilka dni, a ta kanapa nie jest  za wygodna. Wiesz, gdzie jest łóżko — powiedziałem i wszedłem do sypialni, aby w końcu położyć się spać.

Dziewczynie kilka minut zajęło to, żeby się przełamać i położyć obok mnie. Nie skomentowałem tego w żaden sposób, chociaż na usta cisnęło mi kilka niewybrednych żartów. 

Sam zasnęła chwilę później, a ja kręciłem się dłużej. Gdy obróciłem się na drugi bok, zauważyłem podświetlony wyświetlacz jej telefonu. Wychyliłem się i sięgnąłem po komórkę, po czym wbiłem cztery jedynki. Pokręciłem głową, gdy kod wszedł. Ona nadal tego nie zmieniła na jakiś trudniejszy do złamania PIN. 

OD REY: dobranoc

Odczytałem SMS-a, którego dostała, po czym zacząłem przeglądać jej korespondencję z chłopakiem. Śmiałem się w duchu, gdy czytałem kity, jakie mu wciskała przez ostatni kwadrans. Napisała, że matka wyrzuciła ją z domu, ale słowem nie zająknęła się, że przyszła do mnie, tylko napisała mu, że wynajęła pokój w hostelu. Najwidoczniej szczerość w tym ich dziwnym związku nie istniała. 

Zmarszczyłem brwi, widząc ostatnie SMS-y, jakie wymienili między sobą. Rey dopytywał, co z kluczem i czy pojedzie do Derry, na co ona odpisała, że jeszcze zobaczy. Zerknąłem na śpiącą smarkulę, po czym odłożyłem telefon na szafkę i ułożyłem się na poduszce. Jednak miałem rację, że  nadal szukała klucza. Tylko co z tym wszystkim miało związek Derry? 

Samantha miała przede mną tajemnicę i nie podobało mi się to, ale nie mogłem się wydać, że cokolwiek wiedziałem. Stwierdziłem, że będę musiał pogadać z Zionem i puścić za nią ogon. Lepiej, żeby ktoś ją poobserwował, bo ewidentnie coś kombinowała.

***

Ziewnąłem szeroko, przecierając oczy, po czym przewróciłem się na bok. Zmarszczyłem brwi, widząc, że miejsce, gdzie spała dziewczyna było puste. Przeciągnąłem się i wstałem, ruszając do kuchni.

— Sam! — Zawołałem, podchodząc do dzbanka z wodą.
Nalałem trochę do szklanki i wypiłem duszkiem. Zmarszczyłem brwi, odkładając szklankę na blat, gdy dziewczyna się nie odezwała. 
— Sam. — Powtórzyłem, ale nadal nie było żadnej reakcji z jej strony. 

Ruszyłem w stronę łazienki i wtedy zauważyłem, że nie było jej butów. Smarkula zerwała się z samego rana i gdzieś wybyła. Nie spodobało mi się to. Zacząłem się zastanawiać, czy mogła wybrać się do Derry. Miałem wysłać za nią kogoś, żeby dowiedzieć się, co kombinowała, a tymczasem mnie wyrolowała.
Spojrzałem w kierunku stołu, gdy zadzwonił telefon. Podszedłem i chwyciłem urządzenie do dłoni, żeby odebrać połączenie.

— Mam nadzieję, że masz dobre wiadomości — odezwałem się.

— Wszystko załatwione. — Przymknąłem oczy, uśmiechając się pod nosem, gdy to usłyszałem.

Nigdy nie sądziłem, że ten tydzień zacznie się tak dobrze.

***************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro