Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12.

Krzyk.

Płacz.

Cisza z ich strony.

Cisza z naszej strony.

Ashton ściska telefon za mocno. 

- H-halo? - Słyszymy rozstrzęsiony głos Megan. Wypuszczam powietrze z ust. Irwin zaczął oddychać równomiernie. 

- Jesteście całe? - Pytam 

- Tak-k. - Jaką się, mimo że jest przyzwyczajona, a może raczej była.

Kładę głowę na kierownicy, zamykam oczy i zaczynam brać głębokie wdechy.

Wszystko idzie nie w tę stronę. 

Miał być spokój. 

Miało być dobrze.

Miało być kurwa lepiej.

- Jedź do dziewczyn i potem po Calum'a. - Zarządza Ashton, a ja od razu odpalam samochód.

* 3 godziny później * 

Siedzimy w moim gabinecie od kilkunastu minut wpatrzeni w monitor, gdzie Michael próbuje namierzyć Harten, jednak bezskutecznie. Próbuje nawet wyszukać o niej jakieś informacje, wciąż nic. Jakby nigdy nie istniała. Przerywa pisanie na klawiaturze i odwraca się do nas na krześle.

- James. - Mówi tylko i wpatruje się w nas wyczekująco, daje mu znak ręką aby kontynuował. - Zadzwoń do niego, on wie. 

Wpatruje się w niego chwilę, to nie jest głupie. Jednak potem przypomina mi się niezbyt miłe nasze ostatnie spotkanie. 

- Skończę cztery metry pod ziemią. - Wymrukuje. Wyjmuje telefon, a przyjaciele prychają.

- Kupimy ładne kwiaty. - Rzuca Calum siadając na małą skórzaną sofę.

Przejeżdżam palcem po ekranie kilka razy, aż nie dojdę do "JJ" zatrzymuję się i wpatruje przez chwilę w ciąg liczb. Wzdycham i kiedy mam nacisnąć na "zadzwoń" urządzenie zostaje mi wyrwane z dłoni przez Irwin'a. Patrzę zirytowany na niego, a on tylko macha na mnie ręką i przykłada telefon do ucha. 

- James. - Suchy ton Ashton'a rozbrzmiewa w pomieszczeniu wypełnionego ciszą. - Że co kurwa?! - Słyszymy po chwili rozdrażnienie i podniesiony głos. - Jakim cudem? Dobra. - Rzuca i rozłącza się maksymalnie po kilku minutach rozmowy. 

Patrzymy na niego wyczekująco, kiedy podaje mi telefon jego mimika nie wskazuje na nic, całkowita beznamiętność. Chłopak, a właściwie mężczyzna, przeciera dłonią twarz i wzdycha ciężko. 

- Mamy mały problem. - Odzywa się. 

- Hę? - Pyta Michael, a ja z Calum'em wpatrujemy się z zainteresowaniem w Irwin'a.

- JJ nie żyje. 

Wmurowało nas. Dosłownie staliśmy i wpatrywaliśmy się tępo w niego.

To jest, a raczej było niemożliwe zabić James'a, człowieka o wielu twarzach i znajomościach na całym świecie. To jest bez szans, jednak jak widać ktoś miał tę szansę i ją dobrze wykorzystał. 

- Wiadomo kto go zabił? - Przerywam ciszę. 

- Nie wiedzą.

Ale ja wiedziałem, zaszedł za skórę tylu osobą, że łatwiej byłoby wymieniać komu nie zaszedł. Jednak w związku z wydarzeniami jakie miały miejsce w tym czasie, mogę śmiało powiedzieć, że zabiła go Anastasia Lucy Harten. Udowodniła nam, że jest zdolna do wszystkiego, bez jakichkolwiek znajomości. 

Ale jak mogła zabić JJ?!

Muszę wiedzieć o tym wydarzeniu wszystko, jednak to nie będzie proste, kiedy wychodzisz z tego świata, to powrót nie jest kolorowy. Wychodzisz i nie wracasz, zapadasz się pod ziemię. Stajesz się cywilem, nic nieznaczącym obywatelem swojego pieprzonego kraju. Tymczasem ja chcę powrócić, a za sobą pociągnę resztę.

Wszyscy będą do znalezienia.

Wszyscy będą w niebezpieczeństwie. 

Wszyscy będą na celowniku. 

Moi bliscy. 

♥♥♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro