Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10.

Minął tydzień od wizyty kogokolwiek w moim domu.

Tydzień od wyproszenia Kate. 

Tydzień od jakichkolwiek informacji o Harten.

Tydzień ciszy i spokoju. 

Tydzień niewychodzenia z domu.

Pije pierwszą kawę tego cholernie deszczowego dnia. Moje myśli zahaczały o tematy, które kiedyś były mi obce. Coś w mojej głowie twierdzi, że zwariowałem. Wszystko zaczęło się walić w moim świecie, z jej pieprzonego powodu. Jedna wzmianka o niej powoduje u mnie mieszane uczucia przez które nie mogę potem spać. Analizuje wszystko co się wydarzyło dwa lata temu, każdą sekundę, wszystko w moich wspomnieniach jest idealne. 

Nie rozumiem. Nie rozumiem. Nie rozumiem. Nie rozumiem. Nie rozumiem.

Przetarłem oczy lewą ręką, dopiłem kawę i  ruszyłem w stronę salonu. Chciałem usiąść i jak zwykle zacząć analizować, przeszkodziło mi to walenie do moich drzwi. Zirytowany a jednocześnie zaciekawiony podszedłem do drzwi, spojrzałem przez wizjer, Ashton. Wzruszyłem ramionami i otworzyłem drzwi na oścież. 

- Co Ty... ? - Nie zdążyłem dokończyć, ponieważ złapał mnie za koszulkę i przyparł do ściany.

- TY MĄDRY JESTEŚ KURWA? -  Wrzeszczy w moją stronę przyciskając mnie mocniej do ściany. Nie próbuję się uwolnić bo wiem, że będzie gorzej. 

- Uspokój się.  - Mówię łagodnie, jednak widząc jego zaciętą minę dodaję. - Nie wiem o co ci chodzi.

- MEGAN POWSTRZYMUJE MNIE OD STRZELENIA CI KULKI W TEN PUSTY ŁEB. 

- Puść mnie i porozmawiajmy na spokojnie.

Mija jakaś dłuższa chwila, Irwin mnie puszcza jednak zaraz po tym uderza mnie z pięści w nos, automatycznie łapie się za niego chcąc powstrzymać krwotok. 

- Teraz możemy pogadać. - Mówi spokojnie i oddala się ode mnie, prawdopodobnie w stronę salonu. 

Idę do łazienki, biorę pierwszy lepszy ręcznik i wychodzę z niej przykładając ręcznik do nosa. Siadam na sofie obok Ashton'a który ma ten charakterystyczny uśmieszek. 

- Mogłem mocniej. - Wzdycha, rzucam mu ostrzegawcze spojrzenie.

- Mów, o co chodzi.

- Ty mi powiedz. - Mówi zirytowany, a widząc moją niezrozumiałą minę kontynuuje. - KTOŚ strzelał w moje pieprzone okna. 

- I Ty sądzisz, że to byłem ja? - Pytam chcąc się upewnić w te absurdalne podejrzenia.

- A kto inny wie gdzie ja mieszkam? - Pyta zgryźliwie, a mnie wtedy olśniło. 

- Ale ja nie wiem gdzie wy teraz mieszkacie. - Mówię dochodząc do pewnych wniosków, jednak nie powiem ich głośno bo znam jego odpowiedź. Irwin milczy, mina wskazuje jakby wiedział.

- Przecież... Jak? 

- Sam chciałbym wiedzieć. - Odpowiadam zrezygnowany.

Następuje cisza, która trwa jakieś dobre kilka minut. Podczas których zbieramy nasze myśli. Cisze rozrywa dźwięk wiadomości, wyciągam telefon, a następnie mam ochotę go rzucić o najbliższą ścianę, a sobie wpakować kulkę w łeb, aby to się skończyło.

xxx: Zgadnij, kto będzie następny, Lukey.

xxx: I zgadnij czyja to będzie wina.

xxx: Skończysz na dnie, a ja osobiście do tego doprowadzę. 

Ja: Dlaczego? 

xxx: Ktoś musi urozmaicić wasze życie xx

Ja: Zabij mnie od razu, zamiast niszczyć wszystko i wszystkich wokoło 

xxx: To jeszcze nie ten moment.

♥♥♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro