|04|
- To że jestem twoją matką to nie znaczy, że będę cię broniła! - krzyknęła Karina na swoją córkę, jeden dzień po tym jak przyjęchała Karina
Emily znowu z przyjaciółmi chciała coś zrobić, a dokładniej iść w środku nocy na imprezę, ale mieli pecha trafiając na Irytka, a jeszcze dalej na Profesor Mcgonagall.
- Ale mamo.. - jęknęła
- Nie, Emily! Jeszcze raz coś takiego, a przeniosę cię do Beauxbatons. Co się z Tobą dzieje, dziecko?
- Kim jest mój ojciec? - zapytała, tym samym zbijając Karine z tropu
- Jak to kim? Mężczyzną, człowiekiem, czarodziejem. Ugh, idź do dormitorium i bez sztuczek! - Emily wyszła
- Co się z nią dzieję? - mruknęła
- Zakochana jest w jednym z Gryfonów. Ma ewidentnie pecha, ale trzymam za nich kciuki. - odparłem
- Kto to?
- Nie ważne. Dobranoc, Karino..
- No następnym, no jak Merlina kocham, kiedyś ich ukatrupie! - węstchnęła, idąc do swoich komnat
ANONIM
- Jak Ci idzie, Audrey? - zapytałem moją agentkę
- Jest nawet dobrze, ale ta smarkula jest nie do zniesienia, ugh.. - warknęła - Ten wilczek jeszcze mówił coś że niby zakochała się w Gryfonie...
- W Kim?! - zagrzmiałem
- Gryfonie, a dokładniej nie wiem...
- Ta smarkula, ma być z kimś czystej krwi, a nie jakiś nie dorajda, jak na przykład Ci Weasley'owie! - rozłoczyłem to wszystko
_________
No hejka :3
Co tam u was, kochani?
Macie Instagram lub Snapchata?
To zapraszam do tej zajebiste osóbki na ig
_cytaty_zranionej
I do mnie
ShadowNightmore lub Siasiunia
Snapchat:
ShadowNightmore
Zapraszam kochani ;*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro