Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16. Strach na wróble

Sakura leżała nieruchomo na ziemi, gdyż każdy ruch sprawiał jej ból. Dłoń zaś zaciśniętą miała na czarnym materiale, w okolicy serca.

- Co zrobiłeś, Kiseichū? - spytała z trudem. - Co to było? Co zobaczyłam?

Każdy demon ma swoją przeszłość. Sama powiedziałaś "byli kiedyś ludźmi". A ty właśnie otrzymałaś dar zobaczenia tego, w jaki sposób stali się tym, kim są teraz.

- Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego... Wchłonąłeś jego serce? - Dziewczyna wciąż ciężko oddychała. Ból był nie do zniesienia.

Musimy trenować, prawda? To znaczy, że jestem za słaby. A demon, by zyskać siłę, musi wchłonąć innego demona. Albo zjeść. Na jedno wychodzi.

- To okropne! To też był kiedyś człowiek! Nie chcę zabierać mu życia w taki sposób! To niehumanitarne!

"Niehumanitarne", tak to było..? Przykro mi, Sakura. Nie wiem co oznacza to słowo. Jestem demonem, który nie powstał z człowieka, lecz w człowieku. Nie wiem jak to jest być rasą ludzką. Jedyne czego chcę, to siła.

- Jesteś okropny... - Sakura zaczęła płakać, widząc jak ciało mężczyzny zamienia się w czarny pył. - Nie wiesz czym jest empatia...

Owszem. Nie znam takiego słowa. Jestem demonem, siostrzyczko.

- Proszę... Nie nazywaj mnie tak... Całe moje rodzeństwo nie żyje.

Demon ponownie zamilkł.

Sowa, która dotychczas siedziała obok cicho, obserwując całe zdarzenie, w końcu przytruchtała bliżej.

- List!

- List? - powtórzyła Sakura. Wtem dostrzegła, że przy szyi sowy zawieszony jest zwinięty pergamin. - Do mnie?

- Ando! Sakura! Ando!

Dziewczyna odwiązała sznurek z sowy, by więcej jej nie zawadzał, po czym rozwinęła list, by przeczytać zawartość.

Moje drogie dziecko, Sakuro

Jeśli czytasz ten list, znaczy to, że sowa, którą ci posłałem, bezpiecznie do ciebie dotarła. Cieszy mnie to. Nie byłem w stanie wysłać do ciebie wcześniej małego towarzysza podróży, gdyż zależało mi na zwierzęciu nocnym, zważając na fakt twojej ręki i oka. Mam nadzieję, że wszystko z nimi w porządku. Giyuu doniósł mi, że szybko doszłaś do siebie po wypadku. Mimo to, oszczędzaj swoje siły do walki z Muzanem. Podejrzewam, że nastąpi to niedługo. Bądź w gotowości na taką ewentualność.

PS, sowa wabi się Miyako. Oby dobrze służyła ci jako twój przewodnik.

Ubuyashiki Kagaya

- Miyako... - Sakura spojrzała na sowę, która poprawiała dziobem swoje pióra. Po chwili dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem. - Moja własna przewodniczka...

- Demon! Pokonany! Następny! Następny! Nawiedza! Wioska! U! Podnóża! Góry!

- Prowadź - stwierdziła Sakura, po czym, gdy tylko dumna sowa poleciała przed siebie, ruszyła za nią.

***

Wioska niemal od razu wydała się Sakurze podejrzana. Kiedy weszła na jej teren, niemal od razu poczuła obecność demona, która wręcz roznosiła się po całej okolicy.

Dodatkowo, nigdzie nie była w stanie dostrzec mieszkańców wioski.

Dziewczyna ostrożnie przemierzała piaszczystą drogą, rozglądając się za demonem, prawą rękę trzymając na rękojeści noża w gotowości.

W końcu jednak dostrzegła jedną osobę, która sama, na ogromnym polu, zbierała źdźbła zboża. Sakura więc podbiegła do niej, po drodze mijając stracha na wróble, który miał swój własny daszek, który widocznie chronił go przed słońcem.

- Przepraszam! - krzyknęła Sakura z daleka, machając dłonią w stronę staruszki.

Kobieta przerwała pracę, by powitać dziewczynę niemrawym, wręcz wymuszonym uśmiechem.

- Co cię tu sprowadza, dziecko? - spytała.

- Ach, ja... - Nie mogła powiedzieć jej prawdy, gdyż zabójcy demonów nie byli zbyt... Miło widziani, zwłaszcza przez milicję. - Jestem podróżną. Tylko przechodzę przez tę wioskę. Jedna rzecz mnie jednak zastanawia. Gdzie są wszyscy mieszkańcy? Mieszka pani tu sama? Nie jest pani ciężko?

- Ach, widzisz... Na naszą wioskę spłynęła klątwa. Bóstwa zesłały na nas swój gniew. Wszyscy mieszkańcy chowają się w domach. Lepiej opuść to miejsce, dziecko. Inaczej nasze błędy mogą spłynąć na ciebie.

- Błędy? Co się stało? Dlaczego wszyscy się chowają?

- Strach.

- Strach?

- Każdy z nich widzi swoje największe lęki. Mój mąż... Nie wytrzymał tego, co mu ukazano. Wojna ostatecznie go zniszczyła.

- Moje kondolencje... Ale... Nie rozumiem. Największe lęki?

- Każdy z nich widzi co innego. Chico krzyczała coś o pająkach, Takashi-san twierdził, że się topi, Mima nie mogła złapać oddechu... Wszyscy pochowali się w domach, gdyż tam czują się najbezpieczniej. Pomijając mnie.

- Dlaczego pani została na zewnątrz?

- Wojna, moje dziecko... Nie ma nic straszniejszego od niej. Widziałam już dostatecznie dużo za swojej młodości. Aktualnie... Nie ma żadnej równie strasznej rzeczy.

Sakura nie kontynuowała rozmowy. Staruszka w zamian tego powróciła do pracy. Sakurę jednak wciąż niepokoił fakt, że zaraz miał być zachód słońca. Dotarcie do wioski zajęło jej resztę wczorajszej nocy i cały, dzisiejszy dzień. W związku z tym, miała doskonały moment na walkę z demonem.

- Ile dni to trwa? I jak długo pani pracuje? - spytała Sakura, spoglądając na powoli zachodzące słońce.

- Już jakiś tydzień... Zaczęłam dopiero dzisiaj. Mój mąż odszedł przedwczoraj, po pięciu dniach walki ze swoim własnym lękiem. Pochowałam go wczoraj... Samotnie. Ludzie zaś nie zbierają zboża. Za bardzo boją się wyjść. Zapewne głodują, w swoich domach... Staram się im pomagać, jak tylko mogę.

- Ma pani dobre serce. Jednak proszę, niech wyjątkowo wróci pani na noc do domu. Zasługuje pani na odpoczynek.

Staruszka uśmiechnęła się lekko, po czym wstała. Wzięła na plecy kosz wypełniony po brzegi zbożem. Następnie ruszyła w stronę swojej chatki. Sakura zaś odprowadzała ją wzrokiem. Nie mogła jej już bardziej pomóc. Musiała być gotowa na atak demona.

Słońce zaszło. Dziewczyna mogła więc bezpiecznie odsłonić swoją demoniczną rękę.

- Miyako, schowaj się w jakimś bezpiecznym miejscu.

Sowa zrozumiała przekaz. Odfrunęła więc w stronę lasu, gdzie obecność demona była niewyczuwalna.

- Wiem, że gdzieś tu jesteś... Możesz się pokazać. Teraz jesteśmy sami.

- Jestem tu cały czas... Bu! - Nagle za Sakurą pojawił się strach na wróble, którego chwilę wcześniej mijała. Zamachnęła się dłonią, jednak nagle zatrzymała ją. Zobaczyła w strachu swojego zamordowanego, przybranego braciszka. Z oczu dziewczyny zaczęły płynąć łzy.

***

- Sakuraaaa - mały chłopiec podszedł do dziewczyny, wieszającej pranie. - Mogę pomóc?

- Jesteś za mały, Hideo. Idź pobaw się z resztą dzieci.

Chłopiec jednak się nie posłuchał. Zamiast tego, podszedł do wiklinowego koszyczka z drewnianymi spinaczami i zaczął podawać je dziewczynie.

- Dziękuję, Hideo - dziewczyna uśmiechnęła się lekko, biorąc od malca spinacz, by przypiąć białe prześcieradło.

***

Strach zaatakował dziewczynę, która straciła gardę.

Nie mogę mu dać się tak zmanipulować! Oni... Nie żyją!

Dziewczyna ponownie się zamachnęła, tym razem nożem. Zamiast tego, zobaczyła stertę zabitych dzieci.

- Dlaczego nas nie uratowałaś, Sakura?

- Gdzie byłaś?

- Miałaś wrócić wcześniej...

- To wszystko twoja wina.

Załamana dziewczyna padła na kolana. Nie chciała tego słuchać. Nie mogła tego słuchać. To była jej jedyna rodzina. Kochała ich. Nie powiedzieliby tego... A mimo to...

Nagle lewa ręka Sakury pociągnęła za sobą dziewczynę, atakując stracha na wróble.

- To nie fair! - krzyknął strach. Nie fair! Nie fair!

Dziecko..?

Kiseichū z całej siły chwycił za szyję stracha na wróble, ściskając ją powoli coraz mocniej i mocniej, wsysając w siebie tym samym demona.

***

- Bu! - krzyknął chłopiec, wyskakując na dziewczynkę w swoim wieku zza krzaków.

Dziewczynka zaczęła płakać.

- Aru! Dalej we łbie masz te żarty?! - skarciła go matka, po czym uderzyła go w tył głowy. - Zobacz co żeś zrobił! Dorósłbyś wreszcie!

Chłopiec pokazał matce język, po czym odbiegł. Nie zamierzał przestać. Dorosnąć? Dobre sobie. Miał dziesięć lat i zamierzał się swoim młodzieńczym wiekiem nacieszyć. A dorośli na pewno nie mieli prawa mu w tym przeszkodzić.

Aru był małym rozrabiaką, który uwielbiał robić innym "psikusy", strasząc ich przy tym. A to raz wyskakiwał zza krzaków na swoją "ofiarę", a to zeskakiwał z dachu na pracujących mężczyzn, a to ukrywał się w zbożu, by następnie przebiegnąć wśród kłosów, dotykając pracujące kobiety w tylną część ich ciała. Oczywiście, rewelacyjnie się przy tym bawiąc.

Pewnego razu jednak obmyślił o wiele bardziej skomplikowany pomysł - zamierzał przebrać się za stracha na wróble, by pokazać swojej matce to i owo. Nie będzie mu stara baba mówić jak ma żyć!

Jak pomyślał, tak zrobił. Jego plan nie był skomplikowany. Jedynie wyciągnąć na tyle dużo siana, by się zmieścić w środku, po czym poczekać, aż jego matka będzie przechodzić obok i poruszyć się wraz z jej przyjściem.

Chłopiec jednak nie pomyślał o jednej rzeczy - słońcu, które danego dnia świeciło bardzo mocno. Słoma, którą zostawił wokół drewnianego kijka, zajęła się ogniem. Chłopiec zaś był uwięziony w środku stracha. Zaczął więc krzyczeć głośno z bólu.

Został odratowany. Był jednak w koszmarnym stanie. Jego dłonie, ręce, klatka piersiowa i połowa twarzy były poparzone.

- A mówiłam, byś przestał z tymi żartami! - karciła go matka. - Znowu zrobiłeś jakieś głupstwo! Na kogo ja cię wychowałam?! Dlaczego nie jesteś jak twój brat?!

I tutaj trafiła w sedno. Starszy brat Aru w wieku dwunastu lat zgłosił się do wojska, by być w gotowości, już od najmłodszych lat. Chłopiec go nienawidził. I to tylko i wyłącznie ze względu na rodziców, którzy chcieli, by był jak on.

Nienawiść rosła w chłopcu z kolejnymi dniami. Nikt mu nie współczuł, nikt nie okazywał mu większej uwagi, niż zmienianie jego bandaży.

A ojciec... Nie potrafił zaakceptować faktu, że chłopiec ma traumę do strachu na wróble. Godzinami kazał mu siedzieć przy nowym strachu, jaki zrobili mieszkańcy, zaraz po tym gdy stary się spalił. Krzyczał przy tym, że Aru powinien być mężczyzną - mężczyźni w końcu niczego się nie boją.

Chłopiec płakał całymi nocami, nie mogąc znieść stresu, jaki na niego spływał.

W końcu jednak jego płacz został wysłuchany. Przez najmniej odpowiednią osobę.

***

- Aru... - Sakura wtem wreszcie zobaczyła prawdziwe oblicze stracha.

Przed dziewczyną stał mały, zapłakany chłopiec, który miał poparzenia niemal na całym ciele.

Wtem, Sakura przytuliła chłopca, który widocznie tego potrzebował. Aru odwzajemnił uścisk.

- Dziękuję - powiedział jedynie, po czym zniknął w demonicznej dłoni Sakury.

Tamtego dnia, wszyscy mieszkańcy wioski wyszli ze swoich domów, a ich lęki zniknęły na dobre.

---------------
Nie jestem jakoś mocno dumna z tego rozdziału, szczerze mówiąc.
--------------
Robię kolejny bonus, tym razem z ciekawostkami odnośnie fanficka, także jeśli ktoś chciałby się czegoś dowiedzieć (w co wątpię, bo ten fanfic ma raczej milczków za czytelników xD I tak Was wszystkich kc ♥️), to możecie śmiało napisać w komentarzu. Chociaż na stan aktualny mam 17 ciekawostek, więc raczej nie chcę Was męczyć większą ilością xD

Co do sowy:

Bardzo dziękuję Harclove! Mega spodobał mi się ten pomysł, a imię śliczne ^.^

Co do samej historii:

Dziękuję za pomysł Kokuso! Przerobiłam lekko po swojemu.

Bonusy, których nie było w ostatnim rozdziale:

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro