11. Klątwa Kibutsujiego
Moje drogie dziecko, Sakuro.
***
Drzewo pękło, spadając z hukiem na ziemię, odstraszając tym samym ptaki z lasu.
Zrobiłam to! - krzyknęła w myślach Sakura, dumna z siebie.
Pięć dni to strasznie mało jak na trening od podstaw, jednak mimo to, dziewczyna chciała zobaczyć jak poradzi sobie z Filarem. Zwłaszcza że Muzan, którego tak uparcie poszukiwała przez przymajmniej trzy lata, jest na pewno znacznie silniejszy od Tomioki.
Jeśli nie wstanie po walce z Wodnym Hashirą... Wtedy nigdy nie będzie w stanie pokonać Muzana.
Dziewczyna podeszła do dwójki siedzących na ganku mężczyzn, którzy dotychczas uważnie jej się przypatrywali.
- Jestem gotowa - stwierdziła dziewczyna, odwiązując ograniczenia z lewej ręki i oka.
Wtem Giyuu wstał. Zamiast jednak iść zmierzyć się z dziewczyną, wszedł ponownie do domu, by zabrać ze sobą talerz z bułeczkami.
- Zjedz - stwierdził, podając jej talerz.
- Ale...
- Nie zamierzam walczyć z kimś u kresu sił, kto chce być lepszym wojownikiem.
Sakura wreszcie zrozumiała przekaz. Przysiadła się więc do Urokodakiego, zabierając za jedzenie.
***
Dostałem Twój list, który przeczytała mi moja żona. Aktualnie odpisuje moja córka, gdyż jak sama wiesz, sam nie jestem w stanie, za co z góry przepraszam. Jednak, zapewniam, że wszystkie słowa zawarte w tym liście są moimi słowami, płynącymi prosto z serca.
***
Po dziesięciu minutach, w trakcie których przez jedną połowę dziewczyna jadła, a przez drugą wypoczywała po jedzeniu; w końcu stanęła twarzą w twarz z Tomioką.
Tym razem mogła używać obu rąk w walce, dlatego też było jej znacznie łatwiej. Mimo to, tym razem nie zamierzała polegać jedynie na ręce, lecz także i na ostrzu, które dostała od Urokodakiego.
Powinna ruszyć jako pierwsza? Zaatakować go z góry, czy z dołu? Użyć najpierw ręki, czy noża?
Tyle opcji kłębiło się Sakurze w głowie, jednak nagle mężczyzna na nią ruszył bez żadnego ostrzeżenia - zupełnie jak dziki demon.
Dziewczyna szybko ukucnęła, by mieć większe wybicie i skoczyła w górę. Tomioka jednak nie odstępował jej kroku, gdyż skoczył zaraz za nią. Dziewczyna postanowiła więc, że wykorzysta nóż, który dostała od Urokodakiego-sana, by zablokować nadchodzący atak ze strony Giyuu i potem przygwoździć go lewą ręką. Nagle jednak stało się coś niespodziewnego - nóż zmienił barwę z czystego srebra do krwistej czerwieni. Nie było to jednak spowodowane draśnięciem mężczyzny.
Tomioka zaskoczony, nie wykonał ataku. Była to więc szansa Sakury, która zamierzała zaatakować lewą ręką. Nagle jednak poczuła, że coś jest nie tak. To uczucie..!
***
Dziękuję, że podzieliłaś się ze mną swoim snem, jednak obawiam się, że nie przeżyję do następnego listu. Mój stan powoli pogarsza się z każdym dniem. Proszę, nie mów tego reszcie dzieci, nie chcę ich niepotrzebnie zamartwiać.
***
Dziewczyna wbiła nagle rękę w swój brzuch. Zaczęła spadać, jednak Giyuu zareagował w porę i złapał dziewczynę w locie, bezpiecznie z nią opadając na ziemię.
Urokodaki podbiegł natychmiast to dwójki wojowników, by sprawdzić co się stało. Wtem zobaczył ogromną ranę Sakury na jej brzuchu, w którą wciąż wbita była ręka.
- Co się stało?! - krzyknął mężczyzna, próbując zatamować krwawienie.
- Chciałam zaatakować Giyuu-senpaia, używając lewej ręki, jednak nagle - kaszlnęła krwią - poczułam, że coś jest nie tak. Wcześniej tego nie mówiłam, bo nie czułam takiej potrzeby, ale moja ręka potrzebuje ludzkiej krwi. Dlatego chciała zaatakować senpaia. Zazwczaj żywi się moją krwią, jednak widocznie przez czas treningu nieco ją zaniedbałam. Przepraszam.
- Dziecko, za co przepraszasz?! - krzyknął Urokodaki, po czym podniósł dziewczynę, by wnieść ją do środka chatki. Czarnowłosy ruszył w milczeniu za nimi.
***
Odnośnie tego, co masz myśleć o swoim śnie - zostawiam to Tobie do interpretacji. Moje zdanie jest Ci w tej kwestii zbędne. Kieruj się swoją drogą. Jednak, odnośnie samego snu, mam do ciebie prośbę, jako że z Twojej historii wynika, iż jesteś dobrą opiekunką.
***
Stan dziewczyny ciągle się pogarszał, nawet mimo tego, że ręka została siłą wyrwana z jej brzucha, zaś krwawienie skutecznie zatrzymane.
- W jaki sposób wcześniej żywiła się twoja krwią? - spytał starszy z mężczyzn, kładąc mokry ręcznik na rozgrzane czoło dziewczyny.
- Od środka. Wsysała w siebie moją krew bezpośrednio przez krwioobieg, jednak używała tego znacznie bardziej, niż inne kończyny i narządy.
Dlatego była taka słaba... - pomyślał czarnowłosy, spoglądając na leżącą dziewczynę.
- Pewnie zaraz mi przejdzie, proszę, nie martwcie się o mnie.
- Działo się już tak wcześniej? - drążył dalej Urokodaki.
- Nie... - odpowiedziała szczerze dziewczyna.
- W związku z tym, może ci się nie polepszyć... Giyuu, pomóż mi ją rozebrać, muszę zerknąć na jej rękę.
Sakura natychmiast się zaczerwieniła (chociaż przez jej stan, blada dotychczas skóra na jej twarzy była już niepokojąco czerwona), jednak kiedy miała już zaprzeczyć, że sama to zrobi, Urokodaki zaczął ściągać z niej czarną narzutę. Kiedy jednak zobaczył co jest pod nią, przeraził się.
Giyuu zajął się prawym rękawem dziewczyny, jednak wtem dostrzegł to samo, co Urokodaki. Sakura pierwszy raz zobaczyła strach na jego twarzy.
Nagle, czarnowłosy usiadł za dziewczyną, by przytrzymać ją za brzuch. Urokodaki w tym samym czasie zaczął ciągnąć za rękaw, który z trudem schodził z ręki dziewczyny. W pewnym momencie jednak materiał się porwał, ukazując tym samym spuchniętą do ramienia, czarno-brązową, demoniczną rękę, z której pulsowały granatowe żyły.
- Sakura... Kiedy ostatnio widziałaś swoją rękę..?
***
Po moim odejściu, mój syn będzie musiał przejąć po mnie obowiązki, dokładnie jak ja po moim ojcu. Wiem, że sobie poradzi, jednak chciałbym, by miał u swoim boku osobę, która go poprowadzi. Wierzę w Twoje umiejętności, Sakuro.
Ubuyashiki Kagaya
***
Nagle ręka rzuciła się na Urokodakiego, który jednak skutecznie przygwoździł ją do ziemi. Sakura syknęła z bólu.
- Potrzebuję ekstraktu z glicynii - powiedziała z trudem dziewczyna. - Ale, ostatnia fiolka... Muszę napisać do Ubuyashikiego-sana...
- Nie przemęczaj się - Urokodaki spojrzał na Tomiokę, który z kolei puścił wreszcie dziewczynę i ostrożnie położył ją z powrotem na ziemię.
- Zajmie mi to cały dzień, ale wrócę najszybciej, jak będę mógł. - stwierdził czarnowłosy.
***
PS: Jeśli połączysz swoje wspomnienia w spójną całość i będziesz czuła potrzebę podzielenia się nimi - przekaż je Kriyi.
----------------
Pamiętacie jak w 1 rozdziale mówiłam, że nikogo z nikim nie shipuję? ODWOŁUJĘ WSZYSTKO, MANGA MNIE NAWRÓCIŁA (ale spokojnie, póki co nie planuję żadnych wątków miłosnych z tymi shipami):
1. Kanao x Inosuke - mówcie sobie co chcecie, ale po ich wspólnej walce, jestem hardo za tym shipem.
2. Mitsuri x Obanai - niby nic oryginalnego, ale jak widzę, że Obanai stara się względem Mitsuri, to nie jestem w stanie tego nie shipować.
Wciąż unsure shipy:
1. Zenitsu x Nezuko - Ja ich naprawdę kocham oboje, ale nie jestem w stanie ich zobaczyć razem jako para. No po prostu ;-;
Wybacz Tanjiro, ale ty zostajesz póki co sam. I tak cię kocham.
Giyuu, wiesz, że cię kocham i jak cię zabiją, to rzucam mangę w pizdu, więc ciebie wgl nie wliczam, bo zabieram cię dla siebie xD
------------------
Znam ten mem na pamięć. To jest tak bardzo życiowe, zwłaszcza w odniesieniu do mnie *zaczyna płakać w kącie pokoju, którego nie ma, bo wszędzie stoją meble*
Tłumaczenie: Tanjiro, gdyby cała jego rodzina zamieniła się w demony (Postać z kolei mówi coś w stylu "Kurna mać")
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro